Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2017, 14:03   #50
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

pril nie zamierzała posłuchać Elliot i udała się zaraz za nią, zostawiając Jimmy'ego i Emily z Butchem i jego kolegami. Córka szeryfa pedałowała najszybciej, jak mogła, ale i tak pod dom Toby'ego dojechała kilka sekund za Hanką Solo. Na szczęście dziewczynka poczekała na koleżankę, choć chyba nie do końca była zadowolona, że April zostawiła jej siostrę i Jima samych. Pogrążony w ciemnościach dom Gardnerów robił niepokojące wrażenie, choć - o dziwo - na piętrze i w piwnicy dziewczynki dostrzegły światło.


Weszły po schodach na werandę a biorąc pod uwagę, co działo się w całym miasteczku, Elliot nie siliła się na pukanie. Nacisnęła klamkę i koleżanki po chwili znalazły się w środku ciemnego domu. Przeszły ostrożnie korytarzem, kątem oka dostrzegając jakąś wysoką postać w kuchni. Serce zabiło im mocniej, choć gdy przyjrzały się dokładniej, zobaczyły mamę Toby'ego, stojącą nad stołem i wpatrującą się gdzieś w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Nie było z nią żadnego kontaktu; wyglądała niczym realistyczna figura woskowa. Wyglądąło na to, że Butch miał rację - na pomoc dorosłych chyba nie mieli co liczyć.

Nagle Elliot i April usłyszały potworny raban dochodzący z piętra, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Zaniepokojone dziewczynki skierowały tam swe kroki, powoli i ostrożnie wchodząc po schodach. Będąc na górze dostrzegły sączące się przez uchylone drzwi jednego z pokojów światło. Stamtąd również zdawały się dochodzić hałasy, co jakiś czas dziewczynki słyszały również przekleństwa rzucane pod nosem. Kojarzyły ten głos, to na pewno był dziadek Toby'ego!

Powoli podeszły do drzwi i uchylając je, dojrzały stojącego pośrodku skromnie umeblowanego pokoju starszego pana z pogrzebaczem uniesionym nad głowę. Na podłodze leżał stos książek, jakaś korespondencja i przewrócony, niewielki sekretarzyk.
- Co... co wy tu robicie, dziewczynki? - Zapytał dziadek Toby'ego, wyraźnie zaskoczony pojawieniem się nieoczekiwanych gości. - To nie jest dobra noc na włóczenie się po miasteczku, mówiłem wam!


Emily była mocno niezadowolona z faktu, że siostra chce, żeby się rozdzieliły, ale wiedziała, że nie ma sensu dyskutować z Elliot. Odprowadziła więc tylko wzrokiem bliźniaczkę i po chwili ruszyła wraz z Jimem, Butchem i jego bandą w stronę domu Molly Sullivan. Lampiony ułożone idealnie w sznureczek na chodnikach znacznie ułatwiały im orientację w terenie. W końcu dotarli pod pogrążony w ciemnościach dom rodziny dziewczynki. Ponure dekoracje przydawały mu jeszcze bardziej złowieszczy charakter.


Idący przodem Butch nawet nie zapukał, wchodząc do środka.
- Jest tu kto?! - Wydarł się. - Jestem kumplem Zacka. Molly, jesteś tutaj?!
Przechodząc się po parterze, Emily i Jimmy zobaczyli rodziców koleżanki - ojciec kończył zawieszać papierowego nietoperza na ścianie, a mama stała kilka metrów dalej z blaszką do pieczenia, na której spoczywały upieczone, imbirowe ludziki. Dwójka dorosłych wyglądała niczym woskowe figury i nie było z nimi żadnego kontaktu.
- Mówiłem, że starzy są zupełnie odcięci od świata - rzucił Butch. - Chodźcie, sprawdzimy piętro.

Weszli po schodach, przyświecając sobie targaną przez Jima dynią i latarką znalezioną w kuchni. Sprawdzili wszystkie pokoje i w ostatniej z sypialni trafili na skuloną w kącie, przerażoną dziewczynkę.
- Molly, dobrze, że nic ci nie jest - powiedział Butch, dopadając do niej. Ona jednak niemal nie reagowała, była zbyt przestraszona.
Butch spojrzał na Jimmy'ego i Emily.
- Dzięki za pomoc, głąby - mruknął, a na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek. - Pierwsza zasada: nie ufa się swoim wrogom, debile! Druga: macie przerąbane!
W jego dłoni pojawił się niewielki dzwoneczek, którym potrząsnął energicznie, a ten wydał z siebie dźwięk roznoszący się dziwnym echem po całym domu. I pewnie nie tylko po domu.
- Barker będzie ze mnie baaardzo zadowolony - rzucił z szerokim uśmiechem Harrigan.

Moment później na dachu usłyszeli głośny huk, jakby coś na nim ciężko wylądowało, a potem szybki, miarowy ruch. Jimmy'emu i Emily zjeżyły się włosy na głowie, wiedzieli bowiem, że cokolwiek znajdowało się na dachu, z pewnością nie pojawiło się tu w przyjaznych zamiarach.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline