Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2017, 18:36   #101
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dwie pary drzwi okazały się zamknięte, lecz nie trzecie. Trzecie, ostatnie, drugie po lewej drzwi otworzyły się z cichym kliknięciem zamka. Oczom Shunsuke i Yamasaki ukazała się... ciemność. Prawdopodobnie mieli przed sobą pomieszczenie pozbawione okien.
- Hello ?- zawołał cicho Sonoroki czując ciarki na grzbiecie. Zaciemnione pomieszczenie wręcz krzyczało: Pułapka!
Nic więc dziwnego, że niespecjalnie się spieszył z wejściem do środka. Wątpił jednak by czająca się za nim Yuki Hime weszła bez wahania do środka.
Mogli jednak albo wejść w pułapkę, albo… czekać aż wróci światło. Czekać… Shunsuke miał dość czekania, więc wszedł mrok bez wahania. Może to był błąd, ale lepszy taki błąd niż czekanie bez końca.
Miya była tuż za rysownikiem. Gdy pierwsza para drzwi okazała się zamknięta, dziewczyna zaczynała wątpić, że znajdą za trzecimi coś… ciekawego? W sumie sama nie wiedziała na co liczyła.
Nie zauważając rozterki mężczyzny, stała za nim cierpliwie, wpatrując się w kraty obok, a gdy ten wszedł w ciemność… stanęła w progu, opierając się o futrynę. Nie widziała, to dobre słowo, sensu, by wchodzić dalej.
Tymczasem po omacku Shunsuke zaczął poznawać nowe pomieszczenie. Po kilku minutach udało mu się ustalić, że było bliźniaczo podobne do tego, w którym zostali zamknięci. Jedyną różnicą był niewielki, płaski przedmiot, którego omal nie przegapił, leżący na stoliku. Czyżby telefon?
W tej chwili Sonoroki wątpił, by telefon do kogokolwiek im pomógł. Niemniej ciekawość przyciągnęła go ku temu przedmiotowi. Ruszył w jego kierunku.
Gdy dotknął wyświetlacza, zobaczył jednak, że na urządzeniu jest tak naprawdę tylko jedna aplikacja dźwiękowa oraz plik notatki tekstowej.
Sonoroki nie uruchomił na razie ani jednej ani drugiej… zamiast tego użył światła samego telefonu do oświetlenia pomieszczenia, by się po nim rozejrzeć. Nic innego jednak nie znalazł - pomieszczenie wyglądało tak samo jak to, z którego się wydostali.
Kruczowłosa nasłuchiwała telepania się mężczyzny po pokoju, a później jak mrok pomieszczenia rozjaśnia się za sprawą czegoś małego i płaskiego. Yama jednak dalej nie miała zamiaru ładować się do środka, o odzywaniu się nie wspominając.
Shunsuke zaś przyglądając się telefonowi czuł wściekłość. Wiedział bowiem że ich oprawcy bawili się ich kosztem. Cholerni “naukowcy” od siedmiu boleści. Jeśli to miała być wizytówka ludzkości, to raczej nie nastawili by Niebieskich pozytywnie do siebie. Miał wielką ochotę rzucić tym małym aparacikiem o ścianę i roztrzaskać go w kawałeczki, ale nie zrobił tego.
- Zamknij drzwi i stań za nimi.- zwrócił się do królowej lodu. Jego głos drżał ze strachu. Naprawdę nie chciał robić tego co zamierzał, ale miał dość dalszej stagnacji. Z zawartości komórki wybrał tekst i zaczął czytać bezgłośnie. Uznał bowiem, że dźwięk uderzyłby w nich oboje. Czuł się bowiem nieco odpowiedzialny za bezpieczeństwo Yuki Hime.

“Włącz mnie i zamknij oczy” - przeczytał tekst, przywodzący na myśl instrukcje na przedmiotach w świecie Alicji z Krainy Czarów.

Kobieta odbiła się od framugi i złapała za klamkę.
- Jak masz zamiar dzwonić… to upewnij się, że wybierasz numer ślusarza… - mruknęła w odpowiedzi, ciekawa co takiego rysownik wyczytał w telefonie. Zamknęła drzwi, zostawiając “kompana” samego, tak jak o to… poprosił.
- Gorzej… chcą byśmy.. się zmienili. Ale oboje nie musimy. Jedno z nas.. ty chyba nie chcesz, co?!- krzyknął drżąc ze strachu Sonoroki. Bo on nie chciał. Ta myśl go przerażała. Owszem wiedział, że prawdopodobnie to kiedyś nastąpi. Że zniknie. Że zastąpi go Ten Obcy. Ale nie teraz. Nie tak. Nie w tej chwili.
Nie dawano im jednak wyboru.
Skrzypaczka stała na korytarzu wpatrująć się w mrok. Odstawiła krzesełko pod ścianą, bo było jej zbyteczne, po czym oparła się od drzwi i skrzyżowała ręce na piersi.
-Jest mi to obojętne… - stwierdziła spokojnie, podnosząc nieco głos, by osoba po drugiej ścianie ją usłyszała. Nie piała jednak jak zdenerwowanych kurczak, jak to robił Shun. - Oczywiście… jeśli w ogóle taka zamiana jest możliwa do wywołania. Nie panujemy nawet nad wspomnieniami, które w nas siedzą, więc jakie jest prawdopodobieństwo, że siłą woli obudzimy w sobie umarlaka z kosmosu? Oni nie żyją i są tylko zapiskiem, skopiowanym i wklejonym jak dokument na pulpicie komputera. Żeby go otworzyć, musimy najechać kursorem na ikonkę i dwa razy kliknąć… tymczasem, nie mamy ani ekranu, ani myszki, ani nawet bladego pojęcia, gdzie szukać owego pliku. Myślisz, że oni to potrafią? Nic o nas nie wiedzą, poświadczyć o tym może cała ta szopka z przesłuchaniami… Nie wiem kto z tobą gadał, zanim przysłali ciebie do mnie… ale ja gościłam u siebie profesora nauk… jakiś tam. Pierdolił mi przez godzinę o rzeczach których nawet nie umiem powtórzyć, ale… wiesz co nas łączyło? Oboje nie mieliśmy zielonego pojęcia o co chodzi z tym kosmitą w środku. - Dziewczyna westchnęła, zmęczona tym długim monologiem, ale… ktoś musiał go w końcu powiedzieć, inaczej facet zesrałby się ze strachu w gacie. -Masz żonę albo dzieci?
- Nie. A ty… męża? Na matkę za spokojna jesteś.- rzekł głośno Sonoroki manipulując przy głośności urządzenia. -Poza tym to cię uspokaja? Że jesteśmy w rękach ignorantów, którzy nie wiedzą co robią? Przecież tacy są gorsi.
Gdy był pewien, że ustawił komórkę możliwie cicho, dodał głośno..- Są jak dzieciaki trzymające w baseniku żabę i dźgają ją patykami na oślep w nadziei, że stanie coś zabawnego.
Odetchnął głęboko i dodał.- Zaraz puszczę nagranie. Nie wiem co się stanie po nim, ale… zobaczymy czy ty będziesz chciała to powtórzyć, po moich rezultatach.

“Ale patos…” stwierdziła czarnooka, wystukując palcami rytm na swoim przedramieniu, jakby szarpała za struny skrzypiec.
- Na niektóre rzeczy nie masz wpływu. Nie wybierasz sobie daty urodzin i tak samo nie wybierzesz sobie daty śmierci, no… przynajmniej w większości przypadków. Za to ty masz wyjątkowo wybujałą fantazję… aż dziwne, że nie wydałeś własnej mangi… - Umilkła nie wiedząc co jeszcze powiedzieć i w zasadzie to… nie za bardzo przejmując się zaistniałą sytuacją. Ciekawiło ją tylko, dlaczego mężczyzna uparł się robić to co robił, skoro wyraźnie mu to nie pasowało… może faktycznie miał w sobie coś z sadomaso?
-Ale na inne mam wybór. Wejdź po dziesięciu minutach! Z krzesłem!- krzyknął poirytowany Shunsuke. Słyszał od babci o katolickich męczennikach, a od dziadka o kamikadze. Nie sądził jednak że jego własne poświęcenie, będzie tak… żałosne. Jakoś nie czuł dumy, czy błogości. Tylko paniczny strach. I może właśnie po to, by go zwalczyć, próbował włączyć… PLAY. Ale póki nie potrafił się do tego zmusić.

- I tak miałam zamiar cie nim zdzielić… - mruknęła pod nosem, uśmiechając się delikatnie do siebie. Nie robiła tego od wielu lat…

W końcu gdy Sonoroki był pewien, że Yuki Hime już go nie słyszy, po kilkunastu uderzeniach serca, które waliło w jego piersi jak młot... w końcu wcisnął przycisk odtwarzania.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-10-2017 o 19:58. Powód: Dopisana deklaracja :)
abishai jest offline  
Stary 18-10-2017, 18:15   #102
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek, późne popołudnie

Orochi i Alice
Kiedy Orochi i Alice dotknęli powierzchni dziwnej kuli spod ich dłoni wydobyło się błękitne światło. Ten blask nie tylko zalał całe pomieszczenie, ale także ich samych jakby… jakby przenikając ich ciała. Gdy znów na siebie spojrzeli nie mieli swoich ziemskich ciał, lecz przywdziali aparycję kosmitów, którzy w nich zamieszkiwali.

- Yakalafi… - szepnął kosmita, który jeszcze kilka chwil wcześniej był Orochim.

[MEDIA]https://vignette2.wikia.nocookie.net/starwars/images/4/48/TattooedChiss-TNR.jpg[/MEDIA]

Zresztą jaźń Japończyka była cały czas aktywna. Zauważył nawet, że teraz to on przerastał o głowę towarzysza, który wcześniej jako Europejczyk wydawał mu się bardzo postawny.

- No proszę, Makhenike – odpowiedział Lindsay, który jednak Lindsayem obecnie nie był. Zmienił się nie tylko jego wygląd, ale i głos, gestykulacja… wszystko.
[MEDIA]https://vignette2.wikia.nocookie.net/starwars/images/4/4a/Outboundthrawn.jpg[/MEDIA]
A spoczywający gdzieś tam w środku Alice przyglądał się temu, nie mogąc nic zrobić.
A jednak udało ci się dotrzeć. - rzekł... choć wcale tego nie chciał.

Obcy, który zajął miejsce Orochiego, jakby sprężył się do skoku. W jego czerwonych oczach było szaleństwo.
- Jedenaście lat, dupku! Jedenaście lat!!! Jedenaście pieprzonych lat zanim wreszcie mogłem umrzeć! Jak mogłeś? Jak mogłeś mi to zrobić?! Po co?!!! Powiedz mi „po co” zanim cię zabiję – darł się Makhenike opętańczo, nie robiąc jednak wielkiego wrażenia na towarzyszu.
- Dla niej. – odpowiedział po prostu Yakalafi, zachowując ten sam zimny spokój.
- Dla niej? Selohi cię nie chciała, wiesz o tym!
- Ale zechce. Szczególnie, gdy zobaczy cię w tym…
- Yakalafi uśmiechnął się pogardliwie – ciele. Doprawdy ten cały Orochi pasuje do ciebie. Z gówna można ulepić tylko gówno, jak mawiają Filipińczycy.
- Ty… ty… zabiję cię!

Yakalafi rzucił się na przeciwnika, lecz w chwili, gdy jego ręka oderwała się od czarnej kuli, znów był tylko Orochim, a jego towarzysz Lindsay’em. Oki wpadł na Szkota teraz, przez co obaj się przewrócili na posadzkę.

Haruka i Saito
Udało się! Wydostali się z tego domu wariatów – nieprawdziwego posterunku policji, w którego murach kryła się jakaś organizacja międzynarodowych oszołomów, którzy uważali parę zbiegów i jeszcze kilka innych osób, obdarzonych wizjami o życiu pozaziemskim, za zagrożeni dla całej planety. Też coś! Absurdalny humor rodem z Monty Pythona albo jakiegoś rodzimego teleturnieju.

Oczywiście, nie szło idealnie – zeskakując, mimo poczynionej uwagi, Saito nadwyrężył sobie kostkę i na razie mógł zapomnieć o bieganiu. Jednak dzięki temu, że zatrzymał się wraz z Haruką w cieniu ogrodzenia wokół posterunku udało im się uniknąć patrolu, który właśnie przechadzał się chodnikiem. Dwójka zbiegów miała tymczasowo zapewnioną kryjówkę, lecz nie mogli przecież zostać tu na zawsze. Okolica była wyludniona. Po lewej mieli otwarty teren boisk oraz placu zabaw, a dalej szkołę i jakieś osiedle – żeby jednak dostać się między domy, musieliby przebyć odkryte tereny boisk. Z drugiej strony natomiast znajdował się par, za którym między drzewami można było dostrzec światła samochodów i jakąś ulicę. Problemem tutaj był jednak fakt, że patrolujący policjanci ruszyli właśnie w głąb zielonego terenu, idąc jedną z wielu alejek.
[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/cf/3b/a8/cf3ba8f24569edec0f52e9c80c006650.jpg[/MEDIA]

Shunsuke
- Co to takiego? – zapytał Motsamaisi w którego ciele znajdował się teraz duch Shunsuke, cofając się do szczątków wspomnień, jakie przywiodła ze sobą jaźń kosmity.
- To witaminy. Na wzmocnienie. – powiedział Yakalafi, aplikując mu dożylnie zielonkawy płyn. Było to o tyle dziwne, że mieli przecież immunofibie, które wystarczyło „nakarmić” odżywczymi substancjami, by rozprzestrzeniając się potem w organizmie osoby, przekazały owe związki nowemu gospodarzowi. Kapitan nie chciał jednak podważać kompetencji swojego medyka – ostatniego medyka w bazie. On sam zresztą od kilku dni kiepsko się czuł – wkrótce wirus zabierze także jego. Nagle poczuł, że robi mu się niedobrze, a ciało zaczyna się nienaturalnie rozgrzewać.
- Yakalafi… coś jest nie… w porządku – udało mu się jeszcze powiedzieć, zanim rozkasłał się na dobre.
- Wszystkie jest w jak najlepszym porządku, Kapitanie. – odparł medyk jak zwykle beznamiętnym tonem – Proszę się nie martwić, transfer pańskiej duszy został przygotowany.
- Yaka…la…fi… - wycharczał osuwający się na ziemię mężczyzna. „Otrułeś mnie” – chciał powiedzieć jeszcze, lecz nie był już w stanie. Czuł, że wirus zaatakował jego osłabione ciało z nową zaciętością. To już nie była walka – to był pogrom.
„Mouputsi…wybacz mi” – w ostatniej chwili życia pomyślał o żonie. Teraz ona nie miała już nikogo… Jak to zniesie jego ukochana?



Shunsuke zamrugał oczami nagle przytomniejąc. Uzmysłowił sobie, że dziwna wizja wcale nie miała związku z urządzeniem w jego rękach. Dopiero teraz nacisnął przycisk „Play” i zamknął oczy, choć w kompletnej ciemności, jaka panowała w pomieszczeniu, wydawało się to zbędne.

Początkowo nic się nie działo. Siedział w ciemności, a żaden dźwięk nie zakłócał ciszy. Aż nagle usłyszał głos. Głos o tyle niezwykły, że choć obcy, wydobywał się z jego umysłu.

- Zostaw mnie.
– warknął głos. Z jakiegoś powodu Shunsuke wydawało się, że należy do kobiety.


Yamasuki
W pewnym sensie została sama. Znów. Kolejny raz. Jak zawsze. Sama.
Stała w pogrążonym w ciemności korytarzyku. Nikogo nie słyszała, nikogo nie widziała.
Czas jakby zatrzymał się w tym miejscu.


