Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2017, 17:56   #47
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Pytanie zadane przez Faraona w świątyni sprawiło, że Szamanka lekko się spięła. Wbite w nią spojrzenia innych, oczekujące odpowiedzi tu i teraz oraz pewny siebie ton Faraona sprawiły, że poczuła się malutka. Zacisnęła wargi w wąską kreseczkę i trzymała się dalej postanowienia o nie zdradzaniu się. Uważała, że inni po prostu nie zrozumieją, źle ją ocenią i sprawią tym samym ogromną przykrość. Póki co czuła się źle tylko trochę, ale gdyby w jej kierunku posypały się wątpliwości na temat prawdomówności… Nie potrafiła nawet odgadnąć swojej reakcji.

Korzystając z okazji do podróży, kobieta chciała zamienić kilka słów z władcą. Skoro on i tak zdawał się wiedzieć kim ona jest, to może był kimś równie ważnym, a nawet bardziej? Być może będzie potrafił wspomóc jej sprawę, tak jak ona teraz jechała, aby wspomóc jego.
- Kim ty w ogóle jesteś? - Auriel spojrzała na Faraona z ukosa. Nie potrafiła tak jak Taled kłaniać się i używać grzecznościowych form. Jej wypowiedzi były proste i pozbawione takiej otoczki.
- Już się chyba przedstawiłem - odparł Ramos, nie bacząc na jej bezpośredniość.
- Chyba ważniejszym pytaniem jest; kim mogę się dla was stać? Mam pewne oczekiwania wobec waszej grupy i czekające was wyzwanie ma upewnić mnie w ich słuszności. Jeśli wam się powiedzie, to obie strony nam tym wielce skorzystają w najbliższej przyszłości - kontynuował faraon beznamiętnym tonem głosu. - Wiem, że chcecie wrócić do swego świata, ale wydaje się to być bardzo odległą perspektywą, w najlepszym wypadku. Powinniście więc przestać patrzeć na mnie z podejrzliwością i zacząć myśleć o znalezieniu sobie miejsca w tym świecie. Nie ukrywam, że byłbym w tym bardzo pomocny, ale część Twoich nieokrzesanych towarzyszy mocno nadwyrężą moją szczodrobliwość.
- Nie patrzę podejrzliwie
- rzuciła obronnie Auriel, zachowując spokój - A imię nie zdradza “kim” jesteś. Tak samo ja, zdradzając swoje, nie opowiem tym wszystkiego. A skoro bez zdradzenia, że nazywam się Auriel, ty potrafisz dostrzec realną mą formę, to powtórzę; kim jesteś? - Szamanka wzięła głęboki oddech. Jej głos był spokojny, a jego wydźwięk łagodny i melodyjny, niosący ukojenie dla ucha.

Faraon na chwilę zamilkł, spoglądając na wznoszącą się pomiędzy wydmami świątynię Al-Akir. Wywoływane przez podmuchy wiatru chmury piasku mocno ograniczały widoczność.
- To zależy kogo o to spytasz. Dla mojego ludu jestem bogiem i czci się mnie jak takiego, mimo że do boskości wciąż mi daleko. Co wcale nie oznacza, że są głupcami, tak postępując - powiedział, odwracając głowę w stronę Auriel. - Wśród moich przodków byli tacy, którzy osiągnęli ten zaszczyt i teraz władają niepodzielnie niebiosami. Nasze śmiertelne życie to nie tylko władanie najpotężniejszym królestwem, ale też przygotowywanie się do ostatecznego wyzwania, które czeka nas u kresu naszej drogi. Kiedy czujemy się gotowi, aby stawić mu czoło, oddajemy władzę przyszłym pokoleniom i udajemy się w samotną wędrówkę, dokądkolwiek ona nas zaprowadzi. To co czeka nas u jej kresu zadecyduje, czy umrzemy jako śmiertelnicy, czy też dołączymy do grona Nieśmiertelnych.
- Jestem człowiekiem, ale dawno przekroczyłem już granice człowieczeństwa. Jestem najwyższym kapłanem Rathanosa, ale niedługo będę musiał zacząć martwić się o swój własny kult
- odpowiedział w końcu na pytanie dziewczyny.
- Dla swojego ludu jestem Bogiem-Królem, a dla Ciebie, Auriel, mogę być też furtką do świata, z którego przybyłaś i nie mam na myśli świata materialnego. Rzecz jasna, jeśli mnie się powiedzie…

Szamanka kiwnęła głową z powagą.
- Właśnie o tym pomyślałam - odparła spokojnie i sięgnęła po swój amulet, którego blask wciąż nie powrócił - Od dawna czekam, aż ponownie zajaśni… Tak długo, że jedynie nadzieja mi pozostała. Nie powinnam wracać, póki nieszczęść nie uchwycę, które Maltael na świat tamten zrzucił. Dlatego o Thantosa pytałam, z nim chyba przystał. Skoro i tutaj go znają, to pewnie temu światu również zagrożą - zapatrzyła się na amulet i zamilkła w zamyśleniu.
- I zagrażają - odparł po chwili namysłu Ramos.
- Malthael jest mi znany, choć jeszcze nie zdążył sobie wyrobić imienia na tym świecie. Przynajmniej wśród zwykłych śmiertelników. Jeśli nasze światy łączy ten sam panteon, to muszą być one ze sobą powiązane - zauważył faraon. - Thantos od zarania dziejów próbuje zniszczyć wszystko co żywe i piękne, a Malthael jest głupcem, myśląc, że skorzysta na tym sojuszu. Thantos uczynił z niego aspekt śmierci, aby wysłużyć się nim w szerzeniu terroru, ale kiedy już osiągnie swój cel, to Malthael stanie się dla niego zbędny i zniszczy go tak samo jak niszczył tych, którzy się z nim sprzymierzyli w przeszłości…
- Tak robią złe istoty
- stwierdziła Szamanka największą oczywistość - Mój mąż nie jest zły, on po prostu zbłądził. Postaram się, by odnalazł drogę do światłości, mimo iż ja sama pomału ją tracę. Mówię to dlatego, że po twoich słowach nie dostrzegam, byś próbował zagrozić światłości. Wiem, że innym też powinnam to wszystko powiedzieć, ale nie jest łatwo mówić o czymś, co bezpośrednio dotyczy ciebie. Myślę, że nie uwierzą mi i uznają, że wymyśliłam historię aby usprawiedliwić zło, które się narodziło - Auriel westchnęła smutno chowając amulet - Amulet Maltaela też pewnie nie ma już mocy… Nie wiem już co robić, wcale nie chcę tu zostawać, mimo iż proponujesz dogodne życie. Jednak zaczynam odczuwać wpływ tych światów na moje formy. Nie jestem już tak nieskazitelna, jak lata temu. Pomału się dostosowuje do niesprawiedliwości wszystkich krain. - kobieta patrzyła gdzieś przed siebie, nie zerkając nawet na Faraona. Nie miała co u niego obserwować, gdyż swoją mimikę ukrył za maską.

- A więc był on Tobie kimś bliższym niż śmiertelnym wrogiem - zainteresował się Ramos IV. - Sama żona Malthaela stoi tuż przede mną. Wyczuwam w Tobie dawne echo anielskiej aury, ale nie sądziłem, że mam do czynienia z jednym z archaniołów Odyna. Jak na dobrą żonę przystało, starałaś się uchronić Malthaela przed pogromem i to Ciebie zgubiło… Zgadłem? - Zapytał wyraźnie zaciekawiony tym co miała mu do powiedzenia Auriel.
- Nie chodzi o zażyłość - westchnęła kobieta i spojrzała na otaczające ich piaski - Każdego próbowalibyśmy odwieść od złych czynów i uchronić przed złymi decyzjami. Jeśli byśmy sobie nie ufali, nasza walka we wspólnym celu nie miałaby żadnego sensu. Ta grupa osób, z którą teraz jestem, właśnie tak działa. Nie znają się dobrze, nikt nie wierzy w zdolności drugiego, jest w tym pewne ziarno chaosu, które jak mniemam bawi co niektórych bogów. Ja im się nawet nie dziwię, wręcz słyszę w głowie echo ich śmiechu - wraz z westchnięciem Auriel przeniosła spojrzenie na Faraona - Po co ci ta maska? Czemu oblicze ukrywasz? Ja mam się czego wstydzić, ale ty? Co żeś uczynił?

- To nie wstyd, choć wątpię, by ktoś chciał oglądać moje prawdziwe oblicze
- odparł po dłuższej chwili ciszy faraon. - Zanim stałem się najwyższym kapłanem i władcą Nithii byłem wojownikiem, podobnie jak moi przodkowie przede mną. Dowodząc armiami, podbijałem ziemie prymitywnych ludów na południe od Nithii, lecz pewnego razu, podczas zwycięskiego powrotu do Tarthis, zostałem napadnięty przez grupę plemiennych wojowników, którym to ziemie odebrałem. Dzięki przemyślanej zasadzce udało im się dotrzeć do mojego orszaku, nim nadeszły posiłki. Uprowadzono mnie, jednak nie zabito. Długo znęcali się nade mną, tnąc twarz i ciało nożami oraz zadając mi okrutne tortury, które sprowadziły mnie na skraj śmierci… Uciekłem, zemściłem się, ale blizny zostały i przypominają mi, że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Maska zaś jest potężnym artefaktem, przekazywanym każdemu nowemu władcy Nithii.

Kobieta słuchała uważnie i ze skupieniem. Przy puencie jednak zrozumiała, że cała opowieść nie miała większego znaczenia, bo maskę nosiłby i bez tego przykrego przeżycia. Uznała więc za miłe, że mężczyzna zechciał czymś się z nią podzielić. Uśmiechnęła się więc do niego ciepło i delikatnie. Nie odważyła jednak dotknąć maski choćby opuszkami palców. Mimo to widział, że uniosła wyciągniętą rękę, tylko po prostu szybko ją cofnęła.
- Łatwiej jest gdy nikt nie czyta z mimiki naszego oblicza. Choć jest mi przykro, gdy widzę osobę z tajemnicami, które musi ukrywać. Nie jest to proste. Mam tylko nadzieję, że jesteś dobrą osobą, tak jak mi się wydaje - powiedziała ze spokojem, szukając w jego postawie oznak samopoczucia.
- Nie jestem ani dobry, ani zły. Te pojęcia mają dla mnie małe znaczenie. Staram się o swoje królestwo, o dobro swoich ludzi, ale nie powstrzyma mnie to przed uczynieniem czegoś, co w oczach innych mogłoby się wydawać złe. Każdy władca chcąc utrzymać się u władzy czasem musi postąpić wbrew temu co powszechnie uważa się za dobre. Likwidowałem swoich wrogów zanim oni zdążyli to samo uczynić ze mną, a dzięki temu w królestwie nie zapanowała anarchia. Byłem całkowicie bezlitosny wobec nieprzyjaciół i czasem dopuszczałem się czynów, za które jest mi dziś wstyd, ale wiem, że gdybym tak nie postąpił, to Nithia byłaby dziś innym, znacznie gorszym miejscem. Nie można zatem oceniać drugiego człowieka nie znając motywów, które nim kierują… Myślę, że to samo można powiedzieć o aniołach - mówiąc to spojrzał na Auriel, która w tym samym momencie pomyślała o Malthaelu. - Archanioł mądrości nie popadłby bez powodu w szaleństwo i zaczął mordować swoich krewnych, stając się aspektem śmierci.
- Nigdy nie twierdziłam, że to co zrobił nie miało gdzieś źródła. Nie krzywdził nas, tylko lud innych światów, takich jak ten, czy też ten z którego teraz przybyłam. Mam nawet nadzieję, że gdy świadomie mnie zranił, widział w tym większą ideę, niż mogłabym pojąć. Mimo wszystko to było egoistyczne, nikt mu nie zagrażał, a mimo to wstąpił na złą ścieżkę. Nie mam prawa porównywać do siebie waszych czynów, więc nie będę do tego dążyć. Dziękuję za zrozumienie
- Auriel skinęła głową - Pewnie masz rację, że inni powinni wiedzieć. Choć nie wiem na ile w nich wiary, aby nie ułożyć innej historii do mej osoby, niż ta, którą zechcę im opowiedzieć. A nie jestem kłamcą. - rydwan zatrzymał się, gdy Szamanka kończyła mówić. Wysiadła więc z niego nie obejrzawszy się już za siebie. Stanęli przed miejscem, które wzbudziło w kobiecie podejrzenia. Nie potrafiła zaufać nadziei, że nic groźnego tam na nich nie czyha. Weszła więc do środka razem z innymi, zachowując ostrożność.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline