Wpakowali się w tarapaty.
Tym razem nie mieli do czynienia z byle bandytami. Nie mieli też za plecami załogi 'Gołębicy', u boku których walczyli z piratami. Musieli sobie poradzić może nie z przeważającymi, ale ze znacznie lepiej wyposażonymi siłami. Może i nie wrogimi, ale z pewnością nie nastawionymi przyjaźnie.
Co prawda Maelar też nie byłby nastawiony przyjaźnie do kogoś, kogo zastałby w takim miejscu.
Wyjść było kilka, jednak żadne nie gwarantowało, że wszyscy ujdą cało i zdrowo.
Zapewne zwierzołaczki zdołałyby się wymknąć, po przybraniu zwierzęcej postaci. Wszak nikt nie ścigałby lwa czy wilka.
Gdyby dachy były płaskie, zapewne można by się wspiąć i schować przed wzrokiem przybyszów. no, może i tak Roisin zdołałaby prześlizgiwać się z jednej strony spadzistego dachu na drugą.
Ale co z Natem?
Czy dałoby się namówić i jego, i Roisin, by udawali, że ich nie ma, podczas gdy Maelar rzuciłby na nich i na siebie zaklęcie, które skryłoby ich przed oczyma tych, co zaczną przeszukiwać chaty.
Oczywiście można było zaczaić się i wziąć zakładnika...
Nim jednak Maelar zdążył przedstawić którąś z propozycji, Roisin wkroczyła do akcji, wybierając jeszcze inną opcję - rozmowę. Elf trzymał za nią kciuki, ale nie bardzo wierzył w powodzenie tej misji.
- Będę miał go na oku - obiecał, po czym podszedł do okna w taki sposób, by z zewnątrz nie było go widać, a on z kolei widział Roisin i jej rozmówców.
W razie konieczności gotów był strzelać.