Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2017, 23:50   #49
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację


Po przekroczeniu progu świątyni i przejściu kilkuset metrów, Auriel stwierdziła, że co do jednego miała na pewno rację - nie było tutaj przyjemnie. Miejsce to wyglądało na opuszczone już od bardzo dawna, w dodatku nie odwiedzane i zapomniane. Być może ktoś od czasu do czasu tutaj zajrzał, ale po tym, co znalazł Kaedwynn, Szamanka stwierdziła, że to były odwiedziny w jedną stronę. Co prawda bez ręki da się jeszcze uciec, ale kobieta widziała przed oczami obraz przeszłości. Był niewyraźny rozmazany, bardziej jak zwidy lub senna mara, jednakże mogłaby przysiąc, że ktoś to przeżył i to właśnie w tym miejscu. Tym kimś zaś był bez wątpienia właściciel owej ręki. Duchowa forma Auriel potrafiła wyłapać inne dusze, wyczuć ich obecność i spojrzeć na chwilę ich oczami. Nie było to w niczym przydatne, bardziej rozpraszające i sprawiające ból cielesnej formie, jednakże Anielica nie stawiała muru między światem astralnym. Chciała być światłem w ich tunelu, pochodnią która nigdy nie gaśnie - ich jedyną i ostatnią nadzieją.

Kiedy dotarli do prowizorycznej ściany oddzielającej korytarz, Auriel poczuła to, o czym mówiła Faraonowi - chaos. Ogromne zamieszanie, które zostało spowodowane przez tak błahą przeszkodę. Najbardziej jednak zdziwiło kobietę to, z jaką lekkością i pobłażliwością, Bran podeszła do sprawy. Najbardziej bezbronna istota, tak krucha, delikatna, tańcząca, grająca i śpiewająca dla poprawy ducha, zgłosiła się z uśmieszkiem niewinności na ustach, aby jako pierwsza przejść przez ścianę. Szamankę aż wcięło. Dopiero po chwili przerwała tę sielankową, w jej mniemaniu, pogawędkę i stanowczo wyraziła swój sprzeciw. Dopiero po tym i do Taleda dotarło, na co bardka się pisze, więc również nie wyraził na to zgody. W ostateczności więc pod osłoną niewidzialności, to Rudi i Auriel pokonali przeszkodę jako pierwsi, a dopiero za nimi cała reszta tej niezgranej paczki. To, co przywitało ich po drugiej stronie, zmusiło kobietę do podjęcia decyzji, którą uznała za ostateczną.


Auriel wstydziła się swoich skrzydeł. Niegdyś potrafiła rozprostować je dla samej przyjemności wzniesienia się w powietrze, teraz robiła to tylko z konieczności. Czarne jak węgiel pióra napawały ją cierpieniem. Pamiętała moment swojego upadku, gdy pióra zapłonęły żywym ogniem i nie pozostało po nich nic prócz sterczącego z pleców, gołego kośćca. Było to na tyle upokarzające, że wciąż czuła z tego powodu wstyd. Nie potrafiła być dumna, choć starała się zachować pozory normalności - coś jakby do tego przywykła i wcale nie sprawiało jej to bólu. Było to kłamstwem, ale oszukiwała dla dobra innych, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.

Anielica miała wrażenie, że jeśli nie wzniesie się na wysokość cyklopa, ten zmiecie jej towarzyszy z powierzchni. Istota nie chciała pertraktować, przechodząc od razu do ofensywy. Skrzydlata kobieta wzniosła się więc w powietrze i zmaterializowała dopiero gdy była na wprost głowy potwora.
- Dołącz do form, które sam żeś pozbawił cielesnej powłoki! - wypowiedziała słowa starannie i twardo, nim ostrze klingi zatopiło się w czaszce olbrzyma. Auriel z całych swych sił pchnęła rękojeść miecza, póki nie usłyszała głuchego gruchnięcia kości, przez którą przeszło ostrze. Wyszarpała oręż z głowy bestii, która po kilku zachwianiach runęła zalewając komnatę obfitą ilością jasnej krwi.


Kiedy cyklop padł pod naporem ostrzy Auriel, kobieta sfrunęła na czarnych, pierzastych skrzydłach, stając na jego truchle. Potem zwinęła skrzydła i te w niedługim czasie stopniowo zaczęły znikać.
- Nic wam nie jest? - spytała z troską rozglądając się po komnacie w poszukiwaniu wszystkich.
Nikt jednak nie odpowiedział z początku. Wszyscy wpatrzeni byli w wystające z jej pleców skrzydła, które po chwili zniknęły im z oczu.
- A więc… Ty… - Mina Kaedwynna wyrażała wiele rzeczy, ale szczególnie dominowało na niej zdziwienie oraz podziw.

Gryf stał jak sparaliżowany widząc lądującą Auriel. Po chwili gdy zniknęły czarne skrzydła wreszcie drgnął.
- Imponujące, Pani.- Zwrócił się do anielicy kłaniając się.

Laran już wcześniej zauważył skrzydła, gdy Auriel pojawiła się tuż nad głową olbrzyma, więc aż tak zaskoczony nie był, żeby mu odebrało mowę. Gdy skrzydła zniknęły, doszedł do wniosku, że wcześniej jednak nie cierpiał na ślepotę lub całkowity brak spostrzegawczości.
- Zdecydowanie przydatne - powiedział, zastanawiając się, kim (lub czym) jest w rzeczywistości dziewczyna. - Masz to od zawsze?
Kolor skrzydeł co prawda niezbyt dobrze mu się kojarzył, ale nikt przecież nie był doskonały.
Auriel uśmiechnęła się jakby zawstydzona słowami maga. Zaczesała czarny kosmyk włosów za ucho.
- Tak… w sumie tak… - odpowiedziała nieśmiało, a uroczy ton głosu pasował do jej drobnej postawy i delikatnego wyglądu. Mniej tylko do walecznych umiejętności.

Stojący ad gigantycznym olbrzym Khargar, wydał z siebie triumfalny, dziki okrzyk. Potem na wszelki wypadek jeszcze kilkukrotnie uderzył toporem w monstrualne cielsko, aż krew chlupała wokół niego.

Po chwili uspokoił się nieco i rozejrzał dookoła, jego zdumione spojrzenie na dłuższą chwilę spoczęło na Auriel.
- Trudno, cholera, uwierzyć, ale chyba nawet bez strat go załatwiliśmy, jesteśmy nieźle już zgrani, co? - Zaśmiał się, wycierając juchę z twarzy.
- A ty mała nieźle go dziabałaś tym swoim mieczykiem, jesteś jakimś demonem, że masz te skrzydła? - Spytał się Auriel. Ta odwróciła głowę w jego stronę i przechyliła ją na bok, patrząc na mężczyznę pod kątem. Schowała obydwa miecze i zamrugała kilkakrotnie oczami, jakby próbując zrozumieć pytanie. W końcu nadęła porcelanowe policzki, a kąciki jej ust poszybowały w górę, tworząc na ślicznej buzi równie ładny uśmiech..
- Nie wszystkie demony są skrzydlate - odparła pouczającym tonem, zupełnie jakby zaraz miała rozpocząć lekcję nauki o istotach piekielnych. Otoczenie w jakim się znaleźli nie sprzyjało jednak pogawędkom.
- Opowiem wam, jak wrócimy do miasta. - westchnęła zrezygnowana i zeskoczyła z gigantycznego truchła, idąc dalej środkiem sali i rozglądając się uważnie - Dokończmy to, po co tu przyszliśmy. Cokolwiek to miało być… Bo chyba nie chodziło o niego - Auriel kiwnięciem głowy wskazała na cyklopa.
- No, raczej nie wygląda na nagrodę - przytaknął Laran. - Chodźmy poszukać tego czegoś.

- Mówiłem, że to nie człowiek - wzruszył ramionami druid, kiedy Auriel przemieniła się ponownie w ludzką postać.

Rudi spojrzał na wielkie truchło, na Auriel i po kolei po twarzach wszystkich współtowarzyszy. Widać było grymas zwycięstwa wypisany na ich twarzach.
- Wszyscy cali? - zapytał. Po czym zwrócił się do Auriel gdy ta przechodziła obok - Zaiste to było imponujące Auriel, skoro nam zagrażał to nie miałaś wątpliwości czy zabić go czy nie - tak jak w przypadku elfów?
Kobieta zatrz
ymała się na chwilę, aby spojrzeć na gnoma. Obdarzyła go smutnym uśmiechem i ruszyła dalej niespiesznie, a ten dotrzymał jej kroku.
- Miałam. - odparła Szamanka niezbyt głośno, aby nie robić zbędnego pogłosu - Jedyną pewność dają mi istoty piekielne, reszta jest trudna do określenia. Nie jest łatwe oceniać i decydować, kto zasługuje na życie, a kto nie. Nie mniej jednak zaczął atak i chciał kontynuować, więc sam los przypieczętował, zaś elfy… Nie wiem, czy w przyszłości w planach mieliby znalezienie nas i zemstę, ale w tamtej chwili nie pałali nienawiścią. Tylko dowódca, ale nie można oceniać grupy przez pryzmat jego zachowania - Auriel starała się wyjaśnić, choć nie wiedziała ile w tym sensu. W końcu zamilkła, rozglądając się uważnie i zerkając w głąb niezbadanego korytarza na prawo od kolumn. Ruszyła nie czekając na decyzję innych, których kroki tuż za sobą, usłyszała dość szybko.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline