Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2007, 19:12   #19
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Alan William Abercup

- Jasne szefie

Alan jak tylko wszedł wykorzystał okazję by rozejrzeć się nieco po gabinecie koordynatora. Moore najwyraźniej lubił porządek i dokładność, Alan dostrzegł to po sposobie w jaki tamten trzymał jego papiery. Uśmiechnął się pod nosem, dawniej taki rzut okiem na dane oznaczał zapamiętanie ich w kamerze cyfrowej a później wystarczyło tylko posiedzieć godzinkę lub dwie by uzyskać pełny i dokładny obraz. Żałował, ze nie miał tego sprzętu, szwajcarska robota jeszcze z czasów rozkwitu Europy.
Alan w ciągu krótkiej chwili nim wyszedł z pokoju po wodę wykonał dziesiątki czynności obserwacyjno-operacyjnych. Po wyjściu pamiętał jeszcze całą mimikę i gesty ciała szefa - były nieznaczne, ograniczone do minimum, co świadczyło o tym, że człowiek ten posiada niewyobrażalną zdolność do kontrolowania siebie. Niełatwo byłoby wyprowadzić go z równowagi. "To dobrze" - pomyślał Alan. - "Moore wyglądał i zachowywał się jak fachowiec, tym lepiej dla nas." Alan znał już dokładne rozmieszczenie mebli w pokoju tak, że mógłby nawet z zamkniętymi oczyma wędrować po nim swobodnie. Zdołał zerknąć też na zdjęcie kobiety, którą przed chwilą poznał, nic więcej jednak nie wyczytał, gdyż Moore dostrzegł spojrzenie i schował przed Alanem dokumenty. "Skubaniec dobry jest" - pomyślał Alan - "mało kto jest w stanie zauważyć moje ukradkowe spojrzenia, no ale w końcu jak już ustaliłem mamy tu do czynienia z zawodowcem."
Alan wyszedł napełnił dzbanek wody i zabrał garść kubków nałożonych jeden na drugi.
Wszedł do pokoju, rozejrzał się i przywitał pozostałych.
- Nazywam się Alan William Abercup, ech... wystarczy samo Alan. Odłożył dzbanek z kubkami.
- Jane Doe - kobieta, która się przedstawiła zrobiła to z dziwną rezygnacją na twarzy. Bob drgnął odruchowo i dopiero po chwili uspokoił się. Nie raz miał do czynienia z tym określeniem i nie wiązały się z tym żadne dobre wspomnienia. W tym miejscu przypomniały mu się okolice Kosowa i masowe groby nieznanych ludzi. Jedno z wielu starć na tle religijno kulturowym.
- Jack Wolf - powiedział mężczyzna luźno siedzący przy stole.
Obaj wymienili się skinieniem głowy. Alan wyjął kubek po czym nalał sobie i Shannon wody. Odłożył dzbanek i pozostałe kubki. Sam spijał wolno wodę, cóż taki trening, odruch właściwie dający cień szansy na to, że jeśli w napoju jest trucizna to zdąży się w tym zorientować zanim wypije całość. Przez moment znów przypomniał sobie ciężkie czasy w Europie lecz szybko odsunął od siebie wspomnienia, nie było na nie teraz ani miejsca ani czasu.
 
Eliasz jest offline