 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 19-10-2017 o 18:47.
Mira jest offline  
Stary 24-10-2017, 13:21   #103
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sonoroki był zdziwiony. Czym było to nagranie. Co się właściwie działo. Najpierw wizja, a teraz TO.
- Z chęcią bym cię zostawił w spokoju. Z naprawdę wielką chęcią.- zaczął więc na głos rozmowę z głosem we własnej głowie.- Ale tak jakby, nie mogę. Zostałem do tego zmuszony.
- Nie przyjdę po was. Nie obchodzi mnie to całe szaleństwo z kosmitami. - powiedział głos z uporem, choć przecież Sonoroki wcale nie zadał pytania.
- Witaj w klubie, mnie też nie. Może zatem pomożesz mi w mojej sytuacji? Wiesz gdzie jestem?- zapytał sarkastycznie Sonoroki.- Wiesz gdzie się znajduję księżniczko?
Bo też kto inny to mógł być.
- Nie wiem gdzie jesteś. I nie jestem twoją księżniczką. - burknął głos - Daj mi spokój!
- No tak. MOJĄ księżniczką z pewnością nie jesteś.- odgryzł się Shunsuke i zamyślił na chwilę. Po czym spytał.-A wiesz… gdzie ty jesteś?
- Tak. I chcę tu pozostać. - powiedziała.
- Jesteś więźniem jak my?- zapytał Shunsuke.
- Uwięzili was… - kobieta nie odpowiedziała, lecz wydawała się strapiona tą wiadomością - ja... nie, ja nie mogę wam pomóc. Po prostu zostaw mnie.
Sonoroki nie odpowiedział. Milczał wpatrując się w mrok i zastanawiając co teraz zrobić. Dalsza rozmowa nie miała sensu. Pewnie uporczywie nękając ową dziewczynę mógłby wydobyć z niej informacje. Ważne jednak dla tych, którzy go przetrzymywali, nie dla niego.
- Szukają cię. I mają sposoby by cię znaleźć, skoro znaleźli nas.- rzekł po dłuższym milczeniu.
Nie dostał jednak odpowiedzi.
Nacisnął przycisk, przerywając transmisję. Czekał w ciszy, aż Yuki Hime wkroczy do pokoju z krzesłem. Nie czuł w tej chwili ochoty, by wstać, by coś rzec… by zrobić cokolwiek.
Po chwili usłyszał jej ciche pukanie - widać nie chciała wchodzić, nie wiedząc czy wyłączył transmisję.
-Żyję. Nie zmieniłem koloru na niebieski.- rzekł w odpowiedzi Sonoroki, na tyle głośno by mogła posłyszeć jego głos.
Yamasaki weszła więc do środka i postawiła krzesło obok.
- I co? - zapytała pozornie bez zainteresowania.
- I nic. Można się z nią… skontaktować. Rozmowna nie jest.- stwierdził machając zdobycznym kawałkiem technologii.-Strata czasu w sumie. Jak ten cały eksperyment.
- Jaką nią? Znów coś bredzisz…
- Księżniczką.- stwierdził cicho i krótko mężczyzna.
Yamasaki patrzyła na niego, ale nie skomentowała. Do nagrania też się nie wyrywała.
- Zobaczmy. Może nasi obserwatorzy otworzyli swoim świnkom doświadczalnym pozostałe drzwi. - zaproponował Shunsuke po dłuższej chwili milczenia. Okazało się jednak, że oba pozostałe pomieszczenia są zamknięte. To samo krata na korytarzu. Yamasaki westchnęła, jakby chciała powiedzieć “a nie mówiłam” i wróciła do sali przesłuchań bez słowa.
Załamany sytuacją Shunsuke poszedł z nią.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 25-10-2017, 12:15   #104
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka i Saito zwiewają

Haruka obserwowała oddalający się patrol, zastanawiając się czy możliwe było, by cały posterunek wiedział o paranoi, która się w nim rozegrała.
- Chyba najłatwiej będzie przejść się przez park. - Dziewczyna zerknęła na Saito i za chwilę na jego skręconą nogę.
- Mhm - mruknął rozmasowując obolałą kostkę - Łatwizna.
Widząc jednak jej zatroskane spojrzenie uśmiechnął się uspokajająco.
- Spokojnie, dam radę iść, ale bieganie raczej odpada. I żadnego skakania…

Popatrzył w kierunku parku.
- Też myślę, że to to nasza najlepsza opcja.
- Jak się oprzesz będziemy wyglądali jak parka. - Haruka mrugnęła do mężczyzny. - I nie będziesz tak kuśtykał.
- Heh… Parka powiadasz. A co na to twój “prawie narzeczony”?

Haruka nie odrywała wzroku od oddalających się policjantów. Prawda była taka, że starała się nie myśleć o Kazuo. Teraz nawet nie była pewna ile czasu spędziła na posterunku.
- Jest kilka opcji. Albo nic mu nie jest i będę musiała go kiedyś udobruchać, albo siedzi w kiciu i pewnie się nie dowie, albo te psychole go jednak zabiły. - Spojrzała na Saito i spróbowała się uśmiechnąć. - Na razie się stąd wydostańmy, a potem będę się martwić.
Mężczyzna wstał powoli, przenosząc ciężar ciała na zdrową nogę.
- Masz rację. Spadajmy stąd. W tym parku nie bardzo będziemy mogli się ukryć przed patrolem, ale i my powinniśmy ich widzieć z daleka. Przy odrobinie szczęścia powinno nam się udać…

I tym razem ta odrobina szczęścia się znalazła. Dotarli do ulicy, nie niepokojeni przez nikogo, a jedyna osobą, która ich widziała była jakaś staruszka wyprowadzająca na smyczy psa wielkości szczura. Pytanie jednak co teraz? Ich mieszkania z pewnością będą pierwszymi miejscami, gdzie będą ich szukać. To samo domy ich przyjaciół i bliskich... Oni zaś nie mieli przy sobie ani pieniędzy, ani telefonów, ani nawet dokumentów.
- Jakieś pomysły czy idziemy sobie zająć miejscówkę pod mostem. - Haruka rozejrzała się po okolicy, starając się ocenić gdzie w ogóle się znajdują.

Saito spojrzał na swoje znamię.
- Powinniśmy się jak najszybciej rozdzielić. Przynajmniej na tyle, by zniknęły nam te znaczki. Wydzielają jakieś promieniowanie, za pomocą którego nas namierzyli. I pewnie mogą to zrobić znowu.
- A planujemy się przed nimi chować? Skoro mają aparaturę by wyłapać w Tokyo jakieś tam promieniowanie, nie wiem czemu nie mieliby nam wszczepić czegoś pod skórę. CHyba, że ty byłeś cały czas przytomny? - Haruka zastanawiała się, co dokładnie powinna zrobić. Niby mogłaby spróbować zadzwonić do kogoś… może Ichiro nie jest bardzo zły i podrzuciłby jej kilka rzeczy. - Wiesz… ta karteczka. Wygląda trochę jakby nas wypuścili byśmy ją znaleźli. Chciałabym to obgadać.
 
Aiko jest offline  
Stary 25-10-2017, 21:55   #105
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Chłopak popatrzył na towarzysza.
- To jest chyba właśnie ten moment, w którym powinienem pana zabić, proszę pana.
- Co? -
Lindsay był zaskoczony. - Mam gdzieś tego niebieskiego co we mnie siedzi, chcę się go pozbyć. Powiedz mi jak i jego sobie zabij cokolwiek Ci zrobił.
Nastolatek powoli wstał z “Amerykanina”. Mężczyzna był zwyczajnie za duży żeby można bo było tak po prostu teraz zamordować. Nie było zresztą czym.
- A inne pokoje były zamknięte? - nagle zmienił temat.
- Ten po drugiej stronie był zamknięte, ale skoczę sprawdzić jeszcze. Może otworzy się siłowo. - Alice skierował się do wyjścia z pomieszczenia z kulą. Starał się przy tym mieć chłopaka na oku, co nie było ani jakoś specjalnie trudne. Właściwie nie było trudne wcale, gdyż nastolatek trzymał się blisko pleców starszego mężczyzny.

Szkot zaczął szarpać drzwi po drugiej stronie korytarza, nic to jednak nie dało. To samo zresztą było gdy Skot spróbował siłować się z kratą w korytarzu.
- No wypuśćcie mnie stąd!!! - Alice krzyknął na całe gardło, wciąż jednak nikt nie reagował na ich krzyki, nikt nie przywrócił zasilania... jakby zostali zupełnie sami na obcej planecie.
Japończyk usiadł przy najbliższych drzwiach, a Szkot opadł na podłogę przy nim opierając się o ścianę.
- Po coście w ogóle przybyli na ziemię? - spytał kosmitę w ciele Japończyka.
Chłopak popatrzył na mężczyznę ze zdziwieniem.
- Przecież wiesz. Spójrz w głąb.
- Chodziło mi bardziej “czemu akurat tu”. W kosmosie pewnie masa różnych kosmitów, a musiało trafić na nas. Tyle miliardów ludzi, a ten chory Yakalafi musiał akurat we mnie…
- Alice westchnął.- Jakie w głąb? - dodał po chwili.
- No właśnie to co powiedziałeś, Yakalafi jest w głębi ciebie, czy chcesz czy nie, więc lepiej się przyzwyczaj.
- Nie chcę się przyzwyczajać, chcę się go pozbyć. Jest na to jakiś sposób?
- Lindsay spytał ponownie o to co chłopak poprzednio zgrabnie pominął.
- Nie - odpowiedział z przekonaniem Japończyk. - Znaczy… zawsze możesz dać sobie zrobić tą sekcję, pomóc nie pomoże ale umrzesz.
- Zawsze jakiś plan, nie? -
Szkot westchnął. - A co się stało z tym chłopakiem, w którego ciało się transferowałeś? - spytał lekko spięty. Wszak jego czekało to samo jak w końcu całkiem przebudzi się ten Yakalafi.

Chłopak rozłożył ręce.
- Jest tu przecież i nic mu nie jest.
- Ale Ty mówisz, Ty się poruszasz. Kosmita co go zepchnął do roli pasażera we własnym ciele. I on tam gdzieś jest w głębi, tak? Próbuje odzyskać kontrolę?
- Nie, nie próbuje. Jest mu dobrze, jest tu cały czas.
- Jak możesz być tego pewny, jak siedzi jego jaźń nic nie mogąc zrobić.
- Woli być mną.
- Jasne -
Lindsay spojrzał ponuro na ledwo widoczną w ciemności sylwetkę. - Już to widzę… - Zastanowił się nad czymś. - Hm, ale z drugiej strony jeżeli to byłaby prawda i faktycznie wolał… to taka zgoda byś jaźnią na wierzch wypłynął, całkiem go przebudziła? Jak ja nie chcę to Yakalafi się nie obudzi?
- Cały czas jesteśmy razem, tak samo jest u ciebie. Nie musisz być taki negatywny.
- Wolalbym jednak kierować swoim ciałem sam, bez niebieskiego. Dziękuję.

Chłopak wzruszył ramionami:
- Jak chcesz.
Szkot westchnął.
- Spróbujemy jeszcze raz z tą kulą? Dotknąć obaj równocześnie?
Japończyk podniósł się powoli.
- Tylko postaraj się nie robić awantury… mówisz, że kontrolujesz sytuację więc… kontroluj.
- Gdybym kontrolował, to bym teraz grzecznie ćpał w domu
- odmruknął mu Alice też wstając i wszedł zaraz do pomieszczenia z kulą. - Za tamtego sukinsyna nie odpowiadam. Ale jak go ukatrupisz w ‘wizji’ wywoływanej przez kulę, to może ze mnie zniknie - kombinował.
- Pewnie tak… - Uśmiechnął się chłopak.

Zbliżyli się do kuli.
Skot spoglądając na kosmitę w ciele Japończyka położył dłoń na ciemnej powierzchni. Jego towarzysz postąpił tak samo.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 25-10-2017, 23:45   #106
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
- Tak, ja byłem cały czas przytomny. Nawet głupiej wody się nie napiłem. Nie sądzę więc by coś mi wszczepili. Czy wszczepili Tobie - nie wiemy. Wiemy natomiast, że mogą nas namierzać, gdy jesteśmy blisko siebie. Jeśli oczywiście wierzyć słowom tego majora, ale wydaje się to całkiem sensownym wyjaśnieniem tego, w jaki sposób nas w ogóle znaleźli. Nie wiem czy rozdzielenie się nam pomoże, ale myślę, że może zwiększyć nasze szanse.

Saito zamyślił się. Co właściwie powinni teraz zrobić? Żadne miejsce nie wydawało się bezpieczne, a brak gotówki czy choćby telefonu nie ułatwiał sprawy.

- Może to naiwne z mojej strony, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby to było ukartowane. To znaczy nasze uwolnienie się. Gdyby chcieli nas puścić mogliby po prostu otworzyć drzwi i powiedzieć, że możemy iść do domu. Później mogliby nas śledzić, czy choćby zainstalować nam jakieś pluskwy w telefonach. I byłaby spora szansa, że po prostu wrócilibyśmy do swoich zajęć. A tak to nie dali nam wyboru. Musimy kombinować, uciekać, ukrywać się albo odnaleźć tę całą księżniczkę. Choć kompletnie nie wiem jak się zabrać za to ostatnie. Ciekawi mnie natomiast kim jest ten cały “P”. Może “Peter” jak ten major, który ze mną gadał? Chociaż prawdę mówiąc nie spodziewałbym się tego po nim…
- Chciałabym na spokojnie obgadać co dalej. Ale chyba oboje musimy spróbować uzyskać jakiekolwiek środki do życia. - Haruka westchnęła. Była ciekawa czy Kazuo udało się wydostać. Może mogłaby się schronić u niego, choć wolałaby go nie ładować ponownie w kłopoty.
- Też chciałbym to omówić, ale póki co nie mam pojęcia co moglibyśmy zrobić. I tak, najpierw przydałoby się jednak zadbać o podstawowe sprawy takie jak schronienie i jakaś kasa. Z jednej strony szukanie pomocy u przyjaciół wydaje się ryzykowne i dla nas i dla nich. Z drugiej jednak - nie bardzo wiem co innego moglibyśmy zrobić w tej sytuacji.
Haruka przytaknęła.
- Chciałabym spróbować złapać mojego przyjaciela. Mam nadzieję, że jest na mnie tylko trochę zły. - Dziewczyna uśmiechnęła się. - Moglibyśmy się umówić w jakimś miejscu, jutro. Na wszelki wypadek podałabym ci maila, może jakoś uda mi się złapać dostęp do internetu.
- Brzmi jak plan. Najlepiej chyba spotkać się w jakimś ruchliwym miejscu. Np w galerii handlowej w centrum. Raczej tam na nas nie czekają, a w razie czego łatwiej się ewakuować.
Haruka przytaknęła i rzuciła nazwę któregoś z większych centrów handlowych.
- 18-ta? Powinniśmy się do tej pory ogarnąć.
- Jasne. A zatem do zobaczenia.
Haruka przytaknęła i ruszyła w kierunku, salonu Ichiro. Może dzisiaj tatuuje. To by dużo ułatwiło.

Saito łapał się na tym, że popada w lekką paranoję. Przypomniał sobie butelkę wody w pokoju przesłuchań. Pewnie byłą najzwyklejszą mineralną prosto ze sklepu, a jednak wolał nie ryzykować i nawet jej nie tknął. Podobnie z tą saszetką, którą miał podać Oshiro. Może naprawdę obudziłaby się od tego szybciej... Teraz znowu tak się czuł. Że mogą go wyśledzić w każdej chwili a kontaktując się z kimś ze swoich przyjaciół ściągnie na tę osobę kłopoty. Może znowu przesadzał, a może... Nie chciał sprawdzać. Nie chciał ryzykować ich bezpieczeństwem. Wolałby już zwrócić się do kogoś z rodziny. Problem w tym, że nie miał zbyt wielu krewnych, którzy przyjęliby go z otwartymi ramionami. Pomyślał o swojej ciotce i konieczności długiego tłumaczenia się z tego, w co tym razem udało mu się wplątać...

Westchnął ciężko. Z miejsca, w którym się znajdował najbliżej było do mieszkania Yue. Miał tylko nadzieję, że ją tam zastanie. I że uda mu się przejechać jakimś autobusem na gapę, albo znaleźć inny środek lokomocji. W obecnym stanie perspektywa dłuższego spaceru mało mu się uśmiechała.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 27-10-2017, 11:16   #107
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek, późny wieczór


Peter O’hrurg siedział w swoim fotelu. Minę miał nietęgą. Jego zespół specjalistów podzielił się na dwie opcje, które najprościej można było nazwać prohumanitarną, uwzględniającą prawa Kompatybilnych jak ludzi, druga – bardziej radykalna – skupiała się przede wszystkim na celu „Głuchego telefonu”, traktując uwięzione osoby wyłącznie jako obiekty badawcze.

Co więcej, odgórne naciski zaczynały być coraz mocniejsze. Rząd Japonii postawił majorowi ultimatum – w ciągu 18h miał zabrać z terenu kraju wszystkich Kompatybilnych, jeśli chciał, by Japonia pomogła mu zatuszować zniknięcia szóstki obywateli. Szczególnie z nieletnim spodziewano się sporo dymu, więc ciężko się dziwić.

Peter wiedział jednak co to oznacza, jeśli wywiezie tych ludzi z kraju wbrew ich woli, nie będzie już dla nich powrotu…

Westchnął.
- W porządku – powiedział zmęczonym głosem do stojących przed nim trzech liderów opcji „niehumanitarnej” – Macie 12 godzin i wolną rękę w kwestii naciskania ich. Ale tamta dwójka jest moja i profesora Edwardsa, rozumiecie?
- Niech będzie, majorze. Zróbmy sobie wyścig i niech wygrają najlepsi
– rudowłosa kobieta w okularach uśmiechnęła się. Nie był to jednak miły uśmiech.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=RY-oT9amX5k[/MEDIA]

Orochi i Alice

Zabijanie kosmity to nie taka łatwa sprawa, jak się okazuje. O ile szał Mekhenike był prawdziwy i ten naprawdę chciał zrobić krzywdę swojemu pobratyńcowi, który rozdzielił go z ukochaną i zmusił do przeżycia ponad 10 lat w całkowitej samotności, o tyle każde oderwanie ręki od kuli kończyło się przemianą w Okiego. Yakalafi szybko to odkrył. A że po prawdzie nie spieszyło mu się do umierania, to drażnił się z pierwszym oficerem. Prowokował go, wyśmiewał, po czym sam zabierał dłoń, by znów się przemienili w Ziemian. Bywało więc, że Orochi wpadał na Alice’a w szale, który wyzwalał się w Mekhenike, lecz przy swojej drobnej budowie i nieporadności niewiele mógł zrobić Szkotowi. Okazało się, że zabijanie człowieka wcale nie jest takie łatwe, gdy ma się do dyspozycji tylko stare trampki.

Nagle stało się – zasilanie wróciło. Nie minęło kilka minut, gdy na korytarzu usłyszeli głosy i zbliżające się kroki wojskowych butów.


Shunsuke i Yamasaki
Podłamany Shunsuke siedział na ziemi, podczas gdy Yamasaki usiadła na krześle jak poprzednio – z wyprostowanymi plecami i dłońmi na kolanach – jak robot a nie człowiek. Jej twarz była pozbawiona emocji, a oczy zamknięte. Sonoroki nie wiedział jak ma dotrzeć do tej dziwnej dziewczyny. Czy to z powodu kosmity w swoim wnętrzu taka była?
Wtem coś zabuczało, lampa w pokoju ponownie zabłysła, ruszyły wentylatory. Nawet Miyako otworzyła oczy, gdy szczęknęła kłódka przy kracie na korytarzu. Po chwili do pomieszczenia weszli dwaj postawni mężczyźni – z wyglądu Amerykanie.

[MEDIA]http://www.urbanoptiques.com/wp-content/uploads/2010/11/Men-In-Black-Sunglasses-Quicken-Loans.jpg[/MEDIA]

- Ty idziesz z nami, ona zostaje – powiedzieli po angielsku i nie dbając o to, czy zostali zrozumieni, podeszli do Shunsuke.

Gdy próbował oponować lub chociaż z nimi porozmawiać, dostał paralizatorem pod żebro. Yamasaki aż podskoczyła na swoim krześle i przyłożyła dłonie do ust, by stłumić okrzyk zdziwienia czy też zgrozy. Ponury wyraz twarzy czarnoskórego facet sprawił jednak, że nie miała odwagi ruszyć się ze swojego miejsca. W końcu najważniejsze, by to od niej się odwalili, prawda?

Dwóch osiłków zabrało przytomnego, ale pozbawionego chwilowo kontroli nad swoim ciałem Shunsuke i zamknęło za sobą drzwi pomieszczenia. Yama znów była uwięziona w pokoju przesłuchań.

Tymczasem jej dotychczasowy towarzysz niedoli był wleczony przez długi korytarz, potem schodami na górę i znów przez długi korytarz. Sonoroki zapamiętał, że minął tutaj jeden zakręt w prawo i dwa w lewo nim dotarli do podobnej jak na piętrze niżej kraty.

Białoskóry typ w okularach otworzył kłódkę i nie patyczkując się wrzucił do środka Shunsuke, który powoli odzyskiwał władzę w ciele. Po tym krata została znów zamknięta, a para osiłków odeszła.


Orochi, Shunsuke, Alice
I w tej części budynku jednak rysownik nie był sam. Hałas zwabił na korytarz Orochiego i Alice’a, którzy przyglądali się nowemu towarzyszowi niedoli. Nie znali się, lecz mogli przypuszczać, co ich wszystkich tutaj sprowadza.

Zresztą zaraz miało się to potwierdzić. Po kilku niezręcznych chwilach obserwacji, gdy Shunsuke próbował chociaż usiąść na ziemi, za zakrętem korytarza usłyszeli kolejne kroki – tym razem jednak inne. To były szpilki, bardzo wysokie szpilki.
Przed kratą stanęła rudowłosa kobieta o europejskich rysach twarzy, która spojrzała na trzech uwięzionych mężczyzn z pogardą.

[MEDIA]http://i0.kym-cdn.com/entries/icons/facebook/000/016/959/binx.jpg[/MEDIA]

Uruchomiła jakiś niewielki przedmiot w dłoni, który okazał się być całkiem sprytnym translatorem.
- No dobra, ufoludki – mówiła w języku, który Alice’owi najbardziej przypominał hiszpański, może portugalski język – Koniec zabawy. Potrzebujemy odnaleźć tą waszą księżniczkę. Wy jesteście dla nas bez znaczenia. Pomożecie nam, to was puścimy. Nie pomożecie, lub nie uda wam się to w ciągu 10 godzin, to wasza koleżanka zostanie zabita. Jak jej było w tym waszym dziwnym języku? Selohi czy coś. – Orochi i Alice rozpoznali imię ukochanej swoich „pasażerów”, podczas gdy Sonoroki skojarzył, że mowa o Yamasaki.
Ruda zaś mówiła dalej swoim ostrym, skrzekliwym głosem:
- Zresztą was też zabijemy, jeśli się nie przydacie… ale dopiero po tym, jak trochę sobie poużywają na was nasi naukowcy. Dajcie nam księżniczkę jednak, a was puścimy. Może nawet w ten sposób wasi kosmici zdechną, to całkiem możliwe. – wzruszyła ramionami - Jak coś, macie w pokoju przesłuchań na ekranie podgląd na koleżankę Selohi. Żebyście wiedzieli, że nie żartujemy, to zaraz możemy panienkę uszkodzić, byście wzięli się do roboty.

Kobieta wyjęła z kieszeni urządzenie, wyglądające jak iphone i rzuciła nim w siedzącego na podłodze Shunsuke. Rysownik rozpoznał przedmiot, który znalazł w ciemnym pokoju.
- Wiem, że potrafisz tego używać. – Rzekła do niego ruda - Tamci dwaj zaś rozkminili kulę. Macie więc z czym pracować. I lepiej bierzcie się do roboty!

Haruka
Dotarła do salonu, w którym pracował Ichoro, by przysłowiowo pocałować klamkę. O godzinie 22.34, jak wskazywał zegar na pobliskim placyku zabaw lokal był już zamknięty na cztery spusty.

Nie pozostała jednak niezauważona. Nagle z piskiem opon zatrzymał się koło niej motocykl.

[MEDIA]https://rakoonia.files.wordpress.com/2010/08/bosozoku01.jpg[/MEDIA]

Koleś, który na nim siedział, przyjrzał się dziewczynie i… sięgnął do kieszeni po nóż.
- Ty jesteś tą dupą, która wsypała K-eya! – wysyczał z nienawiścią, wstając z siedzenia.


Saito
Czy był obserwowany? Czy go śledzili? A jeśli tak, to kto? Może ta staruszka przysypiająca w kącie autobusu? A może ta para śmiejących się zbyt głośno japiszonów? Albo to kierowca był odstawiony?

Akutagawa czuł jak ogarnia go paranoja. Jakoś jednak dotarł do dzielnicy Yue.
[MEDIA]http://images.dannychoo.com/cgm/images/post/20121127/26745/160656/large/a76f08dfc27cb58cd277814f4d625c35.jpg[/MEDIA]

Nie bywał tu często, pamiętał jednak upierdliwą gospodynię domu, w którym dziewczyna wynajmowała małe mieszkanko i jej kategoryczne podkreślanie, że nie zgadza się na żadnych gości po 21. Tymczasem na zegarze, który Saito minął po drodze zauważył, że przeszła godzina 22.

Długowłosy mężczyzna podszedł do budynku i zobaczył że w oknie Yue świeci się światło, choć zasłony były już zaciągnięte. Co w takiej sytuacji miał zrobić?


 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 03-11-2017, 21:58   #108
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Nie - stwierdził Shunsuke obojętnym tonem patrząc wprost w twarz rudego babsztyla. - I tak nas zabijecie, choćby po to by zatuszować te wasze zabawy.
Zaśmiał się chrapliwie. - Chcesz mnie zabić ruda Akaname? To spróbuj. Nie jesteś w stanie. Bo ja już jestem martwy. Jeśli nie zabijesz mnie ty, to z pewnością zniknę, gdy pojawi się Niebieski. - Uśmiechnął się triumfalnie. - Nie możesz mi nic obiecać, bo w żadne twoje oślizgłe kłamstwo nie uwierzę Akaname. Nie możesz mnie niczym przestraszyć, bo nic nie możesz mi odebrać... nic poza satysfakcją ruda ropucho, że zrobię ci na złość.
Oparł się plecami o ścianę dodając:
- Pewnie… możesz coś złego zrobić jej i nam. Ale mam to w dupie. I tak mam przesrany los i nie mam żadnej wiary w wasze obietnice. Bo i tak nas zabijecie, bando faszystowskich świń.
- Ale… - wtrącił się ostrożnie nastolatek. - Jeśli wy nas nie zabijecie, to my was też, przynajmniej na razie - obiecał.
- Macie jakiś sposób na wyjęcie z nas tych niebieskich? - Alice niespecjalnie przejął się groźbami.

Ruda kobieta, która z powodzeniem mogłaby zrobić karierę w zakładce MILF tematycznych stron internetowych, skrzyżowała ręce pod biustem i powiodła wzrokiem po uwięzionych. Najdłużej chyba przyglądała się Orochiemu.
- Wszystko co o nich wiemy, wiemy właściwie od was. W sumie nigdy wcześniej nie korzystaliśmy z kuli. Przetestujcie ją, może sami znajdziecie swoje odpowiedzi. To samo z nagraniem. To jest sygnał, który został przesłany na naszą planetę jakieś 30 lat temu. Z tego, co ustaliliśmy, pochodzi gdzieś zza Plutona. Wasz rozzłoszczony kolega chyba miał w trakcie jego odgrywania wizję rozmowy z kimś. Sprawdźcie to. - Przeniosła wzrok na rysownika - Lub użalajcie się nad sobą. Wasz wybór. - Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwną stronę, stukając głośno obcasami.
- Beze mnie. Ja dziękuję za gościnę - powiedział Alice stając przy kratach. - Będzie pani tak miła i wypuści mnie, a potem odprowadzi do wyjścia?
Kobieta jednak nawet nie pofatygowała się by odpowiedzieć. Nie zmyliła choćby kroku - ot, prawdziwa sucz.

- Nie wiedzą nic. W niczym nie pomogą. Nie mają żadnej marchewki, więc machają kijem. A i on… jest niewiele wart. - Shunsuke zaśmiał się gorzko. - Nie ma sensu współpracować z nim w czymkolwiek.
- Brak współpracy z nimi to nie tylko wystawienie się pod kij, to brak zmiany naszego położenia, albo zmiany na gorsze. - Szkot zerknął na starszego Japończyka. - Jestem Alice, Alice Lindsay.
- Oświeć mnie więc w tym co da współpraca z nimi? Wolność? Nie sądzę. Poprawę naszego położenia? Cóż… jak na razie poprawiało się tylko na gorsze - sarknął w odpowiedzi Sonoroki splatając dłonie razem. - Jeśli o mnie chodzi, nie widzę powodu by dawać IM czegokolwiek nie otrzymując wpierw nic w zamian poza pustymi obietnicami. - Spojrzał na ekran. - Wiesz co te gnoje obiecały tamtej dziewczynie? Pizzę. I nawet tak trywialnej obietnicy nie potrafili dotrzymać, więc… powiedz mi Alice-san… jak bardzo naiwny jesteś? - Wskazał palcem na podrzucone im urządzenie. - Możesz się nim skontaktować z Księżniczką, ale nie licz na słowa mądrości, podpowiedzi, czy inne takie… Nasza wspaniała przywódczyni Niebieskich, ma w dupie i swój lud i ich nosicieli. I wcale się jej nie dziwię.
- Tak jak i ja w dupie mam niebieskie księżniczki i w ogóle tych niebieskich. Jak również tych co nas złapali. - Alice nawet nie patrzył na Japończyka gdy mówił. - Mam gdzieś i tych co nas złapali. Trzymali mnie tu nie wiem jak długo bez choćby kontaktu. Fakty są jednak takie, że gdy będziemy się opierać lub po prostu nic nie zrobimy, to mogą nas tu trzymać dowolnie długo albo i faktycznie sięgnąć po wiwisekcję. Czy nas puszczą czy nie w przypadku naszej kooperacji, nie wiadomo. Wnioski jak dla mnie nasuwają się same, nie wiem na ile to naiwne. - Szkot spojrzał na starszego Japończyka. - Dla mnie pomoc im przeciw niebieskim, to jedyna sensowna opcja. Bez urazy - dodał w kierunku kosmity w ciele nastolatka.
- Nie. Łudzisz się Alice-san - stwierdził gorzko Shunsuke. - Jeśli nas trzymają w takich warunkach jak teraz mimo że współpracowaliśmy, to powiedz mi… czemu niby mają zmieniać postępowanie wobec nas? Myślisz jak niewolnik Alice-san. - Wskazał na podrzucony przedmiot. - Użyj go... nie powinieneś mieć problemu. Ale będziesz głupcem, jeśli przekażesz im cokolwiek. Jeśli oddasz za darmo skrawki wiedzy, których tak pożądają. Bo nic nie uzyskasz dając się im wykorzystywać.

Szkot sięgnął po przedmiot i obejrzał go.
- “Jak niewolnik”, “będziesz głupcem”. Ot przecież jestem Gaijin. - Alice spojrzał Japończykowi w oczy. - Może jednak coś z tego będę miał? Zemstę za zainfekowanie mnie tym niebieskim? Działanie na szkodę tego co we mnie siedzi to zawsze wtedy coś, prawda? Spytaj Makhenike - zrobił ruch głową w kierunku nastolatka - co za chory popapraniec z tego co we mnie siedzi. Tylko jeden telefon i brak pistoletu dzieli mnie od tego bym strzelił sobie w łeb i skończył karierę Yakalafiegoo. A ty mówisz mi, żem głupcem, bo chcę pomóc tym ludziom, nawet jak może nic z tego nie będę miał? Może za to dadzą mi ten telefon i pistolet zamykając samego w pokoju przesłuchań. Dla mnie to już coś.
- To nie takie proste gaijin-san. Widzisz, urodziłeś się i żyjesz tylko dlatego, że zostałeś zainfekowany. Gdyby nie to… umarłbyś przy porodzie lub wkrótce potem. Żyjesz na kredyt. Może ci się to nie podobać tak jak i mnie. Ale Niebiescy przynajmniej coś nam dali. Nie zauważyłem by nasi obecni oprawcy okazali się równie hojni. I nie martw się. Jeśli Yakalafi się przebudzi, to i przebudzi się ten we mnie. I z chęcią go zabije - stwierdził ironicznie Shunsuke.
- Czasem lepiej by ktoś się nie narodził. Dla niego i dla innych. - Alice skrzywił się ironicznie. - W takiej sytuacji wciąż bliżej mi do tej rudej suki, niż do niebieskich. - Szkot włączył urządzenie.
- Bez urazy. Ale choć Niebieskich nie cierpię, to tą lizaczką ubikacji gardzę - mruknął w odpowiedzi Sonoroki nie przeszkadzając w niczym Alice’owi.
Gdy Lindsay dotknął wyświetlacza, zobaczył jednak, że na urządzeniu jest tak naprawdę tylko jedna aplikacja dźwiękowa oraz plik notatki tekstowej. “Włącz mnie i zamknij oczy” - przeczytał tekst Gdy kliknął w tę drugą. Kluczem do obsługi urządzenia była więc dziwna aplikacja.

Nastolatek nie widział najmniejszego powodu by wtrącać się w poważne dywagacje “dorosłych”... i do tego ludzi. A już na pewno nie kiedy można było robić coś znacznie istotniejszego! Chłopak podreptał więc w kierunku kuli by poczuć się znów “bardziej sobą”
Pokręcił się, popatrzał raz jeszcze i zawołał ku homo sapiens (homo było oczywiste przynajmniej jeśli chodziło o japończyka, sapiens… cóż, czasem para nieco wzdychała co chyba można teoretycznie podciągnąć pod sapanie).
- Przepraszam! proszę panów? Skoro żaden z was nie ma pomysłu jak się wydostać, może pozwolą panowie spróbować swoim lokatorom? Chyba nikomu innemu nie zależy bardziej na dobrym stanie waszych ciał i umysłów niż nam.
Sonoroki rozważał sytuację w milczeniu, by w końcu rzec:
- To co robi ta kula? - Nie zamierzał z niej skorzystać, dopóki jego towarzysze niedoli nie wyjaśnią mu jej przeznaczenia.
- Powinna pozwolić na skontaktowanie się z pana pasażerem.
Shunsuke jakoś nie miał ochoty rozmawiać z nim… ale ostatecznie się zgodził. Tkwienie w tym miejscu nie było rozwiązaniem. A Niebiescy mogli dysponować jeśli nie mocami, to wiedzą potrzebną do tego.
- Dobra… to co mam robić? - zwrócił się do dzieciaka.
Nastolatek pokazał dorosłemu swoje dłonie zwrócone “uszkami” ku kuli. Sam wstrzymywał się przed dotknięciem obiektu nim mężczyzna skopiuje jego gest i będą mogli to uczynić jednocześnie.
Co też Sonoroki skopiował z miną męczennika, powtarzając gesty i ruchy dzieciaka.

Tymczasem Alice spoglądając ku towarzyszom zdecydował się w końcu. Podszedł do obu Japończyków i stanął obok. Włączył aplikację i podobnie jak oni przymykając oczy również skierował dłoń z ‘uszkami’ ku czarnej kuli.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 05-11-2017, 00:15   #109
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Saito przypomniał sobie swoje ostatnie spotkanie z gospodynią i wzdrygnął się na samą myśl. Nie miał ochoty ponownie przez to przechodzić. Nie tyle nawet dlatego, że było to dość nieprzyjemne doświadczenie, co dlatego, że przekonanie jej do zrobienia wyjątku od reguły wydawało się być niemożliwością. Niezależnie od tego czy powie jej prawdę, czy też coś kreatywnie nakłamie (choć w obecnej sytuacji jakieś sprytne kłamstewko byłoby chyba łatwiejsze do uwierzenia...). Musiał spróbować czegoś innego. "Zaraz... jak to zwykle robią na filmach?" - pomyślał rozglądając się po ulicy w poszukiwaniu małego kamienia lub innego drobnego przedmiotu, którym mógłby rzucić w okno.
Kamyczków nie brakowało.
Pierwszy... pudło. To było tylko na rozruszanie stawów.
Drugi... pac o szybę. Jest!
Trzeci... pac o szybę.
Czwarty... ech, okno zaczęło się otwierać. A mógł być hattrick.
Yue wyjrzała zdziwiona na Saito.
- Co ty tu robisz? - zapytała ledwo słyszalnie, rozglądając się nerwowo.
"To długa historia" - pomyślał zdając sobie sprawę, że niekoniecznie ma ochotę opowiadać w tych okolicznościach o wydarzeniach ostatnich dni. Postanowił więc ograniczyć się do tego, co najistotniejsze. Zanim się odezwał rozejrzał się niepewnie, łudzac się, że gdyby ktoś go śledził, udałoby mu się go dostrzec.
- Mam kłopoty. Potrzebuję pomocy.
Yue rozejrzała się. Otworzyła szerzej okno i wskazała Akutagawie stojącą niedaleko pod zadaszeniem garażu drabinę.
- Dasz radę wejść? - zapytała. Konstrukcja wyglądała stabilnie, a drabina była dość długa.
Długowłosy pomyślał o swojej obolałej kostce, która z pewnością mu tego nie ułatwi. Z drugiej strony alternatywą było spotkanie z jakże “miłą” starszą panią. Decyzja nie była trudna.
- Spróbuję - odparł bez przekonania.
Starając się nie robić za wiele hałasu podstawił drabinę pod okno Yue i zaczął powoli się wspinać w miarę możności opierając się głównie na zdrowej nodze.
Szło opornie i wolno, ale... szło! Po kilku minutach znalazł się w małym pokoiku Yue, wyplakatowanym zdjęciami modelek. Kiedyś go to dziwiło, teraz wiedział już, że jego kumpela, która zajmowała się fotografią już na stopie profesjonalnej, studiowała prace innych fotografów niemal w każdej wolnej chwili.
- Oby to było ważne... - burknęła na powitanie.
Saito usiadł na podłodze opierając się plecami o ścianę. Westchnął.
- Właśnie uciekłem z posterunku policji, na którym przetrzymywano mnie wbrew mojej woli bo podejrzewają, że stanowię zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego - wyrzucił z siebie na jednym oddechu. - Nie mam dokumentów, karty kredytowej, gotówki, ani telefonu. Czy to brzmi jakby było ważne?
Yue patrzyła na niego nieco osłupiała. Po chwili podała mu swoje, napoczęte piwo i usiadła na łóżku.
- Kiedyś zastanawiałam się, co musiałoby się stać, żebyś sam chciał się ze mną spotkać. Teraz już wiem. Bezpieczeństwo międzynarodowe... wow... to brzmi... poważnie. Nie robisz sobie jaj?
Saito pociągnął łyk piwa i przetarł zmęczone oczy.
- Nie Yue - odparł poważnie - nie robię sobie jaj. To wszystko dłuższa historia, ale prowadzi do tego, że szuka mnie policja, wojsko, czy cholera wie jakie służby. I całkiem możliwe, że jak złapią, to już nie wypuszczą. Albo gorzej - Przełknął ślinę i znów napił się piwa. - Boję się o swoje życie, Yue. W zasadzie boję się, że naraziłem też ciebie przychodząc tutaj, ale naprawdę potrzebuję pomocy.
Japonka słuchała go bez słowa, dopiero gdy skończył, powiedziała:
- Możesz zostać u mnie jak długo chcesz. W czym jeszcze mogę ci pomóc?
- Tylko do rana, obiecuję. Nie mogę bardziej ryzykować. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało z mojego powodu.
Pociągnął kolejny łyk i zastanowił się. Był przyparty do muru a jednocześnie męczyły go wyrzuty sumienia. Nie chciał wplątać przyjaciółki w to wszystko. Przecież tamci mogli o nim wszystko wiedzieć. Może już tutaj jadą, może "do rana" to i tak zdecydowanie za długo. Ale jakie miał wyjście? W środku nocy, z chorą nogą i bez pieniędzy... A właśnie...
- Głupio mi o to prosić, ale... przydałoby mi się trochę kasy. Muszę się gdzieś zaszyć na parę dni, czy coś. Nie wiem... jeszcze nigdy nie byłem uciekinierem... Od razu ostrzegam, że nie wiem czy będę mógł oddać. Martwi nie oddają długów...
To miał być wisielczy humor. Saito próbował się nawet uśmiechnąć, ale ciężko było mu się do tego zmusić. To, że jego dni są policzone, nie wydawało się wcale taką abstrakcją, więc ciężko się było z tego śmiać. Nawet jeśli jakimś cudem wymknie się ścigającym go ludziom, nadal pozostaje kwestia drzemiącej w jego wnętrzu kosmitki…
Yue patrzyła na niego w zamyśleniu, po czym nagle przyskoczyła do niego i objęła go za szyję ramionami.
- Załatwię wszystko, co mogę... możemy oboje wiesz... wyjechać, zaszyć się w górach.
Objął ją delikatnie i popatrzył jej głęboko w oczy.
- Chciałbym... - odparł cicho i w tej samej chwili uświadomił sobie, że pewnie żadne inne zakończenie tej pokręconej historii nie ucieszyłoby go równie mocno. Tylko czy naprawdę mógł sobie na to pozwolić? Co jeśli znajdą go, a Yue będzie obok niego? Albo gdy obecna w jego ciele istota przebudzi się i przejmie nad nim kontrolę?
- Zobaczymy. - uśmiechnął się. - Muszę jeszcze jutro coś załatwić. Później zobaczymy co dalej.
- No dobra, tylko mi nie znikaj bez pożegnania jak na tych amerykańskich filmach - Yue odsunęła się wyraźnie zawstydzona swoją spoufałością, po czym wstała - Mam trochę potrawki z bambusem w lodówce. Przyniosę ci, bo pewnie głodny jesteś.
- Chętnie - odparł odprowadzając ją wzrokiem. Gdy tylko dziewczyna zniknęła mu z oczu, ogarnęła go niespodziewana fala smutku. Na krótką chwilę zaświtała mu bowiem w głowie nadzieja na happy end, ale natychmiast przygniotło ją przeświadczenie, że ma absolutnie przewalone.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 05-11-2017, 21:22   #110
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Czy coś jeszcze tego dnia mogło się wydarzyć nie tak? Teraz jeszcze mafijny psychol z nożem. Zaczynała coraz poważniej obawiać się o jutrzejsze spotkanie z Saito.
- Nikogo nie wsypywałam. - Haruka zrobiła krok, w tył, przygotowywując się do ucieczki. - Gdzie jest Kazuo?
- Zabrali go z tobą, dziwko. Nie udawaj durnej, zapłacisz za to! - był coraz bliżej.

Zaczynała poważnie żałować, że zwiała z posterunku policji.Tłumaczyć mu czy zwiać? Facet wydawał się nawiedzony, z resztą jak cała cholerna mafia.
- Nie było go ze mną. - rzuciła i obróciła się na pięcie. Byleby tylko do jakichś ludzi.
Na szczęście nie było to trudne. Wystarczyło pobiec w kierunku głównej ulicy. W dodatku koleś, który chciał ją zaatakować, wyraźnie się zawahał czy zostawić motocykl, co dało jej przewagę. Nie gonił jej też, lecz nim całkiem zniknął jej z oczu, zobaczyła, że rozmawia przez telefon.

Haruka dobiegła do ulicy i tam zatrzymała się. Wspaniale. Teraz jeszcze będzie jej szukać yakuza, bo wsypała Kazuo. W sumie miała obawy, że złapali go tylko dlatego, iż chcieli zgarnąć ją. Nie do końca wiedząc co ma robić, ruszyła spacerem ulicą. Nie chciała nikomu ściągać mafii na głowę… policji też nie. Jeśli przetrwa do rana mogłaby spróbować złapać Ichiro na trasie z domu do pracy. Pytanie czy nie będą go śledzić. Pewnie jakby wpadła do Bohsoh, stary Sato dałby jej zjeść za pozmywanie naczyń. Nie mając innego pomysłu ruszyła w stronę swojego starego miejsca zatrudnienia.
Nie przeszła jednak połowy drogi, gdy zaczęła czuć się obserwowana.
“Jesteś w niebezpieczeństwie” - usłyszała zupełnie obcy głos w swojej głowie.
Na chwilę osłupiała. Zaczyna słyszeć głosy! Matka miała rację, jest wariatką. Przesunęła wzrokiem po okolicy szukając miejsca gdzie mogłaby ewentualnie zgubić obserwatora.
“Skręć w lewo” - polecił jej głos w głowie, kiedy stanęła na skrzyżowaniu. Widziała jak z naprzeciwka ku niej idzie dwóch mężczyzn w skórzanych kurtkach i... chyba pokazywali ją sobie palcami. Byli na szczęście jeszcze daleko.
Poczuła strach. To musiała być mafia. Odbiła w lewo zgodnie z poleceniem głosu we własnej głowie. Czy powinna biec? Wtedy ściągnie na siebie uwagę. Przeklęła cicho i tylko przyspieszyła krok.
“Dobrze” - pochwalił ją głos - “Idź szybko, ale nie zwracaj na siebie uwagi. Teraz w prawo.”
- Kim jesteś? - Mruknęła do siebie i zgodnie z poleceniem odbiła w prawo. Rozglądała się, starając się przewidzieć, gdzie prowadzi ją głos.
Odbiła od bulwaru i weszła w mieszkalną dzielnicę, gdzie każdy blok miał domofon i zamykane drzwi, więc nie było szans, aby schować się w jednym z nich. A może... Nagle drzwi budynku po lewej otworzyły się.
“Chodź” - usłyszała w swojej głowie. Wokół było ciemno, przez co nie widziała, kto te drzwi otworzył. Może to kolejna zasadzka?

Zwariowała! Słyszy w głowie jakiś głos, który udziela jej instrukcji. Do tego nie ma do kogo się zwrócić, szuka jej policja i mafia. Przed oczami stanęła jej scena pokazana przez księżniczkę. A może być jeszcze weselej. Podeszła do drzwi zerkając czy na jej dłoni nadal jest znamie.
Było.
- Szybko! - pogonił ją kobiecy głos.
Haruka przyspieszyła krok niemal wpadając do środka. Jej ciało spięło się czekając aż ktoś znów rzuci nią o ziemię, ale zacznie grozić nożem.
Zdziwiła się więc widząc jeszcze mniejszą od siebie Japonkę w płaszczu, z podkrążonymi oczami.


Kobieta spojrzała na nią szybko, po czym zaczęła wchodzić po schodach do góry.
- Chodź.
Przyczaiły się na półpiętrze, gdzie był niewielki świetlik. Przez niego obserwowały jak dwaj mężczyźni, którzy podążali za Haruka, przebiegają przez podwórko, podążając dalej. Po chwili już ich nie było.

Tatuażystka poczuła lekką ulgę. Oparła się zmęczona o ścianę. Była ciekawa kim jest kobieta i czemu jej pomogła ale te pytania mogły chwilę poczekać.
- Dziękuję. Gdyby nie ty pewnie byłoby już po mnie.
- Byłoby. - potwierdziła beznamiętnie z jakąś dziwną pewnością, po czym dodała - Ale teraz już jest po zagrożeniu. Możesz iść.
- Czemu mi pomogłaś? - Haruka nie ruszyła się z miejsca. Chyba nie powinna sprowadzać kłopotów, na osobę, która jej pomogła, jednak ciekawość wzięła górę. - Wiesz, że jeśli zaraz tam wyjdę, pewnie wladuję się na kogoś innego. Równie dobrze mogłaś mnie tam zostawić, a jednak. Czemu?

Kobieta spojrzała na nią mało przychylnie.
- To twoje życie, dlaczego ja mam za nie odpowiadać? - zapytała zmęczonym głosem - Może faktycznie pomaganie ci to był problem, jednak widziałam jak ci dwaj... robią ci krzywdę.

Westchnęła.
- Nie chcę być waszą księżniczką, nie prosiłam o te wszystkie wizje. Moje życie jest tu i teraz, więc bardzo proszę, uszanuj to i odejdź, jeśli choć trochę odczuwasz wdzięczność za uratowanie ci życia.
Haruka otworzyła szerzej oczy. Księżniczka? To tą kobietę mieli znaleźć. Wspaniale! Właśnie powiedziała, że ma ich gdzieś.
- No dobrze, też bym tak chciała. - Spojrzała na nią niechętnie. - Czyli jak ktoś dopadnie mnie dwie przecznice dalej i zgwałci lub zabije… albo obie rzeczy naraz, nie będzie problemu? - Tatuażystka wstała. Teraz Bohsoh na pewno już będzie zamknięte. Chyba czeka ją spacerowanie przez całą noc.
- A dlaczego mnie tym obciążasz? Jesteś dorosłą kobietą. Ja mam swoje życie i swoje problemy, nie będę niańczyć jakichś kosmitów. Chwilą słabości było to, że ci pomogłam, bo miałam tę... wizję. - Kobieta wyglądała na złą. - I teraz muszę się przed tobą tłumaczyć czemu nie chcę wziąć za rączkę 30-letniej kobiety i dla niej zagrozić wszystkiemu, na czym opiera się moje życie. Doprawdy zaczynam żałować swojej decyzji…
- Co za różnica jakie życie masz? Nie masz tego znamienia? Też jesteś kosmitą. Szychą przez które siedzimy w tym wszystkim. - Haruka pokazała swoją dłoń. - Jest tu banda psycholi, która nas szuka. Zresztą wiesz bo wysłałaś nam jedną wizję. Po prostu cię uprzedzam, idę na spacer.

Kobieta nie odezwała się i nie zatrzyywała jej.
Haruka zatrzymała się na chwilę i zerknęła na “Księżniczkę”.
- Nie masz może drobnych?
Ta przez chwilę wyglądała jakby zrobiło jej się niedobrze, ale po chwili sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej kilka monet. W sumie uzbierał się prawie 1000 jenów.
Już miała podać pieniądze Haruce, gdy jej dłoń zadrżała oczy kobiey wywróciły się, a ona sama straciła przytomność.

Tatuażystka podbiegła do omdlałej dziewczyny i poklepała ją delikatnie po twarzy.
- Ok, już nie chce tych pieniędzy, ale nie mdlej.
Rozejrzała się po korytarzu, szukając jakiejś pomocy. Może zemdlała bo ma wizję, w sumie ona wtedy też zawsze traciła kontakt z rzeczywistością. Delikatnie sprawdziła kieszenie dziewczyny szukając jej dokumentów i telefonu. Jeśli ma wezwać pomoc będzie musiała pożyczyć coś.
Znalazła portfel i pęk kluczy, przy którym dyndała maskotka.


Jeden klucz z tego zestawu miał osobne kółko i breloczek “8”. Jeśli to była numeracja w tym bloku, to mieszkanie musiało znajdować się piętro wyżej. Haruka chwilę przyglądała się znalezisku. Czy powinna to robić? Jakby nie patrzeć była ta obca kobieta… ale toż nie mogła jej zostawić tak na klatce. Ostrożnie odłożyła księżniczkę na ziemi i podeszła do drzwi sprawdzić, czy klucz będzie pasował.

Okazało się, że tak. Haruka zostawiła otwarte drzwi i wróciła się po księżniczkę. Dobrze, że była od niej mniejsza. Uważając na głowę księżniczki wciągnęła ją do mieszkania.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172