Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2017, 19:20   #48
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Świątynia Al-Akhir, Nithia
Południe, Klimat Zwrotnikowy

Świątynia Al-Akhir była monumentalnym obiektem, cudem rzemieślniczym i artystycznym w jednym, a kunszt jej budowniczych był widoczny niemalże na każdym kroku. Sprawiała wrażenie jakby stała tu od zarania dziejów, jakby była starsza od otaczających ją piasków… Być może to rozmiar tego olbrzymiego kompleksu sprawił, że początkowo awanturnicy tak bardzo się wahali przed wejściem do jego wnętrza, a może był to zwyczajny strach przed nieznanym. Nie ufali jeszcze faraonowi na tyle, aby posłusznie czynić to, co ten od nich wymagał, a cała ta wyprawa wydawała się być co najmniej dziwna, gdyż Ramos od samego początku unikał wyjawienia prawdziwej przyczyny dla jakiej ich tutaj zwabił, a ta z całą pewnością była inna niż to co im dotychczas powiedział. Być może miał ku temu dobry powód, a może zwyczajnie chciał ich wykorzystać dla swoich niecnych celów, jak wielu władców przed nim - przynajmniej tak początkowo myśleli niektórzy spośród awanturników.

Stając przed masywnymi monumentami, które strzegły wejścia do świątyni, Laran zwrócił się do swoich towarzyszy.
- Uprzejmość nakazuje powiedzieć 'panie przodem' - powiedział czarownik, kiedy już się napatrzył na wejście do świątyni i pora była ruszyć do środka - tym razem jednak proponowałbym, by to zbrojne ramię naszej dzielnej drużyny ruszyło jako pierwsze.
- Zawsze masz coś zabawnego do powiedzenia, czyż nie? Rzekłbym, że lepszy z Ciebie trubadur niż mag, ale pewnie skończyłbym zamieniony w świnię - Kaedwynn wysunął się na przód, obdarzając Larana dość krytycznym spojrzeniem. - Zawsze to na nas spada obowiązek czyszczenia wam drogi, więc też i tym razem się nie obrażę, bo zdążyłem już się przyzwyczaić.
- Yghm… - Głośno chrząknął Rudi, zwracając na siebie uwagę pozostałych. - Może nie jestem wojownikiem, ale mam wystarczająco oleju w głowie, aby nie wdepnąć ślepo w pułapkę - powiedział kierując swoje słowa w stronę Kaedwynna, Khargara i Taleda. - Skorzystam z mocy amuletu, a wy trzymajcie bezpieczny dystans. Jeśli natknę się na jakieś zagrożenie, to was o tym poinformuję - nie czekając na pozwolenie, Rudi ruszył przed siebie.
- No i to się nazywa prawdziwy bohater. Połamania nóg! - Krzyknął Kaedwynn za wchodzącym w ciemności gnomem, który w połowie drogi zatrzymał się i obrócił na pięcie, spojrzawszy niepewnie na szamankę.
- Czy nie czujesz czegoś podejrzanego w aurze tego miejsca? - Nieśmiało wypalił po chwili.
Auriel nie bardzo rozumiała, czemu gnom zadał jej pytanie tego rodzaju. Nigdy nie dała po sobie poznać, że mogłaby wyczuwać aury, że w ogóle miała w sobie ukryte takie moce. Owszem, miewała przeczucia czy podejrzenia, ale ciężko było jej uwierzyć, że te obce jej osoby mogłyby chcieć sugerować się czymś takim.
- Nie wygląda przyjaźnie - stwierdziła Szamanka pokrótce, po czym podeszła na skraj wejścia do świątyni i wyszeptała niezrozumiałe słowa, kreśląc dłonią w powietrzu jakieś kształty bądź znaki.
- No i ukryto tam coś magicznego - dodała po dłuższej chwili, na co gnom skinął głową i ruszył dalej.


W ciemnościach ledwo oświetlanych przez blask trzymanych pochodni, awanturnicy przemierzali długi tunel, który prowadził do wnętrza ogromnej sali. Wewnątrz panował niesamowity chłód, który mocno kontrastował ze skwarem na zewnątrz świątyni. Przed sobą mieli dwa rzędy ciężkich kolumn, które podtrzymywały tysiące ton skał, tworzących sklepienie wysoko ponad ich głowami. Droga przed nimi prowadziła tylko w jednym kierunku, więc przynajmniej nie było rozterek nad jej wyborem. Zaraz po wejściu do podłużnej sali, nozdrzy awanturników dosięgnął smród rozkładających się szczątków oraz moczu, którego źródłem było nieustannie powiększające się bajoro nieczystości po ich prawej stronie. Jednocześnie po przeciwnej stronie komnaty, znaleźli porzucone w pośpiechu narzędzia, skrzynie, a nawet strzępy rozerwanego namiotu, które posłużyły do przykrycia sterty bezwartościowych rupieci.
Bohaterowie długo zastanawiali się nad podjęciem dalszych kroków. Zafrapowała ich obecność porzuconych przedmiotów oraz liczne ślady należące do poszukiwaczy skarbów, którzy dosłownie rozpłynęli się w powietrzu, zostawiając po sobie liczne narzędzia przydatne w eksploracji zapomnianych ruin i grobowców. W końcu jednak zdecydowano się iść dalej, zanurzając się w objęcia mroku, który z wielkim trudem rozpraszało światło trzymanych pochodni. Idący na szpicy Rudi doniósł o obecności pułapki, którą dawno temu ktoś tu zastawił, jednakże prosty mechanizm, który ją aktywował, uległ zniszczeniu, co musiało świadczyć o tym, że ktoś w nią wpadł lub celowo rozmontował. Zaalarmowani tym znaleziskiem awanturnicy zaczęli się odtąd ostrożniej rozglądać w poszukiwaniu podobnych sideł, jednakże aż do kresu ich wędrówki nie natrafili na nic podobnego. Bohaterowie zatrzymali się dopiero przed gigantyczną, drewnianą konstrukcją, która wyrosła z ciemności przed nimi i zablokowała im dalszą drogę. Był to fragment jakiejś ściany, albo może masywnej podpory, która wyglądała jakby ktoś cisnął nią z wielką siłą, tak iż z impetem wpadła do wąskiego tunelu, tarasując jedyne przejście.

Kaedwynn zbliżył się do przeszkody i wyciągnął spod wąskiej przestrzeni, która utworzyła się pod nią, zmumifikowaną rękę jakiegoś poszukiwacza skarbów. Przez chwilę przyglądał się jej uważnie, po czym z obrzydzeniem odrzucił ją w bok.
- Jakiś pomysł jak to przejdziemy? Może Rudiego poślemy na zwiad? Jest mały, to się przeciśnie pod tym… - zaproponował drużynie.
- Albo przebijemy. Jest tu coś drapieżnego. Lub było... Wiemy już, że faraon jest dla nas bezużyteczny jako sposób powrotu do Blackmoore. Unika odpowiedzi, tak jak jego córka i kiedy poddaje się w wątpliwość jego słowa, zachowuje się jak się zachowuje - powiedział cicho Wilk.
Kaedwynn rzucił druidowi pełne rozbawienia spojrzenie.
- A mnie się po prostu wydaje, że nadepnął Ci na odcisk i teraz chowasz w sobie urażoną dumę.
- Jeśli jest tu coś… drapieżnego, to sobie z tym poradzimy. Nie jesteśmy patałachami jak ci tu, co spierdolili z opuszczonymi spodniami - warknął Khargar, wyciągając swój topór i rozglądając się dookoła.
- Pytanie, czy jakieś skarby tu zostały, skoro ta świątynia jest blisko stolicy i znana faraonowi.
- Chyba przedostałabym się przez tę szparę - bardka wyjrzała zza ramienia Wilka. - Jeśli nadal jest złe powietrze, to może ubiło to coś drapieżnego? Poza tym te ...eeerrr.... pozostałości wyglądają na dość stare.
- Jeśli po tamtej stronie mieszka jakieś drapieżne coś - Laran wtrącił się do rozmowy - to lepiej najpierw spróbować spojrzeć z góry na drugą stronę tej ściany. Chociaż trzeba przyznać, że jeśli tam siedzi jakiś stwór, to musi być on dość wiekowy. I pewnie dawno nic nie jadł.
Oczywiście mogło istnieć drugie wyjście, stwór mógł być magiczny i praktycznie nieśmiertelny, a polował tylko dla rozrywki. A może było to coś na kształt węża i taka szczelinka pod zaporą nie stanowiła dla niego przeszkody. Albo miał skrzydła...
Było wiele, wiele możliwości, a co jedna, to ciekawsza.
- I jeszcze jedno... - Spojrzał na Bran. - Co będzie, jeśli tam jest kolejna pułapka, dla odmiany działająca?
- Zawsze możemy zawrócić - skomentowała z dziwnym błyskiem w oku. - Chyba, że są lepsze propozycje jak przedostać się na drugą stronę.
- Dlatego proponuję górą - wyjaśnił Laran.
- Pomóc ci? - Bran z rozbawieniem podstawiła złożone dłonie magowi.
- Jeśli chcecie mogę spróbować przecisnąć się dołem - wtrącił się Rudi. - Potrzebowałbym jednak pomocnika. Bran idziesz ze mną?
- Tak - Sikorka skinęła głową z lekkim uśmiechem, podsuwając się bliżej. - Prowadź, Rudi.
- Ej chwila, zaraz… - wtrąciła się nagle Auriel, przytłoczona szybkością podjęcia decyzji - Naprawdę chcecie puścić przodem bezbronną, wrażliwą kobietę? I niby czym ona się obroni jak coś zaatakuje? Gitarą?! - Zdziwiła się mocno Szamanka patrząc po wszystkich a w szczególności na Bran, która sama zaproponowała swoją pomoc, zupełnie jakby nie rozumiała powagi sytuacji.
Kaedwynn westchnął głośno i obdarzył Auriel zmęczonym spojrzeniem.
- Więc co proponujesz? - Zapytał krzyżując ramiona na piersi.
- Ja nikogo nie zmuszam - odparł Rudi. - Skoro nie chcecie jej puścić, pójdę sam.
- Możemy razem się udać - odchrząknęła Auriel i wzruszyła niewinnie ramionami, kiedy wzrok innych mężczyzn spoczął na niej - No wiecie… te same zdolności dostosowawcze - uśmiechnęła się lekko.
- Mogę spróbować spalić tę ścianę - powiedział Laran. - Ale to troszkę potrwa. Jeśli natomiast chcecie iść dołem, to po prostu poczekajcie na tych, co chcą sforsować tę ścianę górą.
- Skoro ktoś postawił tę ścianę to znaczy, że być może był w tym jakiś cel. Nie rozmyślajmy już patrząc jak sroka w gnat, po prostu sprawdźmy co jest po drugiej stronie - powiedziała Szamanka pewna swego i stała się niewidzialna.

Po słowach Auriel reszta najemników zarzuciła liny z kotwiczką i upewniwszy się, że są dobrze przymocowane, zaczęli forsować przeszkodę górą. Tymczasem Branwen oraz Rudi przeciskali się dołem, przez wąską przestrzeń, która powstała po upadku drewnianej ściany.


Po drugiej stronie masywnej przeszkody i po przejściu kilkunastu kroków wąskim korytarzem, awanturnicy trafili do komnaty, która po brzegi wypełniona były masywnymi kolumnami. Była też kompletnie skryta w ciemnościach, więc w przemierzaniu jej musieli sobie dopomóc pochodniami. Rudi, który szedł na czele pochodu pod osłoną niewidzialności, natknął się na olbrzymi kopiec ludzkich szczątków, który zgromadzony był w centrum pomieszczenia. Sądząc po ruchu powietrza, który chwilę później gnom wyczuł dzięki swoim rasowym zmysłom, musiały do pomieszczenia prowadzić co najmniej dwa inne przejścia; prawdopodobnie znajdujące się po jego lewej i prawej stronie. Jednakże pierwszą rzeczą, która rzuciła się w oczy wszystkim awanturnikom tuż po pokonaniu przeszkody, były szczątki zmumifikowanego nieszczęśnika, do którego niewątpliwie musiała należeć znaleziona przez Kaedwynna ręka. Ciało tego człowieka było kompletnie zmiażdżone przez coś nadzwyczaj ciężkiego i raczej nie mogła to być zwykła pułapka…

W chwili, kiedy reszta drużyny uważnie badała znalezione szczątki, zastanawiając się nad przyczyną nagłej śmierci owego człowieka, skupiony na swoim zadaniu Rudi przemierzał mroczne odmęty wielkiej sali w poszukiwaniu pułapek. W kompletnych ciemnościach widział doskonale, dzięki wyostrzonym zmysłom, jednakże to nie on jako pierwszy zlokalizował niebezpieczeństwo. Przeciskając się pomiędzy filarami, usłyszał dźwięk, którzy przypominał głośne wciąganie powietrza nosem, a nawet poczuł tuż nad sobą pęd powietrza. Zaskoczony gnom uniósł głowę, spodziewając się ujrzeć wielu rzeczy, jednakże nie cyklopa, który dzięki nadzwyczajnie dobremu słuchowi oraz zmysłowi powonienia bez trudu zlokalizował niewidzialnego intruza. Kilkunastometrowy olbrzym pchnął wielkim, pulchnym palcem Rudiego, który zwalił się na ziemię jakby dostał kłodą w twarz, jednocześnie tracąc koncentrację nad zaklęciem niewidzialności. W mgnieniu oka gnom pojawił się prosto przed twarzą wygłodniałego i wściekłego cyklopa!

- HA! INTRUZI! - Jego basowy głos poniósł się echem przez rozległe korytarze i sale świątyni. - Ja zgnieść was na miazga, intruzi! Ja zabić, ja zjeść… parszywe złodziejaszki!
Początkowo awanturnicy próbowali w jakikolwiek sposób przemówić do rozsądku olbrzyma, jednakże bardzo szybko okazało się, że ten tak bardzo przejął się zadaniem obrony świątyni, że żaden blef czy wytłumaczenie do niego nie przemówi. Nie mając wyboru, bohaterowie dobyli mieczy i rzucili się na cyklopa.


Jako pierwszy do olbrzyma dotarł Kaedwynn, szybko oddzielając go od leżącego u stóp potwora Rudiego. Gnom przeczołgał się przez kilka metrów, a potem szybko wstał, nie zwracając zbytnio uwagi na chaos, który rozpętał się wokół niego. Chciał jak najszybciej oddalić się od kolosa, zdając sobie sprawę, że ktoś jego postury łatwo skończy jako krwawy naleśnik. Rudi znalazł schronienie za jedną z kolumn, po czym sięgnął po swoją wierną kuszę. Naładował ją, lecz nie wystrzelił od razu, woląc przyjrzeć się uważnie walce, która przed nim rozgorzała. A było na co popatrzeć…
Kiedy wojownicy wymieniali się ciosami z olbrzymem, Laran stał u wejścia komnaty nucąc potężną inkantację, dzięki której udało mu się nawiązać kontakt z pozaplanarnym bytem. Z otworzonego przez niego portalu nad głową cyklopa, wyłoniła się ognista salamandra, będąca aspektem żywiołu ognia. Dzięki telepatycznej komunikacji z czarodziejem, szybko zrozumiała kto jest jej przeciwnikiem i spuściła na olbrzyma falę gorących płomieni, od których zajęły się jego łachmany. Kaedwynn, Taled oraz Khargar musieli uchylić się przed wielką maczugą, która świsnęła przed ich twarzami, lecz nie powstrzymało to doświadczonych wojowników przed parciem do przodu. Wiedzieli, że ich jedyną obroną przed tak ogromnych rozmiarów bestią jest atak i tylko zasypanie przeciwnika gradem ciosów pozwoli im odnieść zwycięstwo w tej nierównej batalii. Instynktownie wiedzieli, że im dłużej będzie trwać walka, tym większa będzie szansa na to, że któryś z nich popełni błąd i przypłaci za to życiem, albowiem olbrzym wcale nie musiał się starać, aby zgnieść ich na miazgę jednym celnym ciosem.
Nawałnica ciosów spadła na cyklopa, dotkliwie raniąc, którego chwilę później dosięgnął również bełt wystrzelony z kuszy Rudiego. Strzał był nad wyraz celny, albowiem trafił on w oko przeciwnika, bezpowrotnie oślepiając go. Olbrzym zawył z bólu i zaczął gwałtownie wymachiwać maczugą na wszystkie strony, przez co walczący z nim wojownicy mieli kłopot z dotrzymaniem mu kroku, ale sytuację uratowała wyłaniająca się z ciemności skrzydlata istota, piękna i zarazem śmiertelnie niebezpieczna. Była nią Auriel, która pod osłoną niewidzialności wzbiła się w powietrze, korzystając ze swych anielskich skrzydeł, które dotąd ukrywała przed innymi, by w końcu spaść z impetem wprost na głowę cyklopa. Uskrzydlona wojowniczka dzierżyła w obu dłoniach miecze i jedno z ostrzy zatopiła w rannym oku bestii, a drugie z nadludzkim impetem wbiła w czaszkę potwora, że aż chrupnęło. Jego pełen bólu i wściekłości grymas momentalnie stał się neutralny, kiedy ostra jak brzytwa klinga zatopiła się w jego płacie mózgowym, zabijając na miejscu. Olbrzym zachwiał się i chwilę później z głośnym łoskotem upadł na pokrytą pustynnym piachem posadzkę, a jego ciałem wstrząsnęły pośmiertne konwulsje…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 09-11-2017 o 21:09.
Warlock jest offline