Wchodzenie w legowisko drapieżnika, wiedząc, że ów drapieżnik w niej jest (i w dodatku spodziewa się gości) nie było może najlepszą strategią łowiecką, jaką Enki znała, ale co można było innego zrobić?
W palarni byli w defensywie; nie na swoim terenie, bez możliwości ucieczki, otoczeni przez sojuszników Rashida... choć z drugiej strony, skoro grupa wiedziała, że wchodzi w pułapkę, ta przestawała być pułapką, prawda?
Podejrzliwa łowczyni odmówiła wzięcia do usta cybucha fajki; raz, że aromatyczny dym drażnił jej wyostrzone zmysły, a dwa, że łatwo mogła sobie wyobrazić, że do tytoniu chytry właściciel mógł dodać jakieś magiczne proszki, mające stępić czujność i siłę wojowników.
Ona sama, jak zwykle, wolała być na wszystko przygotowana: siadła tak, by mieć chronione plecy i widzieć ja największą część sali, i mimo ciepła, okutała się peleryną - tylko po to, by pod luźno rzuconą na kolana tkaniną ukryć wyjęty z pochwy miecz, od razu gotowy do użycia w razie zagrożenia...