Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2017, 12:45   #81
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Dusza, wyraźnie z decyzji elfa zadowolona, zeskoczyła na podłogę i wymaszerowała z izby jako pierwsza. Jej puszysty ogon wesoło zamiatał klepisko, oczyszczając go z kurzu nim podeszwy butów Ellisara miały szansę na bycie nim zbrukane. Mina idącego za plecami barda, Mizo, jasno dawała do zrozumienia, że atencja, którą ten się cieszył ze strony Moonri, była mu równie miła jak bełt w trzewiach.


Yaga przybyła z odsieczą elfowi, kategorycznie odmawiając wypuszczenia go w świat zanim się posili, więc czy tego demon chciał czy też nie, zostali w wiosce nieco dłużej. Nie na tyle jednak długo by Ellisar zdołał dojść do siebie bardziej, a wręcz przeciwnie, ból zaczął się wzmagać przy każdym ruchu, sugerując że wcześniejszy, mimo iż niezbyt przyjemny, był tylko pozostałością, która nie poddała się działaniu środka, którym będąc nieprzytomnym, bez swej wiedzy został nafaszerowany. Na szczęście i tu staruszka przybyła z pomocą, wręczając mu flakonik owej mikstury i instruując by zażywał ją regularnie, gdy tylko ból się wzmoże, nie więcej jednak niż pięć kropli w ciągu dnia. Środek ów był bowiem wielce uzależniający, a wykorzystywany zbyt często powodował przytępienie zmysłów, a w końcowym stadium, obojętność na potrzeby ciała, która nie doglądana prowadziła do śmierci.

Wychodząc z chaty, która okazała się być domem Ditrusa, bard ujrzał gotowe do drogi wierzchowce w liczbie trzech. Końmi zajmował się gospodarz, który pod swój dach, jeden z niewielu które pozostały nietknięte, przygarnął elfa. Dwa z nich miały na grzbietach siodła i wyraźnie do jazdy wierzchem przeznaczone były. Biorąc pod uwagę że jedno z owych siodeł było zdecydowanie mniejsze Dusza nie miała zamiaru podróżować w kociej formie, chociaż nic też nie wskazywało na to by zamierzała tą formę zmienić. Brykała wesoło w świeżej warstwie śniegu, która przykryła ślady nocnej potyczki i sprawiła, że świat na nowo sprawiał wrażenie pięknego i radosnego miejsca. Złudne wrażenie, o czym zarówno mieszkańcy wioski jak i ich goście, doskonale wiedzieli.

- Przygotowałem wszystko wedle polecenia - powitał wychodzących Ditrus, dopinając pasy utrzymujące juki umieszczone na grzbiecie trzeciego wierzchowca. Miał na sobie proste spodnie i ciepły, podbity futrem kubrak. Jego spojrzenie, którym omiótł zebranych na niewielkim ganku, kryło w sobie nieme pytanie, na które odpowiedział Mizo, wzruszając ramionami.
- Jego się pytaj, mi to obojętne - stwierdził, podchodząc do prychającej Duszy, która wpadła po nosek w śnieg i teraz próbowała się z niego otrzepać.
- Chłopak chce w świat ruszyć - wyjaśniła zza pleców elfa, Yaga. - Dobry z niego człowiek, silny i pomocny, chociaż nie obeznany z życiem poza wioską. Na sługę się jednak nada i walczyć potrafi, a waszmość teraz nie bardzo do tego zdolny. Przyjmijta go - poprosiła, opierając sękate dłonie na równie sękatej lasce.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 18-10-2017 o 12:54.
Grave Witch jest offline  
Stary 18-10-2017, 19:31   #82
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bez względu na to, jak bardzo szarogęsił się Mizo, jasną było rzeczą, że to Dusza grała pierwsze skrzypce w tym duecie i potrafiła skłonić swego towarzysza do różnych ustępstw - z czego (nie da się ukryć) skorzystał Ellisar.
Chociaż (nie da się ukryć) trudno było korzyścią nazwać fakt, że elf został wyciągnięty z łóżka (w którym najchętniej wylegiwałby się jeszcze parę dni, pławiąc się w sławie bohatera), z wizją konnej podróży.

Na szczęście Yaga była jeszcze bardziej uparta, niż demon, dzięki czemu Ellisar zdołał zjeść śniadanie.
Bogom niech będą dzięki za uparte (i mądre) staruszki, pomyślał elf, pochłaniając dość pospiesznie proste, acz smaczne jedzenie, które - jakimś cudem - mimo ponurych spojrzeń Mizo nie stanęło mu w gardle.

- Pani Yago, to było pyszne - zapewnił, czując w żołądku przyjemny ciężar. - Po raz drugi ratuje mi pani życie.
Był pewien, że Mizo zagłodziłby go na śmierć i nie uroniłby nawet łzy.

A potem się okazało, że może i kolejne okazje do ratowania owego jakże cennego dla elfa życia się przydarzą. Zapasy, jakie uszykowano na drogę, zdecydowanie życie ułatwiały, podobnie jak i mająca łagodzić ból mikstura.

- Dziękuję - powiedział. Prędzej trupem padnę, niż przekroczę dawkę, pomyślał chowając miksturę. Jeśli już miało go coś zabić, to nie jakieś krople. Nie mówiąc już o tym, że zdecydowanie nie spieszyło mu się do Ogrodów Tahary. Świat był piękny, życie było piękne - chociaż tu i ówdzie trochę bolesne.

* * *

Rzut oka na przywiązane do końskiego grzbietu juki skłaniał do refleksji - nie tylko nad tym, jak wspomniane zapasy ułatwią i przyspieszą podróż. Ellisar zaczął się zastanawiać, kiedy i jego trzeba będzie wspomóc kilkoma metrami liny, by nie wypadł z siodła i nie zwalił się na ziemię, łamiąc sobie przy okazji to i owo, co nie wpłynęłoby pozytywnie na panujący w grupie nastrój.

Zapasy na drogę stanowiły miłe zaskoczenie, ale prośba, by zabrali ze sobą Ditrusa zdecydowanie bardziej zaskoczyła Ellisara. A jeśli od niego miała ta decyzja zależeć...
- Zdecydowanie lepiej ruszać w świat w towarzystwie, niż samemu - powiedział - szczególnie jeśli są to pierwsze kroki w szeroki świat.
Zdecydowanie powinien był powiedzieć, że podróżowanie w tym akurat towarzystwie może byś skrajnie niebezpieczne, jako że kłopoty szły za nimi krok w krok, a czasami nawet ich wyprzedzały.
- Jestem pewien, że będzie się nam dobrze współpracowało - powiedział. Skinął głową Ditrusowi, po czym zwrócił się do Yagi. - Raz jeszcze dziękuję za opiekę - powiedział. - I do zobaczenia.

Z nikim więcej się nie żegnał. Gdzieś w oddali mignęła mu twarz Hiral, dziewczyny, z którą mile spędził spory kawałek nocy. Ucieszył się, że nic jej się nie stało, ale o czułych pożegnaniach lepiej było nawet nie myśleć.


Na siodło zdołał się dostać bez niczyjej pomocy. I nawet nie zemdlał.

- No to jedziemy - powiedział, po czym raz jeszcze skinął głową Yadze.

Ruszyli, pozostawiając innym sprzątanie bałaganu, którego powodem była między innymi odjeżdżająca właśnie grupa.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-10-2017, 14:56   #83
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Po raz kolejny śnieżny elf wyruszył w drogę mając za towarzystwo poznaną w karczmie, nie dalej niż kilka dni wcześniej Duszę. Nad ich głowami szybował cień Mizo, bacznie wypatrującego wszelkich niebezpieczeństw i bez wątpienia mającego także oko na Ellisara. U boku zaś bard miał Ditrusa, młodego rybaka, który ofiarował mu pomocną dłoń, gdy elf jej najbardziej potrzebował, a teraz wesprzeć go postanowił w dalszej drodze. Mężczyzna jechał na solidnym, łaciatym wałachu, który sprawiał nader przyjemne wrażenie i nie wykazywał chęci do konfliktów z wierzchowcami odziedziczonymi po czarnych płaszczach. Jego właściciel także okazał się być człowiekiem spokojnej natury, usłużnym i pracowitym, a przy tym nie grzeszącym inteligencją. Dbał by jego towarzysze nie nudzili się zbytnio, opowiadając anegdoty i historie z wioskowego życia, które to przedstawiał w sposób na tyle obrazowy, że poczuć można niemal było woń świeżo upieczonego placka Marty, usłyszeć podniesione głosy Inara i Zydii, odwiecznych wrogów którzy jakimś cudem byli także małżeństwem, a także zapłakać nad losem Naris, młodej protegowanej Yagi, która to utopiła się w rzece mając ledwie dziesięć wiosen. Opowieści tej towarzyszyła inna, mówiąca o duchu dziewczynki, który od tego czasu nawiedzał tych rybaków, którzy się w nocy na rzekę wypłynąć odważali.


Dalsza droga minęła bez większych przygód. Zupełnie jakby wróg nagle o nich zapomniał i zajął się czymś innym. Myśl ta wcale nie była pozytywna, chociaż chwila oddechu cieszyła. Radość ta miała przy tym gorzki posmak. Ulris zapadł się pod ziemię i nie było wiadome jaki los spotkał wilkołaka, który taką troską otoczył Moonrię i efa, gdy ci tego potrzebowali. Niestety, nie było czasu by ruszyć na poszukiwania. Los królestwa wisiał na włosku, nie mogli zwlekać. Zresztą Mizo pewnie nawet gdyby mieli wolny czas i wróg nie dyszał im w kark, byłby przeciwny poszukiwaniom. Wszak nie krył swej “miłości” do Ulrisa, która wcale nie zmalała tylko dlatego że ten był dobry dla Duszy, a wręcz przeciwnie.

Niechęcią tą obdarowany został także Ditrus, którego kocia dziewczynka polubiła od pierwszej chwili i w którego siodle przebywała znacznie więcej czasu niż w swoim własnym, czy też w siodle elfa. Nie można się jej było dziwić. Rybak miał bowiem w sobie coś takiego, co nie pozwalało oprzeć się jego urokowi.

Na ostatni przystanek przed stolicą, wybrali zatłoczoną karczmę “Elfia harfa”, którą prowadziła para półelfów i w której panował ład i porządek, jakiego należało się spodziewać po przybytku, w którym władzę sprawują potomkowie długouchych. To, że byli potomkami jedynie w połowie, nie robiło w tym przypadku różnicy. Dusza, swoim zwyczajem, którego nabawiła się po wydarzeniach w wiosce rybackiej, uparcie tkwiła w swej kociej formie, dzięki czemu nie przyciągała niepotrzebnej uwagi. W przeciwieństwie do Mizo, który wyraźnie wyróżniał się w tłumie ludzi i elfów, którzy to stanowili większość klienteli przybytku. Na szczęście nie miał zamiaru zbyt długo w głównej sali pozostawać. Zjadł szybko kolację, po czym wraz z białym kotkiem udał się na wyższe piętro, gdzie znajdował się wynajęty przez nich pokój. Ellisarowi także udało się takowy dostać, chociaż graniczyło to niemal z cudem. Jego giermek zadowolił się miejscem w stajni, wraz z końmi. Kto wie, może z tych wszystkich wyborów to właśnie jemu przypadł najlepszy, bowiem aż do późnej nocy karczma wrzała, co nie bardzo służyło spokojnemu odpoczynkowi.

Następnego dnia, w południe, przekroczyli bramy Yury.




Miasto zostało zbudowane na wyspie znajdującej się przy zachodnim krańcu jeziora zwanego potocznie Dużą Yurą. Już z daleka widoczny był zamek królewki, który wieńczył Górną Yurę, niczym korona wieńczyła głowę królowej. I taki też miał kształt. Legenda głosiła że za każdym razem gdy zmiany wprowadzano w insygnia królewskie, także i sama Korona Yury ulegała zmianie. Na potwierdzenie tego, że w legendzie więcej niż tylko ziarno prawdy się znajdowało, dowodów nie brakowało. Brak za to było chętnych by odpowiedzialność za owe zmiany wziąć przez co zrzucono je na elfią magię, która wszak u podstawy tego tworu tkwiła.
By dotrzeć do Korony, jak potocznie zwano zamek królowej Elisei, należało wpierw przejść przez Dolną Yurę i Zamek Rady Nemerii, który sam w sobie stanowił osobne miasto, znajdujące się tuż pod Koroną i potocznie zwany był Głową.

