Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2017, 20:15   #21
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Na placu przed katedrą

- Za dzwon? - odpowiedział chłopak czarnowłosej, wzruszając ramionami. Jego oczy przeniosły się z jej sylwetki i zgrabnych nóg na zbliżającego się szeryfa. Aż mu zabłysły z ciekawości. - Jak się ludzie zbiorą. Nowi tutaj i już ze strażą zadarli? - spytał ciekawie.
Tymczasem Kilyne swoje spojrzenie kierowała na tłum. Tego dnia wielu ludzi ubranych było odświętnie, kolorowo i ładnie. Było tu także trochę szlachty z Magnimaru, a niektórzy kupcy na takie dni ubierali jedwabie. Nie udało się jej wypatrzeć w tym tłumie i zamieszaniu znanych z portretów i opisów twarzy. Mało jednakże prawdopodobne, aby wcale się nie pojawiły na tym placu, centrum całego festiwalu.
- Wręcz przeciwnie, pomogli wskazać szpiega - Kilyne poważnym tonem odpowiedziała chłopakowi. - Wrócę w takim razie za niecały dzwon - dodała i oddaliła się od ciekawskiego organizatora zawodów w rzucaniu nożami. Skoro wszyscy mieli swoje sprawy, zamierzała obejść cały plac, tuż przy straganach i festynowych konkurencjach. Osobiście interesowały ją te zręcznościowe i szybkościowe, ale nie brała w niczym udziału. Udawała też, że ogląda wystawione towary, tak naprawdę przyglądając się ludziom. Zapamiętywała twarze i imiona, tworząc w głowie mapę tutejszego społeczeństwa. I szukała tych, którzy interesowali ją najbardziej. W końcu to dla nich przybyła w to miejsce.
Przy głównym placu zbierano głównie zapisy, Kilyne mogła bez trudu wpisać się na listę zawodów w poszukiwanie ukrytych przedmiotów, strzelanie z łuku, czy kilka zwinnościowych konkurencji rozgrywanych jedna po drugiej. W większości z nich nie przewidywano nagród innych od lauru zwycięzcy i dobrej zabawy. Ludziom to nie przeszkadzało. Wreszcie kiedy obeszła już praktycznie cały plac, dostrzegła jednego z poszukiwanych. Titus Scarnetti przechadzał się wraz ze swoją czarnowłosą i równie dumną co on żoną. Oboje ubrani byli w bogate, odświętne stroje, znacznie mniej kolorowe od większości uczestników festiwalu. W pewnym momencie nawet przesunął spojrzeniem po Kilyne, lecz nie było w tym zagrożenia. Jeszcze nie.
Stojąc bokiem do pary starała się im przyjrzeć jak najlepiej. Rysopis Titusa się zgadzał, pierwszy raz widziała natomiast jego żonę. Bo to musiała być żona. Kilyne wróciła do miejsca zapisów zawodów w chodzenia po linie, podając swoje imię organizatorowi. Była teraz na drodze przejścia interesującej ją pary. Zamierzała poczekać aż będą tuż obok, aby podążyć tuż za nimi lub wręcz obok. Ciekawa o czym rozmawiają i co noszą przy sobie. Nie zamierzała zawalić swojej pierwszej misji przez popędliwość i nie zwracanie uwagi na szczegóły. Nie wyszło jej to najlepiej. Para delikatnie zmieniła kierunek, zrobiło się trochę mniej ludzi i uchwyciła jedynie kilka słów, w których kobieta wyrażała swoją dezaprobatę na jakiś temat. Titus odwrócił głowę i na chwilę spotkało się jego spojrzenie z oczami Kilyne. Co myślał nie wiedziała, aczkolwiek zdawała sobie sprawę ze swojej atrakcyjności - spojrzenie nie musiało więc mieć drugiego dna. Kierunek zmienić jednakże musiała, nie usłyszawszy nic istotnego, ani nie dopatrzywszy się niczego w bogatych strojach Scarnettich. Nawet jeśli Titus miał przy sobie klucze do swojej rezydencji, nie nosił ich na wierzchu.
