Nie jest najgorzej
jakby rzekomy sługa Morra chciał pakt z nekrusem, na oczach kapłana zawrzeć to już byśmy dyndali, tak czuję
Ale dobra moja deklaracja - wykorzystuje PP, PS, zalotne uśmieszki i co tam jeszcze się da.
O ile kapłan wysłucha jeszcze Morryty to Roel poprosi go o rozmowę w cztery oczy. Oczywiście kajając się prosząc o łaskawość i takie tam. Jeśli przystanie to smutny Roel opowie wszystko tak, jak to było od początku na prawdę (prawie całą prawdę), że przybyli z rannym Norinem, że Otto znał martwego maga, że dopadła ich zaraza, że spotkał Sveina i przede wszystkim, że doznał wizji - może tym go do siebie przekona - i wie, że musi ocali ludzi nie gotowych na śmierć. Potem przeprosi za spiski i kłamstwa i powie, jak jest na prawdę, że liczą na pomoc Dziadygi w ocaleniu miasta. I tak miasto jest odcięte, więc Dziadyga nie ucieknie, a jego wiedza może ocalić tych ludzi. W ocenie Roela nie on sprowadził plagę.
Rzecz jasna nic nie wspomni o umowie z nim.
Co wy na to?