Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2017, 00:44   #81
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Czasem nie wiedzieć czemu wszystko kończy się dobrze, ba szczęśliwie nawet, a mimo to człek jakoś nie może się wyzbyć wrażenia niesmaku. Czuje, że coś wisi w zagęstniałym wokół niego powietrzu i odetchnąć pełną piersią nijak nie może. Taki uciśniony od środka ino zerka wilkiem kto to sprawcą tego jest, gotów drakę o byle co wszcząć…
Joris jednak w nikim winnego upatrzeć nie mógł. Marv jak obiecał tak więźnia we zdrowiu względnym ostawił. Zenobia się nie łasiła. Shavri co prawda drażnił nieco swoim entuzjazmem, ale właściwie nie robił niczego czego by i sam myśliwy nie uczynił. Nawet Turmalina, cholera jej mać, rozochocona chyba poczynionym zniszczeniem nie mądrzyła się nadto. A Rika…
A Rika po wciągnięciu do tego wszystkiego Pająka, postanowiła się do myśliwego nie odzywać. I dobrze. Nic by teraz dobrego z ich rozmowy nie wynikło. On więc też dając się męskiej dumie ponieść winić jej o nic nie zamierzał, a wręcz przeciwnie ignorować, unikać i może nazbyt ostentacyjnie udawać, że półelfka niczym się od reszty najemników nie różni w jego oczach i nie ma niczego co by ich ze sobą łączyło.
Odkopywał więc zawalisko Joris w ciszy i milczeniu wielce wymownym, co jakiś czas tylko przekleństwem kwitując kolejny kawał gruzu, który należało odwalić, by smoczy zezwłok odkryć.

Widok Zenobii z zapałem gmerającej przy smoczej kuśce, był tego wieczoru pierwszą rzeczą, która, czy myśliwy chciał, czy nie chciał, ubawiła go. Nawet mimowolnie uśmiechnął się widząc jak ladacznica przemyka się ku opuszczonym komnatom ze swym skarbem, baczna jakby cała reszta ich kompanii tylko czekała by odebrać jej, raną okupione, precjozum. On zresztą sam też swoją działkę odkrajał i smoczy łeb teraz, choć uzębienia pozbawiony, spoczywał w worku w magicznej sakwie.
- Jeśli wszyscy już zabrali co chcieli to resztę spalimy - ozwał się przerywając milczenie - co by jacyś kolejni pomyleńcy tu czcić tych resztek nie przyłazili.
Spojrzał po zebranych ino prześlizgując się wzrokiem po kapłance po czym kiwnął głową.
- No. I tyle. Praca wykonana. Podział łupów jak uzgodniono zrobimy u Stonehilla. Może za te ich fikuśne brzeszczoty coś jeszcze skapnie u Linene. Topór zaś myślę, że się Przeborce należy. Jakby nie jej rzut to byśmy smoka jako tego wiatru w polu mogli szukać.

I poszedł spać.

Do licha. Kogo oszukiwał??? Wściekły był, że nie on tego smoka zabił. I sam ledwo przeżył. Nadal miejscami poparzona skóra bolała nie dając o tym zapomnieć.


Rankiem wstał z lżejszym sercem. Nie na tyle co prawda by się do Riki odezwać, ale dość by udzielił mu się zapał Shavriego by zamek rozebrać kamor po kamorze i budulec do Phandalin sprowadzić. Byłoby można strażnicę jak w Thundertree postawić. Nie wiedział co prawda, czy nie taniej niż to przewozić, byłoby kupić kamienie od górników, ale co do jednego nie było wątpliwości. Ta ruina zdawała się ściągać robactwo z okolicy i trzeba się było jej pozbyć. Bogowie raczą wiedzieć co za władyka tu ongiś władał i czy to nie jego czynów zasługa… Wszak ciągnie swój do swego.

Tymczasem czekał ich powrót do Phandalin przez Thundertree, spieniężenie znalezionych skarbów, podział łupów, masa pracy i kilka rozmów. Między innymi z Barthenem o możliwości i sensie zwiezienia wielkich kamieni. Z Garaele o tym, czy ich więzień jest pod wpływem jakiej magii, czy zwyczajnie jest głupi. Bo jeśli to drugie to… po prawdzie nikogo nie zabił i na śmierć nie zasłużył. Za to możnaby go osadzić w ciemnicy i do roboty przy wyrębie zaprząc. Ojciec głupotę jemu i braciom zawsze albo kijem, albo ciężką robotą z głów wybijał. Nie zawsze to może działało, no ale żaden z nich na smokoluba nie wyrósł… Wolnym brańca jednak puszczać jakoś się nie godziło póki co.
Chciał też smoczy łeb spreparować i zawiesić w gospodzie Stonehila. Tylko musiał zęby z czegoś dorobić, bo shavriowym zabiegu usuwania zębów… Możeby Turmalina zrobiła z jakiegoś skwarcu, czy jak to się zwało… Albo sam by wystrugał… Wszak trochę się już z dłutem i heblem zaprzyjaźnił odkąd zaczęli budowę…

Budowę… Uch… Czarne serce! Byś się w tych swoich portkach utopiła! On czarne serce do miasta ściągał??? A kto u licha się nad smokiem litował wprzódy??? No jak mnie bogowie mili, moja noga w tej twojej chałupie więcej nie postanie!

Tak. Joris zerkał na kapłankę gdy myślał, że nikt tego nie widzi. I nie wiedział, czy bardziej go mierzi wonczas, że ona nie zerka, czy to że on sam nie zerkać nie umie.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline