Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2017, 16:03   #119
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Epilog

Bała się. Choć znajdowała się teraz wewnątrz bezpiecznych murów twierdzy uchodzącej za stolicę cywilizowanego świata i nie zagrażali jej porywacze, dzikie zwierzęta, ani twory złych Maggów, bała się nie mniej niż tam, w środku lasu. Bała się tej nocy i tego zbliżenia, które miało nadejść. A przecież po to się urodziła, taki los od początku jej naznaczono. Mężczyzna, którego teraz trzymała za rękę miał zostać jej mężem, a ona miała zostać jego żoną. Miała mu towarzyszyć, miała mu się oddać i rodzić jego dzieci. Tak długo przyzwyczajano ją do tej myśli, a jednak dużo łatwiej było przywyknąć do tego, że ten obowiązek nie będzie jej udziałem. Łatwiej było żyć z blizną. A teraz... Teraz wszystko wróciło...

Nie cofnęłaby się jednak. Nie teraz, gdy udało jej się uratować siostrę, a ponadto miała szansę ocalić honor swojego rodu. Honor, któremu przecież sama zaszkodziła. I tu czaił się jej największy lęk. Lęk przed tym, że jej misja nie powiedzie się, a poświęcenie okaże się daremne. Że jej brak obycia i nieumiejętność odpowiedniego zachowania się w sypialni zdradzi ją natychmiast. Co zrobi cesarz zdając sobie sprawę, że pomimo identycznego wyglądu nie jest jednak Cataliną? Czy nie wezwie swych gwardzistów by wtrącili oszustkę do ciemnego lochu? A może sięgnie po pięknie zdobiony sztylet by samemu uporać się z uzurpatorką?

A jednak... nic takiego nie nastąpiło. Żaden z jej nieporadnych gestów nie zdemaskował jej. Ani strach czający się w jej oczach ani stłumiony jęk bólu nie wzbudził jego niepokoju. W każdym razie nic nie powiedział. Najmniejszym nawet słówkiem nie zająknął się o tym, że jego żona zachowuje się tej nocy jak kompletnie inna osoba. Czy naprawdę była mu tak obojętną, by nie dostrzegał różnicy? A może to zmęczenie i ciągłą presja z jaką musiał żyć uczyniły go tak oziębłym? Może ten najpiękniejszy z aktów wzajemnej bliskości i oddania się drugiej osobie był dla niego już wyłącznie mechaniczną czynnością, która miała na celu wyłącznie przedłużenie własnego rodu. Wyłącznie... obowiązkiem? Jakież to podobne do tego, co czuła teraz Shira. I w jakiś sposób straszne...

*****

Nie mniej straszne były kolejne dni i noce. Cesarzowa powoli wczuwała się w swoją rolę, ale nie opuszczała jej obawa o to, że lada moment ktoś odkryje prawdę. Może będzie to któraś z dwórek, może ktoś ze służby lub któryś z odwiedzających pałac oficerów. I znów jej obawy okazały się przesadzone - nikt niczego nie zauważył. Chyba jednak dopisywało jej szczęście. Powinna czuć ulgę, ale było inaczej. Zamiast tego uświadomiła sobie jakimi ludźmi otoczona była jej siostra. W pałacu nie było ani jednej osoby, która byłaby jej na tyle bliska, by zauważyć zamianę. Wszystkie ukłony, uśmiechy i pozdrowienia z jakimi spotykała się na każdym kroku były sztuczne. Były kłamstwem. Gdy zaś przyglądała się ludziom uważniej, gdy wydawało im się, że ich nie widzi i nie słyszy, zauważała w ich oczach tajoną niechęć. Znała te spojrzenia i ten wyraz ust, które choć zaciśnięte, zdają się wciąż powtarzać "jesteś porażką". Znała to zbyt dobrze...

A potem nadszedł ten chłodny mglisty poranek. Większą część nocy miotała się w łóżku dręczona sennymi majakami. Obudziła się przed wschodem słońca i czuła się bardzo źle. Bolała ją głowa, pojawiły się nudności. "A więc jednak" - pomyślała ze zgrozą - "otruto mnie..."

Cesarski medyk kazał odprawić wszystkich z komnaty. Badał ją powoli zadając zdawkowe pytania. Przez cały czas miał poważną minę i Shira obawiała się, że lada moment ogłosi diagnozę, która będzie dla niej wyrokiem śmierci. Ku jej zaskoczeniu pokiwał tylko głową i uśmiechnął się.

- Gratulacje, Wasza Wysokość. Jesteś brzemienna.

W tym samym niemal momencie alkowę zalał słoneczny blask ogrzewając twarz kobiety swoim miękkim ciepłem. Mgła rozwiewała się, jakby rozgarnęła ją niewidzialna dłoń jakiegoś boga. Nad cesarstwem znów wschodziło słońce.

*****


K O N I E C
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline