Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-10-2017, 18:10   #381
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-To jest... Nie... - w dłoni miała medalion. W pierwszej chwili myślała, że był to ten który znalazła w Świtającym Gaju, należący do jej brata. Lecz ten który trzymała miał wygrawerowane jej imię. - To mój własny... - rozczuliła się. Zacisnęła dłoń. - Czyżby to był dowód, że przeszłam próbę? - podniosła spojrzenie na niebo. Chciała od razu wstać, by lepiej rozejrzeć się i ruszyć w drogę powrotną. Ale poważnie zakręciło jej się w głowie, aż pociemniało jej w oczach, a w uszach zaczęło jej huczeć. Ponownie położyła się.
Gdy napad słabości jej przeszedł uśmiechnęła się. Wspomniała zadowolone twarze dziadka i mentora. Byli prawdziwie dumni z niej, a to sprawiło, że czuła się szczęśliwa. Odpoczywała więc, bo wiedziała, że zasłużyła sobie.
Sporo czasu zajęło jej zbieranie sił. Do kolejnej próby podniesienia się, zabrała się ostrożnie. Wpierw usiadła, później przyklękła, by w końcu powoli zacząć stawać na nogi.
Tym razem się udało. Czuła się osłabiona, ale chęć powrotu brała w niej górę. Dopiero gdy teraz rozejrzała się, to dostrzegła daszek świątyni wystający ponad powierzchnię wody. Dodając do tego układ rzek wpływających do jeziora, nawet Venoar była w stanie określić gdzie się znajdowała i gdzie czekać powinni na nią Lusian i Młot.

Paladynka ostrożnie schyliła się i wzięła do ręki torbę, narzucając ją na ramię. Spojrzała we wschodnim kierunku, w którym powinna się udać. I powolnym krokiem ruszyła tam. Uśmiech zadowolenia nie opuszczał jej przez cały czas marszu.
Dotarcie do celu zajęło jej ponad godzinę.
Nim zobaczyła kogokolwiek, wyczuła nerwowość swojego wierzchowca, która nagle zmieniła się w ciekawość, a później radość. Panna Oakenfold teraz zdała sobie sprawę jak bardzo brakowało jej tej więzi jaką miała z Młotem. Niedługo później, wychodząc zza wydmy dostrzegła wielką czarną plamę w oddali, którą był jej wierzchowiec. Rumak wyprostował się i strosząc uszy spojrzał w jej kierunku, by zaraz ruszyć pędem ku niej. Venora w tym czasie zatrzymała się, zmęczona usiadła tak jak stał i czekała aż zwierzę do niej przybędzie.
Wierzchowiec pędził radośnie, energicznie i wysoko podnosząc nogi. Lusian też ruszył w kierunku Venory, choć jemu tak się nie spieszyło z tęsknoty jak wierzchowcowi. Gdy Młot zbliżył się dostatecznie, nieco zwolnił, a ostatecznie się zatrzymał pchając swój wielki łeb w pierś Venory jakby bezdyskusyjnie potrzebował pieszczot i uwagi.

Rycerka czuła jak od konia bije pozytywna energia i radość, a zanim wierzchowiec w końcu się uspokoił na wydmie pojawił się też i niziołek. Wynalazca powitał pannę Oakenfold gestem ręki
-Po uśmiechu na twarzy, widzę że chyba się powiodło?- spytał.
Venora już chciała odpowiedzieć magowi, ale Młot szturchnął ją głową upominając się, że był pierwszy i domaga się uwagi. Paladynka prawie zachwiała się aż, ale objęła czarny łeb i mocno przytuliła, jednocześnie opierając się na nim. W końcu mogła zwrócić uwagę na niziołka.
- [i]Tak udało się. Choć to była chyba najtrudniejsze przez co musiałam przejść -[i] przyznała. - Wciąż czuję się ledwo żywa - westchnęła. - Gotowy do drogi? - zapytała.
-Jasne! Już nie mogłem usiedzieć!- Lusian oparł ręce na biodrach czekając, aż rycerka przywita się z wierzchowcem i w końcu ruszą w drogę. Młot jeszcze chwilę pchał swój łeb do głaskania.

~***~

Wydmy i piaszczysty brzeg zostawili za sobą. Młot był wypoczęty, jak wtedy gdy panna Oakenfold pierwszy raz go dosiadła i aż garnął się do spożytkowania tej energii. Niziołczy wynalazca siedział na grzbiecie konia, przed rycerką, gdyż tak było łatwiej i poręczniej dla jego i jej.
Po godzinie jazdy kompani znów znaleźli się na leśnej ścieżce. Znów musiała schylać głowę i regularnie wyszukiwać paladyńskim zmysłem ewentualnego zagrożenia i negatywnej energii. Młot przebył około dwóch mil, gdy za zakrętem, nieopodal na ścieżce pojawił się tajemniczy osobnik. Miał na sobie szatę maga, a w ręku trzymał misternie wykonany kostur z jaskrzącą się na czerwono kulą energii. Jego oblicze zakrywał kaptur. Venora była za daleko by sprawdzić aurę charakteru tajemniczego jegomościa, ale coś jej podpowiadało, że mężczyzna przynosi kłopoty. Długo nie musiała nad tym się zastanawiać, gdyż chwilę później z gęstych krzaków obok ścieżki wyłoniła się dobrze znana Venorze postać w czarnej zbroi.
-To wyznawca Bane’a!- syknął Lusian, a Venora już wtedy wiedziała, że oto przyszło jej kolejny raz spotkać się z Agness - Czarną kapłanką.


- Tak wiem... Znam ją... - mruknęła złowrogo Venora w odpowiedzi. - Trzymaj różdżkę w pogotowiu... - szepnęła do Lusiana, który siedział za jej plecami na końskim grzbiecie. Ona sama natychmiast sięgnęła po tarczę, uwalniając zaklęcie ochrony przed złem. Paladynka położyła dłoń na rękojeści miecza ale nie sięgnęła jeszcze po niego.
- Jeśli życie wam miłe, nie radzę atakować, bo skończy się to dla was tylko w jeden sposób - przestrzegła. - W najlepszym razie znów będziesz uciekać przede mną - skierowała ostatnie słowa wprost do czarnej kapłanki, spoglądając na nią z góry.
-Tym razem jestem przygotowana! Pożegnaj się ze swoim małym przyjacielem i przygotuj się na spotkanie z Helmem suko!- odparła czarna kapłanka sięgając po buzdygan. Kapłanka Bane’a szepnęła coś do towarzyszącego jej maga, a ten tylko skinął głową.
-Załatwmy to po rycersku. Tylko ty i ja. Twój miecz, przeciwko mojemu buzdyganowi!- zaproponowała uśmiechając się pod nosem.
-Nie rób tego! To jakiś podstęp!- syknął Lusian.

Panna Oakenfold uśmiechnęła się pod nosem. Zamiast odpowiedzieć niespiesznie zeskoczyła z końskiego grzbietu. Dyskretnie mrugnęła przy okazji do Lusiana, by dać mu znać, że nie jest z tych paladynów co dają się wrobić w tak proste kłamstwo.
- Chcesz się ze mną pojedynkować po rycersku? Ciekawe... - powtórzyła Venora po niej spokojnym tonem. - To będzie trudne skoro mamy tylko jednego rycerza - wypowiadając te słowa spojrzała na towarzysza Agness. - Pewnie twoja koleżanka się nie chwaliła, ale żyje ona tylko, dlatego bo ostatniego swojego towarzysza maga, Zhentarima, poświęciła by uciec przede mną. Zabiłam każdego kogo na mnie nasłała... Jestem skuteczna w zabijaniu istot waszego pokroju. Ledwo dwa dni temu zabiłam kapłana Talosa z tej okolicy... Zostaw ją mi, a pozwolę tobie odejść - powiedziała dając mu opcję.
Tajemniczy czarodziej spojrzał na Agness, a ta skinęła mu głową z niebywałym spokojem. Być może faktycznie znalazła jakiś sposób na rycerkę, że teraz czuła się tak pewnie jak nigdy. Mag odszedł na bok i przyglądał się wszystkiemu bez ingerowania w konflikt kobiet. Venora czuła niepokój Młota, ale była przecież pewna swoich umiejętności szermierskich i szła w kierunku Czarnej kapłanki z myślą o zwycięstwie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-10-2017, 23:39   #382
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Nie, nie zrozumiałeś. Masz się stąd wynieść. Teraz - powiedziała ostro do maga rycerka. Mężczyzna nie wyglądał na kogoś kto by się zbytnio przejmował groźbami służki Helma. Mimo jej groźnego tonu, stał nieruchomo obserwując co nastąpi.
W tej samej chwili kapłanka pomodliła się do swego przeklętego boga, a jej ciało zalśniło krwiście czerwoną aurą. Agness dobyła buzdyganu i z uśmiechem na ustach ruszyła Venorze naprzeciw.

Panna Oakenfold zaczęła podejrzewać, że kultystka musiała zawrzeć pakt z siłami demonicznymi skoro była tak pewna. Ta pewność postawiła paladynka w stan czujności i rycerka zatrzymała się.
- Lusian, zajmij się magiem. Jak nic to zasadzka i przyszła tu specjalnie po mnie... - mruknęła Venora do niziołka i sięgnęła ręką po Pożogę. Ostrze miecza zapłonęło językami ognia, by po chwili, po tchnięciu w nie boskiej energii rozświetlić się jasnym blaskiem. Paladynka nie szła naprzeciw kultystce. Wyczekiwała ją, a w międzyczasie pod nosem wyrecytowała objawione zaklęcie, które czyniło jej miecz ostrzem zguby.
-Co znaczy zajmij się magiem?!- syknął zdezorientowany wynalazca -Myślisz, że Darius pozwalał mi studiować Ognistą kulę, albo inne ofensywne czary?!- spytał, choć jego głos zanikał gdzieś w tyle, a Venora widziała tylko swój cel. Czaromiot Agness nadal czekał cierpliwie na rozwój wydarzeń. Rozpędzona kapłanka natarła potężnie buzdyganem na swoją nieco młodszą przeciwniczkę. Rycerka poczuła ból w biodrze, ale gorsze cierpienie brała na barki i nawet nie miała zamiaru się tym przejmować.

Panna Oakenfold nie zdekoncentrowała się, wzięła zamachnęła od dołu Pożogą i poprowadziła ostrze pchnięciem w bok kultystki, wzmacniając swój cios energią karcącą zło.
Panna Oakenfold błyskawicznie wyprowadziła dwa druzgocące wręcz ciosy Pożogą.
Krew Czarnej kapłanki obficie wypłynęła spod stalowych płytek jej ciężkiej zbroi. Gdyby nie pancerz, to pewnie Venora ujrzała by jej bebechy. Boska moc, którą paladynka natchnęła swój płonący miecz potężnie pokiereszowała Agness, która w sekundę zbladła, zatoczyła się do tyłu i przewróciła trzymając za krwawiący bok. Już nie była taka pewna siebie, znów przypominała skamlącego psa z podkulonym ogonem. O ile pozwalał jej ból, czołgała się na plecach do tyłu, jakby miała nadzieję, że uda jej się znów uciec Venorze.
Na skroń panny Oakenfold spadła kropla deszczu, a po chwili następna i kolejne. Ulewa huknęła z niebios w krótkiej chwili, lecz dla paladynki to nie miało znaczenia. Odniosła kolejne zwycięstwo, niezwykle ważne ze względu na jego osobisty charakter. Czuła się jak wtedy, gdy pokonała Żelaznego. Twarz Agness krzywiła się w grymasie bólu, lecz uporczywie próbowała się odczołgać, zostawiając na ziemi krwawy ślad.

Venora dotknęła dłonią swojego napierśnika, lecząc swoje rany. Stanęła nad kultystką i spojrzała na nią z odrazą jaką do niej czuła.
- Porwałaś moich małych bratanków. Jednego sprzedałaś w niewolę, z drugim bogowie wiedzą co też chciałaś zrobić. Twoje szczęście, że krzywda im się nie stała. Odpuściłam ci - powiedziała powoli wypowiadając słowa. - Kiedyś sprawię, że nawet słudzy twojego boga będą mnie wspierać - dodała z przekonaniem. - Lecz ty tego już nie doczekasz - zamachnęła się pożogą, by skrócić ją o głowę.
Agness widząc gniew w oczach Venory zasłoniła się ręką -Litości! Błagam!- krzyknęła. Panna Oaknfold osłupiała, gdy pod karwaszem, na wysokości nadgarstku kapłanki ujrzała tatuaż przedstawiający byka z dwoma ogonami.
Venora w ostatniej chwili zatrzymała ostrze swojego miecza, które było tak blisko od rąk czarnej kapłanki, że ta mogła poczuć na skórze gorąco bijące od Pożogi.
- Żebyś znów nachodziła mnie, moich bliskich, licząc że przy kolejnym razie jednak mnie zabijesz? - warknęła do niej. - Już przed tobą był jeden głupiec, który pełen pychy przyszedł po mnie do samego zakonu Helma. Na pamiątkę pokonania go zostawiłam sobie jego pierścień. Podaj mi choć jeden powód, dlaczego mam nie skończyć, tu i teraz, twojego parszywego żywota?

-Wiem, gdzie jest ukryty hełm. Kolejny element Bastionu rycerza!- kapłanka opuściła rękę i złapała się za krwawiący bok. -Wylecz mnie albo tu skonam…- mówiła ze łzami w oczach.
- Myślisz że zależy mi na jakimś kawałku zbroi?! - krzyknęła na nią ze złością Venora. - Przysięgnij mi wierność do końca istnienia twojej duszy, a zachowasz swoje życie! - warknęła.
-Ja… Ja…- była zaskoczona tym warunkiem i mocno ze sobą walczyła -Przysięgam…- odpowiedziała w końcu plując krwią.
Rycerka schowała miecz i pochyliła się nad konająca. Położyła dłonie na zakrwawionej piersi kultystki.
- Jeśli kiedykolwiek zdradzisz tą przysięgę to, jeśli nie ja, to któryś z moich sojuszników na pewno zadba byś cierpiała - powiedziała cichym szeptem, spoglądając zimnym spojrzeniem błękitnych oczu jej prosto w twarz. Dopiero wtedy kultystka poczuła jak błogie ciepło leczniczej energii spływa na jej ciało.

Agness nic nie powiedziała. Patrzyła Venorze głęboko w oczy, drżąc ze strachu i cierpienia. Widoczna ulga na jej twarzy była jasnym i wyraźnym świadectwem miłosierdzia Venory. Czarna kapłanka, otarła krople potu z czoła i przełknęła ślinę -Zhentowie mnie zabiją… A ciebie zaraz po mnie…- wybełkotała.
- To się będą musieli ustawić w kolejce - westchnęła zupełnie tym nie przejęta panna Oakenfold i chwyciła za swój medalion. Zaczęła wymawiać słowa modlitwy do Helma i dotknęła Agness, ponownie obdarzając ją lecząca mocą wprost od Wiecznie Czujnego.
- Co tu robisz? - zapytała i wyprostowała się. Wyciągnęła rękę, by pomóc kultystce wstać.
-Jak to co? Przybyłam by cię zabić- odparła bez ogródek -Pokonałaś mnie kolejny raz… Do tej pory myślałam, że to tylko przypadek. Ale teraz już wiem, że jesteś ode mnie lepsza…- ze wstydu opuściła wzrok, posyłając gniewne spojrzenie ziemię powoli zamieniającą się w błoto.
- W takim razie wysłano cię na pewną śmierć - stwierdziła Venora, która musiała się postarać, żeby nie roześmiać po tym co powiedziała kultystka.
~ Tak, bo zupełnym przypadkiem można roznieść kultystów w zaledwie trzy osoby - przeszło jej przez myśl.

- Co z tym twoim magiem? - zapytała paladynka, ale nie spojrzała w jego kierunku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 01-11-2017, 11:04   #383
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Tylko popatrz…- odparła, a gdy Venora spojrzała w tamtą stronę, czarodzieja już nie było -Iluzjoniści i magowie cienia, pośród Zhentów to elitarne jednostki syknęła kapłanka.
- Czemu mnie to nie dziwi... - mruknęła rycerka, kręcąc głową. - No to zostałaś sama. Poważnie zastanów się na co tracisz swoje życie - pouczyła starszą od siebie kobietę i ruszyła by wrócić do swojego wierzchowca.
-I co… I co teraz?- spytała kultystka.
- Ja mam za sobą ciężki dzień. Wracam do swoich - odparła jej Venora. - A ty postaraj się przeżyć. Kiedyś w przyszłości pomożesz mi uratować świat przed upadkiem - dodała.
Agness nie za bardzo wiedziała, co ma odpowiedzieć. Odprowadziła Venorę wzrokiem z otępiałą miną a niedługo później Czarna kapłanka została gdzieś w tyle, ciągle leżąc na ziemi.
Młot pędził ile sił w nogach, w końcu pozwalając sobie na uwolnienie całej, zgromadzonej energii. Momentami Lusian spoglądał na Venorę zastanawiając się czy kobieta aby wie co robi tak gnając swego rumaka.

4 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Zamek Simona

Ulewa nie ustępowała. Do zamku Simona dotarli jeszcze przed zmierzchem następnego dnia. Rycerka wjechała na most, gdzie niedawno swój los skończyła nekromantka. Na jednej z kolumn stała anielska istota, ta sama która wtedy wspomogła pannę Oakenfold. Deszcz strugami spływający jej ciele, w ogóle nie był dla niej problemem. Stała tak niewzruszona, na czubkach stóp, posyłając Venorze zadziorny i zawadiacki uśmieszek. Wyglądała trochę, jakby chciała dać do zrozumienia, że jest rada, iż Venora dołączyła do zacnego grona.
Młot wjechał na dziedziniec i zatrzymał się przy studni, a chwilę później przed rycerką wylądował niebianin o błękitnej skórze i pięknych, pierzastych skrzydłach. Mężczyzna pokłonił się przed nią, jak przed kimś równym.
-Simon już czeka- stwierdził i wskazał gestem ręki schody na piętro, gdzie była komnata starca.
Zmęczona, ale wciąż uśmiechnięta paladynka skinęła głową Michaelowi. Zeskoczyła z końskiego grzbietu i spojrzała na Lusiana. Niziołek wyglądał na oniemiałego.
- Zaraz ktoś przyjdzie i wskaże ci kwaterę. Nie wystrasz się miedzianego smoczydła. Balthazaar tylko udaje gbura - rzuciła na szybko do maga. Venora jeszcze poklepała Młota po jego wielkim łbie i dopiero wtedy ruszyła szybkim krokiem ku komnacie mędrca. Serce biło jej jak szalone na myśl, że będzie mogła w końcu przeczytać księgę.

-Smoczydła? Jak to smoczydła?!- krzyknął znów zdziwiony, rozkładając bezradnie ręce -No co za dziewucha!- marudził pod nosem, a rycerka pomaszerowała obok archona prosto do komnaty Simona. Zasłona na taras była odsłonięta, a starszy człek leżał nieruchomo patrząc na ulewny deszcz. Dopiero ciężkie kroki stalowych buciorów Venory zwróciły jego uwagę.
-Wróciłaś odmieniona…- zauważył od razu uśmiechając się ciepło.
- Udało mi się! - odparła radosnym tonem od samego progu. Szybkim, żołnierskim krokiem zbliżyła się łóżka starca i już miała przysiąść na brzegu, gdy przypomniała sobie, że była cała przemoczona i ociekała od deszczu. Po takim czasie spędzonym w podwodnym świecie, prawie przyzwyczaiła się już do tego. Zatrzymała się więc tuż przy łóżku, ale nie pochyliła nad nim, by nie umoczyć pościeli. Venora przeczesała palcami włosy, odgarniając niesforne kosmyki z twarzy.
- Portal mnie przepuścił i przeszłam rytuał oczyszczenia - powiedziała, zapominając o tym, że najpewniej niebianin już go o tym powiadomił. Paladynka sięgnęła do szyi i zdjęła medalion. Ten, na którym widniało jej imię. Pokazała go Simonowi, na dowód swoich słów.
-Tak. Bez wątpienia. Inaczej byś tu nie wróciła…- odpowiedział, jakby od samego początku ślepo w nią wierzył.

- Po drodze pokonałam demona i złego kapłana. Nawet nawiązałam sojusz ze smokiem - opowiedziała z wypiekami na twarzy. Uniosła spojrzenie na Michaela.
- Czy dowiodłam, że jestem potomkiem niebian? - zapytała go.
Simon również spojrzał na archaona, który wyprostował się i uśmiechnął.
-Tylko skrzydeł brakuje ci formalnie- odparł z lekkim uśmieszkiem w kąciku ust. Michael odwrócił się i podszedł do drzwi na balkon. Deszcz ani na chwilę nie ustępował.
-Wrócisz teraz do stolicy by zdać raport przełożonym?- spytał niebianin, lecz nim zdążyła odpowiedzieć w komnacie rozległo się donośne stukanie do drzwi
-Venoro!- usłyszała po drugiej stronie drzwi znajomy głos Balthazaara.

Słowa niebianina jeszcze bardziej uratowały pannę Oakenfold, ale zamiast mu odpowiedzieć, odruchowo spojrzała w kierunku drzwi słysząc swoje imię i głos jaszczura. Wróciła zaraz wzrokiem na Michaela.
- Tak, wyruszę do Suzail, gdy tylko przeczytam księgę. Poinformuje ich o wszystkim czego dokonałam odkąd opuściłam mury stolicy - odparła mu. - Wejdź Balthazaarze - dodała ciepłym tonem, znów spoglądając na drzwi.
W progu stanął jaszczur, szczerząc pożółkłe zębiska, robiąc przy tym teatralny gest rękami na powitanie swej towarzyszki.
-Wróciła cała i zdrowa!- warknął zajadłym tonem zbliżając się w jej kierunku szybkim krokiem, a kiedy w końcu znalazł się obok objął ją ręką nad pasem i podniósł z łatwością manifestując swoją radość. Balthazaar w końcu odstawił rycerkę i spojrzał na niebianina -Chyba czas kolacji co?- zagaił, na co łysy Archaon tylko przewrócił oczami.
-No opowiadaj!- zachęcił Venorę do mówienia.

Wylewność Balthazaara zaskoczyła pannę Oakenfold na tyle, że zaniemówiła i po prostu stała jak kołek, nie wiedząc co powiedzieć. Bardzo dziwnie się z tym czuła, nie mniej było jej przyjemnie wiedząc, że jaszczur cieszy się na jej powrót. Na szczęście udało jej się zapanować nad zmieszaniem kiedy ten po rzuceniu pytania do Michaela znów spojrzał na nią.
Już miała zaproponować, że opowie o wszystkim przy kolacji gdy zdała sobie sprawę, że przecież Simon nie opuszczał tego pokoju.
- No więc... - odezwała się w końcu Venora, w zamyśleniu od czego zacząć. - Po dotarciu na miejsce okazało się, że świątynia została zatopiona i jedynie dach najwyższej wieży widoczny był ponad lustrem wody. Działanie mikstury trwała tyle bym mogła ustalić, że brakuje klucza do bramy portalu. Niestety nie mogłam już wróci do zalanej komnaty. Wtedy załamałam się bo nie wiedziałam gdzie szukać kryształu, ani jak wrócić do sali portalu. Ale gdy przeszukiwałam okolice Toni Yeven na wypadek gdyby jednak była inna świątynia Helma w okolicy napotkałam obozujących ludzi. Oni zapoznali mnie z wodnymi ludźmi, a znowu tamci wiedzieli gdzie jest kryształ i mieli medalion oddychania pod wodą- mówiła z zapartym tchem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-11-2017, 12:24   #384
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-W zamian za pomoc mi, ja miałam wesprzeć ich w walce z ich konkurentem. Ten okazał się być demonem- kontynuowała rycerka -jego pokonałam, tym razem w pełni sama doprowadziłam do śmierci parszywca. Przeszukując jego jaskinie znalazłam jedynie jajo, które, ze sobą zabrałam. I dobrze, bo gdy próbowałam wrócić do wodnych ludzi napotkałam smoka. Jajo było jego, a demon ukradł mu je i go szantażował. Qay zdecydował się mi pomóc i razem wróciliśmy do wodnych ludzi. Oni powiedzieli że kryształ ma kapłan Talosa. Wodny smok na drugi dzień popłynął ze mną na wysepkę owego kapłana. Myślałam, że uda się go namówić do oddania kamienia, ale tak nie było. W dużym skrócie, wywiązała się walka, ale udało się go pokonać i pozbawiłam złego kapłana głowy - Venora skrupulatnie pominęła fakt, że prawie wtedy umarła, by nie denerwować smoczydła. - Przeszukując jego siedzibę znalazłam miejsce gdzie więził jednego maga. To ten niziołek Lusian, który ze mną tu wrócił - dodała dla wyjaśnienia. - On pomógł mi przeszukać komnatę kapłana, którą chroniła aura jakiej ani ja ani smok nie mogliśmy przekroczyć. Kolejnego dnia Qay zabrał mnie do portalu. Kamień go uruchomił, a sam portal przepuścił mnie do tego dziwnego miejsca, w którym znalazłam salę oczyszczenia. Poddałam się mu i po nim, ocknęłam się już na plaży jeziora - na koniec wypowiedzi wzięła głęboki wdech. - A i jeszcze kultyści- wspomniała sobie. - Wracając już do was, napadła mnie ta sama kultystka, która porwała moich bratanków. Zhentarimowie nakazali jej zabicie mnie. Chciała pojedynku ze mną więc go dostała. W dwóch ciosach powaliłam ją. Lecz nie zabiłam. Za oszczędzenie życia przyrzekła mi lojalność

-Oszczędziłaś życie Czarnej kapłance?- spytał zaskoczony jaszczur. -Po jaką cholerę? Przecież wróci znowu!- smoczydło pokręciło głową, lecz niebianin i Simon nie komentowali negatywnie poczynań rycerki.
- Ja ją rozpoznałam. W moich snach ją widziałam. Walczyła ze mną ramię w ramię przeciw sługom Tiamat - wyjaśniła mu powód podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Smoczydło nie wyglądało na zadowolone decyzją towarzyszki, ale nie pokusił się na komentarz.
-Jeśli będziesz gotowa, powiedz mi, a ja zaprowadzę cię do biblioteczki, gdzie czeka już księga- Michael spojrzał na rycerkę.
-Ale może najpierw by my coś zjedli? Dopiero co wróciłaś! Odpocznij, rano się za to zabierzesz!- zaproponował Balthazaar.
Panna Oakenfold spojrzała na niebianina później na jaszczura, a następnie na siebie. Ociekała wodą, musiała się przebrać nim dotknęłaby się do jakiejkolwiek księgi. Balthazaar miał rację. Była wykończona drogą i choć głodna nie była to na pewno miała ochotę napić się wina dla uczczenia swoich dokonań. No i powrót zajął jej dużo krócej niż gdy pierwszy raz pokonywała tą trasę.
- Tak chyba będzie najlepiej - skinęła głową jaszczurowi. - Rano, ze świeżą głową do tego przysiądę - powiedziała do niebianina.

Smoczydło położyło rękę na barkach rycerki obejmując ją jak starszy brat -A co żeś to za karaczana tu sprowadziła ze sobą?- spytał powoli kierując kroki w stronę jadalni.
Tym razem już Venory nie dziwiła wylewność łuskowatego. Uśmiechnęła się do niego. Zdecydowanie bardziej lubiła go właśnie takiego jak teraz.
- Najpierw chodźmy do mojej komnaty. pomożesz mi zdjąć to całe żelastwo - powiedziała gdy schodzili po schodach. - Masz na myśli Lusiana? Jest magiem, uwolniłam go z niewoli w której trzymał go kapłan Talosa. Siedział w zamknięciu od czterech lat... Zły kapłan wyrwał mu wszystkie strony na których miał zapisane czary za pomocą których mógłby uciec... Okropne - pokręciła głową. - Nie mogłam go zostawić po środku dziczy więc zaproponowałam, że może ze mną wrócić do Suzail - opowiedziała gdy szli korytarzem.
-I niby gdzie go więził ten kapłan?- spytał nie kryjąc zdziwienia -I po cholerę komu taki pokurcz?- spytał.
- W piwnicy swojej wieży. A on nie tylko jest magiem, który ma wiedzę o magicznych przedmiotach, ale również jest wynalazcą. Zna się na tworzeniu konstruktów - odpowiedziała paladynka. - Ale faktem jest, że nie radzi sobie w sytuacjach stresowych - wspomniała jak spanikował gdy napotkali czarną kapłankę. - Lecz sądzę że to z powodu niewoli jest przewrażliwiony - stwierdziła i spojrzała na towarzysza. - A jak ty się masz? Wypocząłeś przez te dni spędzone tu?

-Czy wypocząłem? Cholera! Wszystkie mięśnie mi pozastygały! Zapomniałem przy tobie jak to jest się nudzić, aż tu nagle taki przymusowy wypoczynek…- machnął ręką niezadowolony -Co dalej? Gdzie teraz?- dopytywał żądny kolejnych przygód.
Venora roześmiała się rozbawiona jego narzekaniem.
- Nie przejmuj się, dokąd byśmy się nie udali to zawsze na coś natrafimy - mrugnęła do niego.
Zatrzymali się przed drzwiami do jej pokoju i rycerka popchnęła je, wchodząc do środka. Miejsce pozostało takie jakim je zostawiła. Od razu położyła mokra torbę na podłodze i odpięła pas z mieczem. Machnęłam ręką na Balthazaara by pomógł jej ze zbroją.
- Na pewno teraz celem będzie Suzail. Muszę wrócić i złożyć raport przełożonym - powiedziała.
-Ai ai!- za ich plecami rozniósł się krzyk. Venora spojrzała przez ramię i ujrzała Dundeina, w czystej, kapłańskiej szacie. Brodacz nie miał na sobie żadnej zbroi, a odpoczynek najwyraźniej mu służył.
-Kto to do nas wrócił?!- krzyknął do paladynki, człapiąc w jej stronę.

Paladynka na chwilę przestała szarpać się z rzemieniem naramiennika i spojrzała na krasnoluda.
- Ha, zastanawiałam się czy będziesz na mnie jeszcze czekał - odparła Venora, ucieszona, że go widzi. - Mam nadzieję że nie osuszyłeś tego miejsca, że wszystkich zapasów alkoholu - dodała szczerząc ząbki w pięknym uśmiechu.
-Wina są dla dziewuch i wąskodupców!- odparł z przekąsem -W tym posępnym zamczysku nikt nie docenia potęgi bimberku!- dodał i posmutniał na żarty -Wszystko poszło zgodnie z planem?- uniósł brew, a kiedy zbliżył się do niej, poklepał ją jak swego kompana.
- Jest nawet lepiej niż zakładałam. To był dla mnie przełomowy moment. Zupełnie jak dzień mojego pasowania na rycerza - uśmiechnęła się pod nosem wspominając jak dla uczczenia tamtego wydarzenia wypiła tyle wina, że następnego dnia myślała, że umrze. - Więc jest co świętować - dodała radosnym tonem.
-Wyśmienicie!- zatarł ręce podekscytowany sukcesami towarzyszki -I co dalej?- spytał, na co Balthazaar buchnął parą z nosa i pokręcił głową.
- Kolacja! - odparła mu rozbawiona Venora. - Balthazaar, no pomóż mi z tym napierśnikiem w końcu - ponagliła kompana paladynka, gdy odkładała pierwszy z elementów swojej zbroi.

Rozdział IX: Serce, czy służba?

Zdobyte doświadczenie: 16 000PD
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 01-11-2017 o 19:43.
Mag jest offline  
Stary 02-11-2017, 11:53   #385
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
5 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Zamek Simona


Nieśmiałe już o tej porze roku promienie słońca wkradły się do komnaty młodej paladynki. Panna Oakenfold wybudziła się ze snu, gdy na jej twarz padło poranne światło. Otworzyła oczy w wąskie szparki i chwilę zastanawiała się gdzie jest i jak się tu znalazła. Czuła się zmęczona i najchętniej spałaby jeszcze conajmniej do końca wieczności. Przeciągnęła się na łóżku i przekręciła na drugi bok. Jeszcze chwilę próbowała wrócić do spania. W końcu mruknęła przeciągle i z rezygnacją, gdy okazało się to być niemożliwe.
Położyła się na wznak i wbiła spojrzenie w wysokie sklepienie komnaty. Powoli zbierając swoją świadomość, poczuła pragnienie. Naprawdę mocno chciało jej się pić. Nieśpiesznie, na łokciach, podniosła się do pozycji siedzącej i omiotła pomieszczenie wzrokiem. Zatrzymała spojrzenie na kufrze, na którym leżała starannie złożona zbroja.
- Mam nadzieję, że nie narobiłam sobie wstydu... - mruknęła pod nosem i przetarła dłonią twarz. Powoli zaczęła sobie przypominać poprzedni wieczór. Po tym jak Balthaazar pomógł jej zdjąć zbroję, wygoniła go i krasnoluda z pokoju, żeby się w spokoju przebrać w świeże i przede wszystkim suche szaty. Po doprowadzeniu się do porządku, razem z nimi poszła do jadalni. Stół w niej był bogato zastawiony zarówno jedzeniem jak i napitkiem. Wszyscy tam zebrani czekali na jej opowieści, a ona chętnie je im dawała.

- Obiecywałam sobie nie więcej jak jedną butelkę... - jęknęła cicho i pokręciła głową. Dundein owszem, marudził na to, że wino nie jest dla niego i przy tym nie odpuścił okazji by obrazić kilka razy elfy. Ale nie przeszkadzało mu to zupełnie w piciu rubinowego płynu. I co gorsza za punkt honoru obrał sobie by kielich panny Oakenfold nigdy nie był pusty, bo przecież opowiada to nie może jej zaschnąć w gardle.
Venora nie pamiętała dokładnie o czym mówili. Chyba po prostu o wszystkim jak to przy takich okazjach, każdy opowiadał swoje życiowe przygody lub te zasłyszane. Pomimo posiadania magicznego pierścienia wyżywienia paladynka i tak zjadła sporo przy kolacji. Przy tak pysznych aromatach trudno było się przed tym powstrzymać. Ale jak widać to jednak przed szybkim upiciem nie uchroniło jej. Miała dziwne wrażenie, że w którymś momencie, pod koniec kolacji, najpewniej zasnęła opierając się na blacie stołu. Nic dziwnego skoro była wymęczona podróżą, najedzona i mocno upita. A później przeteleportowała się do swojego łóżka. Gdy wytężyła umysł by sobie przypomnieć jak do tego doszło, to tylko rozbolała ją głowa. Potarła palcami skronie i sięgnęła po szklaną karafkę stojącą na małym stoliku przy jej łóżku. Wychyliła ją i naraz opróżniła całą. Zrobiło jej się lepiej.

- Znając życie pewnie znowu mnie Balthaazar musiał nosić - wytłumaczyła sobie. - Pewnie będzie miał teraz ze mnie powód do żartów - dodała, ale nie byłaby o to zła, w końcu mogła być mądrzejsza i tyle nie pić.
Powoli wstała z łóżka i ubrała się. Odruchowo już założyła pas z Pożogą. Dłuższą chwilę zajęło jej znalezienie diademu, co dość mocno ją zestresowało, że gdzieś przy okazji zgubiła go. Akurat kiedy najbardziej go potrzebowała. Na szczęście leżał obok biurka, z którego blatu przypadkiem musiał spaść. Z mosiężną obręczą w dłoni, Venora opuściła swój pokój by znaleźć kogoś kto wskaże jej drogę do biblioteki.
Wysoki korytarz za plecami paladynki kończył się na ogromnym oknie w nośnej ścianie, przez które było widać całe ogrody i teren od południowej strony posesji Simona. W drugą stronę korytarz biegł kilkanaście metrów aż do rozwidlenia. Na rozwidleniu w prawo znajdowały się schody prowadzące na górne piętra, zaś w lewo biegł do miejsc, które Venora już widziała kilka razy, w czasie pobytu w zamczysku. Wszędzie tutaj panowała pustka i cisza, ale o porządek ktoś dbał celująco. Okna były idealnie czyste, na kolumnach, czy parapetach nie było grama kurzu, a złote zdobienia ram obrazów były tak wypucowane, że błyszczały niczym pochodnia.

Panna Oakenfold opuściła piętro i udała się w dół do wielkiej sali, gdzie znajdowała się prawdziwa wystawa zebranych przez Simona dzieł sztuki. Mężczyzna ponad wszystko umiłował sobie obrazy przedstawiające naturę: lasy, morza, rzeki i góry. Nagle zza jednej z kolumn wyłonił się starzec w zadbanym pancerzu. Mężczyzna o siwych włosach podszedł do rycerki i pokłonił się lekko przed jej obliczem
-Witaj! Jestem Sailas. Jestem zarządcą tego zamku. Załatwiam tutaj wszystko co potrzebne nam do życia- przedstawił się. -Pewnie szukasz niebianina…- bardziej stwierdził niż zapytał -chodź zatem, zaprowadzę cię do niego- zaproponował.
Rycerka skinęła głową w odpowiedzi na pytanie mężczyzny.
- Miło mi cię poznać - odparła. - Owszem szukam go, choć tak naprawdę to potrzebuję znaleźć bibliotekę. Nie wiem czy aby takie konieczne jest fatygowanie Michaela po to - stwierdziła.


-Cóż, to on ma klucz Simona do kufra z białymi krukami, więc podejrzewam że Michael będzie potrzebny- odparł z przekonaniem w głosie i ruszył nie trudnym do nadgonienia krokiem.
Niedługo później dotarli pod drzwi, które według Sailasa prowadziły do niebianina. Venora zastukała w kołatkę i po chwili usłyszała jakby coś spadło z wysokości. Drzwi uchyliły się lekko, a w wąskiej szczelinie rycerka dostrzegła oblicze archaona.
-Daj mi kilka chwil. Narzucę coś na siebie- syknął swoim tubalnym, zniekształconym (według standardów ludzi) głosem.
- Dobrze, nie poganiam - powiedziała i odsunęła się od drzwi. Czekając na niego oparła się plecami o ścianę. Zakryła dłonią usta i ziewnęła przeciągle. Miała nadzieję, że księga nie będzie napisana tak topornym językiem jak ta, którą pożyczyła z biblioteki zakonu, bo obawiała się, że jeśli okaże się być równie "wciągająca" to, w swym obecnym stanie, zwyczajnie nad nią uśnie.
- Utrzymanie takiego dworu w takim odludziu musi być pewnie nie lada zadaniem - odezwała się do Sailasa, doceniając pracę jaką wkładał w to miejsce mężczyzna.

-Najważniejsze to dobrze przygotować się do zimy. Reszta to akurat nie taki problem jakby się z pozoru wydawało- odpowiedział, sprawdzając palcem ramę jednego z obrazów, czy aby jest dobrze wyczyszczony.
Drzwi do komnaty niebianina otworzyły się, a w progu stanął on. Łysy, wysoki, o anielskich skrzydłach i blado zielonkawej skórze.
-Chodźmy- rzekł kierując się z powrotem na górne piętra. Venora maszerowała krok w krok za Michaelem, choć to nie było łatwe gdyż robił jeden krok, jak dwa panny Oakenfold. W końcu dotarli na najwyższe piętro i korytarzem udali się do wschodniego skrzydła budynku. Biblioteka w końcu stanęła przed nią otworem. Nie była tak imponująca jak tamta w stolicy, lecz i tak Simon nie mógł się powstydzić swojego zbioru. Między dwoma regałami stał ogromny kufer i Venora chwilę zastanawiała się, jak ktoś go wniósł przez drzwi, ale w końcu uznała, że to nie ważne kiedy niebianin przykucnął i otworzył zamek swoim kluczem. W środku znajdowało się kilka zawiniętych w płótno pakunków. Anioł wybrał jeden, wyciągnął na zewnątrz i zamknął wieko kufra. Pod płótnem znajdowała się szkatuła, a dopiero w środku piękna księga o purpurowej, zdobionej okładce. Michael otworzył księgę jakby doskonale wiedział, gdzie Venora powinna skupić swoją uwagę.
-To zbiór wizji apokalipsy. Opisuje wiele koszmarów, ale większość z nich okazała się być bujdą i wymysłem autorów. Nas interesuje tenże fragment- rzekł podając paladynce wolumin z przygotowanym tekstem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 02-11-2017, 23:08   #386
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Dziękuję - mruknę Panna Oakenfold do niebianina, biorąc w dłonie księgę. Poczuła ekscytację mając ją w rękach. Na ten moment czekała odkąd przeczytała list od Morimonda, który przyniósł jej Balthaazar. Tyle dekadni minęło od tamtego momentu, tak wiele walk w międzyczasie stoczyła, by móc zagłębić się w treść zapisaną na tych pożółkłych stronach. Opanowała ją trema nie mniejsza jak podczas szykowania się do walki z trudnym przeciwnikiem. Venora rozejrzała się po bibliotece za jakimś krzesłem, przy którym mogłaby usiąść. Dostrzegła stolik ze stojącym przy nim zdobionym fotelem, który wyglądał na całkiem wygodny i zaraz tam podeszła. Rozsiadła się i położyła księgę na blacie. Założyła na głowę diadem i zaczęła czytać od miejsca w które wskazał jej Michael jako ważne.

Cytat:
(...) Mówi się, że wizje Halanisa Krwawoustego były jednymi z najgorszych jakie opowiedziano i zapisano w historii Myth Drannor. Elfi magowie przez wiele dekad ignorowali dramatyczne opowieści jednego z najlepszych magów wieszczenia w elfim królestwie. Jedni twierdzili iż Halanis postradał zmysły, a perfekcyjnie opanowana magia wieszczenia spaczyła jego umysł i zatarła granicę między pojmowaniem prawdy a sennymi marami.
Nie było jednak tajemnicą, że śnił każdej nocy podczas medytacji, co było niezwykłą rzadkością pośród długowiecznego ludu, pięknych elfów. Każdy ze snów zapisywał na pergaminie, a jego przywołane sługi ryły ów zapiski w kamiennych kolumnach na dworku Halanisa.
Arcymag przewidział wiele kataklizmów. Jego umysł ujrzał upadek Myth Drannor na długo przed tymi wydarzeniami. Wiele razy opowiadał o mrocznych elfach, o złych smokach i demonach, ale jego krewniacy nie dawali wiary. Elfy były zaślepione potęgą Mythalu i uwierzyli, że jest on niezniszczalny, a moc chroniąca królestwo nigdy nie minie.

Jego wizje dotyczyły różnych okresów w historii Torilu, lecz bez wątpienia przed śmiercią najczęściej opisywał sny dotyczące końca ery ludzi, pod rządami boga – arcyczarta Tiamat. Pięciogłowa smoczyca stała się tematem jego notatek na okres kilku lat.
Odnalezione w ruinach królestwa zapiski świadczyły, że duchowni Correlona nawet badali sprawę i modlili się do swego boga o mądrość. Matka smoków wtenczas była strąconym i uśpionym demonem, którego aura pozostawała w ukryciu przed czujnością Larethiana.
Być może właśnie wtedy wizje Halanisa zostały ostatecznie odrzucone i skreślone. Krwawousty widział w swoich wizjach, że Tiamat zrozumiała, iż jej sprzymierzeńcem jest czas. Bogini smoków ukryła się, pozwalając innym o sobie zapomnieć. Elfi arcymag wieszczenia widział w snach, jak demon o pięciu, smoczych łbach budzi się do życia po wiekach letargu, z jeszcze większą żądzą mordu i pustoszenia. Jej krzyk miał zbudzić wszystkie uśpione smoki i służące im stworzenia.

Świat miał utonąć w morzu ognia, krainy i królestwa miały pogrążyć się w mroku i zmienić w ogromne pustkowia raz na zawsze. W swoich wizjach Halanis nie dostrzegał żadnego ratunku, aż do czasu gdy w swej sennej marze nie ujrzał drobnej istoty, której losy zaplanowali bogowie. Opisywał ją jako drobne dziecię o charakterze przywódcy i lidera jakiego jeszcze świat nie widział. Sam Halanis nazwał przybysza wybrańcem, a w prowadzonych notatkach opisywał go jako istotę o śniadej cerze, od której biła anielska aura, budząca zaufanie i szacunek.
Krwawousty przewidywał, że wybraniec jest kluczem do zniweczenia planu Tiamat. Pogrążony w swoich wizjach elf opuścił wspaniałe kolegium wysokich magów i udał się na poszukiwanie ratunku. Nikt już nie prowadził notatek z wizji i proroctw elfiego arcymaga, lecz pogłoski i szczątkowe informacje świadczyły o zawiązaniu paktu z rycerskim zakonem. Prawdopodobnie były to jedyne osoby, które zawierzyły Halanisowi na słowo. Ich celem stało się przygotowanie świata na powrót arcydemona oraz próba zapobiegnięcia tych wydarzeń (...)
Venora wzięła głęboki oddech kiedy skończyła czytać. Zmrużyła oczy analizując w głowie tą treść.
- A więc tak powstało bractwo, do którego należał dziadek i sir Morimond - skomentowała paladynka, gdy odsunęła się od księgi. W jej opinii owy wieszcz wydawał się być wiarygodny. Przewidział w końcu coś czego nikt się nie spodziewał i nie brał nawet w najgorszych snach pod uwagę. Ale dla panny Oakenfold tak naprawdę wystarczyło to co w opisie zgadzało się z jej własnymi snami. Czarnowłosa uniosła wzrok na niebianina.
- Simon uważa, że to o mnie mowa jako wybrańcu? - zapytała go. - Opis tej osoby jest dość mglisty. Ja pasuję do niego ze względu na wspomnienie niebiańskiego pochodzenia i tego o zaufaniu - dodała z przekonaniem co do opinii jaką jej osoba miała. - Tylko, że brak mi śniadej cery - stwierdziła na koniec, opierając się wygodnie plecami na fotelu. Jej obliczu było daleko od bycia śniadym. Jej bladą cera, prawie w porcelanowym odcieniu dodatkowo podkreślały włosy czarne jak krucze pióra. Za śniadą można było ją uznać jedynie gdy wracała z walki, umorusana kurzem, potem i tym czymkolwiek krwawili jej przeciwnicy.

-To tylko słowa z kroniki. Nie można tego traktować dosłownie- odparł Michael, odbierając od rycerki księgę. Niebianin zapakował ją starannie i odłożył do kufra -Ale udało ci się przejść bardzo ważną i trudną próbę- dodał przez ramię. -A to wystarczający dowód by Simon mógł myśleć, że to ty jesteś wybrańcem- dodał na koniec.
- A co Ty o tym myślisz? - bez skrępowania zapytała skrzydlatego.
-Myślę, że spełniasz wszystkie warunki z przepowiedni. Z resztą twoje czyny i przeżycia są jasnym dowodem, że bogowie mają co do ciebie jakieś plany- niebianin zamknął kufer i odwrócił się do niej.
Venora, pogrążona w myślach o sobie samej, oparła głowę o zagłówek fotela i wbiła spojrzenie w sufit.
- A to na pewno. W końcu to co się dzieje moim udziałem w przeciągu ostatnich miesięcy nie jest normalne. To każdy kto miał ze mną okazję podróżować może stwierdzić - zgodziła się z Michaelem, kierując na niego swój wzrok. Powoli podniosła się z miejsca i z niepewnie rozejrzała się wkoło. W tej chwili nie miała pomysłu jak zabrać się do ratowania świata przed jego końcem, ale coś musiała zadecydować.
- Jutro, z samego rana, wyruszę do Suzail. Później zobaczę co mi los rzuci pod nogi - powiedziała i skrzyżowała ręce przed sobą.

-Myślę, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują- odpowiedział ze spokojem, mierząc Venorę wzrokiem od stóp do głów.
Paladynka wyraźnie speszyła się jego zapewnieniem, a to z powodu okoliczności przy jakich spotykała go najczęściej. Dla niej jego słowa nawiązywały właśnie do tych momentów kiedy przedwcześnie opuszczała Faerun.
- Będę starać się być tak ostrożna jak to tylko możliwe - zapewniła Michaela i lekko pokłoniła mu się. Nie chcąc by ta rozmowa zeszła na tory jej umierania, Venora nie czekała tylko szybkim krokiem przemierzyła bibliotekę by wyjść z niej.

Odetchnęła gdy zamknęła za sobą drzwi i znalazła się na korytarzu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 03-11-2017, 11:52   #387
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wracając do swojej komnaty zauważyła, że na zewnątrz pogoda dopisywała. Zatrzymała się przy jednym z wysokich i wąskich okien, które oświetlały szeroki korytarz. Zamek i otaczające go ogrody były naprawdę piękne. Venora już nawet chciała wyjść, ale uznała, że jednak wróci do łóżka. Ostatnie dni dały jej mocno w kość, a od jutra znów czekało ją wiele dni marszu lub jazdy w siodle. Warto więc było korzystać z odpoczynku póki mogła. Po drodze napotkała kogoś ze służby zamku i poprosiła o przygotowanie dla niej kąpieli. Ucieszyło ją gdy w odpowiedzi usłyszała, że nie będzie musiała długo czekać na ciepłą wodę.
Wstąpiła więc tylko na krótko do pokoju, by zabrać świeże rzeczy na przebranie, a tu trzeba było zaznaczyć, że jej stare ubrania po podróży już nie nadawały się nawet na szmaty lecz szczęśliwie w kufrze jej sypialni ktoś zadbał o nowe szaty.

~***~

Kąpiel w gorącej wodzie sprawiła, że wszystkie mięśnie ciała paladynki w końcu poczuły ulgę. Panna Oakenfold długo nie zbierała się do opuszczenia łaźni, leżąc w balii i jedynie głowa wystawała jej ponad poziom wody z mydlinami i aromatycznymi olejkami. Jej ciche marzenie dotyczyło pozostania na wieczność w tym przyjemnym miejscu. Venora nauczyła się cieszyć takimi drobnymi przyjemnościami, które umilały jej żywot od czasu do czasu.
Dawno nie czuła się tak dobrze. Była zadowolona z siebie i nie żałowała niczego. Chyba faktycznie rytuał oczyszczenia sprawił, że jej dusza się odrodziła, bo tak właśnie to odczuwała. Woda niestety w końcu zaczęła stygnąć, robiąc się letnią. To był najwyższy czas by zaprzestać namaczania się.
Venora wysunęła rękę ponad powierzchnię wody, chcą sięgnąć po ręcznik. Coś jej nie pasowało gdy przyglądała się swojej skórze. Wpatrzyła się uważniej i po chwili uniosła brwi w nie małym zdziwieniu. Ślady po poparzeniu od piorunów kapłana Talosa zniknęły. Paladynka zaskoczona tym odkryciem wynurzyła się cała spod wody i wyszła z balii, dokładnie oglądając całe swoje ciało.
- Moje blizny... Wszystkie zniknęły... - mruknęła z niedowierzaniem, gdy dłonią przesuwała po gładkiej skórze na wysokości mostka, tam gdzie miała szpetną i bliznę o poszarpanych brzegach.
- Czyżby to przez rytuał?! - zapytała sama siebie. Zdała sobie sprawę, że chyba faktycznie to musiało być wytłumaczeniem. W końcu była mowa o odrodzeniu duszy i ciała. Najwidoczniej było to dosłowne. Pannie Oakenfold nie szczególnie blizny doskwierały, ale ich zupełny brak przyjęła z wielkim uradowaniem.



~***~

W planach na ten dzień miała jeszcze powrót do łóżka i polenienie się, ale odkrycie jakiego dokonała w łaźni naładowało ją pozytywną energią tak bardzo, że zupełnie odechciało jej się leżeć. Chciała przejść się po całym zamku. Zabrała z komnaty ciepły płaszcz i wyszła się przewietrzyć do ogrodu.
Piękno tego miejsca było nie do opisania. Ogromne ogrody z równo przystrzyżoną trawą i krzewami uformowanymi w symetryczne kształty. Przy wysypanych drobnymi kamieniami alejkami stały posągi na cokołach z białego marmury, a w centralnej części znajdowała się fontanna. To przy niej paladynka dostrzegła smoczydło i niezwłocznie do niego podeszła.
Zatrzymała się obok niego i powitała go promiennym uśmiechem.
- Mam coś dla ciebie - powiedziała Venora i sięgnęła do kieszeni. Wyjęła z niej pierścień i wyciągnęła do niego rękę, podając go Balthazaarowi. - Ma w sobie magię ochrony. Przyda ci się skoro dalej będziesz mi towarzyszył - ale nim zdążył zareagować odezwała się ponownie. - Pamiętasz co obiecałam ci po powrocie? - wyszczerzyła ząbki w uroczym uśmiechu.
-Że, kiedy to wszystko się skończy pomożesz odszukać mi samicę?- spytał z całkiem poważną miną, ale długo tak nie wytrzymał i parsknął śmiechem -No co takiego obiecywałaś?- dopytał.

W pierwszej chwili paladynka wzięła na poważnie słowa smoczydła i patrzyła na niego skonsternowana. Ale gdy ten zaczął się śmiać, przewróciła oczami.
- Skoro chcesz szukać żony to czemu nie - odparła żartobliwym tonem, kręcąc przy tym głową w geście, że to nie o to jej chodziło. - Gdy wyruszałam obiecałam, że gdy wrócę to wyleczę twoje oko - uśmiechnęła się szeroko mówiąc to. - Znaczy, spróbuję, bo nie wiem czy to potrafię - dodała naprędce.
-A ja ci powiedziałem, że jeśli to zrobisz, to nigdy więcej mnie nie ujrzysz- odparł takim samym tonem, jak wtedy gdy to mówił ostatnim razem -Potrafię żyć, walczyć i funkcjonować bez niego i nie mam problemu z moim kalectwem. Tak po prawdzie to nawet nie uważam tego za kalectwo. Nie wiem, co żeś zrobiła ze swoimi bliznami, ale ja swoje bardzo lubię i nie mam zamiaru się ich pozbyć- fuknął poirytowany, że znów musi o tym rozmawiać.
Venora zrobiła współczującą minę. Skrzyżowała ręce przed sobą.
- Nie zostawisz mnie, nawet jak uleczę cię wbrew twojej woli - stwierdziła w pełni przekonana co do tego. -Ale nie chcę robić czegokolwiek na siłę. Uważam tylko, że ze sprawnym okiem byłbyś jeszcze bardziej skuteczny. Szykują się nam coraz cięższe walki, chcę, żeby każde z nas było w pełni swoich sił i umiejętności - powiedziała spokojnie, z troską w głosie. - Nie rozumiem czemu się tak opierasz. Przecież nie jest tak, że staram się ciebie reinkarnować w elfa czy krasnoluda - zrobiła naburmuszoną minę.

-Weź lepiej wyjaśnił krasnoludowi, czemu nie odwiedzimy jego kamratów w kaplicy, tak jak mu to obiecałaś- szybko zmienił temat przypominając Venorze jej umowę z Dundeinem, niedługo po tym jak do nich dołączył.
- Obiecałam? A tak... Dzięki za przypomnienie - odparła z wdzięcznością. - Trzeba będzie tam się wybrać, skoro tak blisko Highmoon już jesteśmy. Przyda nam się, może faktycznie uda się tam znaleźć ciekawy ekwipunek do kupienia. Chyba muszę sobie zacząć zapisywać co komu obiecuję... Żebym tylko o umowie ze smokiem nie zapomniała - mruknęła pod nosem i zaraz znów spojrzała na Balthaazara i pogroziła mu palcem. - A ty nie zmieniaj tematu. Daj się uleczyć! - marudziła mu.
-Jakiej znowu umowy ze smokiem?- zagrzmiał jaszczuroczłek.
Paladynka zmrużyła oczy.
- Powiem jak dasz się uleczyć - postawiła warunek.
Balthazaar pokręcił głową, odwrócił się na pięcie i bez słowa ruszył w kierunku zamku. W bramie minął Dundeina i Lusiana, którzy najwyraźniej złapali dobry kontakt i rozprawiali żywiołowo ze sobą. Smoczydło coś burknęło do nich, lecz ci nie bardzo się tym przejęli.
-Ai ai! No i jakie plany?- krzyknął brodaty kapłan, że aż zatrzęsło mu się brzuszysko
-My już gotowi!- wtrącił wynalazca.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 06-11-2017, 16:01   #388
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rycerka ruszyła za Balthaazarem, nie dając mu uciec przed jej nagabywaniem. Mijając maga i kapłana na chwilę przystanęła przy nich.
- Ruszamy jutro, skoro świt. Najpierw do twoich ziomków - odpowiedziała spoglądając na Dundeina, a następnie ruszyła za smoczydłem. - Obrażasz się jak małe dziecko - rzuciła idąc w ślad za nim. - No daj mi się zrewanżować za to, że mi tyle pomagasz!
-Zejdź mi z oczu- odparł chłodno, nawet na nią nie spoglądając. Szedł szybko i ciężko go było dogonić.
- Czemu to jest taki drażliwy dla ciebie temat? - rycerka nie dawała się zbyć. Żeby nadążyć za nim musiała raz po raz podbiegać, by zrównać się z nim krokiem. - Mam cię przepraszać za to, że troszczę się o ciebie? Że chcę, żebyś był w pełni zdrowia, skoro mam możliwość o to zadbać?
-Ale to nie jest drażliwy temat!- warknął z groźną miną. -Ty mnie drażnisz tym swoim nagabywaniem! Nie potrzebuje leczenia, a jeśli potrzebujesz się spełnić to odwiedź pierwszą, lepszą świątynię Ilmatera. Tam medyków nigdy za wiele!- dotknął szponiastym palcem ramienia Venory -Nie chce i koniec- dodał i znów ruszył przed siebie.

Panna Oakenfold złapała go za ramię by się zatrzymał.
- To nie chodzi o moje spełnianie się - zaczęła mu się tłumaczyć. - Ja po prostu... Chce zrobić wszystko, żeby zadbać o bliskie mi osoby. Żeby nie spotkał was los jaki śni mi się w koszmarach - wyznała szczerze.
-Rozumiem to! Ale nie możesz narzucać swojej woli innym tylko dlatego, że wydaje ci się to słuszne. Gdybym chciał, już dawno mógłbym znaleźć sposób na przywrócenie mi wzroku. Ale nie potrzebuje tego. A ty mnie nie przekonasz- odparł gromko.
- Wiem, że nie powinnam się narzucać... - przyznała przepraszającym tonem. - Ale co jeśli akurat to, uleczenie cię, jest tą drobną rzeczą, która sprawi, że nie zginiesz w walce z czerwonym smokiem? - zapytała go. Balthazaar wysłuchał słów towarzyszki i pacnął się dłonią w czoło. Argumenty Venory wybitnie do niego nie trafiały i chyba nawet nie potrafił znaleźć na nie odpowiedzi.
-Nie- odparł cierpliwie i przechodząc dziedziniec wszedł w końcu do głównego holu wielkiego zamczyska.

Rycerka weszła tam w ślad za nim.
- To przynajmniej noś ten pierścień, który ci dałam, dobrze? - rzuciła do jego pleców, a w jej głosie wyraźne było zrezygnowanie uporem jaszczura. Zatrzymała się, bo nie musiała przy nim iść by ją słyszał, gdyż głos dobrze niósł się po korytarzu. Sięgnęła po dwuostrzowy miecz, który na pasku miała przewieszony przez ramię. - Mam też dla ciebie ciekawą broń. Myślę, że ci się spodoba. Nazywa się Cierpienie zmiennych - dodała i wyciągnęłą przed siebie broń, chcąc tym gestem ugłaskać zezłoszczone smoczydło.
Balthazaar wziął miecz do ręki i spojrzał uważnie na ostrze, następnie rzucił chłodne spojrzenie Venorze i znów skupił się na mieczu.
-To piękna broń…- pogładził elegancką oraz bardzo poręczną rękojeść. -Nie pogardzę twoim darem. Przyjmę go z wdzięcznością, ale jeśli jeszcze raz napomnisz o moim oku, to cię tym mieczem wypatroszę…- rzekł do rycerki, lecz ostatnie słowa już wypowiedział bardziej pogodnym tonem.
Venora poczuła nieco ulgi widząc, że "podarek" spodobał się jaszczurowi. Zaśmiała się lekko na jego groźbę. Pokręciła głową dając za wygraną.
- Ale pamiętaj, jak zmienisz zdanie to nie wahaj się mnie nigdy poprosić o uleczenie - mruknęła do niego już całkiem sobie namawianie go. - A układem ze smokiem nie musisz się martwić. Obiecałam mu przyjść z pomocą gdy będzie tego bardzo potrzebował, lecz umowa traci ważność jeśli narusza mój kodeks postępowania - powiedziała jeszcze, by uspokoić smoczydło. - I obiecuję, że na dziś, zejdę ci już z oczu - dodała i odwróciła się na pięcie, by wrócić do swojej komnaty.

~***~

Komnata Venory wyglądała niczym zbrojownia. Broń i elementy pancerza leżały rozłożone na każdej wolnej przestrzeni, a paladynka siedząc na brzegu łóżka przyglądała się temu i już teraz zastanawiała się, które przedmioty przeznaczy do sprzedania a które zabierze ze sobą aż do Suzail.
W dłoni trzymała pierścień, który pewna była, że nadaje się na prezent dla kapłana, który miała nadzieję, że czekał już na nią w stolicy.
- Broń mu nie przypadnie do gustu, bo jego buzdygan jest niesamowitym orężem - wspomniała przyglądając się biżuterii. Schowała w końcu pierścień do sakiewki i zaczęła się pakować. Część rzeczy, zmieściło się do magicznej torby. Pozostałe owinęła w materiał i przeważała sznurkiem tworząc z nich podłużne tobołki.
Pakowanie nie zajęło jej wiele czasu, więc jeszcze przed obiadem poszła do stajni zająć się wierzchowcem. Wyczesanie mu grzbietu należało się Młotowi za to, że był tak pomocnym stworzeniem. Przynajmniej tyle. Na koniec wypuściła go luzem do ogrodu na tyłach zamku, by nie siedział cały dzień w boksie. Wierzchowiec potrafił się zachować, więc paladynka nie obawiała się o wypielęgnowane krzewy i trawnik zamkowego ogrodu.

Po obiedzie, aż do kolacji czas spędziła w towarzystwie Simona, który chciał by opowiedziała mu o swoich przygodach i to nie tylko tych ostatnich oraz miejscach, które odwiedziła. Ten temat był na tyle obszerny by zastała ich noc za oknem. Niebianin ostatecznie uprzejmie wyprosił Venorę z komnaty tłumacząc że starzec potrzebuje odpoczynku. Paladynka wtedy pożegnała się z Simonem. Zdawała sobie sprawę, że pewnie już nigdy się z nim nie spotka.

Podczas kolacji kompani omówili trasę jaka ich czekała. Balthazaar rozłożył swoją mapę i z jej pomocą ustalili którędy wrócą do Suzail. Wpierw jednak musieli cofnąć się nieco by dotrzeć do Highmoon, ale stamtąd już mieli prostą drogę traktem do znanego im już przesmyku grzmotu. Teraz, gdy nekromanci zostali pokonani, trasa ta powinna im przebiec bezpiecznie i szybko. Oczywiście nie licząc przypadkowych bandytów którzy mogli im wszędzie wyskoczyć z chęcią ograbienia.
Była jednak nadzieja, że aparycja smoczydła zrobi swoje i będzie trzymać na odpowiedni dystans takich awanturników.
Po zakończeniu posiłku Venora poprosiła Lusiana by wstąpił do jej komnaty, pomóc jej zidentyfikować magiczne przedmioty.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-11-2017, 21:30   #389
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Niziołek nie zgłaszał najmniejszego sprzeciwu. Od czasu jak opuścił w towarzystwie Venory wyspę Dariusa aż palił się do kontaktów międzyludzkich i pracy nad czymś czego nie robił od miesięcy w swoim więzieniu. Była to okazja by pożartować, oraz odwdzięczyć się rycerce choćby odrobinę za ratunek z opresji.
-O niech cię diabli…- ze zdziwienia aż złapał się za głowę -okradłaś całą enklawę thayskiego maga?- spytał patrząc na nią z ukosa, lecz szybko zakasał rękawy i zabrał się do roboty. Najpierw zaczął od identyfikacji naparów i eliksirów. Po dwóch kwadransach niziołek w końcu zatkał korek ostatniej flaszy i zaczął je kolejno wymieniać, wskazując konkrety palcem
-Te trzy zwiększają krzepę, ten sprawia, że stajesz się niewidzialna. Tamte dwa kryją esencję magii lewitacji. Kolejny pokrywa twoje ciało niewidzialną skorupą, która potrafi zatrzymać nawet silniejsze ciosy. Tamte dwa flakony to odtrutka na jad. No i te dwa sprawią, że będziesz mogła wspinać się po ścianach jak pająk, czy inne paskudztwo…- wziął głęboki wdech i spojrzał na resztę rzeczy.

-Ten sztylet- wskazał palcem falujące ostrze wampirzycy -Ma w sobie zaklętą jakąś cząstkę magii cienistego splotu. Nie jestem pewien jak działa dokładnie, ale wiem, że jest skuteczniejszy w mroku widzisz?- rzekł kryjąc ostrze pod pazuchą. Sztylet o pofalowanym ostrzu zalśnił fioletową poświatą. W następnej kolejności Lusian zabrał się za odczytanie zaklęć zapisanych na zwojach.
-Ten tutaj to Symbol bólu- oznajmił i szybko zawinął pergamin w rulon -te dwa mają zapisane to samo zaklęcie, to ożywienie umarłego. Paskudna sprawa…- skomentował oddając Venorze jej własność -A ten to Symbol strachu- oddał ostatni z pergaminów i przez chwilę przyglądał się pozostałej do identyfikacji różdżce. Niziołek wziął ją do ręki i dokładnie jej się przyjrzał po czym oddał pannie Oakenfold -Ma w sobie trzynaście ładunków zaklęcia Pajęczyny- wzruszył ramionami uśmiechając się przyjacielsko.

- Tyle tego jest, że mam nadzieję nie zapomnieć - westchnęła Venora, która cały ten czas uważnie słuchała niziołka. - Dziękuję ci za pomoc. Gdy sprzedam część z tego, dam ci dość złota byś mógł na spokojnie ustawić się w nowym miejscu - zapewniła go.
-No wiesz, ponoć jestem rozrzutnym typem mężczyzny- zażartował uśmiechając się tajemniczo. -Kilka monet na początek mi wystarczy, żeby było za co kupić jedzenie i opłacić izbę w karczmie, nim zarobię pierwsze pieniądze- sprostował na koniec już całkiem poważnie.
- Póki z nami podróżujesz wszystko będzie na mój koszt - odpowiedziała mu. - A przyszłe łupy będziemy sprawiedliwie dzielić, więc cóż.. Niewykluczone, że nim dotrzemy do Suzail to ty już będziesz bogaczem - dodała z rozbawieniem. - Może chociaż na to przyda się mój talent do ściągania kłopotów.

7 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Highmoon

Highmoon było niesamowitym miejscem, o którym Venora trochę zasłyszała z nauk w swej świątyni. Kilku znajomych podrostków z dobrych domów pochodziło właśnie z tego miejsca. Była to enklawa tolerancji, podobnie zresztą jak starszy kuzyn miasteczka - Silverymoon. Tutaj, tak samo jak w Klejnocie Północy ludzie żyli w jedności z elfami i krasnoludami oraz przedstawicielami wielu innych ras. Niestety w przeciwieństwie do najwspanialszego miasta Srebrnych Marchii, w Highmoon nie było chroniącej magii Mythalu. Mieszkańcy tych rejonów ciągle musieli mierzyć się z okrucieństwem mrocznych elfów i goblinoidów z gór.
Ścieżka doprowadziła ich aż do brodu strumienia Glaemril, który według wielu uczonych właśnie na wysokości Highmoon zamieniał się w rzekę. Do pierwszych gospodarstw nieopodal miasteczka Venora i jej towarzysze dotarli jeszcze przed południem. Postój w nocy był konieczny, ale pogoda tym razem dopisała i udało im się przenocować bez orzeźwiającego, wczesnojesiennego deszczu.
Świta panny Oakenfold budziła wiele emocji, szczególnie wśród wieśniaków, którzy mieli okazję dostrzec wędrującą szlakiem kompanię. Mosiężny symbol Moradina na piersi Dundeina był równie pozytywnie odbierany co znak Helma na płaszczu Venory. Niestety aparycja Balthazaara pozostawiała wiele do życzenia i nawet najciekawsze dziatki unikały bezpośredniego kontaktu z czwórką przypadkowych wędrowców.

Highmoon otaczała palisada, na pierwszy rzut oka całkiem solidna. Od północno wschodniej strony palisada ustępowała wielkiemu lasowi, który ciągnął się niemal aż po samo serce miasteczka. Venora nigdy nie widziała czegoś takiego na oczy. Zresztą pozostali również zdawali się być zaskoczeni urokami tego miejsca.
Bramę strzegł oddział sześciu zbrojnych, zaś na palisadzie dało się zauważyć co najmniej kilkunastu łuczników. Styl budownictwa był bardzo wymieszany. Na kilku starych i potężnych dębach znajdowały się domostwa elfów, było kilka ziemianek zapewne należących do krasnoludów. Za palisadą Venora dostrzegła wielu ludzi o pogodnym usposobieniu i raczej przyjacielskim nastawieniu (mimo towarzystwa Balthazaara). Rysy twarzy oraz cechy fizyczne jasno wskazywały, że można tu natrafić na wielu Cormyrczyków, Sembijczyków, ludzi z Dolin, ale również i złotoskórych mieszkańców Anauroch oraz rudych jak miedź i twardych jak żelazo ludzi z Północy.

