Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2017, 02:52   #40
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jan przetrzepał czerepy krzyżackie gdy łaził po osadzie. Siedzieli cicho na uboczu. Ktoś ich miał na oku dla zasady. Jeśli kiedyś był w nich hart ducha, opór czy wyniosłość... To zgasło to bezpowrotnie.... Niczym płomyk świeci trącony silnym wiatrem. Podmuch ten grozą był naznaczony. Krzykami rannych i zabijanych, rżeniem koni i skamleniem rozrywanych ogarów. Nikt kto słyszał co uczyniła czwórka a w zasadzie dwójka wampirów nie miał już ochoty się stawiać. Bo i po co? Żeby bardziej bolało? Krzyżacy w osadzie przycupnięci okazali się posłami. Układy przyszli proponować. Nooo tak, Niedźwiadek coś z Rygą kręcił to czy dziwić powinna wizyta u Lasombrów? Jan tylko zadał pytanie Niemiłej celne i praktyczne. Co z nimi? Wóz albo przewóz nie było drogi po środku. Jeśli Jawnuta to nie Krzyżacy. Ciekawe czy i on stanie przed takim wyborem pomyślał z ironią. Wuj czy Jawnuta? Na razie jednak dziarsko zasugerował, że Jawnuta jakby ich wizyta wypłynęła to się deczko zirytuje. Chyba, że ona Niemiła ten most między nią a Rygą spali tu na Janka oczach. On oczywiście po jej stronie może udawać, że ich nie widział. Tylko odpowiedzialności za efekt końcowy nie bierze. Lasombrzyca wzruszyła ramionami i powiedziałą
- Albinosa trzeba ładnie opakować. To się zobaczy, który tam z poselstwa znaczniejszy, dwóch się takich dobierze Johanowi do towarzystwa, a resztę zghulizuje i odeśle do komturii. - zamysł prosty i praktyczny.

Jan poszedł jeszcze raz do Ludej niedługo mieli się zbierać do wyjazdu. Chciał się ponownie upewnić, że kobiecie nic nie jest. Trochę też pogawędzić. Bo nie znał jej prawie wcale. Siedziała oparta o ścianę chaty i patrzyła w gwiazdy. Co jakiś czas w koło się rozglądając. Zastanawiał się czego tam szuka lub co tam widzi.

- Wiesz Pani już o mnie dużo. Na wiele też się zdeklarowałem. Rzeknij mi jak to się stało, żeś tu w lasach ukryta przed światem. Nie natomiast jako klejnot miasta czy dworu świecisz.
- A po cóż mi do miasta. Tu mi dobrze. Drzewa i woda czysta. W mieście tłok i smród - zaśmiała się.
- Maniery masz jednak jakbyś na dworach przebywała. Czyli był moment i ktoś kto sprawił cuda i jednak cię z tego raju wyrwał choć na trochę. Rzekniesz coś o tym rycerzu i waszych losach? Bo mnie widać coraz bardziej jak na dłoni, ciebie zaś spowija mgła tajemniczości.
- Wielki świat do mnie przybył w jego osobie. I wraz z nim dla mnie zmarł - Luda zaplotła ramiona na piersi. - Po nic ci to, Janie. Nijak na mą lojalność nie wpływa to - ucięła z rozdrażnieniem.
- W twoja lojalność nie wątpię. Jednak często przeszłość do nas wraca tak czy inaczej. - wzruszył ramionami - chcę cię zwyczajnie lepiej poznać. Ciebie też pewnie jakieś pytania nurtują. Proponuje je zadać. Możemy nawet zwyczajem z dzieciństwa pytań na przemian. - uśmiechnął się łobuzersko. - Sama rozumiesz dla mnie taka perełka jak ty w gęstym lesie ukryta to zagadka nie licha.
- Dobrze, moja kolej. Wszystkim dziewkom te same słodkie słówka prawisz, czy zmieniasz je czasami? Razem z dziewkami? - uniosła pytająco brwi i warkocz przerzuciła na drugie ramię.
Zaśmiał się Jan szczerze, choć gorzko. Cios był celny.
- Po prawdzie to dziewek w życiu miałem niewiele. Więc odpowiedź brzmi, nie wszystkim. Rzadko je miewam i rzadko zatem zmieniam. Rozumiem, że chodzi ci o Niemiłą? Szczerze mówiąc to była transakcja dość skomplikowana. Wybrałem taką drogę nie inną. Może mogłem rozegrać to lepiej a może gorzej? Tylko pytanie jakbym się czuł gdyby poszło gorzej? Uratowałem dwa życia. - pokazał palcami - Ravena i Johana naszego albinosa. Gdybym nie zrobił tego co zrobiłem, nasz białowłosy lub Raven witałby się z Welesem. Czy inną cholerą kryjącą się w ciemnościach rodzeństwa. Mało kto na taki los zasługuje. - odetchnął kilka razy myśli zbierając. Tłumaczył się przed Ludą czy sobą? A może już przed Birutą...

- Nie chciałem ryzykować. Negocjacje z kimś kto lubi zabijać by nagle życiem obdarował są… specyficzne. Niemiłej przysługiwał jeden z dwóch jeńców jakbym tego nie próbować przekabacić. Drugi miał iść do... piekła. Teraz mamy obu, zrębek sojuszu i krzyżaków na kokardkę. Cenę zapłaciłem ja, nie oni czy ty. - powiedział ze skrzywieniem. - Można to było rozegrać z pozycji siły. Uznałem, że nie warto. Bo jeśli mam chronić tę ziemię trzeba nam… ludzi wielu talentów również tych mniej sympatycznych. - zamilkł po czym jeszcze dodał w irytacji. - To co zrobiłem było skomplikowane na tysiąc różnych sposobów. - zamilkł gwałtownie jakby powietrze człowiekowi odcięli. - To co z tym rycerzem? - burknął.
- Był piękny, wysoki, o szerokich ramionach. Dworny i honorowy. Dworność i honor nie przeszkodziły mu mnie okłamać. Mnie miłość nie przeszkodziła go za to zabić. Myślę, że możesz naukę z tego wyciągnąć dla siebie.
Luda zamilkła i wiedział, że nic z niej nie wyciśnie, a na pewno nie padnie imię wiarołomnego kochanka.
Jan odpuścił ten temat. Pomyślał, że facet był krzyżykiem. Stąd ta zapiekła do nich nienawiść.
- Jak widać pytania potrafią być bolesne. To również lekcja. Zapytam zatem już normalnie. Jaką przyszłość widzisz dla tej ziemi?
- Widzę czy widzieć bym chciała? - westchnęła.
- Przedstaw obie wizje. Może gdzieś między nimi a tym co nas czeka uda się wykuć trzecią. Może nie wymarzoną a jednak realną i też sercu miłą?
- Jesteś jak dziecko - pokręciła głową. - Lecz ja także. Nie do ciebie i nie do mnie należy kucie losów tej ziemi. Chciałabym, ażeby nic się nie zmieniło. Wiem, że to mrzonka, na mrzonkach nic nie zbudujesz, Janie. A widzę krzyż.
- Wolę być dzieckiem niż ponurakiem. O każdym kto inny rzekną dziecko lub wariat albo jeszcze gorzej. Identycznie rzekną o każdym kto odejdzie od utartej już ścieżki. Krzyż to chyba widać tu od dawna. Tylko jakoś wielu przed nim nie uklękło. Jawnute myślisz złamią?
- Złamią, zabiją lubo ugnie się sama… cóż za różnica.
- Oni nie są monolitem. Krzyżacy, Kawalerowie mieczowi czy renegaci z Dobrzyna. Ci ostatni najsłabsi ale i już z Rygą wojują po cichu. Tam można nadać sprawie inny bieg niż wspomniane przez ciebie scenariusze. Zwłaszcza jak jest się starym i potężnym jak Jawnuta.
Luda nie zaprzeczała. Rzekła co swoje i nie podważała zdania Jana. Bo i nie było po co. Ilu ludzi tyle punktów widzenia.

Jan przerwał rozmowę bo i widział w oddali Niedźwiedzia. Obok niego dwie natomiast rozmazane panny. Szlachcic podszedł i przyjrzał się im badawczo.
- Tak nie sprawdzisz - powiedział z Niedźwiedź z uśmiechem.
- Czego? - zapytał Jan choć znał odpowiedź.
- No czy dziewice. Trzeba sam wiesz dogłębniej spojrzeć. Zrobiłem to jednak, własnoręcznie - nie wiadomo co chciał podkreślić. Gorliwość czy ironię. - są zgodne z życzeniem suzerena. No może się lekko zaczerwieniły i rozmazały. Wiesz jak to jest. Wszystkim nie dogodzisz.
- Nie da się zaprzeczyć. Skoro mowa o innych, jak będziesz ze swoimi braćmi krwi pisał. Rzeknij im ode mnie, że jestem waszemu klanowi przychylny. Gdyby któryś miał kłopoty. Schronienie dać możemy a może i w inny sposób pomóc.
Niedźwiedź skinął głową. Jan natomiast mówił dalej.
- Nasze losy są coraz bardziej splecione. Powiedz mi zatem o sobie coś więcej i sam nie wahaj się zapytać. Zacznijmy od miana. Zwą cię tu Niedźwiedziem. Jakie jest twoje prawdziwe imię? Czemuś je zmienił? Pytam teraz byś miał możliwość powiedzieć mi tyle ile zechcesz. - Jan miał na myśli oczywiście więzy. Po trzecim krwii napiciu wszelaki opór zniknie. Prywatne tematy natomiast są prywatnymi. Więc chciał by Nosferatu rzekł mu tyle ile chce i jak chce.

- Nieważne, co wcześniej, ważne, co gdym umarł - zaśmiał się Nosferatu. - Ale jak cię ciekawość gnębi… Garbarzem byłem w Płocku, pod murami żyłem sobie, jak to każdy ze smrodliwym fachem, a zwałem się Maćko.
- Jak Maćko garbarz stał się Niedźwiedziem? Spory kawałek jesteśmy od Płocka. - uśmiechnął się serdecznie. Bo i nie miał złych intencji.
- Ot, nalazł na Maćka Garbarza jego ojciec, sklepał sztachetą ode płota, spił i przemienił. Potem związał, i na tym postronku poprowadził tutaj.
- Mnie ojciec przemienił gdy śmierć po mnie szła. - począł opowiadać o sobie Jan poniekąd w rewanżu - Zachorowałem bo leczyć mi się ludzi zachciało. Ot pasja z dawnych lat. Raz niestety nie wyszło, ba porażką było totalną. Sam wtedy zachorowałem. Przemiana była nowym życiem. Darem choć miał swoją cenę.- dobrał temat tak by mogli poznać się lepiej. - Co z ojcem? - spojrzał na Nosferatu. Każdy wszak ze spokrewnionych miał jakiegoś choćby i kiedyś.
- A Jaćwięgi Skomandowe nas napadły, zanim doszliśmy. Ojca zaciukali, ograbili do zera, a ja żem w bagno hycnął. Woda z błotem mię przykryła, żerdziami z hakami łowić próbowali, ale żem głęboko wlazł, jak larwa musza w gówno. Nie dali rady - zaśmiał się Niedźwiedź. - A potem tu przylazłem i wydumałem sobie, że co ojcowe, to moje będzie. Byli tacy, co, wystaw sobie, odmiennego byli zdania.
- Ty ich natomiast z błędu wyprowadził. Pogranicze to urocze miejsce. -dodał od siebie Tzimisce - Mój ojciec żyje. To Bożywoj ze Skrzynna syn Zoltana. Został w Polsce. W ciężkim żywocie rodzica umartwiającego się o jedynego potomka. Czemuś został tutaj? Ze względu na tę ojcowiznę? W Rydze nie byłoby ci lepiej czy bo ja wiem wygodniej?
- Ksiądz lubi kapustę, a kościelny baby tłuste - Nosferatu znowu zachichotał. - Są Nosferatu, których rynsztoki i występek miast ciągnie, a są i tacy jak ja. Co wolą na tura z włócznią iść, z niedźwiedziem się za bary wziąć czy lupinów podrażnić.
- Zawsze żyłem w dworach, jedne były bogatsze inne biedniejsze. Z lasem miałem wspólnego niewiele. Tylko gdy trzeba było zarobić lub zapolować. Zbójowało się czasami gdy łup był godny. Na tej ziemi można poczuć się wolnym więc chyba cię rozumiem. O ile nie opłata kogoś łańcuch wydarzeń i obowiązków tak mocno jak nas.
- Ja tam się zwyczajnie już w mieście nażyłem. Ale jak kto nie zna, to ciągnie go. Jak wszystko co nieznane.
- Jawnute jak poznałeś? Co sprawiło że ja na seniora wybrałeś?
- Nasłała na mnie odmienionego po diabelsku niedźwiedzia. Tom po rozerwaniu na strzępy poskładał mniej więcej, palikiem w zad wepchniętym usztywnił, coby stał prosto, brukiew w pysk wepchnął i do Bejsagoły odesłał. No to potem zjechały bardzo błyszczące i pachnące posły, by mnie do Diablicy na dwór zaprosić.
- Mnie przygnały na Jawnuty ziemię obowiązki rodowe. Dawne obietnice i sojusze. Które nigdy nie zostały złamane. Co aż mnie czasami dziwiło patrząc na diabły w ogóle. Lecz gdy spojrzę w szczególe i widzę mego ojca i wuja. Wiem czemu się utrzymały. Ciekawe czy i mój dziad był taki? Nie miałem okazji poznać śpi już czas jakiś. Tyle oficjalnie - uśmiechnął się już do siebie.
- A nieoficjalnie chcesz zbudować domenę od morza do morza - dopowiedział Niedźwiedź i śmiechem wybuchnął serdecznym. - Ech, wy Diabły. Każdym być możecie, a wszyscyście tacy sami.
Jan również się zaśmiał.
- Nieoficjalnie zdobyć chce czyjeś serce. Czy może inaczej liczę że już je mam. Chciałbym jednak być blisko i sformalizować sprawę. Domenę od morza do morza zbuduje przy okazji. Trzeba gdzieś mieszkać w końcu. - uśmiechnął się żartując.

Miłe rozmowę zakończył Kamir gdy przyszedł i rzekł, że gotowi już do drogi.
- Jeńcy na koniach i zabezpieczeni. Wszyscy na znak czekają - Jan skinął głową. Poszli z Nosferatu pożegnać się z Lasombrami. Wiadomości ptakami słać obiecali co dalej.

Cała grupa w końcu ruszyła. Po paru godzinach Janek rzekł do Ludej.
- Wyciągnij mu kołek - i wskazał albinosa. Niedźwiedź spojrzał zdziwiony. - Czy to aby rozsądne? Czy to nie mi aby wypominano, że związanego rozwiązałem? Dodam, że było to wtedy gdym nic o nim nie wiedział. Teraz gdy już wiemy co potrafi, to odkołkować go chcemy? Chyba nie rozumiem konceptu.
- Dał słowo. - odrzekł Jan.
- Mógł kłamać. - dorzucił Niedźwiedź z przekąsem.
- Przysięgał. - odrzekł ponownie Jan.
- Nie pierwszym może się okazać który przysięgał i ślub złamał. - Nosferatu kontynuował dziwny spór.
- Na głowę Marii Magdaleny przysięgał - wyjaśnił tonem mentorskim Jan z wyraźnym rozbawieniem na twarzy.
- Jak na głowę jakieś dziewki przysięgał to już mi ulżyło. Teraz to już fest mus taki, że pewność od razu mnie ogarnęła. - ironizował Nosferatu. - Samemu kołek chyba wyciągnę.
- Nie trzeba - wtrącił się rozbawiony Johan. Sam "oszukany" kołek wbity w pierś odrzucając.
Niedźwiedź wytrzeszczył oczy, nawet ludzie z obstawy poczęli po sobie szeptać. Tylko Luda prychnęła śmiechem. Wszak wiedziała od innych więcej.
- Co ja tu robię - dało się usłyszeć szept z ubawionej gęby Niedźwiedzia po chwili. Bo i śmiać się już tylko mógł.

Gdy jakiś czas potem dojechali do wioski Struga. Widokiem Jana i jego towarzyszy wszyscy byli uradowani. Na widok Jana cieszyło się najwięcej osób. No przynajmniej najwięcej entuzjazm z siebie wydobyło. Hamsa i Nemei już jakby nierozłączni w tym brylowali. Dając wycisk najwyraźniej pomysłami wszystkim którzy ich pilnowali. Niedźwiedź miał widownie większą, bo i sporo jego uchodźców jego w wiosce siedziało. Jak doliczyć Miłka i wojów tłum się robił. Ludą wylewnie przywitał sam Struga. Reszta wioski była zajęta swoimi sprawami. No nie do końca tylko swoimi bo niespodziewani goście zarówno jedni jak i drudzy przysparzali sporo pracy. W tych powitaniach odcinała się jedna sylwetka która naprzeciw Jana wyszła. Krzesimir którego wkurw wciąż malował się na twarzy.
 
Icarius jest offline