Waightstill bez trudu uporał się z intruzem, który zamiarkował urwać łeb Kolekcjonerowi. Marwald oczywiście chciał wdać się w dysputę, tymczasem odór, jaki bił od stworzenia, na pewno nie zachęcał do pogawędki. Dobrze, że stworek nie był rozmowny i bartnik mógł czym prędzej pozbyć się go.
- Co to u licha było! - skomentował po wszystkim. Nadal był pod silnym wrażeniem najpierw zwycięskiej walki stoczonej ze strażnikiem, a potem nagłym pojawieniem się trzech gości. Dwóch z nich jeszcze było na miejscu. W przeciwieństwie do stworka nie śmierdzieli, ale za to słabo było ich widać.
- Konrad? Felix? - powiedział niepewnie, gdy najwyraźniej rozdrażniony Marwald kazał mu z nimi gadać. - Eee... - jedyne, co mu przyszło do głowy, to powtórzyć to, co przed chwilą powiedział Marwald. - Słuchajcie, jakieście druhy, to pomóżcie nam z tamtym tam - wskazał na strażnika. |