Miasto nie przypominało Suzail, lecz było tu niewiele mniej szynków. Na skrzyżowaniach brukowanych ulic znajdowały się gospody oraz magazyny, wielu z mieszkańców Highmoon było stać na postawienie warsztatu czy własnego kramu obok domostwa. Było też targowisko, jak i kilka kaplic oraz nie tak wielkie jak w Suzail świątynia: Lathandera, Chauntei, Tymory oraz Shaundakula.
-To od czego zaczynamy?- zapytał jak do tej pory milczący Dundein.
- Najpierw znajdziemy nocleg, Młot potrzebuje odpoczynku w stajni. A później czas wolny macie do jutrzejszego świtu. Znaczy wy dwaj - spojrzała na kapłana i maga. - Natomiast ty Balthazaarze lepiej, żebyś sam nie kręcił się po mieście - stwierdziła, bo pamiętała jak smoczydło zachowywało się w Marsember. - Ja w każdym razie potrzebuję sklepu, Dundeinie wspominałeś, że ktoś z rodziny prowadzi tu taki gdzie można ciekawy ekwipunek znaleźć - wspomniała paladynka. Venora nie mogła się doczekać kiedy upora się z zakupami by móc przejść się uliczkami tego miasta. Nawet nie spodziewała się, że po dekadniach spędzonych w dziczy aż tak bardzo zatęskni za miejskim zgiełkiem.

-Ai, ai- odparł brodacz. -Trzeba pytać o krasnoluda Harimdora z Mithrilowej Hali. Nie widziałem go prawie dziesięć lat od czasu jak opuścił naszą rodzimą ziemię. Będąc w górach na swojej misji, chciałem go odwiedzić. Ale jak widać odwiedzimy go wspólnie- rzekł zadowolony z faktu, że ujrzy znajomka.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się.
- Cieszę, że że będziesz mógł go spotkać. Tylko proszę cię, bądź jutro o siłach by ruszyć w drogę. Nie chciałabym musieć zostać tu dłużej - dodała na koniec sugerując, że spotkanie rodzinne na pewno sprawi, że bimber popłynie wartkim strumieniem. - W takim razie znajdźmy karczmę i gdy zajmiemy pokoje to udamy się na targ, tam najpewniej będą wiedzieć gdzie szukać twojego ziomka
Brodacz przytaknął głową -zgoda! rzekł dziarsko -ta gospoda wygląda całkiem przyjemnie- spojrzał w kierunku szynku o wdzięcznej nazwie Błogosławiony poranek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 06-11-2017 o 21:51.
Nefarius jest offline  
Stary 07-11-2017, 19:19   #390
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Jeśli tylko będą mieli wolne izby to mi pasuje - stwierdziła Venora i spojrzała na smoczydło. - A ty masz nie szczerzyć zębów na ludzi - nakazała mu i ruszyła przodem.
Przed wejściem zostawiła prowadzonego za uzdę Młota, nawet nie kłopocząc się przywiązywaniem go do palika. Pierwsza skierowała się do drzwi i przekroczyła próg rozglądając się za właścicielem tego przybytku lub jego pracownikami.
Smoczydło buchnęło parą z nosa, lecz nie skomentowało słów rycerki. Czworo kompanów udało się wprost do przybytku. W biesiadnej izbie siedziało zaledwie troje gości. Półelf w podróżnym odzieniu oraz rozprawiający ze sobą przy innym stoliku człowiek i krasnolud. Gdy w progu pojawił się Balthazaar rozmówcy zamilkli. Za szynkwasem pojawiła się stara kobieta, lecz na jej twarzy gościł ciepły i przyjazny uśmiech
-Widzę, że wróciliście z dalekiej… Podróży…- odezwała się do Venory, lecz większą uwagę skupiła na smoczydle.
Panna Oakenfold była mocno zdziwiona reakcją starowinki, ale było to pozytywne zaskoczenie. Kątem oka spojrzała na jaszczura by zaraz skupić uwagę na kobiecie.
- Tak i daleka wciąż jest przed nami - odparła jej odwzajemniając uśmiech. -Potrzebujemy pokoi na jedną noc oraz posiłków dla trzech osób... Nie, dla czterech, on je za dwóch - paladynka mówiąc to skinęła głową lekko na smoczydło.

Jego gadzi łeb obrócił się w kierunku rycerki, po czym spojrzał na gospodynię. Balthazaar mimo zakazu ukazał swoje zębiska w karykaturze uśmiechu. O dziwo nie zrobiło to wrażenia na starszej kobiecie
-Polecam dziczyznę- zaproponowała -mamy również elfie wino. Przysięgam na powodzenie mojego interesu, że to trunek prosto z Evermeet!- zachęcała do kupna egzotycznego alkoholu.
- Hymm, chętnie spróbuję- zainteresowała się paladynka, która zdążyła się już rozsmakować w dobrych winach. - Obiad proszę przygotować za około dwie godziny, bo chcemy się przed posiłkiem jeszcze chwilę rozejrzeć po mieście. Gdy tylko się zakwaterujemy i przebierzemy - dodała i poklepała się po napierśniku.
-Potrzebujecie jakiś wskazówek?- dopytywała -Wszystko będzie gotowe zgodnie z poleceniem lady- dodała szybko.
- W sumie to tak. Mój towarzysz szuka swojego krewniaka - skinęła na Dundeina. - Harimdora z Mithrilowej Hali. Zna może pani go? Jest kupcem

-Harimdor?- spytała zdumiona -Nie pokazywał się w Highmoon wiele dekadni. Dawno temu skłócił się z burmistrzem, który nie słuchał jego rad w kwestiach obronności. Krasnolud zabrał ze sobą wszystkich krewniaków, którzy chcieli za nim pójść i udali się w góry na południowy zachód. Nie wiem dokładnie gdzie. Powinniście popytać wśród jego krajaków…- skinęła głową nieznacznie na krasnoluda siedzącego w tyle biesiadnej.
Venora spojrzała na Dundeina.
- Przykro mi, że nie będziesz miał okazji się z nim spotkać - powiedziała ze współczuciem do krasnoluda i wróciła spojrzeniem na kobietę. - Dziękuję za informację. Które pokoje możemy zająć? - dopytała nieco niecierpliwie. Nic dziwnego, bo po całym dniu lenienia się, wylegiwania w ciepłej wodzie, gdy w końcu znów musiała nosić pancerz to plecy jakoś tak bardziej jej zesztywniały niż zwykle. A może tylko rozleniwiła się?
-Na piętrze, korytarz w prawo. Jest tam pięć pokoików. Możecie sobie wybrać- oznajmiła i wyjęła spod lady klucze.
Rycerka poprawiła sobie torbę na ramieniu i wzięła je od niej. Spojrzała na swoich towarzyszy i szybkim krokiem ruszyła ku schodom.
- Chodźcie - rzuciła przez ramię, ponaglając ich.

~***~


Był już prawie środek dnia i miasteczko w pełni tętniło życiem. Venora lekkim krokiem przemierzała uliczki zadowolona, że mogła wreszcie odpocząć od swojej zbroi płytowej. Oczywiście Pożoga wiernie towarzyszyła jej przy pasie, bo choć znajdowali się w bezpiecznej strefie, jaką czyniły miejskie mury to jednak paladynka bez oręża w zasięgu ręki czuła się źle.
Panna Oakenfold z zainteresowaniem przyglądała się kolorowym straganom, które wyrastały tuż przed frontem domostw, gdzie można było kupić chyba wszystko. Nawet skusiła się na dwie słodkie bułki. Kierowała swoje kroki na drugą stronę miasta, gdzie na wielkim placu znajdował się Główny Rynek Highmoon. Nikt jednak nie zaczepiał jej, choć niosła spory pakunek rzeczy na sprzedaż. Wszyscy schodzili jej z drogi, a to za sprawą osoby towarzyszącej służce Helma. Sporo wyższy od niej jaszczur skutecznie zniechęcał kogololwiek do zbliżenia się. Venora raz po raz zerkała w stronę smoczydła by w razie niezastosowania się do jej zalecenia, móc szturchnąć Balthazaara łokciem pod żebra.
Dundein został w szynku, rozmawiając z przebywającym tam krasnoludem, a Lusian został w pokoju, chcąc zdrzemnąć się, bo był wykończony drogą i noclegiem pod gołym niebem. Nic dziwnego, biedak po latach spędzonych w niewoli na nowo musiał przyzwyczajać się do otwartej przestrzeni i życia na wolności.

- Ta kobieta z szynku wydaje się ciebie znać - zagaiła Venora do Balthazaara, gdy w drodze na rynek minęli kolejną grupkę mieszkańców wyglądających na zaniepokojonych obecnością smoczydła w mieście. Panna Oakenfold miała nadzieję, że nie dojdzie do interwencji straży. I dlatego właśnie tak starała się pilnować zachowania swojego towarzysza, ani nie odstępować go nawet na krok.
-Może i mnie zna. W swoim życiu zwiedziłem wiele krain, wiele miast i wsi. Spotkałem setki osób i wiele z nich przekonało się, że nie taki czart straszny jak go malują- wzruszył ramionami. -Patrzaj…- wskazał palcem szyld nad drzwiami jednego ze sklepów -Magiczne błyskotki Donisa- przeczytał zerkając kątem oka na Venorę.
Paladynka powiodła wzrokiem we wskazanym kierunku.
- Możemy spróbować tu - zgodziła się. - W sumie jesteś na tyle charakterystyczną osobą, że nic dziwnego, że ktoś po dziesięciu, dwudziestu czy nawet więcej latach cię rozpoznał - pociągnęła dalej temat, gdy skręcili już ku drzwiom sklepu ze świecidełkami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172