Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2017, 11:53   #385
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
5 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Zamek Simona


Nieśmiałe już o tej porze roku promienie słońca wkradły się do komnaty młodej paladynki. Panna Oakenfold wybudziła się ze snu, gdy na jej twarz padło poranne światło. Otworzyła oczy w wąskie szparki i chwilę zastanawiała się gdzie jest i jak się tu znalazła. Czuła się zmęczona i najchętniej spałaby jeszcze conajmniej do końca wieczności. Przeciągnęła się na łóżku i przekręciła na drugi bok. Jeszcze chwilę próbowała wrócić do spania. W końcu mruknęła przeciągle i z rezygnacją, gdy okazało się to być niemożliwe.
Położyła się na wznak i wbiła spojrzenie w wysokie sklepienie komnaty. Powoli zbierając swoją świadomość, poczuła pragnienie. Naprawdę mocno chciało jej się pić. Nieśpiesznie, na łokciach, podniosła się do pozycji siedzącej i omiotła pomieszczenie wzrokiem. Zatrzymała spojrzenie na kufrze, na którym leżała starannie złożona zbroja.
- Mam nadzieję, że nie narobiłam sobie wstydu... - mruknęła pod nosem i przetarła dłonią twarz. Powoli zaczęła sobie przypominać poprzedni wieczór. Po tym jak Balthaazar pomógł jej zdjąć zbroję, wygoniła go i krasnoluda z pokoju, żeby się w spokoju przebrać w świeże i przede wszystkim suche szaty. Po doprowadzeniu się do porządku, razem z nimi poszła do jadalni. Stół w niej był bogato zastawiony zarówno jedzeniem jak i napitkiem. Wszyscy tam zebrani czekali na jej opowieści, a ona chętnie je im dawała.

- Obiecywałam sobie nie więcej jak jedną butelkę... - jęknęła cicho i pokręciła głową. Dundein owszem, marudził na to, że wino nie jest dla niego i przy tym nie odpuścił okazji by obrazić kilka razy elfy. Ale nie przeszkadzało mu to zupełnie w piciu rubinowego płynu. I co gorsza za punkt honoru obrał sobie by kielich panny Oakenfold nigdy nie był pusty, bo przecież opowiada to nie może jej zaschnąć w gardle.
Venora nie pamiętała dokładnie o czym mówili. Chyba po prostu o wszystkim jak to przy takich okazjach, każdy opowiadał swoje życiowe przygody lub te zasłyszane. Pomimo posiadania magicznego pierścienia wyżywienia paladynka i tak zjadła sporo przy kolacji. Przy tak pysznych aromatach trudno było się przed tym powstrzymać. Ale jak widać to jednak przed szybkim upiciem nie uchroniło jej. Miała dziwne wrażenie, że w którymś momencie, pod koniec kolacji, najpewniej zasnęła opierając się na blacie stołu. Nic dziwnego skoro była wymęczona podróżą, najedzona i mocno upita. A później przeteleportowała się do swojego łóżka. Gdy wytężyła umysł by sobie przypomnieć jak do tego doszło, to tylko rozbolała ją głowa. Potarła palcami skronie i sięgnęła po szklaną karafkę stojącą na małym stoliku przy jej łóżku. Wychyliła ją i naraz opróżniła całą. Zrobiło jej się lepiej.

- Znając życie pewnie znowu mnie Balthaazar musiał nosić - wytłumaczyła sobie. - Pewnie będzie miał teraz ze mnie powód do żartów - dodała, ale nie byłaby o to zła, w końcu mogła być mądrzejsza i tyle nie pić.
Powoli wstała z łóżka i ubrała się. Odruchowo już założyła pas z Pożogą. Dłuższą chwilę zajęło jej znalezienie diademu, co dość mocno ją zestresowało, że gdzieś przy okazji zgubiła go. Akurat kiedy najbardziej go potrzebowała. Na szczęście leżał obok biurka, z którego blatu przypadkiem musiał spaść. Z mosiężną obręczą w dłoni, Venora opuściła swój pokój by znaleźć kogoś kto wskaże jej drogę do biblioteki.
Wysoki korytarz za plecami paladynki kończył się na ogromnym oknie w nośnej ścianie, przez które było widać całe ogrody i teren od południowej strony posesji Simona. W drugą stronę korytarz biegł kilkanaście metrów aż do rozwidlenia. Na rozwidleniu w prawo znajdowały się schody prowadzące na górne piętra, zaś w lewo biegł do miejsc, które Venora już widziała kilka razy, w czasie pobytu w zamczysku. Wszędzie tutaj panowała pustka i cisza, ale o porządek ktoś dbał celująco. Okna były idealnie czyste, na kolumnach, czy parapetach nie było grama kurzu, a złote zdobienia ram obrazów były tak wypucowane, że błyszczały niczym pochodnia.

Panna Oakenfold opuściła piętro i udała się w dół do wielkiej sali, gdzie znajdowała się prawdziwa wystawa zebranych przez Simona dzieł sztuki. Mężczyzna ponad wszystko umiłował sobie obrazy przedstawiające naturę: lasy, morza, rzeki i góry. Nagle zza jednej z kolumn wyłonił się starzec w zadbanym pancerzu. Mężczyzna o siwych włosach podszedł do rycerki i pokłonił się lekko przed jej obliczem
-Witaj! Jestem Sailas. Jestem zarządcą tego zamku. Załatwiam tutaj wszystko co potrzebne nam do życia- przedstawił się. -Pewnie szukasz niebianina…- bardziej stwierdził niż zapytał -chodź zatem, zaprowadzę cię do niego- zaproponował.
Rycerka skinęła głową w odpowiedzi na pytanie mężczyzny.
- Miło mi cię poznać - odparła. - Owszem szukam go, choć tak naprawdę to potrzebuję znaleźć bibliotekę. Nie wiem czy aby takie konieczne jest fatygowanie Michaela po to - stwierdziła.


-Cóż, to on ma klucz Simona do kufra z białymi krukami, więc podejrzewam że Michael będzie potrzebny- odparł z przekonaniem w głosie i ruszył nie trudnym do nadgonienia krokiem.
Niedługo później dotarli pod drzwi, które według Sailasa prowadziły do niebianina. Venora zastukała w kołatkę i po chwili usłyszała jakby coś spadło z wysokości. Drzwi uchyliły się lekko, a w wąskiej szczelinie rycerka dostrzegła oblicze archaona.
-Daj mi kilka chwil. Narzucę coś na siebie- syknął swoim tubalnym, zniekształconym (według standardów ludzi) głosem.
- Dobrze, nie poganiam - powiedziała i odsunęła się od drzwi. Czekając na niego oparła się plecami o ścianę. Zakryła dłonią usta i ziewnęła przeciągle. Miała nadzieję, że księga nie będzie napisana tak topornym językiem jak ta, którą pożyczyła z biblioteki zakonu, bo obawiała się, że jeśli okaże się być równie "wciągająca" to, w swym obecnym stanie, zwyczajnie nad nią uśnie.
- Utrzymanie takiego dworu w takim odludziu musi być pewnie nie lada zadaniem - odezwała się do Sailasa, doceniając pracę jaką wkładał w to miejsce mężczyzna.

-Najważniejsze to dobrze przygotować się do zimy. Reszta to akurat nie taki problem jakby się z pozoru wydawało- odpowiedział, sprawdzając palcem ramę jednego z obrazów, czy aby jest dobrze wyczyszczony.
Drzwi do komnaty niebianina otworzyły się, a w progu stanął on. Łysy, wysoki, o anielskich skrzydłach i blado zielonkawej skórze.
-Chodźmy- rzekł kierując się z powrotem na górne piętra. Venora maszerowała krok w krok za Michaelem, choć to nie było łatwe gdyż robił jeden krok, jak dwa panny Oakenfold. W końcu dotarli na najwyższe piętro i korytarzem udali się do wschodniego skrzydła budynku. Biblioteka w końcu stanęła przed nią otworem. Nie była tak imponująca jak tamta w stolicy, lecz i tak Simon nie mógł się powstydzić swojego zbioru. Między dwoma regałami stał ogromny kufer i Venora chwilę zastanawiała się, jak ktoś go wniósł przez drzwi, ale w końcu uznała, że to nie ważne kiedy niebianin przykucnął i otworzył zamek swoim kluczem. W środku znajdowało się kilka zawiniętych w płótno pakunków. Anioł wybrał jeden, wyciągnął na zewnątrz i zamknął wieko kufra. Pod płótnem znajdowała się szkatuła, a dopiero w środku piękna księga o purpurowej, zdobionej okładce. Michael otworzył księgę jakby doskonale wiedział, gdzie Venora powinna skupić swoją uwagę.
-To zbiór wizji apokalipsy. Opisuje wiele koszmarów, ale większość z nich okazała się być bujdą i wymysłem autorów. Nas interesuje tenże fragment- rzekł podając paladynce wolumin z przygotowanym tekstem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline