Z ryzykownymi planami jest tak, że wydają się ciekawe, gdy się na nie wpada i wyjątkowo błyskotliwe, gdy się powiodą. Niemniej, w kwestii realizacji bywa różnie, bo ryzyko nie zmniejsza się tylko dlatego, że coś wydaje ci się sprytnym pomysłem. Roisin z pewną ulgą odnotowała, że intuicyjne przeliczyła ilość kroków od osłony zza której się wyłoniła. Ta wiedza może się z pewnością przydać.
Szlachcic był uprzejmy, ale to nie zmieniało w żaden sposób faktu, że prezentował się groźnie z tym swoim spokojem. Poczuła pot na plecach i uciekła myślami w kierunku tej dziwnej istoty, którą widziała w swoich snach. Nie należy tracić ducha. Lord byłby pewnie dumny.
- Szlachetny Panie - uniosła ręce w geście bezbronności - nie szukamy wrogów, ale też musimy być ostrożni. Sami rozumiecie - wskazała ruchem głowy na stojące martwe ciała, tak jak chwilę wcześniej szlachcic - okolica nie należy do bezpiecznych.
Właściwie to nie znała się na negocjacjach i kierując się odruchem nie miała pomysłu na jakieś skomplikowane dyskusje.
- Skąd mamy wiedzieć, że możemy wam zaufać? Znaleźliśmy się tu przypadkiem, a miejsce to nie jest celem naszej podróży. W geście dobrej woli pomogliśmy jednej osobie - zawiesiła głos obserwując szlachcica. - Jeśli zagwarantujecie nam bezpieczeństwo, to może będziemy mogli sobie wzajemnie pomóc - rzuciła przy tym okiem na gotujących się do ataku pomocników. - Nic nam po starciu, a sami możemy zyskać na spokojniej rozmowie - uśmiechnęła się na zakończenie naśladując gest głową Greya, kiedy ten chciał być dla kogoś formalnie uprzejmy.