Mistrzyni Cieni...
Skoro Innae, Dusza i Mizo stanowili czyjeś oczu i uszy, a czasami i ręce, któż inny mógłby nimi kierować, jak nie główny królewski szpieg. Z tym jednak, że Ellisar spodziewał się mężczyzny.
Oczywiście wszyscy wiedzieli, że ze szpiegami tak bywało - łatwo było spotkać co innego, niż głosiła wieść ludowa. Nie mówiąc już o tym, że logiczną rzeczą było rozsiewać plotki. No i kobiety potrafiły myśleć baaardzo pokrętnie.
- Mam nadzieję, że owa komnata, w której przebywa Ulris, jest wygodniejsza od lochu, o którym mówił wspomniany przed chwilą sierżant - powiedział. - Wiele mu zawdzięczamy. Wilkołakowi, a nie sierżantowi, oczywiście. A z poczuciem humoru i Mizo, i Duszy zdążyłem się zapoznać.
- Czy wiadomo, co się dzieje z Innae? - zmienił temat, mając nadzieję, że skoro wilkołak znalazł się w stolicy, to może i anielica...
Jednak Sintari pokręciła głową.
- Nie, żadne wieści o niej nie dotarły - powiedziała.
- Szkoda. Miałem nadzieję, że udało jej się wydostać z Lisan i że nas zdążyła wyprzedzić... - Ellisar na moment zamilkł. - W zasadzie to dzięki niej, albo przez nią, zależnie od punktu widzenia, wplątałem się w tę sprawę.
- Gdy dowiedziałem się, że Wiedźmy coś knują przeciwko królowej, mogłem oczywiście umyć ręce i udać, że to nie moja sprawa - przeszedł do poruszonego przez Sintari tematu. - Chociaż osobiście nie znam królowej, to jednak wolę, by na tronie zasiadała Elisea, niż ktoś podobny do Sirese lub też sterowana przez nią marionetka.
- To, że korzystając z zamieszania, Vole Kes może wywołać wojnę, również mi nie odpowiada, więc spróbowałem w miarę mych możliwości przyczynić się do ich powstrzymania. A mówiąc precyzyjniej - pomóc tej trójce w ich misji. Mam nadzieję, że przynajmniej częściowo mi się udało - podsumował swą wypowiedź.