Mizo jeszcze poprzedniego wieczoru zdecydował, że po przybyciu do miasta udadzą się prosto do zamków, by uzyskać audiencję u królowej. Tak też uczynili, chociaż liczenie na to, że ot tak przyjęci zostaną przez władczynię Nemerii i to bez wcześniejszej zapowiedzi, graniczyło z cudem. Cudem, który nie został im darowany. Już przy pierwszej bramie broniącej dostępu do Głowy, zostali zatrzymani i dalsza droga kategorycznie wzbroniona. Wzrok strażników z wyraźną niechęcią przesuwał się od demona po rybaka w jego prostym stroju zdradzającym wyraźnie niski stan posiadacza. Na dokładkę mieli ze sobą zwierzaka… Kota… Kto na audiencję z kotem przychodził? Co prawda niektórzy elfowie mieli nieco dziwne pomysły to jednak na twarzy strażników wyraźnie widać było, że pomimo tego że Ellisar do owej szlachetnej rasy należał to jednak ów fakt nie był wystarczający by zniwelować negatywny wpływ kompanii, w której się pokazał.

- Królestwu zawsze groziło nieszczęście ze strony Vole, nowina to żadna - usłyszeli od sierżanta, którego wezwano by ich sprawę rozpatrzył. Zaprowadzono ich w tym celu do osobnej komnaty o niewielkich rozmiarach i wygód pozbawionej, bardziej do celi mnicha podobnej niż miejsca, w którym interesantów przyjmowano. Przynajmniej tych o wyższym rodowodzie, bo bez wątpienia sale zmieniały się w zależności od godności osoby, która je nawiedzała.
- Nie dalej jak o świcie przybył do nas oszalały wilkołak, budząc wszem i wobec panikę swym wyglądem i zachowaniem i próbujący siłą wedrzeć się do zamku by, uwierzycie, królową ratować - mężczyzna, który przedstawił się im jako Biran Halleis, pokręcił głową po czym rozłożył dłonie w nieco niedbałym, bezradnym geście. - Nie mam jak wam pomóc. Rozkazy są by nie wpuszczać nikogo podejrzanego, a wy niestety na godnych zaufania nie wyglądacie. Bez urazy - przy ostatnim słowie wzrok swój skierował w stronę elfa, wyraźnie ku niemu słowa te kierując, po czym oparł się wygodnie o oparcie krzesła, nie zapraszając ich nawet by usiedli. To, że nie było na czym usiąść tylko podkreślało niski status jaki został im przyznany. Dziw nad dziwy że w ogóle z nimi rozmawiano miast od razu przegnać.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 25-10-2017, 19:32   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Podróż - bez wrogów na karku - była całkiem przyjemna. Nawet nie do końca wyleczone rany i kwaśna Mizo nie były w stanie zepsuć Ellisarowi humoru. Podobnie jak i 'zdrada' Duszy, która przykleiła się do Ditrusa, którego opowieści - bard przyznawał to bez oporu - umilały i zdecydowanie skracały czas podróży.

Skracany ciekawymi historyjkami czas płynął szybciej, co nie znaczyło, że droga skróciła się w fizyczny sposób. A że Ellisar nie był ze stali, musieli się zatrzymać na nocleg.
Czy nazwa gospody miała stanowić jakiś znak? Dobry omen, który rozproszyłby obawy barda, przewidującego, że wysłannicy Vole Kes staną na ich drodze zanim dzielni wędrowcy staną u wrót stolicy.
Ku jego miłemu zaskoczeniu "Elfia harfa" nie spłonęła podczas ich w niej pobytu, na dodatek gospodarze wspomogli Ellisara, dzieląc się z nim odzieniem (może nie najbardziej wykwintnym, ale i tak lepszym niż to, które przetrwało walkę), dzięki czemu nie wyglądał jak opryszek, a kilka pieśni, odśpiewanych w sali głównej gospody spotkało się z uznaniem i oklaskami, chociaż sam Ellisar musiał przyznać, że zmęczenie nie pozwoliło na pełne rozwinięcie artystycznych skrzydeł.

* * *

Po przybyciu do Yury pierwsze swe kroki Ellisar skierował do najbliższej świątyni. Mizo co prawda protestował, ale elf nie posłuchał, a w obliczu tłumów demon nie zdecydował się na użycie siły.
Ellisar miał dług do spłacenia - tak Oren, jak i Taharze - jednak nie to nim powodowało.
Na szczęście i tym razem bogini życia i magii obdarzyła go swą łaską, która za pośrednictwem kapłanki spłynęła na głowę elfa, obdarzając go zdrowiem.
Złożywszy ofiarę Ellisar opuścił świątynię... i tu ich szczęście się skończyło.
Zakuty łeb, jakim okazał się dowódca warty, nie uznał ich wieści za coś wartego przekazania dalej. Podobnie jak zlekceważono ostrzeżenie, jakie przyniósł wilkołak - zapewne Ulris.
Ellisar przeklął w duchu Mizo, który nie zgodził się na wizytę u porządnego krawca, a potem spytał:
- A co się stało z tym wilkołakiem?
- Trafił do lochu - odparł sierżant, takim tonem, jakby to była oczywista oczywistość.
Elf nie zamierzał się przyznawać do znajomości ze wspomnianym wilkołakiem, przynajmniej w tej chwili, gdy ich samych od lochu dzielił jeden krok.
Nie rozumiał, za grosz, zachowania Duszy. Gdyby moonria zechciała zrzucić z siebie kocie przebranie, strażnik od razu by uwierzył... Ale może coś się stało i nie mogła? Albo nie chciała. W każdym z tych przypadków prośby Ellisara nic by nie wskórały.

"Królestwu zawsze groziło nieszczęście ze strony Vole" - powtórzył w myślach, zastanawiając się, czy gdyby udusił tępego służbistę struną od giterny, a potem przebrał się w jego mundur...
Gdyby Vole chciało stworzyć kolejną przeszkodę na ich drodze, wystarczyłoby umieścić paru takich durniów przy bramach i żadne wieści by się nie przedostały. A nie byłaby to pierwsza przeszkoda, jaką Ellisar usunął ze swej drogi podczas podróży do stolicy.
Jednak uniform sierżanta nijak nie pasowałby na szczupłego elfa i pewnie zrobiliby kilka jedynie kroków, a potem ich podróż by się skończyła.
Jeśli zdołam, to za miesiąc będziesz liczyć kamyki na plaży na Wyspie Szkieletów, pomyślał, obdarzając sierżanta zdawkowym uśmiechem. I przemilczając sprawę urazy.
- Jak rozumiem, wyprzedziły nas wieści o tym, że magowie z Vole podburzyli ludność przeciw elfom i Lisan spłonęło - powiedział. - Że spłonęło kilka wiosek na drodze z Lisan do stolicy - dodał.
- Niepotrzebnie się spieszyliśmy. - Spojrzał na Mizo, zastanawiając się, co zrobi demon. Miał nadzieję, że nic nierozsądnego i nie trzeba będzie zeskrobywać resztek strażnika ze ścian i sufitu. - Odwiedzimy zatem pana Ahrmaka. Drzwi jego domu są dla mnie zawsze otwarte, więc i dla was znajdzie się miejsce. - Miał cień nadziei, że nazwisko królewskiego dostawcy win dotrze do paru szarych komórek, które pewnie jeszcze wegetowały się pod łysawą czaszką. - Chyba już nie jesteśmy potrzebni?
Dlaczego przeklęty Mizo nie zna żadnego nazwiska, kogoś, na kogo mógłby się powołać, pomyślał. W końcu dla kogoś pracują...
 
Kerm jest offline  
Stary 26-10-2017, 23:05   #85
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Brwi sierżanta uniosły się ku górze na dźwięk nazwiska, które bez dwóch zdań było mu znane.
- Ahrmak ponoć chorobą złożony leży więc czy drzwi jego domostwa otworem staną to wątpliwe - poinformował, nie bez cienia złośliwości w głosie. Widać nie raz już spotykał się z próbami wpłynięcia na jego decyzję poprzez rzucenie miana znanej osoby albo i kilku. To, że mógł takim osobom utrzeć nosa, musiało mu sprawiać nie lada przyjemność. Mina jednak zrzedła mu gdy na biurko przy którym siedział, wskoczyła biała kotka.
- Hej! Precz z tym parszywcem! - warknął, próbując przegonić Duszę.

Był to oczywiście błąd i to poważny. Nikt przy zdrowych zmysłach i przy chociażby minimalnej znajomości zwyczajów Mizo, na taką reakcję by się nie poważył. Skrzydła demona uniosły się i zadrżały, a on sam nagle jakby się rozrósł. Jego aura stała się przytłaczająca nawet dla Ellisara, a przecież to nie przeciwko niemu gniew Mizo był wymierzony.
- JAK ŚMIESZ?! - rozległ się jego głos, który nie tylko z ust się wydobywał i wnikał do głowy przez uszy, ale zdawał się też uderzać bezpośrednio w umysł, niczym młot kowalski uderzający w rozgrzane żelazo. Sierżant skulił się zatykając uszy dłońmi i zaczął kwiczeć niczym zarzynane prosię, błagając o łaskę i darowanie życia.
- POMIOT TAK NISKIEGO STANU NIE MA PRAWA CAŁOWAĆ ZIEMI PO KTÓREJ STĄPA - kontynuował demon, wyżywając się na nieszczęśniku i przy okazji powodując potężną migrenę u towarzyszącego mu elfa. - NA KOLANA I BŁAGAJ JĄ O WYBACZENIE NĘDZNY ŚMIERTELNIKU - nakazł, a sierżant bez zwłoki wykonał jego rozkaz, wciskając się w niewielką przestrzeń między ścianą a biurkiem, którą częściowo zagracało przewrócone krzesło i począł błagać i płakać i jęczeć i zawodzić, przemieniając się w coś, co tylko umownie przypominało człowieka i sprawiało wyjątkowo żałosne wrażenie w swym upodleniu.

- Przecież nic się nie stało - zareagowała Dusza, przyglądając się z pewnym zainteresowaniem owej namiastce sierżanta, która kajała się na kamiennej podłodze. - Prawda Mizo? Ellisarze? No i teraz ten uprzejmy pan zaprowadzi nas do lady Sinatri, prawda? - zapytała, machając wesoło ogonkiem, dzięki czemu przyczyniła się do zwiększenia poziomu czystości niezbyt czystego biurka.
- Zaprowadzi… Zaprowadzi… Zrobi wszystko… Wszystko… - jęczał mężczyzna, nie ważąc się podnieść głowy by spojrzeć na wychylającą się by spojrzeć na jego skuloną postać, kotkę.

- No to wejście mamy załatwione - Mizo uśmiechnął się wrednie, powracając zarówno do normalnego głosu jak i stopnia oddziaływania. Najwyraźniej wszystko było ukartowane i tylko elfa nikt nie poinformował. Jak nic demon musiał się skręcać ze śmiechu słuchając Ellisara próbującego nakłonić sierżanta by ich wpuścił do środka.

Upodlony człowiek dotrzymał swego słowa przeprowadzając ich labiryntem korytarzy, wybierając je tak by jak najmniej mieszkańców miało możliwość zainteresowania się nietypową trójką gości. Trójką, bowiem Dusza nadal pozostawała w swej kociej formie, tkwiąc wygodnie w ramionach Ditrusa, który wciąż zdawał się być w szoku po wyczynach Mizo. W końcu jednak stanęli pośrodku jednego z pięknie zdobionych, rozjaśnionych słonecznym blaskiem padającym z wysokich, łukowych okien, przejściu. Łączyło ono ze sobą cztery odnogi korytarzy, z których dwie kończyły się spiralnymi schodami prowadzącymi w górę, dwie pozostałe z kolei, zakręcały by biec dalej ku im tylko znanym celom. By dotrzeć do tego miejsca przejść musieli przez ogród różany, który swym urokiem i aromatem zarówno zniewalał, jak i odurzał. Ich przewodnik jednakże owego piękna zdawał się nie dostrzegać. Pot spływał mu strużkami po twarzy i karku, znacząc także ciemnymi plamami jego odzienie. Woń przy tym, jaka się od mężczyzny rozchodziła, świadczyłą o tym że ostatniej kąpieli doświadczył on z dobre dwa dni temu, lub więcej.

Drżącą dłonią zastukał on trzy razy w drzwi, a gdy zaproszenie by wejść otrzymał, pospiesznie nacisnął klamkę. Komnata, którą owe drzwi kryły, była bogato zdobioną salą, przypominającą na pierwszy rzut oka alkowę. Szkarłatne draperie zdobiły ściany tam, gdzie kamieni nie podtrzymywały wysokie aż po sufit, ciężkie, drewniane półki ciasno wypchane księgami. Na zimnej, marmurowej podłodze spoczywały puszyste, czekoladowego koloru dywany na których stały luźno rozstawione, złotem zdobione sofy o poduchach barwą odpowiadającym szlachetnemu trunkowi, który w kryształowych karafkach stał i czekał, na każdym z trzech stolików. Także i tu dominowała woń róż, których to kwiatów mnogość wypływała ze śnieżnobiałych wazonów rozstawionych, zdawałoby się, w sposób chaotyczny po całym pomieszczeniu.

Wreszcie i gospodyni pojawiła się na widoku, wyłaniając się zza jednego z regałów, za którym przejście musiało się znajdować lub wnęka jakowaś.


Kobieta była wysoka i piękna, tą posągową pięknością o której bardowie śpiewać mieli w zwyczaju i tylko najszlachetniejszym z szlachetnych dam ją przypisywali. To, że damą była, zdradzała także jej postawa. Głowę trzymała bowiem wysoko uniesioną gdy z gracją sunęła w ich kierunku, całą sobą przedstawiając obraz osoby o dużych wpływach ale i dumie. Czy takiej, która przesłaniała rozsądek? O tym elf miał się dopiero przekonać.

- Szlachetna Sintari - zaczął sierżant kłaniając się w pas i już zaczynając wycofywać. - Ci oto czcigodni goście ze sprawą do szlachetnej Sintari przybyli.
- A czy ci czcigodni goście imiona jakoweś posiadają? - zapytałą, przyglądając się bacznie każdemu, wzrok swój nieco dłużej zatrzymując na demonie. Usta jej zmarszczyły się delikatnie, co oznaką zarówno dezaprobaty jak i niechęci być mogło, z pewnością jednak nie radości. Tej bowiem na obliczu kobiety widać nie było, nawet w najlżejszej formie.
Sierżant już otwierał usta, jednak powstrzymał go gest niewiasty, która machnięciem dłoni odesłała biedaka. Być może woń, którą roztaczał była ponad jej wytrzymałość, bowiem gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, skierowała się do jednego z wazonów by wyjąć z niego czerwoną niczym jej wargi, różę.
- Czekam - przypomniała, stojąc do nich bokiem i uwagę swą w całości, jakby się zdawało, poświęcając kwiatu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 27-10-2017, 21:51   #86
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na sierżancie zbytniego wrażenia nie zrobił ani fakt, że jeden z jego gości zna dość wysoko postawione osoby, ani to, że ten sam gość jest bardem, mogącym kilkoma trafnie dobranymi słowami i nutami ośmieszyć każdego głupca.
Podobnie do jego tępej głowy nie dotarło to, że goście mają ważne wieści. A może nie chciał do siebie dopuścić myśli, że miałby ich wpuścić na komnaty? Takich 'niestosownie ubranych'?
W każdym razie spotkała go niemiła niespodzianka, częściowo za sprawą Duszy, a częściowo za sprawą zdecydowanej antypatii, jaką strażnik żywił do kotów.
Oczywiście gdyby Dusza nie bawiła się z sierżantem w kotka i myszkę i ujawniła, kim jest, sprawa zostałaby rozwiązana dużo szybciej, bez (nieudanych) usiłowań Ellisara i bez (znacznie przesadzonej) reakcji demona. No ale Dusza miała dość specyficzne poczucie humoru, zaś Mizo... Ten zapewne świetnie się bawił, przynajmniej dopóki tępy urzędas nie nadepnął mu na odcisk, obrażając Duszę.
Sam Ellisar był pod wielkim wrażeniem i nie zdziwił się, że sierżant zrobił się bardzo, ale to bardzo malutki, a odwaga, wraz z chęcią sprzeciwiania się niezbyt mile widzianym gościom, uciekła mu w pięty.
- Ja nie mam do nikogo pretensji - zapewnił Duszę. Do was też, dowcipnisie, dodał - w myślach - pod adresem dwojga swych towarzyszy.

* * *

Gdyby ich przewodnikiem nie był zastrachany wojak, na dodatek wstydzący się idących z nim osób, wycieczka byłaby całkiem przyjemna. Sam ogród różany zachęcał do zatrzymania się i rozkoszowania ciszą i spokojem, tudzież zapachem. Jeśli, oczywiście, ktoś lubił aromat róż. Tak... wtedy warto by tu zaprosić piękną dziewczynę i spędzić z nią kilka miłych chwil.
Ta wizja jednak musiała poczekać. Nie mówiąc już o tym, że Ellisar mógłby już nie mieć okazji do odwiedzenia tego miejsca, mimo licznych zasług, starań i wysiłków, jakie podjął w celu ocalenia królestwa.
Ale popatrzeć i zapamiętać, by potem przełożyć to na język muzyki... i trochę ubarwić fakty - można było. A że jako bard nauczył się jednym rzutem oka ogarnąć wiele szczegółów, więc co nieco z tych pięknych widoków zapamiętał.

Pięknym widokiem okazała się również komnata, do której w końcu trafili. Tu też Ellisar najchętniej zatrzymałby się na dłużej - na przykład przeczytałby kilka książek...
Jak się okazało, nie tylko księgi stanowiły ozdobę pomieszczenia. Gospodyni warta była pieśni, jednak idealnie pasowała do poetyckiego określenia 'posągowa piękność'. 'Dumna i blada', jak za jej plecami nazwałoby ją pospólstwo.
Ellisara zdecydowanie nie można było zaliczyć do tej ostatniej grupy, ale nie wyobrażał sobie siebie, umawiającego się ze szlachetnie urodzoną Sintari na spotkanie wśród krzewów róż... lub w innym, równie przyjemnym miejscu.

Przez moment zastanawiał się, czy nie użyć odrobiny magii bardów, lecz zrezygnował z tego pomysłu.

- Dusza. - Ellisar zaczął przedstawianie swoich towarzyszy od płci pięknej. - Moonria, chwilowo w takiej postaci. Mizo, jej przyjaciel i obrońca. Ditrus, nasz towarzysz w ostatnich dniach podróży. Ellisar - siebie pozostawił na koniec - syn Laurion i Eredina ze Śnieżnej Twierdzy. - Zamiótłby podłogę kapeluszem, gdyby miał kapelusz. I gdyby stał przed samą Eliseą. Elfy były co najmniej tak dumne, jak niektórzy ludzie. - Proszę nam wybaczyć niezbyt odpowiedni strój, lecz jedziemy prosto z płonącego Lisan, na dodatek parę osób usiłowało nas zatrzymać. Osób znacznie groźniejszych, niż pan sierżant. - Tylko bardzo wprawne ucho usłyszałoby ironię w słowie 'pan'. - Nie bardzo mieliśmy czas na przebranie się.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-10-2017, 15:00   #87
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

- Ten głupiec? Faktycznie, ciężko go nazwać groźnym - odparła po chwili milczenia, odwracając twarz w ich stronę. - Wiele ostatnimi czasy dociera do nas niepokojących wieści. To ciężki czas dla królestwa - wyznała, wzdychając przy tym, chociaż bez wątpienia była to gra i to na dodatek niczym nie kryta. Kobieta uśmiechała się zza róży, obserwując ich jeszcze przez kilka uderzeń serca, nim wskazała im sofy.
- Gdzież moje maniery, usiądźcie - rzekła, jako pierwsza ruszając w kierunku wyglądających na wygodne, mebli.

Jej krok był powolny, przemyślany i, podobnie jak postawa, dumny. Kimkolwiek była musiała mieć nie lada władzę, popartą wysokim urodzeniem i licznymi koneksjami. Nie wykazała także szczególnego zdziwienia na wieść o Duszy, ani na wygląd Moonri, jak i to, że demon jest jej towarzyszem. Także pochodzenie elfa nie zostało zaszczycone nawet lekkim uniesieniem brwi. Rybak zaś po prostu zniknął gdzieś w owym tłumku znakomitości, co sądząc po postawie Ditrusa, jak najbardziej mu odpowiadało. Ewidentnie, w tym bogatym otoczeniu i w towarzystwie lepiej od siebie urodzonych, czuł się on nieswojo. O ile bowiem wcześniej część z nich była po prostu towarzyszami podróży, co prawda bez wątpienia wyższego stanu to jednak przystępnymi i tak jakoś… zwyczajnymi. Teraz zaś, w tym bogatym wnętrzu, stojąc przed kobietą, która była ucieleśnieniem owego wysokiego stanu, szlachetności i majestatu, dotkliwie odczuwał swoją pozycję. Usiadł jednak wraz z innymi, chociaż w pewnym oddaleniu i na skrawku sofy, co by swym odzieniem nie bezcześcić drogiego materiału, którym siedzenie było pokryte.

Nadzieja jednak na to, że uda mu się zniknąć, pierzchła bardzo szybko, wraz z Duszą, która w krótkim mignięciu przeobraziła się z powrotem w dziewczynkę i w najlepsze usadowiła na oparciu mebla, tuż przy rybaku. Mizo z oczywistych względów potraktował Ditrusa nader morderczym spojrzeniem, natomiast szlachetna Sintari wybuchnęła śmiechem. Dźwięk ów był zadziwiająco ciepły i przyjemny dla ucha, niezbyt jednak pasujący do pozy, którą od początku spotkania przybrała.
- Czyżbyś zamierzała doprowadzić biednego Mizo do kolejnego z jego słynnych ataków szału, urwisie? - zapytała, rozsiadając się wygodniej i zakładając nogę na nogę, przy którym to ruchu odsłoniła znacznie więcej nagiego ciała niż damie wypadało.
- Ditrus pachnie rybami. To przyjemny zapach - wyjaśniła dziewczynka, szczerząc wesoło ząbki i machając ogonem.
- No i się wyjaśniło. Nakażę zatem przygotować dla Mizo kąpiel ze świeżo złowionych ryb i po problemie - oświadczyła ich gospodyni, unosząc dłonie tak, jakby miała zamiar klaśnięciem wezwać służbę.
- Po moim trupie - wycedził demon, mierząc ją równie “przyjaznym” spojrzeniem co wcześniej rybaka.

- Racz wybaczyć, drogi Ellisarze, demon ów, którego na swe nieszczęście miałeś okazję spotkać i mieć za towarzysza podróży, ma wyjątkowy problematyczne poczucie humoru - Sintari zignorowała Mizo i zwróciła się wprost do elfa. Zaraz też faktycznie klasnęła w dłonie, na które to wezwanie jedna z draperii odsunęłą się ukazując młodą dziewczynę, zapewne służącą.
- Kari, przynieś mym gościom coś do zjedzenia i słodkie przekąski dla…
- Nina upiekła dzisiaj świeże, miodowe serduszka. Od rana twierdzi, że panienka przyjedzie - poinformowała dziewczyna, wcinając się swej pani w słowo po czym znikła niczym duch.
- Co byśmy zrobiły bez Niny - Sintari mrugnęła konspiracyjnie do Duszy, której mina wyrażała stan bliski euforii. - Zanim oddamy się grzechowi folgowania naszym słabościom, pozwólcie że się przedstawię. Jak już wiecie, zwą mnie Sintari, a sądząc po tym że zarówno Dusza jak i Mizo zdają się wam ufać, nie widzę problemu z wyjawieniem iż w tym oto pięknym królestwie, sprawuję rolę Mistrza Cieni - pochyliła głowę, uśmiechając się lekko.

Mistrzem Cieni określano zawsze tą lub tego, kto władzę sprawował nad szpiegami znajdującymi się na usługach koronowanej głowy. Każde królestwo posiadało taką personę, a niektóre nawet kilku, by zapewnić sobie jak największą przewagę nad przeciwnikami. O ile było to wiadomym, Nemeria posiadała tylko jednego i tak dalece jak wiedza Ellisara sięgała, był on mężczyną, elfem na dodatek, pochodzącym z rodu Mrocznych, o których niewiele było wiadome, poza tym że niezbyt lubią się z Wysokimi i wręcz nienawiścią darzą Złote.
Nie było także tajemnicą, że Mistrzowie Cieni ściśle współpracowali z Mistrzami Ostrzy, których zadaniem było ciche likwidowanie wszelkich zagrożeń, zanim staną się zagrożeniami realnymi.

- Biorąc zaś pod uwagę to co już usłyszałam z twych ust, a także to co wyjawił mi niejaki Ulris, który obecnie odpoczywa w przeznaczonej na jego użytek komnacie, sprawy z Wiedźmami zaszły dalej niż z początku sądziliśmy, że zajdą - kontynuowała, sięgając po karafkę i nalewając wina do stojących obok kielichów. - Nie rozumiem jednak dlaczego zgodziłeś się wziąć udział w tych wydarzeniach i jaka ma być twa rola, a także cel.
Co prawda istniała niemal pewność, że o roli jaką elf odegrał wiedziała znacznie więcej niż twierdziła, o tyle cel a także powody z pewnością były dla niej istotną informacją, która zaważyć mogła na dalszym życiu barda.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 29-10-2017, 18:51   #88
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mistrzyni Cieni...
Skoro Innae, Dusza i Mizo stanowili czyjeś oczu i uszy, a czasami i ręce, któż inny mógłby nimi kierować, jak nie główny królewski szpieg. Z tym jednak, że Ellisar spodziewał się mężczyzny.
Oczywiście wszyscy wiedzieli, że ze szpiegami tak bywało - łatwo było spotkać co innego, niż głosiła wieść ludowa. Nie mówiąc już o tym, że logiczną rzeczą było rozsiewać plotki. No i kobiety potrafiły myśleć baaardzo pokrętnie.

- Mam nadzieję, że owa komnata, w której przebywa Ulris, jest wygodniejsza od lochu, o którym mówił wspomniany przed chwilą sierżant - powiedział. - Wiele mu zawdzięczamy. Wilkołakowi, a nie sierżantowi, oczywiście. A z poczuciem humoru i Mizo, i Duszy zdążyłem się zapoznać.
- Czy wiadomo, co się dzieje z Innae? - zmienił temat, mając nadzieję, że skoro wilkołak znalazł się w stolicy, to może i anielica...
Jednak Sintari pokręciła głową.
- Nie, żadne wieści o niej nie dotarły - powiedziała.
- Szkoda. Miałem nadzieję, że udało jej się wydostać z Lisan i że nas zdążyła wyprzedzić... - Ellisar na moment zamilkł. - W zasadzie to dzięki niej, albo przez nią, zależnie od punktu widzenia, wplątałem się w tę sprawę.
- Gdy dowiedziałem się, że Wiedźmy coś knują przeciwko królowej, mogłem oczywiście umyć ręce i udać, że to nie moja sprawa - przeszedł do poruszonego przez Sintari tematu. - Chociaż osobiście nie znam królowej, to jednak wolę, by na tronie zasiadała Elisea, niż ktoś podobny do Sirese lub też sterowana przez nią marionetka.
- To, że korzystając z zamieszania, Vole Kes może wywołać wojnę, również mi nie odpowiada, więc spróbowałem w miarę mych możliwości przyczynić się do ich powstrzymania. A mówiąc precyzyjniej - pomóc tej trójce w ich misji. Mam nadzieję, że przynajmniej częściowo mi się udało - podsumował swą wypowiedź.
 
Kerm jest offline  
Stary 31-10-2017, 20:34   #89
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

- Rozumiem - skinęła głową, przyjmując wyjaśnienia elfa i unosząc do ust kielich z winem. Nie upiła z niego jednak, a tylko zdawała się trzymać przy wargach, zastanawiając nad czymś. Być może nad słowami Ellisara, a może losem Innae, a może nad królestwem. Jakkolwiek by nie było, cisza przedłużała się i przerwało ją dopiero pojawienie się służek. Jedną z nich była dziewczyna, do której Sintari zwróciła się mianem Kari, druga zaś była nieco starszą jej wersją, co sugerowało bliskie pokrewieństwo. Na tacach znajdowały się zarówno wciąż parujące paszteciki, jak i zimne placuszki serowe. Był i sam ser i była szynka oraz owoce. Nie zabrakło także wspomnianych wcześniej miodowych serduszek, na których widok z ust Duszy wyrwał się okrzyk zachwytu i nawet twarz Mizo przybrała jakby weselszego wyrazu.

Dalsza część wizyty, wbrew przewidywaniom elfa, nie upłynęła na snuciu planów powstrzymania Vole. Na dobrą sprawę nie padła nawet nazwa tej krainy. Rozmowa toczyła się na neutralne tematy, bardziej przypominając tą, którą wysoko urodzeni odbywali przy okazji kurtuazyjnych spotkań, niż naradę wojenną, która bardziej by do sytuacji w jakiej znalazła się Nemeria, pasowała. Każda jednak wzmianka czy próba przeniesienia tematu rozmowy na poważniejsze tory, kończyła się chwilą ciszy, po której rozmowa zostawała wznowiona, jakby nigdy nic.

Po poczęstunku i straconych minutach, których ilość swobodnie w godzinę się przemieniła, Ellisara zaproszono by raczył się rozgościć w przeznaczonej dla niego komnacie. Biorąc pod uwagę że zarówno Dusza jak i Mizo, a także ich wiejski towarzysz również opuścić mieli miejsce spotkania z Mistrzynią Cieni, zapewne nic więcej powiedziane być nie miało. Pewności jednakże elf nie mógł mieć. Zdawało się bowiem, że para spotkana parę dni wcześniej w karczmie, orientuje się w zamku jakby byli u siebie. Także ich zachowanie uległo pewnej zmianie, przez co wyraźnie widoczne być zaczęło to, że to Dusza władzę w tym duecie sprawowała. Ditrus zaś… Cóż, ten starał się po prostu nie wchodzić nikomu w drogę.

Ellisara zaprowadzono do drzwi, za którymi kryła się obszerna sypialnia z dołączonym do niej pomieszczeniem, w którym znajdowała się balia pełna czekającej, ciepłej wody. Nie brakło i kąpielowej, gotowej wspomóc barda w jakże trudnym zajęciu, którym była kąpiel. Czekał i strój gotowy, wykwintny i przez zdolnego krawca uszyty przy wykorzystaniu materiałów, które z pewnością kosztowały więcej niż z trzy pary odzienia, które Ellisar miał obecnie na sobie. No ale też bez wątpienia dojścia, którymi dysponowała Sintari, większe były niż jego, a że postanowiła je wykorzystać by uprzyjemnić mu życie… Nie wypadało odmawiać.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 02-11-2017, 09:47   #90
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Albo Sintari była idealną gospodynią, dbającą o dobry humor gości, albo też, mimo pozorów zaufania, wiele spraw miało zostać ukrytych przed oczami i uszami tak Ellisara, jak i Ditrusa. Bard mógłby się założyć, ze chodziło tak o jedno, jak i o drugie, a to, że temat Vole poszedł chwilowo w zapomnienie, w niczym mu nie przeszkadzało - w końcu miał go na karku przez parę dni i nocy.

Mimo wszystko, częstując się pasztecikami i przegryzając szynkę serowymi paluszkami, Ellisar zastanawiał się, co będzie dalej - nie z królestwem jako takim, a konkretnie z nim, elfim bardem, potrafiącym grać na ludzkich uczuciach i wysłać w objęcia Tahary kogoś, kto chciał z nim zrobić to samo.
Zostanie szpiegiem, czy też trafi do jakiegoś zacisznego miejsca, gdzie będzie musiał czekać, aż całe zamieszanie się skończy. A potem wróci do domu z królewskim podziękowaniem, które będzie mógł sobie oprawić w ramkę i powiesić na ścianie?

No ale to była (nomen omen) pieśń przyszłości. Teraz powinien cieszyć się tym, co jest. Dobre towarzystwo, dobre wino, dobre jedzenie - małe przyjemności, a cieszą.

* * *


O tym, że (przynajmniej jak na razie) Ellisar jest mile widzianym gościem, świadczyło wyposażenie komnaty, do której trafił po (wcale nie skromnym) posiłku. A bardzo miły dodatek do tego wyposażenia stanowiła wypełniona wodą balia.
Natomiast dziewczyny, której zadaniem było pomóc Ellisarowi w kąpieli, wyposażeniem nazwać nie można było.



Życie szpiega pełne jest niebezpieczeństw. Przynajmniej tak o tym mówią wszystkie opowieści, zarówno mówione, jak i śpiewane. W jaki sposób kończyli ci, co oddawali się kąpieli w towarzystwie nieznajomej kobiety? Uduszeni, utopieni, zadźgani...
Ale cóż jest warte życie bez ryzyka i odrobiny wcześniej wspomnianych przyjemności?

Jakimś dziwnym trafem panna, która miała służyć pomocą w odświeżeniu się, nie okazała się człowiekiem na usługach Vole. Na dodatek była na tyle miła i uczynna, że uprzyjemniła elfowi kąpiel (i nie tylko) nie tylko myciem pleców.
Opowieść o tych razem spędzonych chwilach zdecydowanie rozgrzałaby krew... i zdecydowanie nie nadawała się do odśpiewania w towarzystwie dzieci.


Ostanie takie miłe sam na sam miało miejsce nie tak znowu dawno i Ellisar aż za dobrze pamiętał, że zakończyło się pożarem, ucieczką przez okno i utrupieniem paru odzianych na czarno osobników. Bezpośredniego związku między łóżkowymi igraszkami a późniejszymi perypetiami nie było, ale...
Tym razem pukanie do drzwi nie oznaczało, że królewski zamek zaczyna się palić. Na szczęście, bo tu okna były nieco wyżej, niż w gospodzie.
Dziewczyna mruknęła coś w stylu 'Mnie tu nie ma...' i głębiej zakopała się w pościeli. Najwyraźniej nie poczuwała się zobowiązana do otwierania, co oznaczało, że nie ma zamiaru sprawdzać, kto stoi za progiem i że właśnie Ellisar musi podejść do drzwi i pozbyć się intruza.
Wołać 'wejść!' nie zamierzał. Nagość czy seks nie wywoływały zgorszenia, ale dyskrecja zawsze była mile widziana.

Owinięty w kąpielowy ręcznik podszedł do drzwi i nieco je uchylił.
Na korytarzu czekał cierpliwie służacy, z twarzą nie wyrażającą żadnych uczuć. Co o niczym nie świadczyło - zapewne taki sam kamienny wyraz twarzy miałby, gdyby Elliar otworzył mu drzwi nagi, lub gdyby zastał go w niedwuznacznej sytuacji z jedną, lub większą ilością niewiast.
Nie było to wezwanie na rozmowę w cztery oczy z Mistrzynią Cieni, a zaproszenie (ustne) na organizowany w Koronie bal.
Od razu stało się jasne, dlaczego Ellisarowi sprezentowano nowe ubranie. W tym, w którym pojawił się w pałacu, mógłby liczyć najwyżej na to, że wpuszczonoby go do kuchni...

Panienka głucha nie była i bez problemu pojęła, że niekiedy obowiązki mają pierwszeństwo przed przyjemnościami i ledwo Ellisar zamknął drzwi, ona już była gotowa pomagać gościowi szykować się na bal. Na szczęście wnet się pogodziła z poglądem, iż do balu zostało jeszcze dużo czasu, który można było przyjemnie spożytkować...

* * *

Strój, w skład którego wchodziła również paradna broń, pasował jak ulał.
Najwyraźniej ktoś miał dobre oko, a kto inny znał bardzo dobrego krawca, bo trudno przypuszczać, by Sintari była jasnowidzem (lub miała takiego na usługach) i mogła przewidzieć, że nieznany w szerokich kręgach bard wplącze się w międzynarodową aferę, a na dodatek zdoła cało i zdrowo dotrzeć do Yury.
Nie warto było tracić czasu na zastanawianie się, jaki cud (czy przemyślane działanie) sprawił, że ubranie było idealnie dobrane. Trzeba było korzystać z daru, co Ellisar natychmiast uczynił.

Gdy dziewczyna (oceniwszy wygląd Ellisara), obdarzona pożegnalnym uściskiem, zniknęła za drzwiami, elfowi pozostało tylko czekanie na przewodnika, który zaprowadzi go do odpowiedniej komnaty.
Wcześniej jednak założył 'pułapkę' na osobę, która zechciałaby przeszukać jego rzeczy. Wiele tego nie miał, to fakt, niewiele można by mu ukraść, ale nadmierne zainteresowanie jego dobytkiem nie powinno mieć miejsca. Przynajmniej bez wiedzy Sintari.
Ale warto by wiedzieć, że ktoś takie zainteresowania przejawia.
Niby przypadkiem wystający z plecaka kawałek szmatki, włos przyczepiony do pudła giterny.

A potem pozostawało usiąść wygodnie i czekać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-11-2017 o 09:49.
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172