- Stoi - Albrecht przyjął na siebie rolę przywódcy grupki i uścisnął hodowcy dłoń. Wątpił, żeby nagle miało się reszcie odmienić, a robota, choć nie najbezpieczniejsza, to nie była najgorsza jaką brali. No i przede wszystkim, ten cały pan Otto naprawdę dobrze płacił.
- Wyruszymy... jak najszybciej, skoro mamy tropić porywaczy. Po drodze za mury miasta zahaczymy jedynie o jakieś gospodarstwo albo sklep, żeby sobie prowiant zakupić. I może coś jeszcze, jeśli będzie to konieczne -
uśmiechnął się. - Nieprzygotowanym w las iść niemądrze.