30-10-2017, 19:48
|
#193 |
| Loftus nie wiedział czy bitwa idzie dobrze, nie znał się na tym. Chwilowo swoje nerwy i kompromitację w roli trębacza zamaskował czarem. Pozostawał w pobliżu sztabu i próbował uspokoić lekko rozdygotane ręce. Porucznik mógł nakazać trąbić po pomoc, nie mógł się więc zbytnio oddalać.
Mimo, że mag nie znał się na taktyce czy strategii, obawiał się wojsk, które wylądowały trochę dalej na rzece. Naiwnym wydawało mu się myślenie, że zmieni obraz bitwy. Dostrzegł, że jedna z barek zaczęła się palić. Spróbował więc to wykorzystać. Wziął parę głębszych oddechów, ponownie zabrał się do splatania wiatrów eteru i rzucania czarów. - Autem, o'-the-ignis fatuus.
Błędny ognik pojawił się przed żołnierzami granicznych i pognał w stronę podpalonej barki.
Kolejny oddech i nowy czar. - Procidat deceptionem audiunt canetis.
Potężny huk powstał przy podpalonej barce.
Mag sięgnął do kieszeni i wydobył małego świetlika. Rzucanie czarów z składnikami było odrobinę prostsze. - Autem, o'-the-ignis fatuus.
Ponownie przed oddziałami łuczników wroga pojawił się światła dające złudzenie płonących latarni lub pochodni. Tym razem nie zmierzały one w stronę barki, a powoli sunęły w stronę żołnierzy granicznych.
Loftus miał nadzieję, że choć paru wrogich żołdaków skojarzy ogniki z hukiem i pożarem. Może dzięki temu spróbują ustrzelić ogniki, albo zadrżą im ręce...
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
| |