Kilyne była pewna, że się zarumieniła. Odwróciła się odrobinę za szybko, zmieniając kierunek i przeklinając swoją nieporadność. To takie proste, a się nie udało! Policzki kobiety zapłonęły ze złości i dopóki nie ochłonęła szła przed siebie. Oby Scarnetti wziął to za rumieniec płochliwej niewiasty. Teraz już wiedział jak wyglądała.
- Ehhh… - westchnęła do siebie i zawróciła w stronę zapisów na zawody w chodzeniu po linie i równoważni. Musiała oczyścić głowę, a nic nie robiło tego lepiej od skupienia. No i nowi znajomi ciągle nie wracali, a chciała się czymś zająć.

Zawody na równoważny połączono z chodzeniem po linie. Najpierw należało pokonać szereg bardzo cienkich deseczek, przeskakując z jednej na drugą i podnosząc z nich przedmioty. Każde dotknięcie ręką lub spadnięcie eliminowało z zabawy. Następnie wchodziło się na napiętą na wysokości pół metra linę i przechodziło na drugi jej koniec. Większość startujących spadała już na równoważniach, lecz Kilyne złość rzeczywiście dodała skrzydeł, bowiem bez trudu przeszła najpierw pierwsze eliminacje, a potem pokonała swoich przeciwników w zawodach równoległych. Teraz stanęła przed ostatnim: małą gnomką o różowych włosach, która obserwowała półelfkę z uśmiechem błąkającym się na ustach.
- Hej, duża! - zaczepiła czarnowłosą. - Może utrudnienia? Szarfa na oczy i skrępowane dłonie? Jak wygrasz, dostaniesz dziesięć złotych monet! - zachichotała.
Różne rzeczy mówili o gnomach. Na pewno były ekscentryczne. Część przypisywała im do tego uwielbienie do psot, oszukiwania i kradzieży. Ale czyż nie przypisywano tego również półelfom?
Akurat obok pojawili się Kas z Lugirem. Shoanti przyglądał się ciekawie końcówce zawodów i bił głośno brawo, gdy Kilyne zwyciężyła.
- Niezła jest - szepnął do druida - I pewnie bardzo gibka, jeśli wiesz co mam na myśli.
Kiedy ich znajoma zeszła z toru przeszkód i padła propozycja gnomki głośno skomentował:
- Widziałem jak cyrkowcy robili takie rzeczy z zawiązanymi oczami i bez rąk, ale jedno i drugie? - pokręcił głową. - Niemożliwe.
Czarnowłosa uważnie przyglądała się gnomce, mrużąc przy tym oczy. Ta dziwna i mało znana rasa miała swoje sztuczki. Nie spojrzała w stronę barbarzyńcy, bez trudu rozpoznając go po głosie.
- Nic nie jest niemożliwe. Lubię wyzwania - lekko przechyliła głowę, splatając dłonie na piersi. - Dwa warunki: bez podnoszenia przedmiotów i bez pomocy magii. Potrzebny więc jakiś czarodziej jako arbiter. Nie żebym ci nie ufała… - błysnęła zębami w stronę różowowłosej. - Ty mi dasz monety, a jeśli ja przegram?
- Tylko charakter może ci nie spasować - białowłosy odpowiedział sąsiadowi i bez dalszego gadania wmieszał się w krąg widzów. Mógłby sędziować, ale z zasady nie wpychał się sam na świecznik. Co innego jakby go poproszono, ale skoro chcieli czarodzieja, to stulatek mógł udawać że nie chodzi o niego.
- Ha, boi się! - gnomka wytknęła Kilyne palcem i wyglądało na to, że mało brakowało, żeby pokazała też język. - Jak chcesz magika to sobie go musisz znaleźć, ale szybko. No już już! Przecież nie damy im czekać. Przedmioty nie, zgoda.
Przez cały ten czas różowowłosa spacerowała i gestykulowała energicznie.
- Jak przeeegrasz… - zamilkła i zamarła, nadymając się w zamyśleniu. - Jak przegrasz to wymasujesz mi tu i teraz stopy, a-ha! - zachichotała.
Kilyne popatrzyła dziwnie na gnomkę, walcząc ze sobą. Nie wytrzymała po chwili i parsknęła śmiechem, kręcąc przy tym głową.
- Niech będzie. Poznałam jednego czarodzieja, tylko gdzie on się zapodział… - rozejrzała się w poszukiwaniu Izambarda. - Widzieliście naszego wieszcza? - zwróciła się do Lugira i Kasa. - Jakoś nie wierzę tej małej, że nie umie latać albo coś - mrugnęła do nich. Prawdę mówiąc słysząc co chce za wygraną różowowłosa, mogłaby podjąć się tej rywalizacji i bez maga, ale słowo się rzekło.
- Izambard rozmawiał z ojcem Zantusem pod podium, kiedy się rozstaliśmy - ubawiony druid spojrzał na jedną i drugą - No, ludzie, widział go kto? Blizna na oku, krótka bródka, szata czarna jak humor wszystkich magów - zapytał otaczających go ludzi.
Shoanti opanował już śmiech po usłyszeniu stawki zakładu i zwrócił się do gnomki:
- Jest w mieście jakaś trupa cyrkowa?
Ludzie pokręcili głowami na pytanie Lugira. Większość z nich przebywała w tym miejscu od jakiegoś czasu, a i w tłumie mniej zwracało się uwagę na poszczególne jednostki.
- Oni mogą patrzeć, że nie będę fruwać - gnomka pokazała palcem na białowłosego, przekrzywiając główkę. Jej włosy musiały się na czymś dobrze trzymać, bo przekrzywiały się również. - Nie ma tu trupów, duży. Ale ja jestem dobra w sztuczkach.
Nagle znikąd pojawiły się małe kolorowe piłeczki i dłonie różowowłosej zaczęły się poruszać, żonglując bez widocznego wysiłku czterema kulkami.
- Ano też mogę pilnować. Jak tylko dacie znać - zgodził się druid. Ciekawiło go za to skąd gnomka wiedziała kim jest; to nie tak że kiedykolwiek się ukrywał z byciem druidem, ale wciąż sporo osób w Sandpoint bardziej kojarzyło go z niebiańsko-elfiej urody niż z praktycznego zawodu. Na pewno jej nie leczył; może kogoś z jej rodziny? Może kupili jeden z jego naparów?
- Kas miał na myśli grupę cyrkowców - przyszedł w sukurs towarzyszowi - Równie dobrych? - zapytał barbarzyńcę
- Przecież wiem co miał na myśli - gnomka nie przestała żonglować, zezując na Lugira i Kilyne jednocześnie. Gałki oczne trochę zabawnie, trochę makabrycznie skierowały się z delikatnie przeciwne strony.
- Dobrze, już dobrze, niech Lugir pilnuje - poddała się Kilyne. Uznała, że jak zwlekać będą jeszcze dłużej, to te zawody będą jeszcze większą farsą. Gnomka zasługiwała w pełni na reputację, jaką cieszyła się jej rasa. - Ma pan coś do obwiązania oczu i związania rąk? Wygra ta z nas, która dotrze dalej.
- Ja mam - Kas zaoferował dwa ze swoich licznych rzemyków. - Z tyłu czy z przodu?
- Kraaa! Kraaa! - usłyszeli nad swoimi głowami. Nisko kołujący nad nimi znajomy już kruk powoli szykował się do lądowania w jakimś miejscu.
Jak się można było już domyślić, wybrał głowę. A dokładnie głowę Kilyne.
- Kraa! Mistrzu mnie uciachać chce! - krakał wniebogłosy, powtarzając jak uszkodzony gramofon ciągle tą samą frazę, przy tym wiercąc się niespokojnie.
- Chcesz zmienić właściciela? - zapytał kruka Kas.
- Gadający ptak to też oszukiwanie! - oburzyła się gnomka, a wśród ludzi przeszedł szmer zdziwienia. Kruki zwykle były złym omenem, a ten na dodatek gadał. Kilyne jeszcze nie miała na głowie opaski, do zawiązania tych dopiero zabierał się organizator, a na nadgarstkach rzemienia, zdążyła więc machnąć dłonią i zmusić chowańca do ponownego wzbicia się w powietrze.

