Khazad przez trzy dni podróży statkiem zaparzał sobie zioła od medyka. Mimo lekkiego otępienia zaglądał do piekielnika i myślał nad stworzeniem runy, która uchroniła by machinę od eksplozji. Wiedział, że jest to możliwe. Potrzebował jednak na to więcej czasu. Mimo mistrzowskiej rangi nie specjalizował się jednak w machinach oblężniczych.
Na chwilę przed dotarciem do portu, wyszedł w pełnym rynsztunku na pokład okrętu dołączaj do pani kapitan i członka Kolegium Ognia.
Przystań i okręty zajęli szybko i sprawnie. Osadnicy byli zbyt nieliczni, aby ich zatrzymać w porcie.
Większym problemem okazała się jednak załoga Holzbergu. Działa strzelały zdecydowanie za szybko i były zbyt celne. Zdecydowanie musiały być krasnoludzkiej roboty, a ich załoga musiała składać się z doświadczonych artylerzystów. Huk, świst kul i latające drzazgi nie mogły jednak przestraszyć Mistrza Run. Na jego ekwipunku zapłonęły tymczasowe runy osłony i kamienia. Gdy część towarzyszy ruszyła do frontalnego ataku Brokk wraz w Erwinem mieli zamiar choć trochę ułatwić im zadanie. Khazad przetoczył działo z okrętu tak aby z pomocą inżyniera móc je ustawić w odpowiednim kierunku i dobrać na oko właściwy kąt podniesienia. Generalnie sprawa wydawać by się mogła prosta: wsypać proch, ubić proch, włożyć przybitkę, ubić przybitkę, włożyć kulę i podsypać proch do otworu zapałowego. W kwestii dopasowania ilości prochu do działa i pocisku pozostawił to w gestii inżyniera.
Erwin zaraz powinien odpalić działo przytykając wolny lont do otworu zapałowego i jeśli przodkowie pozwolą to Diederich i jego ludzie zaraz się zdziwią.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
Ostatnio edytowane przez pi0t : 03-11-2017 o 09:54.
|