Marwald postanowił bawić się w tę grę, a co tam. - Już po wszystkim. - odparł do towarzyszy, gdy jego rana się zamknęła. - Dziękuję ci za chęć pomocy, ale z takimi ranami trzeba działać szybko.
Bohater w między czasie chciał sprawdzić swoją prawą stopę, najbardzije interesujacym miejsce były jej paznokcie. Jak to powiadało stare powiedzenie, że lepiej chuchać na zimne niż później się poparzyć. Zsunąć buta i onuca to chwila.
Gdy zaś Felix posłał kamień, który prawdę mówiąc nie zrobił zbyt wiele, Marwald zmarszczył czoło. Jednak na jednym kamieniu nie ma co przestawać. - Spróbój jeszcze raz, może tym razem pokażesz jaki z ciebie wój. - podszedł bliżej ostrożnie, niby zwyczajnie chcąc poklepać chłopaka po ramieniu, jednka miał w tym większy cel, cel sprawdzenia czy da się go dotknąć, czy jego ręka przejdzie przez jego ciało.
W żadnym wypadku nie miał zamiaru ich uświadamiać, że są duchami jeśli takowymi byli. Nie miało to sesnsu, aby ponfrontowac ich z tym faktem, a na pewno już nie na początku. Być może sami nie byli świadomi tego faktu, a taki mógł by wzbudzić w ich wiele skrajnych uczuć. Tego Marwald nie chciał, za wiele mieli już problemów.
Bochater starł się znaleźć drogę wyjścia z sali. Rozejrzał się jeszcze raz, bo odczuwał pewnego rodzaju zdezorientowanie, miał wrażenie jak gdyby nie widział przez chwile co tak na prawdę ma zrobić. |