Febrine przypatrywała się stworowi
~ nie namawia nas...nic nam nie robi...pewnie na tym kończy się jego moc...tylko do przechwałek jest zdolny...~ pomyślała zaraz przeleciała jej druga myśl ~ ale utrzymać tak długa takiego wojownika jak Hiroshi nie jest najprostsze... ~ Kobieta poczuła się swobodniej rozejrzała się po horyzoncie. Drogę zastąpiła jej Maria
Febrine zadrżała ze złości
~ jak ona śmie tak do nie mówić... z kąt może wiedzieć, że nie mam szans z tą bestią to, że przegrałam z mantikorą nie oznacza ze przegram z tym....czymś....~ po dalszych słowach gniew stopniał, kobieta poczuła się zakłopotana i przytłoczona. Nie obserwowała horyzontu, nawet nie wpatrywała się w bestię, wyglądała jakby była gdzieś indziej. Febrine wyobraziła sobie siebie samą idącą przez pustkowia szarości, bez nadziei wpatrującą się w te same przestrzenie ciągle nie zmieniającego się tła. Przeraziła się ta wizją, pogubiła się
~ a co jeśli to coś przesyła mi ta wizje...nie mogę tu zostać... nie mogę już nic....~
zmagała się we wnętrzu. Zamknęła oczy uspokoiła się już wiedziała wszystko.
- nie potrzebuję niczyjej pomocy...czas tutaj nie ma znaczenia....- zamilkła ciężko było jej powiedzieć dalsze słowa – chodźmy więc, a gdy zabije czas zemsty wykorzystamy go, Febrine zwróciła się teraz do stwora
- zaufam twojemu słowu...ale jeśli go złamiesz wtedy udowodnisz nam wszystkim swoje plugastwo i brak wartości... – powiedziała głośno Febrine w duchu czekając na karę od bestii za ostre słowa.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |