BRIAN MOSS
- Może ją tam
zastanę? - zapytał Liam. - A nie...
zastaniemy? Wolałbym udać się tam z tobą. Nie chciałbym, abyś pomyślała, że mam jakieś niecne motywy, szukając Dorothy - mrugnął okiem. Być może szatynka ucieszy się, że wolał nie dawać jej powodów do zazdrości.
Chciał pójść na miejsce z Tabby. Kobieta podała mu lokalizację - mieszkanie szefa - jednak Bates sądził, że nie będzie w stanie dotrzeć tam o własnych siłach. Przecież on również, podobnie jak Dorothy, nie znał numeru pokoju. Nie mógł o niego zapytać, bo to na pewno byłoby podejrzane. Dlatego też jeszcze nie chciał rozstawać się z szatynką.
- Chodźmy razem. Lunch zjesz później... ze mną, mam nadzieję - uśmiechnął się.
Zrobił krok do przodu w kierunku, w którym poszedł Darian Olll. Znajdowali się na poziomie -2, mieszkalno-wypoczynkowym. Wydawało się, że kwatery Kreiga Newmana nie znajdowały się zbyt daleko. Dlatego też Liam miał nadzieję, że Tabby zgodzi się poświęcić mu tych kilka chwil na zaprowadzenie go na miejsce. Robiąc krok do przodu liczył na to, że ona również zrobi krok. A potem następny i jeszcze kolejny. Bates będzie jedynie pół kroku za nią, uważnie obserwując kierunek przyjęty przez kobietę. Powinna spoglądać w stronę mieszkania Kreiga Newmana. Nawet jeżeli w którymś momencie Liam przypadkiem pociągnąłby ją w niewłaściwą stronę, to wystarczyło, że usprawiedliwi się zamyśleniem. Chwila roztrzepania z jego strony nie powinna zaalarmować Tabby.