Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2017, 22:00   #39
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Faraonem


Witajcie w Tarthis, przybysze spoza tego świata - odezwał się Ramos, a jego głos zabrzmiał dość sztucznie, wręcz metalicznie, jakby przemawiał przez jakąś tubę i dopiero z bliska awanturnicy spostrzegli, że nosi na twarzy złotą maskę, która nadawała mu dość przerażający wygląd.
- Jestem Ramos IV, niepodzielny władca Nithii, najwspanialszego królestwa w całej Incirii, o czym pewnie już doskonale wiecie. Zrobiliście mi wielką przysługę, dostarczając do mego domu zbuntowaną córkę - mówiąc te słowa spojrzał w bok na Zorenę, która widząc jego nieprzychylne spojrzenie, odwróciła ze wstydu głowę i schowała twarz w dłoniach.
- Nie martwcie się, nie czeka ją krzywda - zapewnił awanturników, po czym wstał i zszedł po prowadzących do tronu schodach, aby móc z nimi swobodnie porozmawiać. - A ja jestem szczodrym władcą i wynagrodzę wasz trud, jednakowóż nie od razu. Otrzymacie wielkie bogactwa, które zapewnią wam życie w dostatku przez resztę waszych lat, jednakże musicie coś dla mnie jeszcze zrobić. Zainteresowani?

Bran stała za plecami Taleda i pozostałych mężczyzn z plecakiem i instrumentem na ramionach. Podczas przemowy panującego rozglądała się z ciekawością po dziedzinie. Głos faraona i fakt, że zdecydował się ku nim zbliżyć zwróciły jej uwagę. Bardka przesunęła się tak by móc swobodnie obserwować zamaskowanego mężczyznę.

Rudi z racji swego niewielkiego wzrostu stał na przedzie całego towarzystwa zebranego w sali. Nie spodziewał się tego, że Zorena będzie jak cicha myszka przygaszona siedziała u stóp swego ojca wielkiego faraona. Zastanawiała go bardzo maska jego, lecz ludzie z wyższych sfer mają swoje zboczenia.
Gnom podczas krótkiej przemowy władcy również rozglądał się po sali audiencyjnej, szukając ewentualnych dróg ucieczki czy też odpowiedniego miejsca do walki. Nie podejrzewał jednak, że faraon zaproponuje im jakieś zajęcie.
- Czy zechcesz nam przybliżyć cóż mielibyśmy dla ciebie zrobić, o Wielki Faraonie? - zapytał Rudi.

Laran nie spodziewał się spotkania w tak kameralnej atmosferze. I dopiero gdy z ust faraona padła oferta zatrudnienia domyślił się, że ma zostać poruszona sprawa, która nie powinna wydostać się poza cztery ściany tronowej komnaty.
Wizja wielkich bogactw była interesująca, ale musiało się za tym kryć coś... ciekawego, groźnego, niebezpiecznego. Z różnych jednak powodów trzeba było najpierw wysłuchać, a dopiero potem powiedzieć 'z chęcią'.

Khargar, czujący się rześki i świeży po upojnych chwilach spędzonych w burdelu, skrzyżował ręce na piersi, wcześniej poprawiając zawieszonego na jego plecach Krwiopijcę. Starał się roztaczać aurę potężnego i pewnego siebie wojownika. Nie ufał Faraonowi, władcy dbali o własne interesy, ale wyboru wielkiego nie mieli….

Taled, gdy Faraon ruszył w jego stronę, ukląkł na kolano i skłonił się. Tak nakazywał obyczaj i kultura przed potężnym władcą, a faraon zapewne do takich należał.
- Panie słońca i życia, słuchamy, co ma do zaproponowania Jego Mądrość. - Gryf przemówił i zapewne zaskoczył swych towarzyszy. Jednak etykieta póki co była dla niego najlepszym rozwiązaniem, by nie wzbudzać niechęci Ramosa IV.

Trudno było wyczytać emocje ze złotej maski, która zakrywała jego twarz, ale gdyby jakimś cudem awanturnicy byli w stanie przez nią teraz przejrzeć, to ujrzeliby delikatny uśmiech rozbawienia.
- Nie kazałem swoim ludziom przygotować was do tego spotkania, bo zależało mi na czasie, a jednak wydajecie się być lepiej przygotowani niż mógłbym sądzić - spod maski wydobył się przytłumiony głos.
- Nie jest to żadne godzące w wasze interesy zadanie, zapewniam was. Nie będziecie za mnie mordować przeciwników politycznych, ani brudzić sobie ręce równie odrażającymi zbrodniami. Nie zrobię z was najemników, ani chłopców na posyłki… - Ramos zamilkł na chwilę, uważnie przyglądając się stojącym przed nim awanturnikom i dopiero po chwili kontynuował dalej swą przemowę.
- Nazwijmy to sprawdzianem waszych umiejętności, z braku lepszego określenia. Moja córka wiele mi o was opowiadała przez ostatnie kilka godzin, więc wydajecie się odpowiednimi kandydatami do tego wyzwania, choć nie wątpię, że pewne rzeczy wyolbrzymiła. Chcę wiedzieć jak bardzo dobrzy w swoim fachu są zabójcy szarych elfów; czempioni świata, z którego przybyli… Chcę nie tylko przekonać się o prawdomówności swojej córki, ale przede wszystkim ocenić, czy jesteście godni czekającej was nagrody, a ta na zawsze odmieni wasze życia. Musicie tylko sobie na nią zapracować, a czyniąc to przysłużycie się dobru tego królestwa. - Faraon wydawał się celowo unikać przedstawienia szczegółów czekającej ich próby, przez co trudno było stwierdzić czy można mu zaufać. Sprawę nie poprawiała enigmatyczna maska, która skrywała jego twarz i uniemożliwiała ocenę jego osoby. Pocieszająca natomiast była myśl, że gdyby Ramos naprawdę chciał ich skrzywdzić, to prawdopodobnie zrobiłby to już dawno, nie bawiąc się z nimi w żadne gierki.

Pierwszy, który odważył się odezwać był Gryf.
- Zaskoczeni być nie możemy mądrością i roztropnością najpotężniejszego władcy tego świata.- Taled nie podnosił się z kolana bez znaku faraona.
- Przybyliśmy tu do Twej Panie krainy nie jako wrogowie lecz z zamiarem przyjaźni. Jeśli Pana słońca i ziemi coś trapi, postaramy się temu zaradzić jeśli będziemy w stanie podołać wyzwaniu najpotężniejszym.

I tak oto nagroda za uratowanie najukochańszej córeczki tatusia jakby się oddalała, pomyślał Laran, ciesząc się równocześnie, że nie proponował Zorenie na przykład wspólnej kąpieli. A nuż dziewczyna zaczęłaby się wdawać w szczegóły...
Rzucił okiem w stronę księżniczki, po ponownie skupił wzrok na władcy najpotężniejszego królestwa.
- Tak jak powiedział mój towarzysz, jesteśmy na twe rozkazy, Panie Świata - powiedział.

Podczas przemowy faraona i wypowiedzi Larana i Taleda na twarzy bardki wykwitł najpierw wyraz zaskoczenia, a potem niedowierzania. Ostatecznie jednak dziewczyna potrząsnęła głową wzdychając cichutko. Zdecydowanie nie była na rozkazy faraona, o którym nie wiedziała zupełnie nic prócz tego, że jest starszy wiekiem i wygląda na to, że próbuje ich naciągać. Nie zależało jej ani na nagrodzie ani na zaszczytach. Nie zależało też jej na dobru królestwa, do którego nie przybyli z własnej woli wbrew stwierdzeniom Taleda. Nie czuła też specjalnej potrzeby sprawdzania swych umiejętności na widzimisię faraona.
- Wybacz, panie - stwierdziła cicho - ale nasze życia zostały już odmienione i nie z naszej woli. Zostaliśmy tu wrzuceni, a nie przybyliśmy choć prawdą jest, że nie chcemy przynosić kłopotów. Wolałabym uniknąć kolejnej odmiany, na którą nie mam wpływu. Nie szukam też nagrody i nie mam ambicji na wpływanie na losy królestwa, o którym nic nie wiem. Wydaje się również, że pomoc Twej córce kosztowała już wiele, a cenę płaciliśmy nie my, ani Zorena, ani Ty. Łatwo szafować losami innych i, jeśliś wszechpotężnym władcą, obawiam się, że pomoc Tobie będzie jeszcze bardziej kosztowna. Nim zgodzę się na cokolwiek, prosiłabym o więcej informacji. Jeśli pomoc Tobie jest tak szczytnym celem jak to przedstawiasz, nie powinno być z tym problemu. - Bran uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na maskę. - Chyba, że jest to oferta, której odmówić nie można? - bardka wypowiedziała ostatnie zdanie znaczącym choć nadal uprzejmym tonem przewiercając ukryte oblicze władcy swym złotym spojrzeniem.

- I jak zwykle to kobiety nie boją się mówić o swoich wątpliwościach czy potrzebach, podczas gdy mężczyźni kajają się przede mną w obawie przed mym gniewem. Można by to nazwać lekkomyślnością czy nawet głupotą, ale ja to nazywam odwagą, a to sobie bardzo cenię - odparł faraon stojąc przed nimi całkowicie nieruchomo. Miał w sobie coś i nie była tym tylko maska, co odbierało mu człowieczeństwa. Awanturnicy chyba nie byliby wielce zdziwieni, gdyby pod tą maską zauważyli coś więcej niż człowieka.
- Można odmówić i w każdej chwili opuścić próg tego pałacu, ale zachodząc tak daleko tylko głupiec by tak postąpił. Nie każę wam bronić tego królestwa, a jedynie zachęcam, abyście działali we własnym interesie, bo podjęcie się tej próby niewątpliwie jest w waszym interesie. Jednakże nie mogę zdradzić wam wszystkich szczegółów, bo nie byłoby to wtedy wyzwaniem. Jeśli zaś wyrazicie chęć podjęcia się tego zadania, to zaproszę was na małą przejażdżkę rydwanami, które doprowadzą was na miejsce waszej próby.

Każdy może powiedzieć prawdę, ale niech się później nie dziwi, pomyślał Laran. Podobnie każdy może odmówić wszechwładnemu faraonowi...
- Nie ukrywaliśmy tego przed waszą córką, faraonie, tu też powiem szczerze, że głównym naszym pragnieniem jest powrót do naszego świata - powiedział. - A kto inny, jak nie ty, panie, możesz nam w tym pomóc. Nie wiem, jak moi towarzysze, ale ja się podejmę tego wyzwania.

- Pragniecie wrócić do swego świata, wiem o tym - odparł Ramos, zwracając się do maga. - Spróbuję wam w tym pomóc, choć wydaje się to niemożliwym do wykonania zadaniem, jednakowoż na waszym miejscu nie wiązałbym z tym wielkich nadziei. Jeśli ktokolwiek zna sposób na opuszczenie tego świata, to są nimi bogowie, a oni rzadko wdają się w konszachty ze śmiertelnikami. Nawet ja, najpotężniejszy z kapłanów Rathanosa, nie jestem w stanie zmusić go do udzielenia wam pomocy. Jeśli tak się stanie, to uczyni to z własnej woli.

- Bogowie? - zaciekawiła się Auriel, stojąca do tej pory w ciszy tuż obok Kaedwynna. - A jak się nazywają? Może ich znam… - wymamrotała zamyślona, wzbudzając swoimi słowami zapewne nie więcej jak rozbawienie.
- Jest ich wielu. Obok Rathanosa wyznaje się w tym świecie jest Loki, Frey oraz Freya, Odyn, Halav, Ilsundal, Jammudaru, Thantos, Kagyar, Ka zwany Opiekunem, Ordana, Pflarr, Petra, Razud i wielu innych. Czy któreś z nich znane są w waszym świecie? - zapytał faraon.

Szamanka ściągnęła brwi i zmrużyła oczy.
- O większości słyszałam - odparła spokojnie. - A jednego znam… Ale on nam nie pomoże. - Posmutniała nie wdając się w szczegóły.
- I ja o nich słyszałem, ale mówiono, że większość z nich opuściła nasz świat podczas wielkiego kataklizmu - powiedział Laran.

- W takim razie coś nas łączy - zauważył Ramos. - Pojawiali się w naszym świecie potężni przybysze z innych planów, dziwne istoty z głowami przypominającymi kałamarnice i zdolnościami manipulowania umysłami innych, a mimo to żadne z nich nie zdołało wrócić do swoich światów.

- Więc chcesz, żebyśmy podjęli się czegoś, o czym nie wiemy nic, by dostać to czego być może chcemy, twoja szczodrość za to jest tak wielka, że nagrodą za uratowanie córki jest propozycja pracy dla ciebie i poddanie się próbie jakiegoś rodzaju w międzyczasie. Jednocześnie mówisz wprost, że to, czego chcemy, może okazać się niemożliwe. - Wilk założył obie dłonie na czubku kostura i oparł swobodnie głowę, wpatrując się w faraona. - Fakt że wspominasz o tym od razu, minimalnie zwiększa moją wiarę w to co mówisz. Skoro nie w twoim, to w czyim imieniu będziemy brudzić sobie ręce? Jak bardzo zaburzy to tutejszą równowagę? Po tak uroczym zaproszeniu, wszyscy i tak będą myśleć że pracujemy dla ciebie, jak mięso wrzucone do pułapki. - Nie dodał, że w tym wypadku, mięso to mogłoby samo okazać się nie tylko zatrute ale i osobną pułapką. Włoski na karku Wilka stały dęba. Nie był jednak pewien, czy dlatego że są obserwowani z ukrycia, czy było to raczej związane z propozycją tutejszego władcy.

- Nigdzie nie powiedziałem, że pracujecie dla mnie. Nie szukam psów wojny, ani chłopców na posyłki, co byś zrozumiał, gdybyś od samego początku przykładał wagę do moich słów. Groziłeś mojej córce, teraz śmiesz wątpić w moje słowa. Odważnie sobie poczynasz, zmiennokształtny. - Palce skrytego pod szatami i maską farona delikatnie drgnęły. Był to jedyny wyraźny gest z jego strony.
- Możesz odejść, jeśli mi nie ufasz lub zostać i milczeć. Swoje już powiedziałem.

Zorena również z początku twierdziła jedno, a co innego było prawdą. Tyle druid już wiedział, a niektóre cechy w rodzinie były wspólne. Mógł jednak przynajmniej posłuchać do końca. Co nie zmieniało faktu, że nikomu na usługi się nie oddawał, a jego pytanie o równowagę, faraon całkowicie zignorował. Uśmiechnął się tylko lekko i skinął głową, zachowując milczenie. Pozwolił reszcie samym wyciągać wnioski.

- Co więc powiecie? - Faraon zwrócił się tym razem do wszystkich.
- Powiemy tylko tyle, że choć padło wiele słów nadal nie wiemy na czym będzie polegać sprawdzenie naszych umiejętności - odpowiedział Rudi. - Zatem jeśli żądasz od nas odpowiedzi powiedz wprost czego od nas oczekujesz. Mówisz o odwadze w wypowiadaniu słów natomiast sam nas zwodzisz.
Po słowach gnoma na chwilę zapadła cisza.
- Wejść do pewnej zrujnowanej świątyni. Tam czeka was wyzwanie i wasza nagroda.
- Kiedy zatem ruszamy? - spytał Laran, który już dawno temu zgłosił swój udział w tym przedsięwzięciu.
- Ja i tak nie mam nic do stracenia, czy zostanę w mieście czy pójdę, to dla mnie bez różnicy - powiedział Rudi, kierując swe słowa do swych towarzyszy, po czym odwrócił się w stronę faraona i rzekł. - Wskaż nam drogę do owej świątyni i powiedz co mamy ci z niej przynieść.
- Jak najszybciej - odpowiedział Ramos. - Rydwany są już gotowe. Ruszycie w towarzystwie moim, nadwornego maga i gwardii królewskiej. Podróż nie potrwa długo.

Taled, gdy faraon zwrócił uwagę na odwagę niewiast, a bojaźń mężczyzn, zagryzł wargi. Miał ochotę coś powiedzieć, ale pozwolił innym.
Gdy Faraon zadał ostatnie pytanie Taled już stał z boku wpatrzony we władcę.
- Wielki Faraonie - zwrócił się do człowieka w masce. - Mimo swej mądrości chyba nie zauważyłeś, że oddaję hołd władcy nie ze strachu, a z ogłady. Tak w moich stronach się robi jak się jest u gospodarza - wziął głęboki oddech i dokończył.
- Co do mnie to przystanę do propozycji.
- Pozwól zatem, że przygotujemy się do tej wyprawy. Ostatnimi czasy wszystkie sprawy wokół działy się zbyt szybko. Daj nam dzień by móc poznać uroki tego jakże pięknego miasta. Dodatkowo przygotujemy listę rzeczy która będzie nam niezbędna na wyjazd. - rzekł gnom. - Czy zaoferujesz nam miejsce w pałacu, czy mamy rozgościć się w jakże pięknym lokalu, z którego raczyłeś nas wezwać?

- Chyba mnie nie zrozumieliście. Mój pośpiech wynika z tego, że mam inne sprawy na głowie, a chciałbym być świadkiem waszego sukcesu możliwe jak najszybciej. “Rydwny są już gotowe” oznacza, że cały wasz bojowy rynsztunek się tam znajduje i wszystko co będzie wam potrzebne. To, albo uznamy, że zrezygnowaliście z okazji podjęcia wyzwania - mówił spokojnym głosem Ramos.

- Wybacz zatem moją ignorancję, nie zrozumiałem cię widocznie. Skoro wszystko jest już gotowe, poczekam tylko na deklarację swych pozostałych towarzyszy, bo choć Laran i Taled wyrazili swoje zdanie, to nasza grupa, jak widzisz, liczy więcej osób. - skwitował Rudi.
Laran nic nie powiedział. Nie miał zamiaru się powtarzać. Spojrzał za to w stronę Zoreny.
Taled stanął przy Bran i spojrzał jej w oczy czekając na decyzję dziewczyny.
Bran zagryzła wargę i wspięła na palce by sięgnąć ku uchu rycerza:
- Musiałabym się znowu przebrać - zarumieniona i lekko rozbawiona, odgarnęła włosy za ucho.
- Zapewne faraon znajdzie z jedną z komnat byś mogła odziać coś wygodniejszego przed drogą - oznajmił Bran Taled, głaszcząc dziewczynę po włosach.

Khargar podrapał się po łysinie, po czym przeniósł spojrzenie pomiędzy towarzyszami a władcą. Dużo tu było do przemyślenia, a jemu działanie szło lepiej niż myślenie…. W końcu zwrócił się do władcy, starając się okazywać odrobinę szacunku, daleką jednak od podania na kolana.
- Powrót do naszego świata chodzi po naszych głowach, Panie, czy można się dziwić? Mamy tam niewyrównane rachunki z pewną plugawą suką nekromantką, ale jak powrót tam nie byłby możliwy zbyt szybko, to ja mógłbym oddać mojego Krwiopijcę na twoje usługi, Faraonie. - Pieszczotliwie pogładził swój topór.
- Razem spróbujemy znaleźć drogę do waszego świata, ale najpierw udowodnijcie mi, że jesteście godzien mej łaski - odparł Ramos.
- Nie tylko w zabijaniu jestem dobry, w moim świecie byłem dowódcą najemników nieznających strachu ani litości dla wrogów. Może i bardziej….przyziemna zapłata byłaby dla nas całkiem przyjemna. A jeżeli chodzi o próbę, myślę że damy radę, możemy i zaraz ruszać… - Łysy najemnik wyzywająco na Taleda.

- Znacie kogoś, kto z Thantosem umie złapać więź porozumiewawczą? - spytała nagle Auriel, zwracając się nieśmiało do Faraona. W jej postawie widać było, że zbiera się też do drogi i nie ma zamiaru stać w miejscu, więc nie musiała oficjalnie oznajmiać swojej decyzji.
- Tylko potężny i przesiąknięty do szpiku złem byt byłby w stanie złapać więź porozumienia z Panem Zniszczenia. Dlaczego pytasz? - Faraon spojrzał Auriel prosto w oczy, na dłuższą chwilę zatrzymując na niej spojrzenie. - Wyczuwam w tobie cień potężnej, acz znajomej mi aury… Nie jesteś tym kim się wydajesz być.
- Nie jestem też nikim ważnym - odpowiedziała mu Szamanka - Znam formy duszy i ciała, być może stąd wyczuwalna aura… Ale to tylko tyle.
- Ale byłaś - zauważył Ramos. - Na pewno czymś więcej niż człowiek. Niebiańskie jest twe pochodzenie…
- Wniosek nad wyrost. - Auriel uśmiechnęła się nerwowo.
- Skoro tak mówisz... - W jego głosie dało się słyszeć rozbawienie. Szamance jednak do śmiechu nie było i na jej porcelanowej twarzyczce wymalował się rumieniec. Wolała jednak już nic nie mówić.
-Niebiańskie pochodzenie, wiesz może kim jest ta dziwaczka, Faraonie? - Wtrącił gwałtownie Khargar, przeszywając Auriel nieufnym spojrzeniem. To że ona nie była człowiekiem, wcale go aż tak nie dziwiło, pytanie jakie sekrety mogła ukrywać.
- Nie powiedziała wam? - Faraon zainteresował się słowami najemnika. - W takim razie ma dobry powód, aby ukrywać swoje sekrety przed wami. Takie rzeczy jednak nie da się ukrywać całą wieczność, dziewczyno - tym razem zwrócił się do Auriel. - Jeśli więc nie chcesz wzbudzać niechęci do siebie wśród swoich towarzyszy, to lepiej powiedz im o tym jak najszybciej.
Khargar skinał głową na słowa Faraona:
- Mądre słowa, z niechętnymi towarzyszami daleko się nie zajdzie w obcym świecie…. - szyderczo mrugnął do Auriel. Musiał się jakoś zająć tę dziewczyną, w taki czy inny sposób, aby nie stanęła na drodze jego ambicji w tym świecie.

Gryf wyłapał spojrzenie wojownika i westchnąwszy zwrócił się do Bardki.
- Chodźmy. Ciekawe jestem jak w melodię wpleciesz odczucia jazdy rydwanem u boku faraona. - Uśmiechnął się do dziewczyny i poprawiwszy pas i zakładając hełm był gotowy do drogi.
Sikorka wzruszyła ramionami. Cała dyskusja była jednym wielkim testem i jednym wielkim pokazem. Skrzywiła się lekko.
- Nim ruszymy, muszę poprosić o chwilę dla siebie na osobności, faraonie. - zwróciła się do władcy bezpośrednio.

Ramos skinął głową, po czym zbliżył się do swojego tronu i chwycił w dłoń oparty o niego kostur, którego koniec ukształtowany był w głowę żmii. Uderzył jego drugim końcem o kamienną posadzkę i w rezultacie przez salę przemknął silny podmuch, który szarpnął kotarami i otworzył wielkie, złote wrota, którymi awanturnicy weszli do środka. Natychmiast do sali zbiegli się wszyscy gwardziści.
- Zaprowadźcie ich do rydwanów - oznajmił, po czym zwrócił się do Bran - Zaraz każę wezwać służbę, która zaprowadzi cię do komnaty Zoreny.
- Czy księżniczka mogłaby pojechać z nami? - spytał Laran. - Oczywiście nie myślę o tym, że ma z nami wejść do tej świątyni.

Dopiero wtedy czarodziej spostrzegł, że Zorena gdzieś zniknęła. Ulotniła się, mimo że chwilę wcześniej siedziała na schodach.
- Niestety, ale to nie wchodzi w grę. Raz już uciekła, więc tym razem dopilnuję, aby sytuacja się nie powtórzyła. Niedługo czeka ją podróż do Księcia Qareha, a tego czasu nie opuści progu tego pałacu.
Biedna dziewczyna, pomyślał Laran, ale nic nie powiedział, tylko skinął głową.
Rycerz z nie z tego świata przymrużył oczy. Nikt jednak tego nie zauważył, bo już hełm zakrywał jego twarz.
- Złota klatka - szepnął do Bran.
- Ucieczka wiele jej nie dała, jakby nie my to nie wiadomo co te elfy by jej zrobiły... a teraz nie traćmy czasu jak decyzję podjęliśmy! -Skwitował Khargar, ruszając w stronę rydwanów.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 25-10-2017 o 22:03.
Lord Melkor jest offline