Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2017, 22:30   #57
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Marina patrzyła z dezaprobatą na Isaka, który mimo świeżo opatrzonych ran musiał samotnie udać się ze zbroją do wioskowego kowala. Świadczyło to o uzdrowicielce wyłącznie dobrze, ponieważ przy otwarciu zszytej rany, miała szansę na ponowny zarobek. Jednak zdrowie swych klientów przedkładała ponad pieniądze albo po prostu nie lubiła patrzeć na to, jak ktoś w szybki sposób marnotrawi jej staranną pracę. A najemnik, zwłaszcza upojony i znieczulony sporą ilością alkoholu nawet nie poczuł, jak przy kolejnych krokach z niesioną w rękach zbroją, luzują się świeże szwy, a opatrunki momentalnie pokrywają się całe w czerwonej cieczy.
Trudno było rozstrzygnąć, co najbardziej przeraziło dziewczynę, która otwarła mu drzwi we wskazanej przez karczmarza chacie. Czy to widok blizn na jego twarzy, czy zakrwawione bandaże i koszula pod prawym ramieniem, czy może zapach krwi, potu i alkoholu. Być może i wszystko razem. A szkoda, bo szczupła blondynka należała do tych zdecydowanie śliczniejszych widoków w Calmus. Mimo przestrachu, miała też na tyle oleju w głowie, żeby szybko zawołać swego ojca, domyślając się po trzymanej przez Isaka zbroi, że chodzi o robotę kowalską. Zamknęła drzwi, ale po chwili gruby i silny kowal z zaspanymi oczami wyszedł mu naprzeciw. Wysłuchał najemnika.
- Kurwa, ale to rano nie możecie chodzić? Przecież nawet, gdyby się paliło, to nie będę kuł o tej godzinie, żeby całą wioskę obudzić i zarazem wkurwić! - Widząc przed sobą znaczny mieszek złota, nieco jednak zmienił narrację. - Ale za to pierwsze, co z rana zrobię, to pana zbroję. Tarczy żodnej nie mam na stanie. Może Wolgard, nasz miejscowy kupczyna będzie coś miał. Ale radzę, idźcie rano, przecie i tak wcześniej nic z waszą zbroją nie zrobię, a widzicie chyba, że to nie robota na jeden kwadrans. Najlepiej zajrzyjcie do mnie parę godzin po południu, czy co mi się udało z tą zbroją. - Kowal odebrał zbroję, zaniósł ją wgłąb swego mieszkania, zapewnił, że będzie ją trzymać we wszelkiej ostrożności i ponownie zapewnił, że zbroja będzie pierwszą rzeczą, za którą weźmie się z samego poranka. Na zapytanie o kupca, kowal podał rysopis bardzo zbieżny z tym handlarzem, którego Isak zdążył bardzo dokładnie już poznać. Zwłaszcza pod względem budowy ciała i upodobań seksualnych.

Nudna kompania siedziała przy stole, popijając kolejne kubki i dzbany piwa. Wiedźmin i rycerz namawiali uzdrowicielkę, by udała się na wyprawę do lasu z nimi, czego ta nie miała zamiaru uczynić. Im mocniej mężczyźni argumentowali, jak bardzo będzie im na takiej wyprawie potrzebna medyczka, tym mocniej ją do zadania zniechęcali, biorąc pod uwagę, na jak wielkie niebezpieczeństwo by się naraziła.
- Nic z tego nie będzie, panowie i panie. Moje usługi chciałabym świadczyć możliwie jak najdłużej, a idąc z wami narażam się, że sama będę takiej interwencyji potrzebować. Życzę powodzenia w wyprawie i w razie potrzeby, jeśli pójdzie wam szybko, to może i będę dalej w wiosce. Jeśli w ogóle będziecie moich usług potrzebować. Dobrej nocy. - Skinęła, zebrała swój ekwipunek oraz spory mieszek ze złotem jako wynagrodzenie za leczenie, po czym udała się do swojego pokoju na upragniony odpoczynek.
Tak, jak i reszta kompanii. Rozmowa się nie kleiła, zmęczenie i alkohol robiły swoje. Sir Deverell opłacił całą popijawę, targując się przy tym z karczmarzem, jako że cena niemało go zaskoczyła swą wysokością. Lekko podenerwowany uszczupleniem się swego mieszka udał się na odpoczynek, wynajmując pokoje wszystkim chętnym w swej nowej kompanii. Drzwi w pokoju Elke zostały już naprawione, więc na niej akurat Aditya mógł nieco przyoszczędzić.

Już od ranka niósł się w wiosce dźwięk młota kowalskiego. Na szczęście dla Elke i Isaka był nieco mniej irytujący, niż zazwyczaj. Nilfgaardce rzeczywiście nieco pomógł w ukojeniu bólu głowy zielonkawy płyn, a renegat przynajmniej był pewien, że kowal wykonuje swe zadanie. Wchodząc do głównej izby karczmy, ich nozdrza przywitał zapach pieczywa, jakie przygotowane zostało na śniadanie. Oczy dostrzegły wiedźmina, siedzącego przy tym samym stole, co podczas wczorajszej wieczornej imprezy. Skinął na ich widok przyjaźnie, ale nie oczekiwał towarzystwa. Zwłaszcza Isak miał jeszcze kilka spraw do załatwienia w wiosce, jak ewentualne zakupy u kupca czy odbiór zbroi od kowala. Również uzdrowicielka Marina oczekiwała na podanie śniadania. Widząc zakrwawione opatrunki na najemniku, zaproponowała mu ich zmianę, choć oczywiście za opłatą, jako że nie posłuchał się jej i zaryzykował ponowne otwarcie ran.

W karczmie siedziało też paru nieznanych bywalców. Nie wszyscy byli jednak obcy dla Elke. Głos, który się do niej odezwał gdzieś już słyszała. A słowa, które wypowiedział, mogły ją tylko utwierdzić.
- Barbaro. - Odezwał się cicho z nifgaardzkim akcentem, chociaż odzienie miał typowo miejscowe. Znać było, że starał się nie zdradzać swojego pochodzenia. Był też bardzo pewny siebie. - Ileż ja się ciebie naszukałem, tyle czasu straciłem. A Senko jest bardzo ciekaw, jak idą postępy nad listą. Oczywiście, jest ciekaw wyłącznie z troski o swoją córkę. Tak bardzo, że przysłał mnie, by ci pomóc skupić się na zadaniu. Chociaż biorąc pod uwagę, jak ciekawe persony z tego ranka cię pozdrawiają, podejrzewam, że już znalazłaś sobie dość osobliwą kompanię.
Mężczyzna był naturalnie jednym z posłańców Senko. Widziała się z nim kilka razy wcześniej, choć jeszcze nie miała okazji go poznać w działaniu operacyjnym. Ale sam fakt, dla kogo pracował, już co nieco świadczył o tej osobie.
 
Zara jest offline