Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2017, 15:22   #59
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Paradoksalnie człowiekowi ciężko było dogodzić. Zwykle, gdy był bezpieczny we własnym domu, marzył o przygodzie… lecz w gdy nadchodziła ona, niezapowiedziana i nieprzewidywalna, strefa marzeń ludzkich ulegała gruntownej konwersji, wracając do tęsknoty za spokojnym, cichym i ze wszech miar bezpiecznym lokum. Ciągła, spinające mięśnie płynnym lodem, nerwowa atmosfera nie działa na nerwy w pozytywny sposób. Z pewnością nie długofalowo. Swoje trzy grodze definitywnie dokładało widmo nagłe i wyjątkowo paskudnej śmierci, wiszącej nad cała załogą Acherona odkąd wyskoczyli z nadprzestrzeni i wylądowali w obcym układzie na peryferiach znanego wszechświata.
Wszelkie, rozwinięte ewolucyjnie i piastujące szczytowa pozycję w łańcuchu pokarmowym życie pokładowe, mobilizowało się, celem przedłużenia własnej egzystencji oraz zwiększenia szans na dotrwanie w miarę jednym kawałku - wciąż ciepłym, z krwią płynącą bystro siecią układu krwionośnego.

Praca wewnątrz rannego statku trwała w najlepsze, każda dusza dawała z siebie co mogła, łatając, naprawiając i z całych sił próbując zapobiec zbliżającej się tragedii. Każda… prócz Larsen. Ona miał swój świat i swoje kredki.
Biolab powitał ją uspokajającą, kojącą bielą jarzeniówek, świecących jasno pod równie nieskazitelnym sufitem. W porównaniu do reszty statku zasięg zniszczeń wydawał się go nie sięgnąć. Co prawda po wnętrzu przewalało się parę drobiazgów typu notatnik albo ołówek lub kawałek szkła… ale to wszystko.
Eksponaty poddane kwarantannie nadal znajdowały się w przeszklonych akwariach, próbki i fiolki z materiałem biologicznym stały karnie w niewielkiej lodówce.
- Wreszcie pozytyw - z ciężkim westchnieniem ulgi Nivi zamknęła za sobą drzwi, opierając się o nie ledwo z sykiem hydraulicznych siłowników zamknęły się za jej plecami.

- Nie wariuj… nie teraz - upomniała się niechętnie, wduszając przycisk na panelu zaraz przy framudze. Wnętrze laba momentalnie zalała muzyka, odcinając ją od powodujących niepokój hałasów.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l7ZlSHGFfdc[/MEDIA]

Z uśmiechem pełnym nadziei zdjęła hełm, biorąc rozpaczliwie głęboki wdech i wstrzymując go w płucach przez dobre pięć sekund, wypuściła finalnie przez nos, biorąc rozsypane myśli za kark. Będzie dobrze, uda się. Przeżyją i wrócą… gdzieś na stały ląd.
Wyjdą z tej przeklętej, latającej trumny i…

Obróciła głowę na wiszącą nad biurkiem archaiczną tablicę z papieru, przedstawiającą budowę zewnętrzną mrówki robotnicy z gatunku Pachycondyla verenae. Relikt wisiał tam odkąd biolog zadekowała się na pokładzie, wcześniej wędrował z nią przed kilka lat jako pamiątka i swego rodzaju suwenir na szczęście. Oraz ciekawostka, gdyż w dobie holonośników papierowe plakaty odeszły do lamusa dobry wiek temu.
- Scutellum, mesothorax, anepisternum… mandibula - mruczała pod nosem, przeskakując wzrokiem po kolejnych segmentach sylwetki aż do żądła na końcu odwłoka.
Pomogło, oddychało się kobiecie łatwiej, dłonie przestały się trząść niczym w ostrym delirium. Gdzieś zza bezpiecznej ściany wciąż co prawda słyszała stukanie, skrzypienie… ale tutaj, w świetle i na znanym terenie, odeszło widmowe echo paniki, ogarniającej ją podczas wędrówki ciemnymi korytarzami tylko przy wątłym promieniu latarki. Wrażenie osaczenia towarzyszyło jej od kontenera… albo najzwyczajniej w świecie nerwy płatały jej figla, zaburzając percepcję i odbiór rzeczywistości.
- Do miejsca, w którym nie ma strachu, jest tylko jedna droga. Ta, która wiedzie przez tajemnicze centrum lęku. - wymamrotała, podchodząc do biurka i z szuflady wyciągając etui na okulary. Pospolite, ciemnoszare i podłużne - nie kryło pingli, lecz paczkę papierosów, szklane fifki i niewielkie zawiniątko ze srebrnej folii. Brak Edgara aż bolał. Gdyby tu był od razu podjąłby dyskusję, wszak wystarczyła mu drobna zaczepka i już podejmował rękawicę… niestety byłą tu sama, żywiąc nadzieję na bezpieczeństwo przyjaciela.
Wzdrygnęła się, patrząc odruchowo na panel na przedramieniu. Drugi przyjaciel też milczał, na pewno był zajęty, nie powinna mu przeszkadzać.

Wyłuskała jedną rakotwórcza pałeczkę, odpalając ją pospiesznie i zaciągając od serca. Momentalnie rozjaśniło się jej w głowie.
- To od czego zaczniemy? - sztachnęła się po raz drugi, obracając szklaną tubę z czarną, obcą zawartością. Podstawiła ją na wysokość twarz, lecz ludzkie oko było zawodne… i o wiele słabsze niż mikroskopy.
- Zanim cię wyjmę z tego słoika pójdziesz pod skaner - nie przestając mówić przeszła pod odpowiednie urządzenie, uruchamiając je jedna ręką - zobaczymy czy nie sprzedasz mi któregoś z wysoce zabójczych mikrobów… lub wironów. Racja - pokiwała głową, popalając przy okazji papierosa. Czerwona końcówka odbijała się szkarłatnym blaskiem w polerowanej, emaliowanej powierzchni maszyny - Potem mikroskop. Zobaczymy czy jest w tobie życie. Potem posiedzisz w inkubatorze i zobaczymy co się z ciebie wykluje - zakończyła pogodnie, pokazując czarnej mazi sterylne, hermetyczne akwarium z parą rękawic na przedniej ścianie, umożliwiających badanie zawartości pudła bez wchodzenia z tym w bezpośredni kontakt. Wystarczy, że Acheron ledwo zipał. Epidemia wśród załogi nie była do pełni szczęścia wymagana.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline