Cygaro wypadło z ust gospodarza i powoli się obracając upadło na jasny dywan zostawiając brzydką, czarną plamę spalenizny. Twarz wykrzywiła się w dziwnym grymasie, tak jakby działała osobno, niż reszta ciała pana Warnblaka. Z oczu wyciekła kropla łzy, a ręce zaczęły się trząść. Głosem pełnym uczucia zdołał wyjąkać jedynie kilka słów.
- Jak... to... możliwe...
Mężczyzna jakby zignorował pytania drugiego detektywa, sięgnął po stojącą na stoliku butelkę i napił się, a następnie wydukał "Nie, chyba nikt". Potem dodał tylko "Znajdźcie zabójcę... zapłacę.".