Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-10-2017, 20:13   #41
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Emily pedałowała ile miała sił,ale przyspieszony oddech świadczył o tym, ze dziewczyna używa niemal resztek swoich sił, a przynajmniej wskazówka wyczerpania zbliża się niebezpiecznie do czerwonego poziomu. Działania Elliot, odrobinę jej pomagały i dodatkowa siła, popychająca jej rower do przodu odciążała Em. Mimo to kiedy dojechali do rozstaju, Emily najdłużej ze wszystkich zajęło dojście do siebie i wyrównanie oddechu.
- Sól.. potrzebujemy też soli, może będzie na zakrystii? - rzuciła pytanie w eter, kiedy była już w stanie mówić, a potem kiedy została popchnięta przez El, ruszyła znów do przodu. Nie było sensu dłużej dyskutować i stać w miejscu. Nie sądziła, by spotkali zaombiaki, skoro cmentarz długo był nie używany, armia kościotrupów, albo co gorsza.. suszków - jak nazywała ich El, była bardziej prawdopodobna. Jednakże nie chcąc wprowadzać siostry w stan przerażenie, nie wypowiedziała tych myśli na głos. Skupiła się na pedałowaniu.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 18-10-2017, 09:26   #42
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
ie zastanawiając się długo, wybrali ścieżkę prowadzącą na cmentarz. Pedałowali najszybciej, jak mogli, otoczeni starymi, sękatymi drzewami. Jimmy co jakiś czas odwracał się za siebie, by sprawdzić, czy Jack nie ruszył aby za nimi, ale niczego nie dostrzegł. W końcu, po kilku minutach przedzierania się przez wijącą się serpentynami ścieżkę, wyjechali na otwarty teren, na którym zarysowały się mury starego cmentarza. Wokół panowała niesamowita cisza wwiercająca się w uszy. Przekroczyli na wpół otwartą, zardzewiałą bramę i znaleźli się na poświęconej ziemi.


Wokół, jak okiem sięgnąć, rozciągała się mgła oplatająca stare, nadgryzione zębem czasu i pochylone mogiły. Mleczny opar kłębił się, jakby był żywy, a dziwne odgłosy szurania, jakie słyszeli co jakiś czas z oddali, gdzieś spomiędzy grobów, sprawiały, że niepokój wypełniał ich serca. Emily i Jimmie niemal co chwilę oglądali się za siebie, przygotowani na kościste. odarte z tkanek ręce, które wystrzelą z któregoś ze starych grobów i wciągną ich w zimną, wilgotną ziemię. Nie trzeba się było zbytnio dziwić - wyobraźnia w takich miejscach pracowała na najwyższych obrotach. Nieopodal, rozmyta mgłą i półmrokiem majaczyła górująca nad mogiłami budowla, która musiała być starą kaplicą. Prowadząc rowery, przyspieszyli kroku, a ich uszu dochodziły teraz dziwne, jakby oddalające się i zbliżające szepty, które nie układały się w żadne konkretne słowa.

Po chwili znaleźli się na miejscu. Z bliska kaplica prezentowała się dość biednie - była drewnianym, parterowym budynkiem, który najlepsze lata miał już za sobą. Gdzieniegdzie odchodziła farba, w dachu pojawiły się pierwsze dziury. Nie zastanawiając się długo, El chwyciła za metalową klamkę drzwi i pociągnęła do siebie. Lewe skrzydło łukowatego wejścia zaskrzypiało przeraźliwie głośno, aż dzieciaki się skrzywiły. Szybko zniknęli w środku, wchodząc przez niewielki przedsionek do głównej części kaplicy.


Miejsce było kameralne i pachniało zimnem oraz wilgocią. W dwóch oknach brakowało szyb, w jednym z kątów łączących ścianę z sufitem zadomowił się grzyb. Mimo, iż w przeszłości było to miejsce zgromadzeń wiernych, czuło się tu dziwny niepokój, być może spowodowany nienaturalną ciszą, lub czymś zupełnie innym. Przyjaciele przeszli przez nawę, zerkając czujnie na ustawione po obu stronach ławy i spojrzeli za przykryty pożółkłym obrusem stół, naprzeciw którego na ścianie wisiał spory obraz z obliczem Jezusa wpatrującym się w swoich wiernych. Nigdzie nie znaleźli niczego, co mogło by im pomóc w walce ze straszydłem z pola Winstona i porywaczem Toby'ego a drzwi na prawo od stołu - prowadzące zapewne do zakrystii - były zamknięte i szarpanie się z nimi nie przynosiło żadnych rezultatów.

Zajęci próbą dostania się do pomieszczenia za drzwiami, dopiero po chwili usłyszeli dziwne, miarowe zawodzenie dochodzące od strony nawy. Igiełki strachu przebiegły im wzdłuż kręgosłupów, gdy po odwróceniu się w tamtą stronę zobaczyli coś, czego zupełnie się nie spodziewali. Niemal wszystkie ławy wypełnione były postaciami w białych prześcieradłach, a część z nich stało blisko przedsionka, prawie blokując sobą wyjście z kaplicy.


Tamci tkwili w miejscu i nie można było nawet stwierdzić, czy zwracali uwagę na przestraszonych przyjaciół. Wciąż zawodzili pod nosami, jakby odmawiali w kółko jakąś modlitwę żałobną. Ich spokojne, a jednak nierzeczywiste głosy sprawiały, że dzieciaki czuły się bardzo niepewnie, choć żadna z postaci w bieli nie ruszyła w ich stronę, jakby skupiając całą uwagę na wspólnym powtarzaniu słów, których znaczenia jednak żadne z dzieci nie potrafiło wychwycić.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 21-10-2017, 10:00   #43
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Jimmiemu w ogóle się nie podobało otoczenie i atmosfera tego miejsca powtarzał sobie jednak, że jest to święcona ziemia a przy sobie miał wierne towarzyszki, więc nic mu się nie może złego stać.

Gdy weszli na cmentarz chłopiec postanowił poświęcić nakrycie głowy od kostiumu i napełnić ją święconą ziemią w nadziej, że garstka rzucona w potwory takie jak Jack odstraszy je lub zrani. Gdyby nie to, że mieli wejść do kaplicy pewnie założyłby swoją ulubioną Fedorę, którą miał w kieszeni, ale nie wypadało w końcu przed najwyższym należało odsłonić łepetynę chyba, że szło się do synagogi.

Kapliczka zawiodła oczekiwania Jamesa nie było święconej wody, zupełny brak świec, czy ostrych przedmiotów. Na cmentarzu też próżno było szukać zniczy, więc na razie nie dadzą rady zbudować Jack O lantern.

Pojawienie się duchów i zamknięcie w budynku wystraszyło go nie na żarty na szczęście zjawy nie chciały ich zaatakować.

- Może jak im zaśpiewam jakąś pieśń religijną to nam pomogą albo, chociaż wypuszczą? - Zaproponował nieśmiałym szeptem - Nie wiem tylko czy lepiej wybrać Ave Maria , bo jeżeli to duchy protestantów mogą się wściec może lepiej Lord of the dance ? - Spytał.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 21-10-2017 o 11:00.
Brilchan jest offline  
Stary 22-10-2017, 12:27   #44
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rodzina sióstr Mouser od strony ich ojca była wierząca i praktykująca. Dziewczyny wraz z dziadkami co niedziela chodziły do kościoła. To jednak zmieniło się po przeprowadzce do Maine, do dziadków którzy mieli inne poglądy na te sprawy. Przez pierwsze miesiące El przypominała się o to, lecz z czasem inne zajęcia skutecznie wyparły ten rytuał. Nie mniej wciąż Elliot kojarzyła budynki należące do kościoła jako miejsce gdzie można się czuć bezpiecznie. Stąd też tak bez wahania poparła pomysł udania się do kapliczki.

Tak bardzo się jednak zawiodła gdy tam dotarli. Nie znaleźli niczego co mogłoby im się przydać. W normalnych warunkach nie zdziwiłaby się, bo kaplica była otwarta i siłą rzeczy wszystko co przydatne musiało być schowane pod kluczem, w małym pokoju, do którego nie mieli klucza.
Jedyne na co się przydał ten postój to dzięki niemu Emily mogła odpocząć. Siostra spoglądała raz po raz na nią z troską i cieniem obawy.

Widząc "prześcieradła" Elliot czuła się tak bardzo zagubiona, że nie wiedziała co zrobić. Chyba nawet już poddała się z próbami tłumaczenia sobie tego logicznie. Może to był koszmar? Może za dużo wieczorami oglądała Opowieści z Krypty, a atmosfera Halloween podsyciła jej wyobraźnię... Zdecydowanie teraznajchętniej schowałaby się pod stołem przykrytym długim obrusem i przeczekała aż to szaleństwo się skończy. I zrobiłaby tak gdyby nie to, że jej przyjaciel został porwany i tylko oni o tym wiedzieli. Musieli powiadomić rodziców i policję bo inaczej nigdy nie zobaczą Tobyego. Albo co gorsza zobaczą go już na pogrzebie...

Zdeterminowana Elliot zebrała się w sobie.

- Nie zwracajmy na siebie uwagi - syknęła Mouser stopując zapędy Jima. Doskonale wiedziała, że nie należy przeszkadzać modlącym się, bo mogą się poczuć urażeni. - Nie możemy tu zostać. Musimy wyjść. Głowy w dół, nie rozglądać się i idziemy do wyjścia. A tamtego... Po prostu miniemy - zasugerowała cichutkim szeptem, bo właśnie w ten sposób w trakcie mszy należało opuścić salę kiedy musiało się z jakiegoś powodu wyjść zanim dobiegła ona końca.
Hanka Solo chwyciła dłoń księżniczki Lei.
- Trzymaj się blisko - powiedziała El, a blada Em skinęła jej głową. Siostry ruszyły do wyjścia, a Elliot skinęła na pozostałych by ruszali za nimi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-10-2017, 19:24   #45
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Proboszcza ani widu, ani słychu… - mruknęła April. Nie po to, by stwierdzić oczywistość, a raczej dlatego, by przerwać nieprzyjemną ciszę, jaka panowała na cmentarzu.
Nie zdziwiła się więc za bardzo, że cmentarz był całkowicie pusty. Oczywiście, kiedy potrzebny był ktoś dorosły, to nigdzie w okolicy takiego nie było. “Dlaczego nie zostałam w domu. Cholerne Halloween” przeszło jej przez myśl, kiedy przedzierali się przez gęstą, mlecznobiałą mgłę, ostrożnie wymijając zaniedbane nagrobki.

- Tam jest kaplica - powiedziała ściszonym głosem April, wskazując na majaczący w oddali wysoki budynek. - Nie wiem jak wy, ale na pewno lepiej poczuję się tam, w środku, niż pośród tych grobów.
Jak bardzo się myliła, tego jeszcze nie wiedziała.

W środku było równie nieprzyjemnie, co na zewnątrz. Jedynym zauważalnym plusem był brak otaczających ich zewsząd mogił i lodowatej mgły.
- Elliot, nie umiesz otwierać zamków? - spytała April, która przeczytała wiele powieści kryminalnych, w których bohaterowie często radzili sobie z zamkniętymi drzwiami choćby zwykłymi wsuwkami do włosów. - Wybacz, po prostu… wyglądasz na taką, która potrafi. - Wzruszyła ramionami.

Zakryła usta, zanim jeszcze zdążył się z nich wydobyć pisk przerażenia. Zimny dreszcz przebiegł przez ciało Winters. Przylgnęła do ściany.
Co to były za postacie? Skąd się tam wzięły? Przecież nie było ich wcześniej! Duchy? Zjawy?

- Zgadzam się z Elliot - wyszeptała April. To był najbardziej nieodpowiedni moment na tańce i śpiewy Jimmy’ego.
Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że na zewnątrz, wśród tych wszystkich grobów, na pewno coś się też zmieniło. Z trudem przełknęła ślinę, spuściła głowę i ruszyła w stronę wyjścia. Na zewnątrz na pewno nie było lepiej...
 
Pan Elf jest offline  
Stary 22-10-2017, 19:47   #46
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Jim jak na przeczulonego na własnym punkcie narcyza przystało przesłyszał się, wziął pytanie do siebie posłał córce szeryfa jadowite spojrzenie - Niby, czemu? Bo jestem " miejski ”? A ty pewnie smakujesz wanilią jak cię polizać a do tego uwielbiasz ser ? - Szepnął mały murzynek wyraźnie urażony uwagą April - Nie umiem jakbym próbował to twój tato by mnie zaaresztował po za tym, nie kradnie się z kościoła. Mi też przykro że nic nie znaleźliśmy ale mamy trochę święconej ziemi może to w czymś pomoże ? - Dodał szeptem.

- Jesteście pewne? W filmach zawsze się cieszą jak się śpiewa podczas mszy... Może coś bezpiecznego z klasyków? No, dobrze niech wam będzie nie będę się upierał - Zgodził się nieco rozżalony. Ruszył za dziewczętami, lecz jeżeli duchy będą blokować im wyjście spróbuje uspokoić je mini recitalem pieśni religijnych.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 24-10-2017 o 17:50. Powód: dodałem jeszcze więcej uzasadnienia
Brilchan jest offline  
Stary 24-10-2017, 08:27   #47
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
ziewczyny odwiodły Jimmy'ego od śpiewu i coś w tym rzeczywiście było, bo gdy tylko ruszyli powoli i ostrożnie całą czwórką w stronę wyjścia z kaplicy, osobliwe postaci w bieli nawet nie drgnęły, skupiając się na modlitwie. Biło od nich przenikliwe zimno i raczej żadne z dzieciaków nie chciało się przekonać, jak nieznajomi wyglądają pod zakrywającymi ich oblicza prześcieradłami. Starając się nie robić hałasu, przesuwali się do wyjścia, omijając zawodzącących wiernych i w końcu znaleźli się z powrotem na spowitym mgłą cmentarzu. Złapali za rowery i wystrzelili jak z procy, nie chcąc przebywać choćby chwili dłużej w tym miejscu.

Pokonali zachodnie wyjście z nekropolii i pedałując przez mroczny las wyjechali w końcu przy wjeździe do Hollow Creek. Miasto jednak zmieniło się nie do poznania. Szarówka przeszła w zupełną ciemność, rozświetlaną jedynie poustawianymi wzdłuż ulic dyniowymi, ponurymi lampionami. Zimny wiatr co rusz ciskał jesiennymi liśćmi o drzewa i okoliczne domy.


Wyglądało na to, że nadszedł halloween'owy wieczór, jednak w żadnym z domostw nie paliło się światło, na ulicach nie dostrzegli też poprzebieranych dzieciaków ani towarzyszących im dorosłych. Miasteczko wyglądało na zupełnie opuszczone, jakby wyrwane z groteskowej wizji jakiegoś szalonego reżysera bądź pisarza. Przyjaciele odczuwali dojmujące przygnębienie, z którego wyrwało ich ponure krakanie. Unieśli w tej samej chwili głowy i dostrzegli odcinającego się na tle nieba czarnego niczym smoła, wielkiego kruka krążącego nad okolicą. Ptak z tej odległości wielkością przypominał źrebaka, co sprawiło, że przyjaciele aż otworzyli usta z wrażenia. Na szczęście nie dostrzegł ich, odlatując w noc i znikając im z pola widzenia.

Minęli kolejną ulicę, kierując się do centrum i wszędzie spotykało ich to samo - zaciemnione domy, ulice oświetlone tylko świecami ponuro powycinanych dyń. W pewnym momencie w bocznej uliczce coś się poruszyło i przyjaciele spięli się w sobie, zakładając najgorszy scenariusz, podczas gdy na chodniku pojawił się... Butch i dwóch jego kolegów. Starszy chłopak wyglądał na przerażonego całą sytuacją. Gdy ruszyli w ich stronę, Elliot od razu uniosła pięści.
- Hej, hej, spokojnie, nie chcemy się bić. - Zapewnił Harrigan, jednak stanął w miejscu, kilka kroków od przyjaciół. - Widzieliście, co się dzieje z miasteczkiem? Nagle zrobiła się noc, a przecież było dopiero lekko po drugiej. To nie jest normalne. Tak samo jak to, że po Hollow Creek krąży jakiś typ z worem bez dna i porywa dzieciaki. Nasi trzej kumple już skończyli jako jego łupy. - Butch pokręcił głową. Nigdy wcześniej czwórka przyjaciół nie widziała go tak wystraszonego. - No i jest jeszcze wielki kruk. Naprawdę duży, widzieliście go? On chyba wskazuje Łapaczowi dzieciaki w mieście, ale głowy nie dam. Na dorosłych nie ma co liczyć, większość z nich jest w jakiejś porąbanej hibernacji czy czymś takim, w ogóle nie kontaktują.

Zbliżył się do czwórki przyjaciół z uniesionymi w geście obronnym rękoma.
- Nie wiemy, co tu się dzieje, ale na pewno nie możemy tutaj zostać. Ten kruk może zaraz tu być i będziemy mieć przerąbane - powiedział pulchny chłopak. - Idziemy szukać Molly, wiecie, tej spokojnej dziewczynki w pinglach, chodzi chyba z wami na jakieś zajęcia. To siostra mojego porwanego kumpla, Zacka, chcemy sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Obiecuję, że od dziś nie będę was gnębić, jeśli nam pomożecie. Poza tym, w takich okolicznościach chyba warto trzymać się razem, co nie?
Spojrzał z nadzieją po twarzach przyjaciół, czekając na ich odpowiedź.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 25-10-2017, 15:40   #48
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
James nie spodziewał się takiego obrotu sprawy prędzej uwierzyłby, że Butch i jego pachołki zmienią się w kolejne potwory a tu oferuje im informacje i współpracy!
- PAX, pokój między nami cieszę się, że podjąłeś tak mądrą decyzje. My też mamy informacje: Ten sam leśny dziad z magicznym worem porwał Toby’ego, sądzę, że to Krampus, taki zły mikołaj, który kradnie i zjada magiczne dzieci! Sądzę, że ten jego wór też jest legendarny i działa na hasło click clack get in/out of my sack… Podobno żołnierz konfederacji uwięził w nim samą śmierć! - Kolejną z wielu wad Jima było to, że uwielbiał dźwięk własnego głosu.
- Wracając jednak do ważniejszej sprawy pomożemy wam z Molly, ale potem chciałbym sprawdzić czy mój brat Alec jest bezpieczny. Musimy też pozbierać broń przeciwko potworowi, mamy święconą ziemię z cmentarza, a główka laski po dziadku jest posrebrzana, więc dobrze działa na wszelkie monstra. Krampus i jego kruk nie są jedynym zagrożeniem po drodze widzieliśmy ożywionego stracha na wróble Jacka z farmy oraz modlące się zjawy w kościele także uważajmy! Niech każdy weźmie jedną dyniową latarnie, bo według legendy mają pomagać zagubionym duszom odnajdywać drogę… - Chłopiec wyrzucał z siebie propozycje tonem polecenia w końcu zamilkł i sam podniósł jedną z chodnikowych dyni.

- Krampus w Halloween? Czyś ty oszalał Keet… znaczy, Jim? - Butch uniósł brew. - Krampus był zarośnięty i miał wielkie rogi, a ten gościu, co łapie dzieciaki to jakiś stary dziadek. My go nazywamy Łapaczem, ale jak tam sobie chcecie, może być i Krampus. - Chłopak wzruszył ramionami. - Ale z tym worem to może być prawda. On jest bez dna, mówię wam! - Przejechał dłonią po drugim podbródku. - Ok, wy pomożecie nam, my pomożemy wam. Będziemy trzymać się razem jak tych... No... Pięciu muszkieterów...
- Muszkieterów było trzech. - Wyjaśniła Emil i spojrzała na siostrę. - Co sądzisz, Elliot? Myślisz, że powinniśmy im pomóc?
- Ja uważam, że powinniśmy najpierw iść do domu Toby'ego i powiedzieć o wszystkim jego dziadkowi. - Wtrąciła April.
- Nie ma na to czasu, ten Łapacz może być blisko, a ja nie chcę skończyć u niego w worku! - Ponaglił ich Harrigan.

W czasie, kiedy pozostali przepychali się o to, czym jest albo nie jest porywacz z workiem, Elliot zachodziła w głowę nad tym jak przetrwać ten koszmar. Nawet się nie zastanawiała nad tym czy to był tylko sen. W końcu we śnie nie zastanawiasz się czy to sen tylko bezsprzecznie przyjmujesz to, co w nim się dzieje, niezależnie od tego czy akurat śnisz o zeszłych wakacjach czy o tym, że jesteś Senatorem Palpatine.

- Dobra, rozejm... - mruknęła Elliot, ostatecznie porzucając w niepamięć zwady z Butchem. Spojrzała po kolegach. - Najpierw do rodziców Toby ego. Twojego brata poszukamy zaraz potem Jim. Wierzę, że Toby nie bez powodu kazał nam biec po pomoc akurat po jego dziadka - stwierdziła zgadzając się z April. - W międzyczasie szukamy czegokolwiek co może nam pomóc jak coś nas napadnie. U nas w domu jest broń palna, wiem gdzie mój tata ją trzyma i jak się do niej dostać
- Giwera? Ale cool! - Butch się ożywił. - Dasz spróbować kogoś ukatrupić, nie? - Wyszczerzył wielkie zęby. - Ale ja bym najpierw sprawdził, co z Molly, to będzie po drodze, ledwo ulicę wcześniej, niż mieszka Gardn... Znaczy Toby. Potem pójdziemy z wami do jego dziadka i gdzie tam chcecie. Zgoda? - Butch wyciągnął otwartą dłoń w kierunku Elliot i uśmiechnął się lekko, przez co jego twarz wyglądała teraz jak przerośnięty ziemniak.
- Nie wierzę że to mówię… Ale zgadzam się z Butchem. Najpierw sprawdźmy, co się dzieje z Molly, potem z Alekiem, bo my dzieciaki jesteśmy w największym niebezpieczeństwie potem możemy pójść sprawdzić czy starszy Pan Gardner nie zasnął tak jak reszta…. Elliot jakby chodziło o Emily to byś ruszyła bez zastanowienia tak samo jak ona za tobą. Nie mówię, że mam z moim bratem tak bliską relację jak wy…. My się ciągle kłócimy ale kurka wodna, no kocham go i muszę się upewnić, że jest bezpieczny, bo to mój młodszy brat - Jimmy urywał zdanie i chyba coś mu wpadło do oka, bo zaczął je intensywnie trzeć, odchrząknął głośno po czym, dodał: - Najpierw jednak do Molly umowa to umowa to jak zgodzicie się dziewczyny ? - Spytał koleżanki błagalnym tonem.
 
Brilchan jest offline  
Stary 25-10-2017, 19:58   #49
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Blondynka przebrana za Hana Solo spojrzała kątem oka na siostrę, a następnie na kolegę. Wzięła głęboki oddech.
- Jim, rozumiem ciebie doskonale - odpowiedziała mu. - Ale biegając teraz po całym mieście i szukając Molly, Aleca czy inne osoby, szybko sami stracimy siły i do tego narazimy się na zauważenie nas przez kruka i zesłanie na nas gościa z worem, stracha i cholera wie co jeszcze... - Mouser szczerze powiedziała co myśli. - Czy nie masz przeczucia, że Toby wysyłając nas do swojego domu robił to celowo? Może tam jest właśnie odpowiedź na pokonanie tych stworów? Ja właśnie tak czuję. A jeśli nam się uda znaleźć na tą odpowiedź to uratujemy całe miasteczko, nie tylko pojedyncze osoby - dodała na koniec z przekonaniem w głosie blondynka. Spojrzała po wszystkich, by zobaczyć jak oni zareagują na jej zdanie.

- El on był przerażony, nie wiemy nawet czy kazał nam pójść po dziadka może sądził, że umiera i chciał żebyśmy przekazali, że ich kocha ? Na pewno uratujemy Tobiego i pozostałych, ale muszę mieć przy sobie brata, bo jeśli Alec zginie przez to, że pójdziemy po tego starego wariata, który pewnie uciął sobie drzemkę to nigdy sobie tego nie wybacze… - Murzynek wciąż upierał się przy swoim - OK nie ma co tracić czasu najpierw chodźmy po Molly skoro jest niedaleko a potem najwyżej sam wrócę się do domu po młodego zgoda ?- Na samą myśl o bieganiu samemu po tej przemienionej okolicy zatrząsł się ze strachu, ale nie mógł zostawić Aleca samemu.

- Dobrze słyszałam co mówił... - odburknęła Mouser zaciskając ze złości dłonie w pięści. Spojrzała zaraz na Butcha i w końcu złapała jego dłoń, którą wyciągnął ku niej. W jej oczach widoczna była determinacja i przekonanie co do tego co jej właśnie przyszło do głowy.
- Pójdziecie wszyscy razem - powiedziała do osiłka. - Znajdziecie Molly i Aleca. I będziecie ostrożni. Macie ich chronić - skinęła głową na April, Emily i Jima. - Jak coś stanie się moim przyjaciołom i siostrze to cię znajdę i nakopię ci w tyłek tak, że będziesz żałował, że nie złapał cię dziad z worem - przestrzegła i dopiero wtedy puściła jego dłoń, dobijając z nim umowy. - Spotkamy się w warsztacie mojego taty, tam powinno być bezpiecznie, a od podwórka drzwi powinny być otwarte - stwierdziła, jednoznaczne dając do zrozumienia, że sama wybiera się do domu Gardnerów.
- Dziękuję - Powiedział Jimmy i gdyby nie to, że bał się wyjść na babę, to pewnie popłakałby się z ulgi. Martwił się o Elliot, ale jeżeli ktoś miałby sobie poradzić w pojedynkę to stawiał na nią.
- Spoko, ale miejcie oko na Em - odparła z powagą w głosie i nie chcąc tracić ani chwili więcej wskoczyła na swój rower.

- Chyba ci rozum odebrało! - zaprotestowała Emily, chwytając mocno z rękaw kostiumu siostry. Księżniczka Leia wbiła nieustępliwe spojrzenie w najbardziej sławnego przemytnika galaktyki. - Nigdzie nie jedziesz sama! Idę z tobą! - syknęła przez zaciśnięte zęby.
Elliot zrobiła skruszoną minę, objęła jedną ręką siostrę.
- Sama ciebie nie ochronię, będziesz z nimi bezpieczna - szepnęła jej do ucha. - Ja dam sobie radę sama, słowo honoru. Tak będzie szybciej - zapewniła ją i puściła. - Poza tym musisz ich wprowadzić do warsztatu. Wiesz gdzie tata trzyma zapasowy klucz. Zrobię wszystko, żeby być tam przed wami i przygotować cokolwiek co nam będzie potrzebne w walce z tymi kreaturami - pokręciła głową bo sama nie wierzyła, że naprawdę mówi o tym.

Emily wyglądała na wściekłą, ale nie skomentowała słów siostry. Elliot nie czekała, aż jej bliźniaczka znajdzie mądry argument za tym by została, który ją na pewno by przekonał, więc póki uważała swoją decyzję za właściwą, pochwyciła za kierownicę i depnęła mocno na pedał, wystrzeliwując na rowerze na przód.

Mouser, nisko pochylona nad ramą czerwonego BMXa pomknęła przez rozświetlony dyniowymi latarniami chodnik, wzbijając w górę za sobą kłęby kurzu i pomarańczowych liści.
" Oby przeczucie mnie nie myliło. Oby przeczucie mnie nie myliło. Oby... " zaklinała się w myślach, gdy uważnie rozglądała się przed siebie, by nie dać niczem się zaskoczyć. Stawiała na szybkość, więc bez krążenia, prostą drogą jechała do domu Gardnerów.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 26-10-2017, 14:03   #50
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

pril nie zamierzała posłuchać Elliot i udała się zaraz za nią, zostawiając Jimmy'ego i Emily z Butchem i jego kolegami. Córka szeryfa pedałowała najszybciej, jak mogła, ale i tak pod dom Toby'ego dojechała kilka sekund za Hanką Solo. Na szczęście dziewczynka poczekała na koleżankę, choć chyba nie do końca była zadowolona, że April zostawiła jej siostrę i Jima samych. Pogrążony w ciemnościach dom Gardnerów robił niepokojące wrażenie, choć - o dziwo - na piętrze i w piwnicy dziewczynki dostrzegły światło.


Weszły po schodach na werandę a biorąc pod uwagę, co działo się w całym miasteczku, Elliot nie siliła się na pukanie. Nacisnęła klamkę i koleżanki po chwili znalazły się w środku ciemnego domu. Przeszły ostrożnie korytarzem, kątem oka dostrzegając jakąś wysoką postać w kuchni. Serce zabiło im mocniej, choć gdy przyjrzały się dokładniej, zobaczyły mamę Toby'ego, stojącą nad stołem i wpatrującą się gdzieś w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Nie było z nią żadnego kontaktu; wyglądała niczym realistyczna figura woskowa. Wyglądąło na to, że Butch miał rację - na pomoc dorosłych chyba nie mieli co liczyć.

Nagle Elliot i April usłyszały potworny raban dochodzący z piętra, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Zaniepokojone dziewczynki skierowały tam swe kroki, powoli i ostrożnie wchodząc po schodach. Będąc na górze dostrzegły sączące się przez uchylone drzwi jednego z pokojów światło. Stamtąd również zdawały się dochodzić hałasy, co jakiś czas dziewczynki słyszały również przekleństwa rzucane pod nosem. Kojarzyły ten głos, to na pewno był dziadek Toby'ego!

Powoli podeszły do drzwi i uchylając je, dojrzały stojącego pośrodku skromnie umeblowanego pokoju starszego pana z pogrzebaczem uniesionym nad głowę. Na podłodze leżał stos książek, jakaś korespondencja i przewrócony, niewielki sekretarzyk.
- Co... co wy tu robicie, dziewczynki? - Zapytał dziadek Toby'ego, wyraźnie zaskoczony pojawieniem się nieoczekiwanych gości. - To nie jest dobra noc na włóczenie się po miasteczku, mówiłem wam!


Emily była mocno niezadowolona z faktu, że siostra chce, żeby się rozdzieliły, ale wiedziała, że nie ma sensu dyskutować z Elliot. Odprowadziła więc tylko wzrokiem bliźniaczkę i po chwili ruszyła wraz z Jimem, Butchem i jego bandą w stronę domu Molly Sullivan. Lampiony ułożone idealnie w sznureczek na chodnikach znacznie ułatwiały im orientację w terenie. W końcu dotarli pod pogrążony w ciemnościach dom rodziny dziewczynki. Ponure dekoracje przydawały mu jeszcze bardziej złowieszczy charakter.


Idący przodem Butch nawet nie zapukał, wchodząc do środka.
- Jest tu kto?! - Wydarł się. - Jestem kumplem Zacka. Molly, jesteś tutaj?!
Przechodząc się po parterze, Emily i Jimmy zobaczyli rodziców koleżanki - ojciec kończył zawieszać papierowego nietoperza na ścianie, a mama stała kilka metrów dalej z blaszką do pieczenia, na której spoczywały upieczone, imbirowe ludziki. Dwójka dorosłych wyglądała niczym woskowe figury i nie było z nimi żadnego kontaktu.
- Mówiłem, że starzy są zupełnie odcięci od świata - rzucił Butch. - Chodźcie, sprawdzimy piętro.

Weszli po schodach, przyświecając sobie targaną przez Jima dynią i latarką znalezioną w kuchni. Sprawdzili wszystkie pokoje i w ostatniej z sypialni trafili na skuloną w kącie, przerażoną dziewczynkę.
- Molly, dobrze, że nic ci nie jest - powiedział Butch, dopadając do niej. Ona jednak niemal nie reagowała, była zbyt przestraszona.
Butch spojrzał na Jimmy'ego i Emily.
- Dzięki za pomoc, głąby - mruknął, a na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek. - Pierwsza zasada: nie ufa się swoim wrogom, debile! Druga: macie przerąbane!
W jego dłoni pojawił się niewielki dzwoneczek, którym potrząsnął energicznie, a ten wydał z siebie dźwięk roznoszący się dziwnym echem po całym domu. I pewnie nie tylko po domu.
- Barker będzie ze mnie baaardzo zadowolony - rzucił z szerokim uśmiechem Harrigan.

Moment później na dachu usłyszeli głośny huk, jakby coś na nim ciężko wylądowało, a potem szybki, miarowy ruch. Jimmy'emu i Emily zjeżyły się włosy na głowie, wiedzieli bowiem, że cokolwiek znajdowało się na dachu, z pewnością nie pojawiło się tu w przyjaznych zamiarach.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172