Mimo tej przeszkody, zawody wreszcie się rozpoczęły. Na druidzie teraz spoczęła odpowiedzialność za nieprzewidywalnego kruka głównie, bowiem różowowłosa nie wydawała się oszukiwać w żaden widoczny sposób.
Nie zdążyła.
Kilyne zgrabnie wskoczyła na pierwszą równoważnię i pamiętając wszystkie jej szczegóły, zwinnie przeszła również na drugą, a potem trzecią. Dopiero przy linie omsknęła się jej noga i spadła na ziemię zanim udało się jej postawić drugą stopę na ruchomej przeszkodzie. Różowowłosa tego nie ułatwiała, bo gnomka spadła zaraz na pierwszej równoważni i wcale nie była po tym cicho.
- Ej, to niesprawiedliwe. To przez tego kruka! Ja chcę jeszcze raz!
- Zrzucił ci co na głowę? Albo poniósł ją na skrzydłach? - druid zażartował i zwrócił się przodem do publiki - Skoro nie, to jak chcesz jeszcze raz to musisz się z nią dogadać. Zaproponować inną stawkę, podbić, czy coś. Ale to co było ustalone wcześniej, to wygrała ona - wskazał zwycięzcę, ale nie kończył sprawy. Bo kto jak kto, ale druid nie był od tego żeby burzyć świąteczny nastrój w świąteczny dzień.
Kiedy się skupiała, Kilyne potrafiła wyłączyć się na cały świat. Była tak blisko, kiedy omsknęła się noga! Zaczekała aż zostanie rozwiązana i zdjęła opaskę z oczu, uśmiechając się do krzyczącej gnomki.
- Ha, wygrałam! - czarnowłosa popukała się palcem po brodzie. - Jesteś mi winna dziesięć monet. Jeśli chcesz rewanżu, to musisz zaproponować coś lepszego za moje następne zwycięstwo.
- No no, jestem pod wrażeniem - rzekł Kas, rozwiązawszy jej dłonie. - Byłaś w jakiejś trupie cyrkowej? - założył z powrotem swój rzemyk na przedramię.
- Zwycięża Kilyne! - oznajmił organizator, a kilka osób zaklaskało. Ktoś nawet gwizdnął, ale w tym przypadku bardziej zapatrzył się na pośladki dziewczyny. Czarnowłosa dostała wyrzeźbioną tabliczkę, na której wypalono szybko i zgrabnie jej imię. Gnomka przegrała zawody, ale wcale nie zamierzała odpuścić rewanżu. Szybko przebierając nóżkami stanęła tuż przed Kilyne, sięgając jej niewiele powyżej pasa i wręczyła platynową monetę.
- Nie zamierzam oszukiwać, przecież mówię! Gupia deska była krzywa. Chcę się odegrać, masaż za masaż. Ty możesz wybrać co będę masować, o.
Kilyne przyjęła obie nagrody z dumą i ukłoniła się odrobinę klaszczącym. Powstrzymała też mężczyzn zabierających krępujące przedmioty.
- Trupie cyrkowej? - roześmiała się na pytanie Kasa. - Nie. Wykorzystuję swoje umiejętności do zarabiania w inny sposób - mrugnęła do barbarzyńcy i spojrzała w dół, na stojącą przed nią gnomkę.
- Dobrze, możemy jeszcze raz się spróbować. Ale ja wymasuję cię tylko wtedy, kiedy dotrzesz do końca toru przeszkód.
- Groźba czy prośba, zaczynajmy! - rzucił druid - A ty, nieduża, będziesz pierwsza, tak dla zbudowania napięcia. Swoją drogą, jak kogo cię mają dopingować? Z jakiego miana?
- Jako najlepszą tancerkę na świecie! - odpowiedziała natychmiast gorliwa gnomka. Na słowa Kilyne nawet nie odpowiedziała, uznała to za oczywistość. Ponownie zawiązano oczy i ręce i dziewczyny stanęły obok siebie na torach przeszkód. Niewielu ludzi odeszło, większość była ciekawa tego pojedynku.
 
Lady jest offline