Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2017, 13:50   #1568
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Nie było spokoju dla ludzi ciężko pracujących, o nie. Jeden problem gonił kolejny, a za jego plecami ustawiał sie już cały ogonek następnych, gotowych na swój czas, aby uprzykrzyć naiwnej duszy życie jak się tylko da. Musiało się czuć ten ból świata i marność ludzkiej egzystencji, prawda?
Zwłaszcza rano, budząc się pod stołem i zemszcząc na ścierpnięte kończyny oraz obolałe jak wszyscy diabli plecy... lecz to dobrze. Skoro bolało, znaczy Ortega jeszcze żyła i wciąż mogła działać. Podnieść się powoli, rozchodzić zastałe mięśnie. Przepić dla zdrowotności berbeluchy z cynowego kubka i zacząć planować.

Miała robotę... jak zwykle, przecież tutaj też nie istniał wyjątek od normy. Grafik zajęć na ten dzień przewidywał starcie z miejscowymi wsiokami, i choć Parch pewnie będzie truł i pierdział za dużo, próbując zamęczyć adwersarzy toną zbędnego pierdolenia, monter i tak wolała przygotować się na najgorsze… znaczy najzabawniejsze. Na samą myśl o czekających ją zajęciach aż się uśmiechnęła. O dziwo przy tej czynności twarz jej nie popękała, ba! Nawet wyprostowała wiecznie przygarbione plecy, rozglądając się w zadumie po wnętrzu warsztatu. Tak jakby dostała pozwolenie na działanie w ulubionym przez nią zakresie, co pozwalało żywić nadzieję na brak potępiających spojrzeń i niewygodnych pytań typu “czy to aby jest humanitarne rozwiązanie?”. Pieprzyć humanitaryzm, nie bawili się w ochronkę dla sierot, ani tym bardziej stowarzyszenie sutaniarzy z zacięciem do odpuszczania grzechów. Zabito im dwóch ludzi, odpowiedź musiała być stanowcza i odpowiednio widowiskowa.
- Hmmm - mruknęła, paradując przed rzędem szafek, przypatrując się półkom zastawionym słoikami, pudełkami i workami. Gdzieś w tym momencie drzwi warsztatu skrzypnęły i do środka wślizgnął się Cosmo, zaliczając po drodze wybitnie cierpkie i niechętne spojrzenie.

Czarnowłosa oaza miłości międzyludzkiej i altruizmu przyglądała się w milczeniu jak bierze się do pracy, sępiąc z ciemnego kąta przez cała długość pomieszczenia. W końcu zaburczała coś co brzmiało jakby potwierdzała jakąś ze swoich ukutych we łbie teorii. Napalm domowej roboty… dobra myśl. Lepiło się to gówno i ciężko szło ugaszenie, a jak oblało człowieka, wypalało do kości, wcześniej paląc płuca. Nada się.
- Dorzuć na każdą flaszkę dziewięć łyżek saletry i sześć łyżek sproszkowanej siarki - poradziła markotnym tonem, obracając się do niego plecami i przestając sondować każdy jego ruch - będzie lepszy efekt.

Nie czekając na komentarz wytoczyła się z wagonu, układając powoli listę potrzebnych substancji. Granaty i Mołotowy były spoko, na bank się przydadzą, ale istniało jeszcze tyle ciekawych przepisów. Grzech nie skorzystać, gdy okazja sama pakowała się w łapy. Z gnatem w łapie monterka przeszukała cały pociąg, potem rozszerzyła obszar poszukiwań na okoliczne ruiny, klnąc pod nosem i rozsiewając niechęć na każdego kto jej wlazł przed oczy. Wróciła po godzinie, objuczona butlami i z wyrazem pyska tak radosnym, że aż ciarki przechodziły po plecach. Prawie pobiegła do swojej samotni, nucąc chrapliwie pod nosem i pogwizdując wesoło. Wbiegła po schodkach, trzasnęła drzwiami i zatarłszy ręce, zabrała się do pracy.


Obiad z widokiem na trumny wydawał się w dziwny sposób działać na Ortegę odprężająco. Apetyt miała jak nigdy, widoku Parcha nie skwitowała bolesnym westchnieniem. Nie gadała co prawda, ale ciężko szła komunikacja werbalna z gęba zapchana żarciem. Skrzywiła się, gdy Sloan wezwał ich do siebie celem obgadania najbliższych godzin, do tego w towarzystwie obcych mord z tej zapadłej, ze wszech miar obleśnej dziury. No i na co im to było?
- Ech… - westchnęła ciężko, melancholijnie spoglądając za okno. Nie mogli ich po prostu rozwalić i zostawić dalsze elekcję miejscowym oszołomom? Chociaż z szeryfem chętnie by pogadała tak od serca. Na romantycznej kolacji w warsztacie. Tylko ona, on, puszka fasoli w pomidorach, butelka bimbru i parę instrumentów do krojenia żywcem.

Przeniosła w końcu spojrzenie, gapiąc się spode łba na delegację, a niechęć aż się z niej wylewała. Mieli tyle tak i nic nie zrobili z problemem… jakby otrucie niewygodnego jełopa stanowiło taki wielki problem. Istniało tyle środków nie do wykrycia smakiem i węchem, od biedy prostacki tlenek węgla. Zaczadzić chuja, zrobić legalne wybory… no jaki problem?
- Mhm - skwitowała wypowiedź zakapturzonej tropicielki i wzruszyła ramionami. Nie była tu od gadania i głaskania debili po głowach. Zajmowała się techniczną stroną zagadnienia aktualnie wałkowanego na tapecie. Tego, wcześniejszego i jeszcze wcześniejszego.
- Możemy udać że chcemy się z nimi dogadać - burknęła, opierając się plecami o ścianę w odpowiedniej odległości od pozostałych - Oddać im Kate i wziąć łapówkę. Dadzą nam szpej, a my odjedziemy i niech dalej się bawią w folwark jak się im podoba - wbiła ręce w kieszenie, garbiąc automatycznie plecy - Zwabimy ich… i zobaczymy. Ale lepiej żebyście mieli gazmaski - pokonując niechęć, zwróciła się bezpośrednio do Parcha. Nabrała powietrza i dokończyła neutralnie, jakby gadała o pogodzie - Cosmo zajął się Mołotowami, przerobił na domowy napalm. Lepi się to skurwysyństwo i prawie nie da się ugasić, chyba że wrzucisz do wody, albo odetniesz tlen. Zostały też jakieś granaty pieprzowe. Hm.... Przeszłam się rano po okolicy, zgarnęłam parę fantów. - wzruszyła ramionami - Jak połączysz przetykacz do rur, wybielacz i parę innych pierdół, dostajesz bombę z czystym chlorem. Wystarczy jeden wdech i przeżera ci bebechy, nie ma ratunku. Wypala płuca, gardło. Szybko się kończysz i paskudnie… skuteczne, wypróbowane. Ma też spory zasięg i ten, no. Mamy takich parę w warsztacie. W razie czego dorobimy z Cosmo jeszcze kilka granatów i bomb błyskowych - zakończyła markotnie, zaciskając usta w wąską kreskę.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline