Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2017, 00:15   #109
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Saito przypomniał sobie swoje ostatnie spotkanie z gospodynią i wzdrygnął się na samą myśl. Nie miał ochoty ponownie przez to przechodzić. Nie tyle nawet dlatego, że było to dość nieprzyjemne doświadczenie, co dlatego, że przekonanie jej do zrobienia wyjątku od reguły wydawało się być niemożliwością. Niezależnie od tego czy powie jej prawdę, czy też coś kreatywnie nakłamie (choć w obecnej sytuacji jakieś sprytne kłamstewko byłoby chyba łatwiejsze do uwierzenia...). Musiał spróbować czegoś innego. "Zaraz... jak to zwykle robią na filmach?" - pomyślał rozglądając się po ulicy w poszukiwaniu małego kamienia lub innego drobnego przedmiotu, którym mógłby rzucić w okno.
Kamyczków nie brakowało.
Pierwszy... pudło. To było tylko na rozruszanie stawów.
Drugi... pac o szybę. Jest!
Trzeci... pac o szybę.
Czwarty... ech, okno zaczęło się otwierać. A mógł być hattrick.
Yue wyjrzała zdziwiona na Saito.
- Co ty tu robisz? - zapytała ledwo słyszalnie, rozglądając się nerwowo.
"To długa historia" - pomyślał zdając sobie sprawę, że niekoniecznie ma ochotę opowiadać w tych okolicznościach o wydarzeniach ostatnich dni. Postanowił więc ograniczyć się do tego, co najistotniejsze. Zanim się odezwał rozejrzał się niepewnie, łudzac się, że gdyby ktoś go śledził, udałoby mu się go dostrzec.
- Mam kłopoty. Potrzebuję pomocy.
Yue rozejrzała się. Otworzyła szerzej okno i wskazała Akutagawie stojącą niedaleko pod zadaszeniem garażu drabinę.
- Dasz radę wejść? - zapytała. Konstrukcja wyglądała stabilnie, a drabina była dość długa.
Długowłosy pomyślał o swojej obolałej kostce, która z pewnością mu tego nie ułatwi. Z drugiej strony alternatywą było spotkanie z jakże “miłą” starszą panią. Decyzja nie była trudna.
- Spróbuję - odparł bez przekonania.
Starając się nie robić za wiele hałasu podstawił drabinę pod okno Yue i zaczął powoli się wspinać w miarę możności opierając się głównie na zdrowej nodze.
Szło opornie i wolno, ale... szło! Po kilku minutach znalazł się w małym pokoiku Yue, wyplakatowanym zdjęciami modelek. Kiedyś go to dziwiło, teraz wiedział już, że jego kumpela, która zajmowała się fotografią już na stopie profesjonalnej, studiowała prace innych fotografów niemal w każdej wolnej chwili.
- Oby to było ważne... - burknęła na powitanie.
Saito usiadł na podłodze opierając się plecami o ścianę. Westchnął.
- Właśnie uciekłem z posterunku policji, na którym przetrzymywano mnie wbrew mojej woli bo podejrzewają, że stanowię zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego - wyrzucił z siebie na jednym oddechu. - Nie mam dokumentów, karty kredytowej, gotówki, ani telefonu. Czy to brzmi jakby było ważne?
Yue patrzyła na niego nieco osłupiała. Po chwili podała mu swoje, napoczęte piwo i usiadła na łóżku.
- Kiedyś zastanawiałam się, co musiałoby się stać, żebyś sam chciał się ze mną spotkać. Teraz już wiem. Bezpieczeństwo międzynarodowe... wow... to brzmi... poważnie. Nie robisz sobie jaj?
Saito pociągnął łyk piwa i przetarł zmęczone oczy.
- Nie Yue - odparł poważnie - nie robię sobie jaj. To wszystko dłuższa historia, ale prowadzi do tego, że szuka mnie policja, wojsko, czy cholera wie jakie służby. I całkiem możliwe, że jak złapią, to już nie wypuszczą. Albo gorzej - Przełknął ślinę i znów napił się piwa. - Boję się o swoje życie, Yue. W zasadzie boję się, że naraziłem też ciebie przychodząc tutaj, ale naprawdę potrzebuję pomocy.
Japonka słuchała go bez słowa, dopiero gdy skończył, powiedziała:
- Możesz zostać u mnie jak długo chcesz. W czym jeszcze mogę ci pomóc?
- Tylko do rana, obiecuję. Nie mogę bardziej ryzykować. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało z mojego powodu.
Pociągnął kolejny łyk i zastanowił się. Był przyparty do muru a jednocześnie męczyły go wyrzuty sumienia. Nie chciał wplątać przyjaciółki w to wszystko. Przecież tamci mogli o nim wszystko wiedzieć. Może już tutaj jadą, może "do rana" to i tak zdecydowanie za długo. Ale jakie miał wyjście? W środku nocy, z chorą nogą i bez pieniędzy... A właśnie...
- Głupio mi o to prosić, ale... przydałoby mi się trochę kasy. Muszę się gdzieś zaszyć na parę dni, czy coś. Nie wiem... jeszcze nigdy nie byłem uciekinierem... Od razu ostrzegam, że nie wiem czy będę mógł oddać. Martwi nie oddają długów...
To miał być wisielczy humor. Saito próbował się nawet uśmiechnąć, ale ciężko było mu się do tego zmusić. To, że jego dni są policzone, nie wydawało się wcale taką abstrakcją, więc ciężko się było z tego śmiać. Nawet jeśli jakimś cudem wymknie się ścigającym go ludziom, nadal pozostaje kwestia drzemiącej w jego wnętrzu kosmitki…
Yue patrzyła na niego w zamyśleniu, po czym nagle przyskoczyła do niego i objęła go za szyję ramionami.
- Załatwię wszystko, co mogę... możemy oboje wiesz... wyjechać, zaszyć się w górach.
Objął ją delikatnie i popatrzył jej głęboko w oczy.
- Chciałbym... - odparł cicho i w tej samej chwili uświadomił sobie, że pewnie żadne inne zakończenie tej pokręconej historii nie ucieszyłoby go równie mocno. Tylko czy naprawdę mógł sobie na to pozwolić? Co jeśli znajdą go, a Yue będzie obok niego? Albo gdy obecna w jego ciele istota przebudzi się i przejmie nad nim kontrolę?
- Zobaczymy. - uśmiechnął się. - Muszę jeszcze jutro coś załatwić. Później zobaczymy co dalej.
- No dobra, tylko mi nie znikaj bez pożegnania jak na tych amerykańskich filmach - Yue odsunęła się wyraźnie zawstydzona swoją spoufałością, po czym wstała - Mam trochę potrawki z bambusem w lodówce. Przyniosę ci, bo pewnie głodny jesteś.
- Chętnie - odparł odprowadzając ją wzrokiem. Gdy tylko dziewczyna zniknęła mu z oczu, ogarnęła go niespodziewana fala smutku. Na krótką chwilę zaświtała mu bowiem w głowie nadzieja na happy end, ale natychmiast przygniotło ją przeświadczenie, że ma absolutnie przewalone.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline