- No wiesz... - Dziewczyna wyraźnie rozkwitła, czując na sobie wzrok Briana. - Twój szef nie jest raczej w typie Dorothy. Jest stary i jest takim nudziarzem. Mówi tylko o pracy... - W tym momencie zmieszała się i zaczerwieniła jak piwonia. - To znaczy... znaczy ty nie jesteś, choć też... ty mówisz ciekawie... ja... ale...
- Daj spokój Tabby. - Brunetka przerwała koleżance, która wyraźnie zaczęła się plątać. - Wiecie jaka jest Dorothy. Lubi przebojowych, przystojnych facetów i imprezy. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego siedzi w takim miejscu. Powinna pracować gdzieś w centrum wielkiego miasta, a nie w tej dziurze pod ziemią.
- To z powodu Lily. Nie zostawiłaby jej tutaj samej, a Lily nie nadaje się do tamtego życia. - Słowa brunetki, pozwoliły drugiej dziewczynie otrząsnąć się nieco ze zmieszania, w jakie popadła. |