Gerhart w ostatniej chwili powstrzymał się, by powiedzieć kompanowi, co o nim myśli. Nie chciał zadrażniać stosunków w drużynie ale uznał, że tamten jest krańcowym idiotą, nie znającym się na ludziach.
Co mógł im powiedzieć jeniec? Gdzie trzymają zagrabione skarby? Tylko dziecko by w coś takiego mogło wierzyć.
Kto ich nasłał? To było bardziej prawdopodobne, ale i tak niewiele im dawało.
A każdy truposz miał przy sobie parę wartościowych rzeczy, które można było zamienić na srebro i złoto. Wszak jakieś odszkodowanie im się należało, nie tylko za napad i dziury w kaftanie, ale przede wszystkim za muła.
Była tez druga sprawa - truposze nie miały szans wrócić z kompanami i spróbować się mścić, a żywi miewali dobrą pamięć. Kto mógł zagwarantować, że ci, co uciekną, nie wrócą w liczniejszym gronie? Wszak nie będą uciekać na koniec świata i jeszcze dalej.
I jeszcze ta groźba... "Sam się będziesz łatać". Jakby znał tamtych i ich bronił.
A wsadź se w zadek obietnice i pogróżki, pomyślał, sięgając po kolejną strzałę. Miał zamiar kontynuować próby utrupienia uciekających póki będzie mieć szanse trafienia. |