Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2017, 16:44   #119
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Hej! - krzyknął Matołow i zbliżył się do grupy z towarzyszem. - To Bernard, może o wszystkim wiedzieć. I tak planujemy po tym zniknąć na wschodzie, bo tutaj już nie będzie dla nas miejsca. Czego chcecie? - zapytał Kislevczyk, a Bernard zaplótł ramiona na piersi i zmierzył wszystkich wzrokiem. Nie był wysoki, ale wyglądał na zaprawionego w bojach.

Schierke przybliżył się i dał znak swoim kompanom, żeby zrobili to samo.

- No dobra - rzekł najemnik. Wiedział, że Matołow pryśnie, kiedy będzie po wszystkim. - Robimy to tak: my zadajemy pytania, wy odpowiadacie. Szybko, równiutko i bez problemów.

- Gadaj - odburknął strażnik.

- Ilu tak naprawdę jest strażników na dworze? Albo, ilu powstanie z wyra, jeśli ktoś uderzy na alarm? To rzecz pierwsza, panie Matołow. Rzecz druga: robicie za strażnika u Dignama, to pewnie widzieliście, jak się zmieniają warty. To mi powiedzcie o wartach, o których wiecie. Kiedy i co ile się zmieniają. Po ilu ludzi zawsze stróżuje i co ile obchody robią. O ile robią, a nie siedzą na warcie i gorzałę chleją. I rzecz następna: jaka jest ścieżka na dwór, na którą mało kto zagląda?

Była to dopiero pierwsza porcja pytań, które Schierke chciał zadać strażnikowi. On na wespół z Wędeczką zamierzali wypytać go, o co się dało, łącznie z tym, czy cycki Rosalin rzeczywiście były takie wielkie, jakie widział, czy to tylko magia jakaś.

- Nie licząc nas, jest jeszcze dziesięciu. W nocy wartę pełni czwórka - jeden w stróżówce, gdzie mnie spotkaliście, jeden w domu, jeden przy bramie i jeden na placu. Warty zmieniają się w połowie nocy. Łażą jak chcą, herr Dignam woli, jak nie ma schematu. Wszyscy dobrze pracują, ja dotąd także. I Bernard też. Do czasu aż chcieliście nam zniszczyć karierę. - Splunął. - Przez płot można tylko bramą przejść. Bernard ma jutro pierwszą wartę nocną, ja będę we dworze. Musicie tylko nie dać się przyuważyć przez Karla w stróżówce i Petera na placu. My was wpuścimy. Ale chcemy po pięć koron, żeby jakoś rozpocząć życie w Kislevie. Bo niewiele nam się udało odłożyć.

Schierkemu nie podobało się to, że strażnik, o którym zielarka opowiadała, że będzie przychylny, prosił o złoto niby kurtyzana z Altdorfu. Ale z drugiej strony, wcześniej okazywało się, że jej informacje nie były takie dobre.

- Kislev, powiadasz. Kislev tani jest. Tu i teraz jestem w stanie dać wam po dwie korony, co w zasadzie sprowadza mnie do mojego następnego pytania. Skoro uciekacie na wschód po tym wszystkim, to jeden z was może wejść z nami do dworu i pokazać drogę.

- Mówiłem przecież - wtrącił zirytowany Matołow - że będę we dworze tej nocy.

- Co ci się przyklei do łapy na dworze, będzie twoje i styknie ci za to, co będziesz potrzebował do tych pięciu. My zaś moglibyśmy potrzebować kogoś, kto zaprowadzi nas tam, gdzie chcemy dojść. Co powiesz na to, panie Matołow? Wydaje mi się, że to uczciwe jest. Żebyś miał jakiś zysk w tej wyprawie. W końcu w niej uczestniczysz. Drugi z was zaś przypilnowałby nam konie.

Bernard prychnął.

- Koni sami sobie przypilnujecie! Nie będziemy, kurwa, pracować z szantażystami. Szanuję Dignama, kurwa. Wpuścimy was i chuj. Nie ma nas. Ale najpierw pieniądze. I już. - Atmosfera zrobiła się nerwowa, widać było, że i Matołow i jego kompan są mocno podenerwowani. I dłonie błądzą wokół rękojeści mieczy.

- Jak już mówiłem, nie znamy tego, jak dwór wygląda od środka. A to by się nam przydało. Mapy tego dworzyszcza raczej nie macie, ale przydałoby nam się tu i teraz opowiedzieć, jak wygląda dwór od środka.

- Posiadłość w skrócie wygląda następująco - zaczął Matołow, marszcząc brwi. - Od drzwi wejściowych ciągnie się korytarz aż do salonu. Po prawej pokoje służby i strażników. Po lewej kuchnia i schowki. W salonie schody. Na piętrze większa część to sypialnia i pokoje Dignama, mniejsza część to pokoje panienki Rosalin. I już.

- Co do pana tego domu - rzekł Schierke, spoglądając w stronę, gdzie znajdowało się dworzyszcze - Służyliście tam, więc wiecie, jak naprawdę jest bogaty. Z tego, co wiem, graf ma długi i mógł sprzedać część swojego majątku, ale zapewne sporo zostało. Ile tego złota ma graf? Ma skarbiec? A jeśli tak, to kto go strzeże lub kto ma klucze? Wątpię, żeby całkiem był goły, wszakże utrzymanie straży kosztuje. A i też szlachcice mają różne graty, takie jak srebrne świeczniki, widelce lub też świecidełka pani dworu. Jest to tam, czy nie ma?

- Graf ma długi, ale nam płaci. Gdzie ma bogactwa, nie powiem. I już.

- Co do dworu jeszcze. Wszystkie drzwi są otwarte, wyjąwszy strażników, oczywiście? Co prawda mamy przy sobie pana Wędeczkę, ale nie chciałbym nadużywać jego umiejętności. Jest tam na dworze jaki kto, co klucze trzyma? Czy raczej możemy sobie to odpuścić i wchodzić do komnat?

- Pokoje panienki i pana Dignama są zamknięte, tylko oni i Max mają klucze. Max to stary, zaufany przyjaciel herr Dignama, obecnie jego ochroniarz.

- Powiadają, że w dworze znajduje się obraz o nazwie - tu Schierke parsknął mimowolnie - “Budyń spływający po gorejącym ciele panny Desdemony”. Gdzie jest ten obraz? Jak duży on jest? Przymocowany jest czym do ściany, czy ot, biorę go i idę?

- Obraz wisi w komnatach Rosalin. Z tego co wiem, po prostu wisi. Obrzydliwe plugastwo!

- Ostatnio w lesie spotkaliśmy łowczych, którzy zapewne są z tego dworu. Dwóch chłopa, jedna baba. Czy to Rosalin była? Jak oceniasz możliwości wypuszczenia pogoni za nami, kiedy już się zwiedzą o tym, że uciekliśmy? Dogonić mogą? Nie dogonią?

- Rosalin wraz z Tomasem i Varlem często jeździ na polowania. Więc pewnie ona. I nie baba, tylko panienka! - oburzył się. - Pogoń pewnie ruszy, ale niewielka bo my też znikniemy. Lepiej znają tereny na północ i zachód od posiadłości niż inne.

- I jeszcze taka rzecz… Słyszałem plotki o tym, że graf szukał rodowej zguby. W Salkalten. A tu żeście mi mówili, że nic takiego nie ma. O co z tym chodziło, tak z ciekawości?

- Pewnie plotki były plotkami.

- Ach, i jeszcze jedna rzecz. Powiadacie, że odbijacie na wschód po tym wszystkim. Rzecz to mądra, rzekłbym, ale przestrzegę was: w Verborgenbucht, ludzie wiedzą, że szliśmy do Birkeweise, a tak się zdarzyć może, że byście o miasto zahaczyli. Odradzam zatem, lepiej będzie, jak odbijecie na południe z nami i potem na wschód wzdłuż granicy Lasu Cieni. Koło Bosenfels byście zwrócili się na wschód i dalej już jak wam pasuje traktem. Do Erengradu, na ten przykład. Jak tam wolicie. Wolałbym, żeby nie złapała was ta suka, którą spotkałem. Jeśli jej kompanioni są tak okrutni, jak jej język, to lepiej, byście mieli się na baczności. Nie dajcie się złapać.

- Dzięki za troskę, ale radę sobie damy. Szczególnie z dziesięcioma złotymi, które nam zaraz dasz, albo będzie nieprzyjemny problem. I panienki Rosalin nie nazywaj suką, pomimo tego, że jest w tym trochę racji.

- Kurwa - podsumował niejasną myślą Bernard.

W międzyczasie zaś Atanaj szepnął na ucho Schierke’mu - wiedział wszak, że na pytania Ungoła swołocz hospodarska może nie chcieć odpowiedziecieć.

- Addoczka twierdzi, że za Dignamami Chaos ciagnie się w jakiś sposób. Ni wim, jak zapjetać miałbyś te wywłoki o to - zwławszcza Dignamówna śmierdzi czarną magią. I w tym momjencie ja sem zopełnie poważni, gieroj Schierke - jak chyba nigdy. Sam widzjałem, nje biło czasu pogadać wczesniej...s

Po tym za przymilnie umiechał się do Hospodarów wyobrażając się jak wpycha im nóż pod żebra…

Schierke kiwnął głową, kiedy Atanaj szepnął mu do ucha informację o rzekomym powiązaniu Dignamów z Chaosem. Skąd Atanaj miał się o tym dowiedzieć i czy informacja była w istocie prawdziwa, a nie jedynie plotką pokroju rodowej zguby von Dignam, tego najemnik miał się dowiedzieć wkrótce. Oczywiście, pytania Schierke nie mógł zadać wprost. Ani zapewne także pośrednio. A szczególnie nie mógł usłyszeć o tym pan Wędeczka, który zapewne podwoiłby stawkę, gdyby tylko usłyszał, że ponoć pakują się w gniazdo sługusów Chaosu. Co do strażników zaś, znając ich stosunek do dworu, zapewne nie odpowiedzieliby tak czy inaczej. Niezależnie jednak od tego, czy tak było naprawdę, Franz był daleki od zrezygnowania.

Strażnicy nie podobali się najemnikowi. Prawda prawdą, do dworu wpuścić mieli i nawet zaprowadzić mogli, ale pyszczyli za bardzo jak na te dziesięć koron, które właśnie mieli dostać. Bo to, że je dostać mieli, było jasne. Cena była nieco wygórowana, jednak alternatyw zbytnio nie było. Znaczy się: alternatywą był powrót do sytuacji wyjściowej, lub nawet gorszej, w którym ich jedyne wtyki na dworze wiedziały o tym, że na dwór ktoś się zamierza. A i po prawdzie to pogoń miała nie być aż tak zajadła skoro i oni mieli zniknąć. Zdawało się, że ta cena była warta tego… Poniekąd.

W tym jednak momencie najemnik zaczął ryzykować. Jeśli dwóch cieciów dostanie złoto, to zanosiło się na to, że plądrowanie dworu będzie znacznie dokładniejsze, niż Schierke zakładał wcześniej. Jednak był pewien, że z posiadłości można było wycisnąć przynajmniej parędziesiąt koron, Wędeczka, mając więcej doświadczenia, będzie wiedział gdzie patrzeć, pewnie zbierze więcej. Wolałby także, żeby Atanaj także mógł nieco zarobić na ich (wątpliwych intencji) wyprawie.

- Spokojnie panowie, spokojnie – rzekł Franz, na którym groźby strażnika niewiele wywarły wrażenia. - Dostaniecie te swoje dziesięć karli-franzów. Rozmówić się musimy.

Jeśli strażnicy chcieliby zacząć walkę, zapewne mieli zginąć. Ale mieli się im przydać, więc nie mogli po prostu dostać noża w plecy i utonąć w morzu. Wbrew rosnącej niechęci najemnika.

Potrzebował jednak znać zdanie jedynego złodzieja w ich drużynie. Odszedłszy na stronę, zapytał Wędeczkę wprost:

- Rzecz zdaje mi się prosta. Wchodzimy do dworu, ty na zwiady, my za tobą. Ja ubezpieczam, jeśli coś poszłoby źle. Będziesz musiał otworzyć zamek Rosalin. Uniosę obraz, a w międzyczasie ty i Atanaj wyczyścicie, co będziecie mogli. Rzeknij mi, jak to widzisz wedle tego, co tamci gadają? Podołasz zamkowi?

- Dobrze, ale Atanaj przy wejściu, jakby nasi strażnicy postanowili awansować u swojego ukochanego szlachetki. Z nożem przy gardle Bernarda. Zamkowi pewnie podołam, najwyżej zrobię to głośno - wtedy pogrozisz trochę panience i nie będzie problemu. A tak plan dobry. Prosty.

- Dobra, panowie. Macie te swoje złoto. Ale skoro już wam je daję, zaróbcie na nie, z łaski swojej. Rzeknijcie mi jeszcze jeno parę rzeczy.

- We wsi słyszałem, że Rosalin ma w jednym ze strażników kochanka. Który to jest? Może mi się przydać, wiedzieć to.

- Rosalin sypia z… Tfa! Sprowadza małe dzieci i z nimi sypia. Dojrzałych mężczyzn nie zaszczyci spojrzeniem. Plotka nieprawdziwa, a szkoda. Byłaby lepsza niż to, co prawdziwe!

- I rzecz druga. Rzekliście o kluczniku imieniem Max. Rozumiem, że jest to wielki sukinsyn, który trzyma klucze do kwater swojego pana. Patroluje korytarze w nocy? Albo kto inny? Jak wejdziemy, problemów nie będzie?

- Uczciwy i wierny. Ale lubi spać. Więc nie będzie problemu, dopóki go kto nie zbudzi. Albo go pęcherz w nocy nie obudzi na szczanie.

Franz, rozmówiwszy się z włamywaczem, dał złoto strażnikom. Zamierzał odejść do Verborgen, żeby zakończyć sprawę z dziećmi. I rozpocząć część właściwą uderzenia na dwór.
 
Santorine jest offline