Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2017, 18:40   #36
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację

Cuz I walk dead or alive
I waste my time whenever I like
I'm feelin ok
with my whiskey hangover






Anastazja (0,9 ‰)
Rosalie (1,1 ‰)
Chris (0,8 ‰)
Billy (0,6 ‰)
JJ (0,0 ‰)
Han
(1 ‰)
Ruda
Mery
(1,2 ‰)


Mieszkanie przypominało pobojowisko. Wszędzie walały się okruchy chipsów i pizzy, a podłoga lepiła się niemiłosiernie, pokryta sosami, piwem i bogowie rock&rolla wiedzą czym jeszcze. Tu i tam walało się siedem pustych butelek po wysokoprocentowych trunkach i pusta beczka po piwie. Bob wiedział co robi wynajmując im mieszkanie po niższej cenie. Wszystko mu się zwracało, w tej czy inny sposób.
Kibel nosił ślady konkretnego rzygania, ale nie wiadomo było kto go tak ozdobił. W blacie taniego stołu z Ikei były dziury po szpilkach Rudej Mery, która chrapała w nich na kanapie. Han spał obok, częściowo na podłodze, częściowo na gościnnym materacu. Z łóżka Liz w nadwoziu starego Volkswagena wystawała ręka Anastazji. Billy i JJ kimali u siebie a Rosalie w pokoju Howl.
Chris zasnął na obdartym skórzanym fotelu w sali prób, po tym jak próbował pracować tam nad oprawą holo, co jednak wymagało w miarę wypoczętego i trzeźwego umysłu. Na szczęście zdążył podyktować Lamii najlepsze pomysły. Potem śnili mu się tańczący Pakistańczycy w turbanach.

Podczas gdy ludzie spali władzę przejęły AI. One nie potrzebowały odpoczynku i nigdy nie spały, chyba że wyłączyło się całkiem sprzęt, na którym były zainstalowane. Nie wiadomo do końca co robiły z wolnym czasem. Ich Duchy nie były najnowszej generacji – ale posiadały ograniczone zdolności samo uczenia się. A przede wszystkim coraz lepszego dostosowywania do swych właścicieli.

Głos Rozsądku Rosalie, występujący pod postacią skrzydlatej świni, za wszelką cenę próbował ją obudzić. Niestety kładąc się spać odłożyła e-glasy na nocny stolik, tak że spadły za niego, w dodatku poziom baterii spadł do minimum i wystarczyło jej tylko na krótki budzik. Rosalie na jego dźwięk machnęła ręką, mruknęła coś niewyraźnie i przekręciła się na drugi bok.
Głos Rozsądku rozpaczliwie rozważał różne opcje, co zajęło mu kolejne ćwierć sekundy. W domu były jeszcze dwie AI, ale Maya Anastazji była starszej generacji, więc Głos nią trochę gardził. No i też była tu gościem, więc nie miała dostępu do domowej sieci. Głos zatem połączył się z miejskim wi-fi a następnie z Lamią. Lamia przeanalizowała wszystkie interakcje Chrisa z Rosalie i behawioralnie oraz statystycznie uznała, że Sully ją lubi, więc postanowiła pomóc jej Duchowi. Mogła obudzić Chrisa, ale choć bywała złośliwa, uznała, że dobro jej pana jest na pierwszym miejscu i przed ważnym koncertem powinien się jeszcze chwilę wyspać. Najpierw więc wysłała automatyczny odkurzacz z misją podłączenia e-glasów do ładowarki. Ten otworzył sobie niedomknięte drzwi, ale nie zmieścił się w szparę między szafką a ścianą, gdzie leżały e-glasy Rosalie. Wtedy Lamia postanowiła udostępnić Głosowi głośniki.

W ten sposób wszystkich w mieszkaniu obudził kwik świni.

- Rosalie, wstawaj! – kwiczał Głos Rozsądku. - Za godzinę musisz być w pracy! Nie możesz się spóźnić, to ważny dzień! Zamawiać taksówkę?!

