Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2017, 01:01   #189
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Pierwsza tura bitwy

Festag (Dzień Świąteczny), 28 Vorgeheima 2522, poranek
Bitwa nad Witten
Próba przebicia się przez pozycje nad rzeką Soll i oskrzydlenia sił Imperialnych


Olegowi udało się podpłynąć niezauważenie do pierwszej łodzi z łucznikami wpatrzonymi w drugi brzeg. Wynurzył się z wody i dojrzał lampę olejową na burcie.
Szukał najbardziej łatwopalnej rzeczy na pokładzie. Jego wysoce rozwinięta inteligencja pozwoliła mu zauważyć, na najbardziej łatwopalną rzeczą na pokładzie jest sam pokład. To w końcu nie był okręt przygotowany do walki a zwykła zarekwirowana barka. Drewno miało oprzeć się wodzie, nie ogniowi. Nasmołowane deski powinny palić się jak marzenie.
Rozbił więc lampę rzucając ją na środek barki i schował się z powrotem w wodzie. Sądząc po krzykach bólu i przerażenia, z niezłym rezultatem.

Loftus w końcu postanowił zagrać odpowiednie sygnały, by główne siły wiedziały, co się tu dzieje. Głos, jaki wydobył się z instrumentu był tak czysty i silny, że z miejsca zapewniłby mu miejsce w reprezentacyjnej orkiestrze Armii Wissenlandu, gdyby tylko taka orkiestra miała kiedyś powstać. I tylko on wiedział, że dźwięk wydobył dzięki swojej magii, a nie zdolnościom muzycznym.
Za to próba magicznego wyostrzenia zmysłów nie udała się. I mało brakowało, a wyrywające się spod kontroli wiatry magii spowodowałyby spustoszenie w jego umyśle.

Najważniejsze, że Trzecia Kompania, znajdująca się może kilka minut biegu stąd wie, że zostali zaatakowani i jeśli porucznik wyda rozkaz by wezwać wsparcie, będą przygotowani by zjawić się tu szybko.

A mogą być przydatni. Mimo wyłączenia z gry pierwszej z łodzi z łucznikami, kolejne nie przerwały ataku. Druga i trzecia skupiły się na strzelaniu do Drugiej Drużyny, a trzecia i czwarta - na Trzeciej, dowodzonej przez Barona.
Siódma dziesiątka została wręcz zmieciona salwą. Praktycznie wszyscy zostali trafieni i, ranni bądź umierający, nie byli zdolni do walki. Szósta oberwała słabiej, ale i tak zaledwie połowa oddziału trzymała się na nogach.
Trzecia drużyna, nie stojąca na otwartym terenie, nie poniosła za to żadnych strat.

Szarża resztek Drugiej drużyny (VI i VIII dziesiątka, wsparty strzałami IX i X oraz Waltera) nie przyniosła efektu. Czy to słabe wyszkolenie, czy braki w ludziach, tak czy inaczej jedynym ich sukcesem było przyblokowanie części sił wroga na plaży. Cyrkowiec celnymi strzałami zdołał wyłączyć z walki co prawda trzech przeciwników, ale większość strzelców starając się nie trafić swoich nie trafiła też przeciwników a ich strzały poszły zbyt daleko.

Trzeciej poszło nieco lepiej. Co prawda atak XII został odparty, ale za to osłabiony strzeleckim atakiem XIII drużyny oddział wroga nie dotrzymał pola XIV i został rozbity!
Sam Gustaw zatrzymał XI w rezerwie, by wspomóc miejsce najbardziej tego potrzebujące. Diuk został przy nim.

Wróg próbował zrobić miejsce dla posiłków i zaatakował. Nie wszędzie jednak - oskrzydlony drugi oddział przeszedł do obrony. Trzeci i czwarty zaatakowały oddział Barona - zostały jednak z łatwością odparty. By nie pozwolić wrogowi obejść swoich pozycji Gustaw musiał kontratakować - choć sam zdołał położyć dwóch przeciwników, pierwszeństwo musiał oddać Diukowi. Ten chyba postanowił samodzielnie zastąpić całą dziesiątkę Ostatnich. Korzystając z zamieszania walczył może niezbyt czysto, ale za to skutecznie i bardzo brutalnie. Wykorzystał chyba każdą brudną sztuczkę i zapewne nigdy więcej tego nie powtórzy... Ale niemal każdy jego atak kończył się śmiertelną lub okaleczającą raną i dzięki wsparciu żołnierzy XI dziesiątki już po minucie rzezi czwarty oddział wroga, który miał nieszczęście spotkać go w boju został zdziesiątkowany, a ostatni żołnierz, który nie uciekł ani nie leżał jęcząc pod nogami poddał mu się.

Piąty i szósty zaległy na plaży zdziesiątkowane wcześniejszym ostrzałem, ale na drugim skrzydle sytuacja zaczęła się robić poważna.
VI dziesiątka została zmasakrowana, a w VIII, zaatakowanej przez dwukrotnie liczniejszego przeciwnika, zostało czterech ludzi trzymających się na nogach. IX i X, składające się z łuczników, mogą zostać zaraz zmuszone do walki wręcz!
A druga drużyna (a właściwie to co z niej zostało) została pozbawiona dowódcy, kiedy padł sierżant Fluss. W VIII, IX i X nie ma nikogo powyżej stopnia młodszego kaprala.

Porucznik Gruber zrozumiał, że czekać już nie ma na co. Posłał dwie dziesiątki na skrzydło wroga rozkazawszy najpierw zmiękczyć je strzałami.
Co prawda łucznicy ponownie zupełnie się nie popisali, ale za to pewien krasnolud, mając przed sobą zajętych wrogów wycelował lufę garłacza z grubsza w ich kierunku i wystrzelił. Kilku padło na ziemię, a czterech się z niej już nie podniosło. A atak II i III dziesiątki na flankę przeciwnika prowadzony przez akolitkę Myrmydii rozbił oskrzydlające Drugą drużynę siły.

Abelard przygotował "gorący kociołek", dzięki czemu łucznicy z IV i V dziesiątki mogli ostrzeliwać od teraz wrogów i łodzie płonącymi strzałami, z czego zapewne Gruber skorzysta, a sam zauważył, że zaraz będzie zajęty - do lazaretu zaczęli spływać pierwsi ranni...

I generalnie sytuacja byłaby całkiem niezła gdyby nie kolejne lądujące oddziały wroga...






W tym samym czasie, na wzgórzach...

Niziołek dwoił się i troił, ale ładowanie kuszy trwa dłużej niż łuku. Zdołał posłać do piachu dwóch przeciwników i zmusić resztę do rozproszenia się i ostrożniejszego poruszania się. Niestety, jego próba zmylenia przeciwnika spaliła na panewce.
- Stamtąd rzucał - usłyszał krzyk, zapewne jakiegoś sierżanta, sądząc po żelaznym głosie. Wiedział, że za chwilę go znajdą. Wśród napastników zauważył także kilku łuczników.

Najemnik bezszelestnie wyślizgnął się z krzaków i jak gdyby nigdy nic, dołączył do pochodu ludzi z Księstw z miną wyrażającą absolutną pewność siebie.
Mimo to przyciągnął kilka spojrzeń.
- Hornberg - rzucił szybko niedawno poznane hasło modląc się do Ranalda by zadziałało. Zadziałało.
- Witten - odburknął kapral - a Ty kto? Nasz? Czemu w ichnim mundurze? Zresztą, chuj z tym, zamelduj się sierżantowi, ja mam swoje problemy. - przerwał pokazując na miejsce, z którego strzelał Bert. Karl wiedział jednak, że lepiej żeby wymyślił szybko jakąś dobrą bajeczkę dla sierżanta, bo inaczej cud, jaki się zdarzył może się skończyć nieco mniej cudownie...
 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 28-10-2017 o 01:39.
hen_cerbin jest offline