Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-10-2017, 12:29   #91
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Pięć dni w Skeggi były dla Lexy trwonieniem drogocennego czasu. Wolałaby wyruszyć znacznie szybciej, gdyż nie uważała iż potrzeba tak wiele przygotowań do czegoś tak prostego, co mieli w planach. Być może jednak nie doceniała Norsmenów i ich zachłanności, gdyż jej samej zależało najwyżej na odbiciu statków i pokazaniu Cassiniemu jak wielki błąd popełnił próbując zrobić ich w chuja. Blondynka miała ochotę własnoręcznie ukręcić mu łeb, choć obawiała się, że w kolejce do tego czekało bardzo wielu ludzi. Ona jednak planowała być szybsza, a mając takie ambicje, postanowiła poświęcić nadmiar czasu na trening swoich umiejętności. Pomocne ku temu okazały się być zdolności “zaczepne”. Dzięki temu zdobywała żywe pacynki treningowe, które przynajmniej potrafiły ją uszkodzić - a przynajmniej próbowały mocno skrzywdzić. Często poturbowana i zraniona Lexa przychodziła zadowolona i ubawiona do Aureolusa, ciesząc się przy okazji z darmowej opieki medycznej, jak i późniejszych rozrywek w tym samym towarzystwie. Można więc śmiało było stwierdzić, że czas upłynął jej na zabawie - chlanie, ruchanie i napieprzanie się po mordach, ulubione jej zajęcia w końcu mogły iść ze sobą w parze.

Trzydniowa podróż do Holzbergu była już znacznie bardziej nużąca. Lexa wystarczająco napatrzyła się na uroki i inność krajobrazu Lustrii, by ten przestał ją interesować. Cieszyła się jednak z tego, że nie musiała być na jednym statku ze zgrają zidiociałych norsmenów, których towarzystwo doprowadzało ją do stanu wkurwu i obrzydzenia. Z tego też względu poświęciła większość czasu na kontynuację nauki czytania i pisania, co wiązało się dodatkowo z pogłębieniem relacji między nią a medykiem. Zdawać by się mogło, że im dłużej to trwało, tym bardziej byli przekonani do siebie nawzajem, co tylko umacniało ich więź. Wciąż jednak mieli do przedyskutowania kwestię, gdzie wyruszyć później, ale nie potrafili dojść do sensownego wniosku.
Blondynka poświęciła też wiele chwil dla swojej młodszej siostry. Miała nieodparte wrażenie, że ta wbrew pozorom nie czuje się najlepiej, a tylko taką zgrywa. Właściwie, to obydwie miały co do tego tendencje, zawsze grały silniejsze niż były w rzeczywistości. Z tego też powodu nawet gdy nie potrafiła znaleźć tematów do rozmów, po prostu była gdzieś obok i wspierała Thorę swoją obecnością. Pragnęła, aby ta wiedziała, że zawsze może na nią liczyć i że jest dumna z tego, na jaką bystrą i zdolną kobietę ta wyrosła.

Po dopłynięciu do okolic Holzbergu, Lexie udało się przekonać innych do zacumowania w porcie. W końcu tileańskie oznaczenie mogło przysłużyć się pozytywnie sprawnie, a nie wzbudzić agresję jak to miało miejsce w Skeggi. Blondwłosa wojowniczka żyła własnym planem i zamiarami, toteż nie słuchała rozkazów ani nie brała udziału w naradach, pozostawiając innych zahipnotyzowanych w słowach swej siostry. Po zacumowaniu Lexa od razu zeskoczyła na pomost, przebiegła jego szerokość i wybiła się wskakując na siatkę statku sąsiedniego, który właściwie miał być ich statkiem. I będzie.
Wspięła się na pokład, a gdy już tam była podeszła do dziobu i stanęła na jednym z wyższych punktów, aby być widoczną dla ludzi Cassiniego, plątającymi się po plaży jak mrówki i gapiącymi na nowy nabytek z tileańskim oznaczeniem.
- Witajcie z zaświatów, zdradzieckie kurwy! - zaryła drąc mordę kpiącym głosem i rozłożyła teatralnie ręce - W imię Barona przejmujemy co jego! Jeśli macie z tym jakiś problem, to śmiało! Poucinam wam mięsiste glisty w pojedynkę!! Jeśli nie… to mordy w piach i zawrzeć pizdy, bo będziecie mieli nowego dowódcę! - wykrzyczała wyjmując obydwa miecze i czekając na reakcję plażowiczów. Pierwszy raz dała komuś wybór, była z siebie dumna. Powinna po prostu tam wbiec i ich wyrżnąć w pień.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 24-10-2017, 00:15   #92
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Erwin & Wolfgang & Berthold

Inżynier opierał się o balustradę przyglądając się budzącej się Skegi. Kolonia nie była imponująca jak na standardy Imperialne. Po osadzie krzątali się ludzie również daleko podobni do statecznych poddanych Cesarza. No ale to nic dziwnego. To byli ludzie północy. Norsmenie. Hartowani przez wojnę, mróz i łupieżcze wyprawy.
Niemniej jednak Erwin już chciał opuścić to miejsce i czekał na wieści jakie są plany co do dalszej podróży.

- Coś taki zasępiony Erwinie? - Obok niespodziewanie zmaterializował się Wolfgang. W jednej ręce trzymał miód, a w drugiej, tej pobliźnionej, gliniany dzbanek. - Golniem bo pierdolniem? - Zapytał unosząc lekko brwi i zakołysał mniejszym naczyniem. Zza pazuchy wystawało mu pół bochenka chleba i bezceremonialnie wciśnięty do środka kawałek sera.

Inżynier wzdrygnął się zaskoczony pojawieniem się maga. Patrzył na niego przez chwilę wielkimi oczyma.
- Ja zasępiony? Po czym taki osąd?- Uśmiechnął się na widok dzbanka i kiwnął, że wychyli trochę trunku. - Przyznać muszę, że nie gorszy ten miód.- Chwycił podane naczynie i lekko wzniósł za zdrowie rozmówcy następnie wypijając.

- A bo stoisz taki trzeźwy wpatrzony w tę wiochę jak szpak w pizdę. - Wyjaśnił Wolfgang, samemu popijając ze swojego rogu.

- A co niby mam robić? Czekam na powrót Was i reszty by dowiedzieć się co ustalone.- Wyjaśnił szybko.

- Można się dołączyć? - Spytał się nadchodzący Berthold, pod którym nieco chwiały się nogi po wczorajszej uczcie. Pociągnął łyk miodu, którego parę kropel spłynęło mu po gęstwinie brody.
-Norsemeni to dopiero potrafią się bawić, a ich kobiety...to dopiero Wilczyce! - zaśmiał się, poklepując Wolfganga po ramieniu! Erwin natomiast odwrócił się ku Skegi ze zniesmaczoną miną.

- Nie inaczej bracie. Nie inaczej. - Wolfgang uśmiechnął się do Bertholda wyciągając zza pazuchy kawałek chleba i odgryzł kęs. - A więc wybawiłeś się. - Mówił z pełnymi ustami. - I słusznie, bo zanosi się na sporo pracy.

- To znaczy, że wiecie co postanowiono?- Zaciekawił się inżynier. - Jaka praca nas czeka?

- Pewnie to co zwykle. Zatłuc to co chce zatłuc nas i przy okazji spróbować dorwać Cassiniego. Znając nasze “księżniczki” - Rozbawiony zaakcentował wyraźniej to słowo - to będziemy podróżować blisko ich wodza, więc pewnie skończymy jako jakaś dziwaczna straż tylna albo co.

- No, ale kiedy wyruszamy już ustalone?- Zapytał lekko zniecierpliwiony nie zwracając uwagi na “księżniczki”.

- Sądząc po tym jak wszyscy się dzisiaj uwijają to tak. Ruszymy zapewne jak przyjdzie czas. - Zażartował Wolfgang. - Zorganizowanie tylu luda może potrwać nawet parę dni.

- No chyba parę dni wśród Norsmenów wytrzymasz? - Berthold spojrzał na Erwina.
Z ich pomocą pokonanie Cassiniego nie będzie problemem pytanie co później….Część Jarlów chce ruszać na miasto Slannów, to się może źle skończyć…- W głosie maga pojawiła się nuta troski.

- Jak dożyjemy to będziemy się martwić. - Wolfgang dopił zawartość rogu i beknął zadowolony.

Inżynier patrzył to na jednego to na drugiego maga. Napił się jeszcze trochę miodu i westchnął.
- Wolałbym stąd odpłynąć czym prędzej. Nie w smak mi to miejsce.- Zwrócił się do rozmówców.

- Wątpię żebyś wpław zapłynął daleko. Bez statku który ma Cassini i załogi którą ma Thora nie ruszymy się stąd nigdzie. No chyba że w głąb lądu. - Wolfgang ponownie przybrał poważny ton. - Poza tym nie jest tak źle. Lustria ma wiele do zaoferowania. Artefakty tych pradawnych jaszczurów uciekają mojemu zrozumieniu. - Zamyślił się, wpatrzony w pusty róg.

- Ja nic nie mówię o pływaniu wplaw.- Zdziwił się inżynier. - Po prostu bym chciał, a nie, że tak zrobię i chodzi mi o Skeggi a nie o Lustrię.- Mówił zdziwiony z powodu rozumowania maga.

- Można i tak. - Wolfgang wzruszył ramionami. - Już się bałem że przestała ci się podobać nasza mała wyprawa. Choć i Skeggi nie jest złe. Mają dużo miodu i choć już od jakiegoś czasu się staram, nie jestem w stanie go przepić. - pokręcił zrezygnowany głową.

- Siedzenie i picie przy tych... - zawiesił się szukając dobrego określenia.- ...wojownikach powoduje pewne napięcie jak dla mnie. No ale mam nadzieję, że przeżyję.- Erwin widział, że bratnich dusz w magach nie znajdzie. Im się tu podobało.



Erwin po wizycie u Brokka wrócił do swojej komnaty. Entuzjazm spowodowany współpracą z Kowalem Run dał mu kopa do działania. Myślenie o społecznych sprawach związanych z jego osobą odsunął na bok i zaczął doskonalać swoje dzieło. Sprawdzać i testować bez użycia prochu.

Mijały dni i w końcu na statku pojawili się wszyscy żyjący ludzie i krasnoludy wynajęci przez świętej pamięci Barona. Szykowano się do drogi.
Przyszedł tez czas na jakże ważną rozmowę Erwina z Aureolusem do tej pory odwlekaną w czasie.

***

Erwin & Aureolus

Erwin opierał się o balustradę okrętu. Wpatrywał się w ocean, który rozciągał się ku horyzontowi. Westchnął lekko.
- Kiedy? Czy w ogóle wrócę?- Zapytał sam siebie i bogów, którzy może patrzyli w te strony świata.
Odpłynięcie ze Skegii planowano jutro z rana lecz inżynier już od dawna chciał stąd się wynieść.
Aureolus podszedł do balustrady i oparł się obok. Kilkukrotnie otwierał i zamykał usta nim wreszcie przemówił:
- Głupio wyszło. Przepraszam.
Erwin drgnął nieznacznie zaskoczony i popatrzył na medyka.
- Co głupio wyszło?- Zapytał z sarkazmem.
- Z Lexą, z nami… Wiesz przecież.
- Ja nie widzę żadnej głupoty.-
Odwrócił się inżynier i patrzył w przestrzeń za burtą.
- Cieszę się z Waszego szczęścia i rozumiem, że Lexa nie była mi pisana.- Mówił spokojnie bez nerwów i emocji.
- Jedyne co mnie zabolało to charakter w jaki mnie ośmieszyłeś przed wszystkimi.- Spojrzał głęboko w oczy medyka z przymrużonymi oczami.
Aureolus drgnął zaskoczony.
- Nie rozumiem - powiedział zmieszany.
- Uraziłeś moją dumę. Przed wszystkimi wygarnąłeś że dałem ciała.- Pochylił głowę Erwin.
- W Imperium bym musiał Ciebie wyzwać, jeśli honor bym chciał zachować. Tu na szczęście nikt na to nie zwrócił uwagi. Przynajmniej nie patrząc na moją osobę.- Spojrzał na Aureolusa.
- Jesteś mi przyjacielem. I nie chcę tego. Nie chcę walczyć o mój honor.- Wyprostował się odrywając od balustrady.
- Po prostu na drugi raz nie stawiaj mnie w takiej sytuacji. Bo cóż Ci zawiniłem.- Westchnął i odwrócił wzrok by zobaczyć co się dzieje na pokładzie.
- Jak mogę to naprawić? - zapytał medyk.
- Bądź szczęśliwy- Uśmiechnął się przyjacielsko do kompana. - i pamiętaj, że nie tylko miłość się liczy a przyjaciele. Miłość może przeminąć a przyjaźń raczej nie.- Klepnął w ramię Aureolusa.

- Chciałem coś Tobie pokazać, ale nie dane było mi wcześniej więc może teraz?- Zapytał zmieniając temat.
- Zbudowałem coś co może zmienić nie jedną bitwę.- Ruszył trzymając na Aurelusowej łopatce dłoń ciągnąc go tym samym ku swej kajucie. Medyk z zaciekawieniem udał się z inżynierem. Słyszał już, że Erwin coś buduje, ale w takich relacjach w jakich byli, wolał nie odwiedzać i nie denerwować przyjaciela.
- A tak przy okazji.- Dodał po chwili. - Jak to wyszło, że taki z zasadami specjalista, który nie romansuje z pacjentami łączy się z jedną z nich?- Spytał z lekkim uśmiechem na twarzy. Liczył, że w akcie przeprosin może mu powie co się stało.
- Z przyjacielem o wszystkim możesz rozmawiać. Do tego butelka Bordeaux czeka.
- Żebym ja to wiedział -
niepewnie uśmiechnął się Aureolus - naprawde tego nie planowałem. Nagle okazało się, że nie jestem takim cynikiem jak myślałem. Chcesz posłuchać?
- Przecież sam zaproponowałem.- Erwin klepnął na zachętę Aureolusa.
- Medycyna w ogóle predestynuje do cynizmu, a już praktyczna medycyna wojskowa - w szczególności. Wiesz, każdy cyrulik-nowicjusz w Tileańskich oddziałach kondotierów przechodzi taki test... Oto przywieziono trzech rannych - perforowana rana w brzuch, ciężka rana uda - otwarte złamanie, utrata krwi, szok i cała reszta, i - lekka rana ramienia. Operować można tylko po kolei; od kogo zaczniesz? Wszyscy nowicjusze odpowiadają - wiadomo - od rany brzucha. A nieprawda - odpowiada egzaminator. Póki będziesz się z nim bawił - a ten i tak umrze z prawdopodobieństwem 0,9 - u drugiego, tego z udem zaczną się komplikacje, i w najlepszym przypadku straci on nogę, a najpewniej też kopnie w kalendarz. Tak więc należy zaczynać od najcięższego przypadku, ale od tego, który można jeszcze wyciągnąć - to znaczy od rannego w udo. A ranny w brzuch - cóż... dać mu przeciwbólowy, a potem niech się wypowie Shallyia... Normalnemu człowiekowi może się to wydać szczytem cynizmu i nieczułości, ale na wojnie, gdy musisz wybrać między "źle" i "bardzo źle", tylko tak można postępować. To w Akademii, w Altdorfie, przy herbatce z konfiturami można było sobie tak gadać o bezcennym ludzkim życiu... Taaak. Aż tu nagle, gdy Lexa miała umrzeć… Okazało się, że byłem gotów zaryzykować wszystkim. Zdrowiem. Życiem. Przyjaźnią… Wiesz, chirurg to trochę jak inżynier. Musi postrzegać pacjenta jak maszynę, którą trzeba naprawić. Jeśli się widzi człowieka, którego można skrzywdzić… to paraliżuje. Ale Ona nie pozwoliła się traktować jak pacjentka. Była… żywa. Prawdziwa, to chyba najlepsze słowo. Była wszystkim. Przyjaciółką, przeciwnikiem, kimś, kto zawsze powie prawdę i zawsze stanie obok.
Nie mogłem się dłużej okłamywać. Ale może dałbym radę, gdyby nie przyszła uczyć się czytać i pisać. Bliskość, rozmowa… Kiedy się dowiedziałem, że nie jest z Tobą… Prawdę powiedziawszy nie wiem co się stało. Ale efekty widać.

Erwin stanął przed drzwiami swojej kajuty. Wyjął klucz i bez słowa ją otworzył i zaprosił przyjaciela do środka.
- Wydaje mi się, że lekko się mylisz. Przyjaźni nie ma co na szali stawiać. - Zamknął za nimi drzwi i podszedł po dwa srebrne puchary i butelkę wina ze skrzynki pod ścianą.
- Ja nie jestem jakimś łypciem by przyjaciela zostawiać w potrzebie. Nie uważam, że trzeba wybierać między przyjaciółmi. Między kobietami swego życia tak.- Postawił pucharki i zaczął nalewać wina. - Ty i Lexa jesteście mi bliscy. To co się stało uważam za dobre rozwiązanie przez los. Wreszcie z nieczułego medyka życie wykrzesało uczucie do kobiety.- Uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko.
- Jak pamiętam to jedynie z kobietami to w gabinecie miałeś styczność.- Zaśmiał się ale mówił dalej.
- No ale co było to było. Jakie plany na przyszłość?- Rozsiadł się wygodniej. - Chcesz za Lexą podążać czy ściągnąć ją do cywilizacji?
- Teraz to mi zabiłeś ćwieka. Będę musiał z Nią to ustalić. Chciałbym Ją ściągnąć gdzieś, gdzie jest cywilizacja, ale czy Ona to wytrzyma? Pewnie skończy się na jakimś porcie, skąd będzie mogła wyruszać na wyprawy z siostrą
- uśmiechnął się medyk.
Erwin wydoł usta i kiwał głową.
- No to jest wyzwanie. Gorącą krew w Lexie przygasić. - Skrzywił się i po chwili dodał.
- Lepiej niech będzie wolna w decyzjach. Zawsze chciałą być wolną i jej nie w głowie dzieci i dom. No ale ja się nie wtrącam.- Uśmiechnął sie i napił się wina delektując się jego aromatem.
- Ostatnia butelka. Co ja zrobię bez tego szlachetnego trunku.- Westchnął.
- No bym zapomniał!- Zerwał się prawie rozlewając płyn z pucharu.
- Zobacz co tu mam.- Tu podszedł do czegoś pod ścianą kajuty przykrytego płachtą, którą jednym ruchem ściągnął.
- Piekielnik. Tak nazwałem.- Z uśmiechem wskazał wyciągniętą ręką swoje ostatnie dzieło.
- Ja jeszcze zapas wina mam, chętnie się podzielę, bo widzę jest co opijać - medyk podziwiał zadziwiającą wielolufową maszynę - Cóż to za dziwo? Jak wypali ze wszystkich luf to i smoka do piekła wyśle chyba.
Kolejna butelka, tym razem z zapasów medyka także skończyła się podejrzanie szybko, na szczęście w kolejce czekała już następna, tym razem zostawiona inżynierowi na później.
Czas mijał a butelki wysychały. Erwin jeszcze pokazał swoje ładownice.
- Do twojego garłacza też zrobię kilka sztuk.- Uśmiechnął się mając dobry humor od alkoholu i z powodu spotkania wreszcie sam na sam przyjaciela opartych na starych relacjach.

Spotkanie przyjaciół trwało długo. Prawie do późnych godzin nocnych z kajuty Erwina wydobywały się śmiech i toasty.

Kiedy Erwin został sam wyszedł na pokład by odetchnąć od zaduchu jego kajuty. Chciał złapać trochę świeżego powietrza i ochlapać się przed snem. Zszedł po pomoście i po zdjęciu butów ostrożnie zszedł do wody do kostek gdzie obmył się słoną, morską wodą.
- Teraz czuję się lepiej i chyba wszystko wróciło do normy.- Uśmiechnął się do siebie lecz po chwili spoważniał.
~Jeszcze spotkanie z Lexą by się przydało.~ Pomyślał i cisnął zchwyconym kamieniem w odmęty wody. Wstał i wrócił na pokład.

Następnego dnia ruszali i wszyscy krzątali się po łajbie. Erwin wyszedł dopiero gdy znaleźli się na otwartych wodach.
Trzy dni rejsu podczas, których kilkukrotnie rozmawiano o planach spaliło na panewce gdy po zaplanowanym przybiciu do portu Lexa wyskoczyła jak poparzona. Erwin nie czekał długo. Tylko przeklął i ruszył za dziewczyną. Uzbrojony w repetujący muszkiet i w kaburze pistolet repetujący był gotowy unieszkodliwić zdradzieckiego psa, który zamierzał się z bronią strzelecką na Lexę. Granaty jakby co też były pod ręką i był gotów ich użyć.
 
Hakon jest offline  
Stary 24-10-2017, 12:54   #93
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Brokk & Wolfgang & Aureolus

Przygotowania do wyprawy, cz. II

Kolejnego dnia do pracowni Brokka zawitał Wolfgang z ostatnio nieodłącznym dzbankiem miodu. - Witajcie mistrzu. Skinął głową na powitanie. - Napijecie się? Zaproponował.
- Tak myślałem nad tym co mówiłeś o magii. Może i nie umiesz zobaczyć jej tak jak ja, ale również potrafisz ukształtować eter swą wolą… Zaczął i wyciągnął swój doskonałej jakości, jednak prosto wykończony miecz o falującej niczym ogień klindze.
- Rzuć okiem eksperta. Złapał go za ostrze i podał rękojeścią Brokkowi.
- Witajcie Piromanto. - Khazad podniósł głowę słysząc Wolfganga.
- Trunku się nie odmawia, a Skeggi to kraina miodem płynąca, żal nie korzystać. - Brokk nadstawił kufle.
- Mylicie się Mistrzu, to nie efekt woli, a sekret znaku który nasyca się energią. Siła woli potrzebna jest do wytrwałej, nieprzerwanej, dbałej pracy. Magia Run to inny sekret, którego jednak zdradzić nie mogę, wybaczcie.
Słowa maga mile połechtało ego krasnoluda. Brokk przerwał więc pracę i przyglądał się uważnie wyciągniętej klindze, następnie chwycił broń i zważył ją w ręce. Mimo wymyślnego kształtu, miecz był dobrze wyważony. Czuł jak rękojeść klei się do dłoni, a ostrze zdawało się ostrzejsze od brzytwy. Jego wykonanie wymagało dużego kunsztu.
- Piękna to rzecz, można chylić czoła przed mistrzem, który to dla Was wykuł. - Mistrz Run pogładził ciemny brzeszczot z lśniącymi jak lustra krawędziami.- Jeśli się zgodzicie, chętnie wykonam na nim starożytna krasnoludzką inskrypcje, Runę Furii.
- To ciekawe. - Zamyślił się nad słowami kowala run Wolfgang. - Wasze podejście do eteru. Nie zrozum mnie źle, nie dążę do wykradzenia waszych sekretów. Ot odrobina ciekawości i próba zrozumienia czegoś nowego. Zastanawiałem się czy… - Odebrał od Brokka miecz i odruchowo zważył klingę w dłoni. Po chwili przesunął nad nią drugą dłonią i zaczął mamrotać coś po cichu. Trwało to krótką chwilę po której... nic się nie stało. Pozornie. Mag nałożył na ostrze zaklęcie pozwalające ranić niematerialne istoty i inne problematyczne cele.
- A teraz coś się zmieniło? - Ponownie podał ostrze kowalowi.
- Nie w tym rzecz Wolfgangu, – kowal run zwrócił oręż właścicielowi.
- Może to zły przykład będzie, jednak zdaje mi się, że można to porównać do wykorzystania ognia. Wy magowie rozpalacie go na otwartej przestrzeni. Jest gwałtowny, potężny i niszczycielski. Wystarczy jednak jedna iskra, czy nagły podmuch wiatru i tracicie nad nim kontrolę. Żywioł zwróci się przeciwko Wam. My Kowale tworzymy bezpieczny piec. Ognia nie widzimy, możemy się jednak w jego cieple grzać oraz w dowolnej chwili go wygasić. Żar sam z siebie nie opuści paleniska. – Brokk tłumaczył, w kiedy Mag był skupiony na klindze. Gdy ta wróciła do rąk khazada, ten nie dostrzegł żadnej różnicy.
- Domyślam się, że nie kpicie sobie ze mnie i zrobiliście coś z własnym mieczem. Dla mnie nie ma jednak różnicy, klinga jest tak samo chłodna. Wyjaśnijcie cóż uczyniliście.
- Zrobiłem. Nasyciłem go magią, dzięki czemu można teraz ranić nim istoty odporne na zwyczajną broń, jak zjawy czy inne podobne tałatajstwo. Więc nie jesteście w stanie rozpoznać magiczności przedmiotu jeśli ten nie ma wyrytych na sobie run, bądź jego właściwości ewidentnie na to nie wskazują?
- Rozumiem Magu, dla mnie to tylko doskonałej jakości miecz, nie dostrzegam tego co uczyniliście. Są też krasnoludy, które kształtują eter jak Wy, czy elfy. Obyście ich jednak nie spotkali.- Brokk, który przeważnie pozostawał spokojny zaczął teraz mówić gniewnie.
- Część rodziny o której się nie wspomina? - Zapytał zaciekawiony Wolfgang. - A skoro magia i krasnoludy których nie chce spotykać to pewnie i chaos, racja?
- Racja mistrzu Wolfgangu. Wspominałem o nich na wyspie, gdy znaleźliśmy broń z obsydianu. Krasnoludy Choasu, dawne dzieci Grungniego, a teraz nieświadomi niewolnicy Hashutuna, ojca ciemności. Ich umysły i ciała zostały bezpowrotnie spaczone. Przodkowie im tego nigdy nie wybaczą! - Khazad, chyba nie do końca świadomie podniósł głos.
- Spokojnie Brokku, spokojnie. - Wolfgang dolał im miodu. - W złości źle się pracuje. A właśnie, próbowałeś kiedyś pracować na podobnie nasyconej zaklęciem broni? - Zainteresował się Wolfgang. - Ciekawe jakie efekty można by uzyskać.
Mag mógł być zdziwiony reakcją Mistrza Run, zapewne nie wiedział, że to członkowie cechu kowali run zdradzili przodów i tradycje zwracając się do Hashutuna. Wydarzenie to zostało wpisane w Wielką Księgę Uraz. Khazad sięgnął ponownie po kufla z miodem. Zmiana tematu i trunek spowodował, że krasnolud ochłonął.
- Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, wymaga to dużej rozwagi. Różne znaki mają różną moc, niektóre z nich są zbyt potężne, aby je łączyć z innymi. Takich Run nie należałoby więc wykuwać na zaklętych przez Was przedmiotach.
- Mistrzu, sami najlepiej znacie się na swojej sztuce, ale… Wolgfang zrobił krótką pauzę. - jeszcze nie słyszałem aby jakikolwiek kowal run i imperialny magister współpracowali. Choćby pośrednio. Nasza magia, jak wiesz do najbezpieczniejszych nie należy, ale tyczy się to głównie manipulowania czystą energią eteru podczas nadawania jej kształtu inkantacją. Już tego dokonałem więc w mieczu znajduje się jej niewielka, ukształtowana ilość. Mnie ta wiedza do niczego się nie przyda, ale ty możesz odkryć coś ciekawego. Albo odkryć czego w przyszłości nie robić. Decyzja należy do ciebie, a sam czar rozproszy się za jakąś godzinę. - Mag skinął krasnoludowi.
- Nie magu, to zbyt pochopne. – Brokk stanowczo odpowiedział na propozycję Wolfganga.
- Stworzenie dzieła wymaga cierpliwości, poświęcenia i ciężkiej pracy. Nie ma tu miejsca na pośpiech. Zasady bractwa kowali run to tradycje i doświadczenia zbierane przez wiele stuleci. To nie czas i miejsce na takie eksperymenty. Dołączyłem do wyprawy licząc na odkrycie nowych rud metali, albo złóż gromrilu. Nie przeciwstawię się nauce i wiedzy przodków. - Khazad liczył, że uciął dalszą dyskusję na temat łączeniu stylów magii i zaklinania przedmiotów.
- Więc tak też i będzie. - Odpowiedział Wolfgang. - Teraz się pożegnam aby dalej nie zakłócać twego spokoju, lecz będę zaszczycony jeśli dalej zechcesz wykonać dla mnie te runę.
- Nie przeszkadzacie mi piromanto, powiedziałbym wam to wprost gdyby tak było. - Brokk zbyt rzadko opuszczał Karak Hirn i teraz nie był pewien czy aby nie uraził maga.
- Zajmę się Waszym mieczem gdy tylko skończę obecną pracę. Wróćcie do mnie przed zmierzchem. – Mistrz Run na koniec rozmowy, rozlał resztę miodu do kufli i wzniósł toast.
- Za pomyślność sprawy słusznej!
- Za pomyślność! - Wolfgang wzniósł toast razem z krasnoludem.
Aureolus zajrzał do Brokka raz, zaciekawiony hałasami. Gdy dowiedział się o co chodzi, przyniósł całą swoją zbroję. Nie wiedział czy na skórzni da się cokolwiek “wykuć”, ale miał w końcu do czynienia z Mistrzem Run. Jak jeden profesjonalista do drugiego, wyłuszczył mu sprawę:
- Mówiłeś, że jest jakaś uzdrawiająca runa. Czasem nie można podać mikstury, a potrzebna jest szybka pomoc. Jeśli hełm z runą nałożę rannemu na głowę to może go to z miejsca uzdrowić? - zapytał - Jeśli tak, to na każdej części tyle, ile można. Co do doboru reszty, zdam się na Ciebie.
Khazad odebrał skórznie od Aureolusa, jeszcze tego samego dnia miał zamiar się jej uważnie przyjrzeć i poddać drobnym naprawom, zabiegom pielęgnacyjnym, żeby na końcu popracować nad umieszczeniem na niej starożytnych inskrypcji. Skóra nie jest najlepszym materiałem, zbyt łatwo ją uszkodzić i przeważnie jest dość miękka. Jednak skórznie były robione ze skóry gotowanej w wosku, a na takim utwardzonym materiale kowal run mógł już pracować.
- I tak i nie doktorze, ich pierwotne wykorzystanie jest bardziej indywidualne. Magia znaku zwiększy wigor, siły witalne, ale nie zatrzyma krwotoku. Zyskasz jednak na czasie, lecz osoba korzystająca z mocy run musi sama ją aktywować. Musi być na tyle świadoma, że sama wyzwoli energię zamkniętą w przedmiocie. Efekt będzie jednak natychmiastowy.
- Czyli pacjent musi być przytomny. Cóż, dobre i to. Dziękuję - podziękował Aureolus.
Brokk po wyjaśnieniu sprawy postanowił zwrócić się do medyka o pomoc.
- Aureolusie, cenię sobie waszą wiedzę. Niedługo wypłyniemy, znajdziecie jakieś środki na suchość w ustach i nudności? Ile razy wejdę na statki zaraz czuję się chory.
Medyk uśmiechnął się. Pogrzebał trochę w torbie i wyciągnął przygotowaną wcześniej mieszankę ziół. Przez kilka ostatnich dni poza zbieraniem plotek (mało udanym) przygotowywał też najniezbędniejsze środki - od leków na chorobę morską po proszki na rany.
- Powinno pomóc. Tylko trochę otępia. Najlepiej zaparzyć i wypić z pół godziny przed podróżą.
- Dziękuje Wam, przygotuję je tak jak mówicie. Gdybym Was nie widział, rzekłbym, żeście krasnoludem. Patrzycie na ciało jak na maszynę, wszystko naprawicie stosując odpowiednią metodę. Nie bawicie się przy tym w gusła czy astrologię. - Khazad był szczerze wdzięczny za przekazane zioła. – A o skórznię się nie martwcie, przygotuję ją zanim wypłyniemy.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 24-10-2017, 13:00   #94
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Aureolus & Lexa
Przeszłość, przyszłość i Erwin

Lexa przechadzała się po Skeggi doglądając krzątających się Norsmenów oraz wspominając norskie budowle. Było tutaj zdecydowanie inaczej niż w domu, ale wystarczająco go przypominało, aby blondynka poczuła się lepiej. Nie spieszyło jej się do ponownego spotkania z Aureolusem, ale mimo to poszukiwała go wzrokiem. Wśród tłumu mężczyzn szwendających się w tę i nazad nie było to co prawda łatwe, ale było wykonalne. Zakradła się od tyłu gdy tylko go odnalazła.
- Ponoć do ślubu się szykujesz? - ryknęła twardo stojąc za plecami medyka i stała dumnie wyprostowana z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Patrzyła na niego co najmniej tak, jakby miała w zamiarze usłyszeć odpowiedź, a potem pozbawić go zębów.

Aureolus odwrócił się spokojnie. Po tygodniu na statku Lexa przerażała go jakby mniej. Za to jeśli chodzi o inne uczucia…
- Thora to jednak plotkara - uśmiechnął się w odpowiedzi, ale po chwili spoważniał.
- Nigdy nie myślałem, że w moim życiu znajdzie się miejsce dla drugiej osoby. Przy Tobie rzeczywiście przychodzą mi do głowy różne myśli. O dzieleniu z Tobą życia też. Niezależnie od statusu formalno-prawnego. A jakie są Wasze zwyczaje w tej kwestii? Z tego co słyszałem Twój ojciec miał chyba coś do powiedzenia w sprawie Twego zamążpójścia…

Lexa nie była zdziwiona odpowiedzią. Po rewelacjach usłyszanych od Thory zdążyła już przetrawić ten dziwny i szybki obrót spraw. Gdyby nie brew, która drgnęła ku górze, jej twarz pozostałaby bez większego wyrazu, gdyż kobieta nawet nie raczyła się do niego uśmiechnąć.
- Kiedyś miał. - stwierdziła mrużąc oczy - Odkąd spieprzyłam do Imperium, a później i Thora dała w długą… Chyba mu się odechciało rządzenia naszymi dupami. A i to dobrze, bo to powinna być moja sprawa. Tym bardziej, że mam podejrzenia co do tego, że wcale mu się nie podobasz - wbiła w niego pewne siebie spojrzenie - Może nie jest najmądrzejszy, mnie Imperium nauczyło, że wiarę pokładać należy w swój oręż, swoje siły, swoich bogów i medyka. - na koniec kącik jej ust uniósł się nieznacznie, mimo iż dotychczas mówiła z niewyobrażalną powagą i jej mimika pozostała całkowicie niewzruszona. Widać na koniec nie mogła się już powstrzymać.

- Potężnych wojowników można mieć po sakiewkę złota za tuzin. A niezależnie od tego jak dobrze walczą, wytłuc ich może zwykłe choróbsko, albo i sraczka. Erwin kiedyś opowiadał, że ponad połowa strat podczas kampanii nie ma związku z walkami, a z tych co mają, to większość umiera nie na polu bitwy, a z powodu infekcji. Mógłaby mu się spodobać pomysł nietracenia połowy wojów bez sensu. Ale to nie z nim chcę być. Ja także pokładam wiarę w Tobie. - odparł nadzwyczaj poważnie medyk.

- Chcesz powiedzieć, że taką przemowę ułożyłeś dla mego papy, co by go przekonać do swej kandydatury? - zapytała Lexa nie bardzo rozumiejąc tę przemowę - A ta “ważna informacja”, którą przekazać miałam, to naprawdę jakieś oświadczyny? Bo może ja coś źle zrozumiałam, albo ty… Po prostu wiesz. Nie wiadomo nawet, czy w jednym kawałku Lustrię opuścimy, a szkoda by było gdyby śmierć moja w walce miała ci tyle smutku dać. Jeśli inne relacje między nami widzisz, nie będę mieć ci za złe. - blondynka westchnęła i wyprostowała ręce. Oparła się plecami o drewnianą i lichą ścianę jakiegoś baraku i spojrzała w bok, unikając kontaktu wzrokowego z Liusem.

- Te argumenty to są na wypadek, gdyby się okazało, że to jego muszę przekonać. Wtedy, z Thorą… chciałem dowiedzieć się co Ty sądzisz o tym co się między nami stało. Czy to tylko spuszczanie napięcia dla Ciebie czy coś więcej. Myślałem, że może coś siostrze powiedziałaś. - przerwał.
- A oświadczyny… - westchnął - od tygodnia staram się dowiedzieć, jakie są wasze zwyczaje w tym względzie, ale nikt mi nie chce o tym opowiedzieć. Tylko to mnie powstrzymuje. I strach, że jeśli to zrobię, uciekniesz. - dodał dużo ciszej.

- Nie odwrócę się od ciebie, ani nie odsunę -
powiedziała ciszej wciąż na niego nie patrząc. Skupiła wzrok na norsmenach przygotowujących się do wyprawy - Gdyby… gdyby to nie było nic takiego, to nie odwiedzałabym tylko twojej kajuty, mogłam przecież iść gdziekolwiek. Mogłam przyjść raz i już nie powrócić. Mogłam teraz nawet z tobą nie rozmawiać. To nie tak, że ja nie chcę… Ja po prostu nie umiem - Lexa nie bardzo wiedząc jak zareagować czynami, wzruszyła mimowolnie ramionami - Co do głupich formalności, to ojca prosić powinieneś, a on się zgodzić, ale… Może lepiej po odbiciu statku i podzieleniu łupów. Gdy będziemy… W sumie nie wiem co, do Imperium wracać? - tutaj dopiero spojrzała na Aureolusa pytająco.

- Jest to jedna z opcji. Po prawdzie to nie wiem dokąd, choć w cywilizowanych stronach będzie mi łatwiej. Ale nie chcę byś się przy mnie zanudziła i nie zamknę Cię w złotej klatce. Może rozumiem siłę inaczej niż w Twoich stronach, ale silny mężczyzna stara się rozdmuchać płomień w kobiecie, a nie go kontrolować, więc poszukamy takiego miejsca, żeby nam obojgu pasowało. Albo takie stworzymy. Pewnie blisko morza, żeby Thora mogła wpadać w odwiedziny… A jeśli nie umiesz… To bardzo dobrze. Ja też nie. Ale obojgu nam nauka idzie nieźle. - odrzekł.

Lexa wyszczerzyła kły i zaryła gardłowo śmiechem.
- Ty to umiesz pierdolić - obśmiała się krótko - W każdym znaczeniu - rozłożyła ręce i pokręciła głową.
- Może umówmy się tak, że jeśli to przeżyjemy i wracać już będziemy, to od Kapitana statku błogosławieństwo dostać można… a ojciec mój. Hm, zrobisz jak zechcesz. Możesz próbować przekonać do siebie, ale on jest trudny. Może trudniejszy niż ja. - wyciągnęła rękę w kierunku mężczyzny i musnęła palcami jego żuchwę i skierowała dotyk przez skórę szyi w stronę ramienia.
~Zgodziła się? Ale ja nawet nie zdążyłem prawidłowo poprosić… - Aureolusowi ze zdziwienia mowę odebrało. Nie pierwszy raz przy niej. Musiał pogadać z Brokkiem. Najbliżej mu do jubilera. Może wymyśli odpowiedni pierścionek dla wojowniczki.
- Ty… naprawdę chciałabyś ze mną być? Ale… dlaczego? - zwykle żywy intelekt tego dnia wyraźnie go zawodził.

Lexa nie lubiła tego typu pytań. Prawdopodobnie dlatego, że nie potrafiła na nie odpowiadać inaczej, niż kogoś obrażając. W tym przypadku jednak było to dosyć trudne. Wszystko co by powiedziała, byłoby tylko oznaką jej tchórzostwa, maskowaniem prawdziwych uczuć, których nawet nie potrafiła wyrazić. Norsmenka westchnęła i nadęła policzki, zabierając swoją dłoń. Dała kilka gniewnych kroków w przód wymijając Aureolusa i zatrzymała się tuż za nim, odwrócona plecami patrzyła gdzieś daleko.
- Nie próbujesz mnie ograniczać i nie stajesz mi na drodze. Nie zawadzasz - zaczęła oschle. Czuła, że oddycha jej się ciężej, ale nie patrząc na mężczyznę było jej łatwiej mówić.
- Masz wiedzę, do której mi brak głowy, a ja uważam, że intelekt to potężna broń. Jesteś więc kimś silnym, w innym kierunku niż ja, ale godnym przeciwnikiem, gdyby kiedyś przyszło nam się zmierzyć, być może nawet nie zdążyłabym poważnie cię zranić. Przechytrzyłeś mnie nie raz, choć odgadłam twoją grę, to zajęło mi to najmniej dobę, nigdy wcześniej. - z każdym słowem kolejne wypływały już znacznie lżej. Blondynka nawet uśmiechnęła się lekko - I czuję coś, czego nie czułam nigdy wcześniej. Mój zdrowy osąd plus to uczucie powoduje, że chcę z tobą być. Właśnie dlatego. To są powody, choć pewnie znalazłabym ich więcej - odwróciła lekko głowę spoglądając na niego przez ramię.

- Teraz już jestem całkowicie szczery. I postaram się, byś nie żałowała swojego wyboru, wojowniczko. - dodał krótko.

- Ach tak? - Lexa odwróciła się przodem do niego - Więc o co chodziło z Erwinem?

- Poczuł się ośmieszony. Nie bardzo rozumiem takie rzeczy. Ale już jest dobrze. - odpowiedział Aureolus.

- Nie kręć tylko mów konkretnie. Czemu w ogóle był na ciebie zły? Możesz mi to w końcu wyjaśnić? Zakład zrobiliście kto pierwszy we mnie chuja zamoczy czy o co, do kurwy, wam chodzi? - dopiero po tych słowach widać było, że Lexa pyta poważnie. Najwidoczniej nie miała na myśli tylko zaspokojenia swojej ciekawości, ale najwidoczniej była zła, choć tym razem wyjątkowo delikatnie zła.

- Uraziłem jego dumę. Przed wszystkimi pokazałem, że “dał ciała”. Myślę też, że uznał, że nie byłem z nim szczery kiedy mówiłem że nic nas nie łączy, gdy dawno temu spytał mnie o to. - medyk odpowiadał szczerze.

- Z czym “dał ciała”? Ja nic z nim nie robiłam! - oburzyła się Norsmenka, krzyżując ręce na piersiach w geście obrazy - I co go obchodzi czy coś nas łączy czy nie, niech się swoim życiem zajmie. Dalej nie wiem o co chodzi, że się obraził jak dziecko!

- “Dał ciała” nie oznacza…
- medyk zamarł na chwilę, nie będąc pewnym czy Lexa nie robi sobie z niego jaj. Spróbował powiedzieć to w sposób, w jaki Norsmeni mogli to rozumieć - pokazałem wszystkim jego słabość. Chyba tak mógłbym to określić. A obchodzimy go, bo nadal jest moim przyjacielem i życzy mi dobrze.

- Przyjaciele nie mają pretensji. I jaką słabość jego? Jeśli już coś zostało obnażone, to na własne życzenie i z jego decyzji i czynów. Tak jak ja nie łażę już z tobą po kątach i nastawiam się na ataki i niechęć, tak i on sam wybrał sobie, kto słabość ma ujrzeć i kiedy. - blondynka wyraziła swoje zdanie, przy którym raczej twardo obstawała. Nie planowała jednak kłócić się o to z Aureolusem.
- Lepiej mu już? Zły na mnie jest?

- Lepiej. I czemu zły miałby być na Ciebie? - zaczął Aureolus - Życzy nam obojgu szczęścia. On jest dobrym, porządnym człowiekiem. I wiele potrafi zrozumieć. Mogłabyś nawet sama z nim porozmawiać, jeśli chcesz. Z pewnością chętnie by się pochwalił Piekielnikiem - dodał.

- Zdzieliłam go w łeb by się pijany nie szlajał po Skeggi - przyznała się Lexa bez większych wyrzutów sumienia, zupełnie jakby mówiła na temat przypalonego mięsa lub zepsutego jadła, którego musiała się pozbyć - Raczej nie będę z nim rozmawiać, póki sam nie zechce. A raczej nie zechce.

- Myślę, że Cię zaskoczy -
uśmiechnął się medyk.
 

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 24-10-2017 o 20:48.
hen_cerbin jest offline  
Stary 24-10-2017, 22:57   #95
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Dorgundsson spędził kilkudniowe przygotowania na uzupełnianiu płynów. Pił wszystko i w dużych ilościach, przegryzając co jakiś czas czymś, co nie mieszkało wcześniej ani w morzu, ani w dżungli.

Wieści o jego zwycięstwie w zawodach picia z pierwszego wieczora rozeszły się, co przysporzyło mu całkiem liczne grono chętnych Norsmenów do spróbowania sił w tej dyscyplinie. Rzecz jasna nie był w stanie przepić każdego z nich z po kolei, dlatego zaproponował połączenie dwóch dziedzin - solidnego picia oraz gry polegającej na odpowiednim ustawianiu białych i czarnych kamieni na blacie, na którym wyrysowano kwadrat podzielony na wiele mniejszych kwadratów tworzących pola. Zadaniem grających było wystawienie wszystkich swoich kamieni tak, aby stykały się ze sobą w określony sposób, przy czym możliwe było blokowanie ruchów przeciwnika.

W praktyce sprowadzało się to do zakładów za niewielkie stawki na trzy następujące po sobie gry, a przegrany w danej rozgrywce wypijał kubek samogonu jeszcze bardziej redukując swoje szanse na wygraną w kolejnej. Mając doświadczenie zarówno w piciu, jak i w grach tego typu Borriddim dość szybko w ten całkiem przyjemny sposób wzbogacił się o mieszek wypełniony złotem i innymi błyskotkami.

Rzecz jasna nie wszystkim przegranym było to w smak, czego wyrazem było kilka bójek z co bardziej krewkimi (lub też pijanymi) Norsmenami. Piraci z północy biją całkiem solidnie, stąd niektóre miejsca na twarzy krasnoluda zyskały nieco odmiennych kolorów, a kilka świeżych rozcięć można było dostrzec na wargach.

Na okręt wracał jednak uśmiechnięty i zadowolony z siebie. Kilka dni pijaństwa, obijania mord i innych rozrywek właściwych najemnikom sprawiło, że dramatyczne wydarzenia z wyspy Harkona nieco zbladły, a odniesione wtedy i gojące się teraz rany rwały jakby mniej.

* * *

Jakiś czas później dotarli do ludzkiej kolonii w Lustrii płynąc na czele floty Norsmenów. Horda bezlitosnych piratów miała złupić osadę, a później spróbować wydrzeć skarby jaszczurzym mieszkańcom tej krainy. Borriddim wątpił, żeby udało im się dotrzeć dalej, niż do pierwszego większego miasta. Na widok złota poszczególni jarlowie zaczną zagarniać bogactwa dla siebie, nie przejmując się więcej właściwym zabezpieczeniem okolicy i przygotowaniem na nieuchronny w opinii krasnoluda odwet łuskowatych. W tej chwili spajała ich żądza krwi i złota, a gdy już obie te rzeczy dostaną więzi prysną a na wierzch wyjdą ledwo skrywane animozje.

To nie był jednak problem Dorgundssona, tylko tych dzikich człeczyn z północy.

Gdy tylko podpłyneli bliżej Lexa pognała jak szalona na statek swojej siostry. A przynajmniej ten, który Cassinni zabrał nie pytając właścicielki o zgodę. Wyglądało na to, że przejęcie okrętu z powrotem pozostanie w gestii ich niewielkiej grupy.

- No wreszcie... - krasnolud mruknął i założył hełm. Pozostała część jego rynsztunku była na miejscu. Przesunął chronioną pancerną rękawicą dłonią po znakach wyrytych na stylisku potężnego młota, a te rozjarzyły się błękitem jakby odpowiadając na pieszczotę. Młot czekał na dwa tuziny dusz obiecane przy stosie pogrzebowym jego poprzedniego właściciela.

Khazad z oczywistych względów mniej skocznie od Norsmenki ruszył w kierunku brzegu. Zatrzymał się na wysokości okrętu Thory i czekał na rozwój wypadków. Jego postawa nie budziła wątpliwości - jeśli ktoś podejdzie do niego z dobytym orężem zostanie bez pardonu zaatakowany.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 01-11-2017, 17:46   #96
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Holzberg, Lustria
4 Nachgeheim, 2528 K.I.
Świt

Dźwięk wystrzałów i świst kul przywitał schodzących na brzeg awanturników, lecz nie powstrzymało to ani Lexy, ani towarzyszących jej ludzi przed parciem do przodu. Szkaradna Ladacznica szybko padła ich łupem i wkrótce po niej podobny los spotkał Skidbladnira, którego odbicie kosztowało Thorę utratę dwóch marynarzy. Nie mniej jednak byli już na pokładzie odzyskanych okrętów, stawili czoła i pokonali garstkę ludzi, których zostawił po sobie Lorenzo Casini. Mogli wreszcie rozwinąć żagle i odpłynąć dokądkolwiek ich wiatr poniesie, zostawiając tym samym całą kolonię na pastwę żądnych łupów norsmenów, jednakże przed ucieczką powstrzymał ich ogień dział, który zaczął bezlitośnie dziurawić marsle i burty obu statków.
Artyleria przeciwokrętowa ulokowana była w górnej części osady, na skarpie do której prowadziły trzy mosty linowe i wątpliwej wytrzymałości drewniane rusztowanie. Wszystko wskazywało na to, że załoga Holzbergu nie zamierzała pozwolić intruzom dobrowolnie odpłynąć z kolonii i choć z początku wydawało się to być dziwną, wręcz samobójczą decyzją, zważywszy na bliską odległość floty norsmenów, to widok Diedericha komenderującego artylerzystom rozwiał wszelkie wątpliwości. Nie była już to kwestia taktycznego planowania, a czystego wyrównania porachunków. Prawa ręka Casiniego, człowiek, który przyłożył rękę do tchórzliwej zdrady, nie miał zamiaru oddać okrętów awanturnikom i dać im kolejny powód do satysfakcji. Chciał ostatecznie dokończyć dzieło swego pana i raz na zawsze pozbyć się ludzi barona Kratenborga.

Kolejna salwa była celniejsza od poprzedniej i trafiła prosto w pokład, na którym stali najemnicy, zasypując ich tysiącem drzazg. Czas raz jeszcze działał na ich niekorzyść, lecz tym razem mieli przynajmniej okazję dokonać zemsty…

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 02-11-2017, 22:32   #97
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Khazad przez trzy dni podróży statkiem zaparzał sobie zioła od medyka. Mimo lekkiego otępienia zaglądał do piekielnika i myślał nad stworzeniem runy, która uchroniła by machinę od eksplozji. Wiedział, że jest to możliwe. Potrzebował jednak na to więcej czasu. Mimo mistrzowskiej rangi nie specjalizował się jednak w machinach oblężniczych.
Na chwilę przed dotarciem do portu, wyszedł w pełnym rynsztunku na pokład okrętu dołączaj do pani kapitan i członka Kolegium Ognia.
Przystań i okręty zajęli szybko i sprawnie. Osadnicy byli zbyt nieliczni, aby ich zatrzymać w porcie.
Większym problemem okazała się jednak załoga Holzbergu. Działa strzelały zdecydowanie za szybko i były zbyt celne. Zdecydowanie musiały być krasnoludzkiej roboty, a ich załoga musiała składać się z doświadczonych artylerzystów. Huk, świst kul i latające drzazgi nie mogły jednak przestraszyć Mistrza Run. Na jego ekwipunku zapłonęły tymczasowe runy osłony i kamienia. Gdy część towarzyszy ruszyła do frontalnego ataku Brokk wraz w Erwinem mieli zamiar choć trochę ułatwić im zadanie. Khazad przetoczył działo z okrętu tak aby z pomocą inżyniera móc je ustawić w odpowiednim kierunku i dobrać na oko właściwy kąt podniesienia. Generalnie sprawa wydawać by się mogła prosta: wsypać proch, ubić proch, włożyć przybitkę, ubić przybitkę, włożyć kulę i podsypać proch do otworu zapałowego. W kwestii dopasowania ilości prochu do działa i pocisku pozostawił to w gestii inżyniera.
Erwin zaraz powinien odpalić działo przytykając wolny lont do otworu zapałowego i jeśli przodkowie pozwolą to Diederich i jego ludzie zaraz się zdziwią.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 03-11-2017 o 09:54.
pi0t jest offline  
Stary 03-11-2017, 13:30   #98
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Walka na statkach nie trwała długo i poszło dość łatwo. Tylko dwa strzały oddał Erwin do przeciwników. Tak to byli roznoszeni przez Lexe i pozostałych towarzyszy.
Problemy zaczęły się gdy odezwały się działa w górnej części osady i świst nadlatujących kul świadczył, że to jeszcze nie koniec.
Inżynier zobaczył jedną z nadlatujących kul i prowadził ją wzrokiem. Sekundy minęły, ale Erwinowi wydawało się, że w co najmniej minutach pociski nadlatywały.
Kula, którą widział spadła niedaleko i wzbiła w powietrze drzazgi i kawałki drewna, które posypały się na zwycięzców pierwszego starcia. Jeden z kawałków trafił mężczyznę i posłał go na deski pokładu. ten po chwili wstał i wyjął długą drzazgę wbitą pod napierśnik.
- Psie syny! Chcecie się zmierzyć z kunsztem Imperialnego artylerzysty?- Warknął i ruszył szukać dział.

***

Dział znalazło się kilka a i ludzie Thory postanowili wesprzeć Inżyniera i zgłoszonego do strzelania Brokka. Obsadzili kilka dział i pod nadzorem Erwina zaczynali ostrzał.

Inżynier czół się w swoim żywiole. Przez kilka lat u Barona był specjalistą od artylerii a także podczas wojny z chaosem czynnie doszkalał swoje umiejętności w obsłudze dział.
Może nie były tak wielkie i znamienite jak Imperialne Wielkie Działą, ale też potrafiły namieszać.
 
Hakon jest offline  
Stary 03-11-2017, 17:30   #99
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Gdy pierwsze kule armatnie spadły na pokład, Wolfganga szczęśliwie omineły wszystkie odłamki latające naokoło. Szybko podszedł do balustrady i wpatrzył się w fortyfikacje wroga. Niemal mógł wyczuć aqshy gromadzący się w pobliżu wystrzałów i magazynowanego prochu. Przyjemne ciarki przeszły mu po plecach, kiedy proste zaklęcie ochronne pokryło jego ciało.

- Tarcze! Dawać tu tarcze, drzwi, co tam macie i napieramy bokiem! Podprowadzicie mnie tylko bliżej, a rozniose te ich zapasy prochu razem z tymi pokurwieńcami. Krzyknął, zeskakując na jeden z pomostów.
- Thora? Lexa? Reszta! Wykrzyknął imiona. - Ostatni na szczycie śmierdzi szczynami i nie ma przyjaciół. Dawać tu te tarcze! Schował się za jedną ze skrzyń, kiedy coś ze świstem przeleciało mu nad głową.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 03-11-2017, 19:54   #100
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zakuty w stal Dorgundsson nie wziął udziału w odbijaniu okrętów. W tym znacznie lepiej radzili sobie Norsmeni z dawnej załogi Skidbladnira jak i same siostrzyczki. Krasnolud uznał, że jest za stary na skakanie po takielunku, dlatego pozostał na pomoście stojąc samotnie naprzeciw zgromadzonym na brzegu mieszkańcom kolonii. Tym ostatnim jakoś nieśpieszno było do niesienia pomocy ludziom Casiniego zarzynanym przez wojowników z północy.

Gdy radosne okrzyki rozbrzmiały na pokładach obu statków, a w ich kierunku wypaliła bateria dział na szczycie skarpy Borriddim zrobił krok naprzód, później kolejny, by po chwili biec w kierunku brzegu. Deski pomostu pod jego wzmacnianymi buciorami skrzypiały miarowo protestując przeciwko słusznej masie krasnoluda.

Obciążony ciężarem pancerza nie biegł szybko, jednak niesiony determinacją, z której słynął jego lud oraz równie legendarną wytrzymałością mógł biec bardzo długo nie myląc i nie zwalniając kroku. Jego celem było stanowisko artylerii prowadzącej ostrzał portu.

Z dwuręcznym runicznym młotem pewnie ściskanym w dłoniach Dorgundsson parł do przodu niepowstrzymanie. Jak zawsze przed walką poczuł ledwie wyczuwalny zapach krwi, która wkrótce miała zostać przelana.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172