Rosalie zerwała się z łóżka i uświadomiła sobie kilka rzeczy. Że jest dziesiąta i za godzinę ma być w pracy w salonie w Castro i że to ważny dzień, bo ma dostać umowę na stałe. Że wciąż jest trochę pijana. Że po motocykl w tym stanie nawet nie ma co się fatygować. Że cała ujebana jest sosem od pizzy i nie ma czystych ciuchów na zmianę ani nawet szczoteczki do zębów. Że za cholerę nie zdąży zajechać do Alamo, żeby się umyć czy przebrać.

Billy obudził się i po dłuższej chwili uświadomił sobie, że obiecał Howl, że minutę temu odbierze ją jej vanem od jej przyjaciela Simona, świeżego wdowca po zamordowanej przez Melomana żonie.

Chrisa kilka minut później w sali prób obudziła Lamia, bowiem obliczyła, że właśnie teraz powinien wstać, żeby wyrobić się z oprawą holo na koncert. Obudziła go pakistańskim disco.






Liz (0,1 ‰, THC 4ng/ml)


Obudził ją John, lecz nie w ten sposób w jaki by chciała. Nie było go obok, tylko wymięta, pachnąca nim pościel. Słońce przesączające się przez zielone rolety poraziło oczy Liz gdy je otworzyła. Oświetliło mieszkanie Johna, sterylne jak i pozbawione cech indywidualnych jak pokój hotelowy. Nie miał żadnych pamiątek, bibelotów, zdjęć w ramkach – jednym słowem żadnej z tych rzeczy, które gromadzą ludzie.
Jedyną ozdobą był duży obraz nad łóżkiem przedstawiający kobietę o smoliście czarnej skórze i żółtych ustach. Zapytany kiedyś o niego John powiedział, że zostawili go poprzedni właściciele a jemu nawet się spodobał.
Teraz rozmawiał przez holo w kuchni. Po hiszpańsku. Kolejne małe odkrycie. Nie wiedziała że zna ten język, chociaż w Kalifornii nie było to nic nadzwyczajnego.

- Si, señor Diego, rápido. Yo voy ahora – jego hiszpański brzmiał bardzo dobrze i naturalnie.

Nim zastanowiła się czy chce włączyć translator, zakończył rozmowę i wrócił do salonu-sypialni. Był już ubrany, w długich spodniach i koszuli, jak do wyjścia, brakowało tylko butów. Zawsze czujny, zauważył, że się obudziła. Wyglądał na spiętego.
- Muszę wyjść, Lizzie – powiedział. – Nie wiem na ile, więc zostawię ci klucze, gdybyś chciała się zmyć, ok?



Problem z nastawianiem ulubionych utworów na budzik był taki, że nie chciało się podnosić, żeby go wyłączyć. Słuchając depresyjnego kawałka The Smiths Howl mrużyła odczy przed światłem dnia wlewającym się przez żaluzje. Tak dziwnie było leżeć w łóżku martwej przyjaciółki (bo był przecież taki czas, całkiem długi, że z Didi się przyjaźniły) obok jej sponiewieranego przez życie męża. Simon nie obudził się. Nie dziwiło to biorąc pod uwagę liczbę pustych butelek i puszek, których zawartość wlał w siebie wczoraj.
Do kawy przygrywał Howl Jack White, niestety nie na żywo.

Nastała dziesiąta, potem pięć po, a Billy’ego nie było. Był za to oznaczony na zdjęciu wrzuconym nocą do sieci przez Anastazję, wraz z Chrisem, jego kumplem Hanem, Rosalie - znajomą Anastazji, która prowadziła ich fanpejdż - i jeszcza jedną laską. Część towarzystwa była częściowo rozebrana a Sully miał wystrzyżone na bokach głowy małe penisy. Howl ominęła chyba dobra impreza.
Kot Dylan zamiauczał oskarżycielsko, siadając przy przewróconych od wczoraj i pustych miskach.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 30-10-2017 o 15:42.
Bounty jest offline