Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2017, 17:15   #33
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- No to w drogę. Statek niby nie zając, ale wiecznie tam nie będzie stał – słusznie zauważył Olgierd, gdy Hamdir wrócił do chaty z odzyskanym mieczem przy boku.

Znów nosił cały swój ekwipunek, choć miał już tego nigdy nie zrobić. Ile to już czasu minęło odkąd nosił tę kolczugę, trzymał w ręku miecz, albo tarczę? Będzie ponad rok odkąd przybył do Vildheim i rzucił wszystkie te sprzęty w kąt. Pielęgnował je, owszem, może z siły przyzwyczajenia, a może chciał, by choć część dawnego życia pozostała w nowym. Dawne życie jednak powróciło i wciągnęło go znów.

Brodacz kiwnął wojakowi głową na znak, że zrozumiał, ale jednocześnie powiedział:

- Jeszcze jedna sprawa.

Podszedł szybko do Stokrotki. Chwycił ją za ramiona, obrócił w swoją stronę i spojrzał prosto w oczy.

- Posłuchaj – zaczął niepewnie. Właściwie nie wiedział jak powinien jej to powiedzieć, żeby zrozumiała jakie to ważne. - Nie mogę ci teraz opowiedzieć wszystkiego, ale wiedz, że ścigają mnie potężni ludzie. Jeśli ktoś będzie się o mnie wypytywał... powiedz mu wszystko co wiesz. Nie próbuj kłamać, a „nie wiem” odpowiadaj tylko wówczas, gdy rzeczywiście nie będziesz znała odpowiedzi na jakieś pytanie. A nawet wówczas dodaj coś jeszcze, żeby dać im do zrozumienia, że chcesz im pomóc, tylko nie potrafisz. Nie próbuj kombinować, mogą zadawać pytania, na które znają odpowiedź, żeby się upewnić, że ich nie oszukujesz. I pytać może ktokolwiek. Zbrojny, marynarz, albo nawet żebrak. Pamiętaj, mów prawdę! I przekaż to dzieciakom i Smolnikowi. Niech on powtórzy to Wopkowi i Kolanku. Zrozumiałaś?

- Zrozumiałam – odpowiedziała przytłoczona ostatnimi wydarzeniami. - Ale, Hamdir. Co to wszystko...?

- Może jeszcze kiedyś się spotkamy, to wam wszystko wyjaśnię. Zasługujecie na to, za to co dla mnie zrobiliście. Ale teraz nie mogę. Wybacz mi.

Nie nalegała więcej. Wyszła nagle bez słowa do kuchni. Hamdir porwał leżący na stołku koc i podszedł do Perełki. Z pomocą Irys owinął ją szczelnie i wówczas wróciła gospodyni. W rękach trzymała lniany worek. Zapach dochodzący z jego wnętrza jednoznacznie wskazywał na jego zawartość. Jedzenie.

- Weź to – powiedziała wręczając podarek brodaczowi.

- Ale... – próbował oponować.

- Bierz, bierz – przerwała mu.

Podziękował jej skinieniem głowy i lekkim uśmiechem. Zawiesił sobie worek na ramieniu, a następnie podniósł nieprzytomną Perełkę. Ruszył w stronę drzwi, przez które zdążyli już wyjść pozostali. Raz jeszcze spojrzał w stronę Stokrotki. Oczy miała pełne łez. Zdobył się tylko na jedno słowo:

- Pamiętaj.


Rozmowa z Olgierdem i niewidomym żebrakiem, którego imienia Hamdir nie poznał, a przynajmniej go nie pamiętał, na chwilę pozwoliła jego myślom skierować się na inny tor. Teraz jednak znów wróciły do Perełki i tego co dla ich dwójki szykował los. Dotarcie do opatrywanej przez Irys dziewczyny zajęło mu dosłownie chwilę. Zajrzał tej ostatniej przez ramię, stwierdzając, że zdążyła już zmienić opatrunek.

- Co z nią? - spytał krótko.

Irys akurat wycierała mokrą od potu twarz Perełki, która wierciła się niespokojnie w koji, pojękując od czasu do czasu. Jej policzki były zaczerwienione od gorączki.

- Dwugrot działa. Biedulka musi teraz widzieć straszne rzeczy, ale może to i lepiej. Rychlej się obudzi – odrzekła zielarka i wstała, robiąc miejsce Hamdirowi. Stanęła przy belce podpierającej górny pokład.
- Jak pogoda? Strasznie tu słychać wiatr i huk morza. Zanosi się na sztorm, Hamdirze? Wszak się na tym znacie? – zagaiła nieco niespokojnym tonem, jakby chciała usłyszeć dobre wieści.

- Na to wygląda - odparł tamten zajmując miejsce Irys. - Nie nawykłyście do żeglowania, panienko? Nie martwcie się, nie tak łatwo zatopić statek.

Irys pokręciła głową w odpowiedzi.
- Nigdy nie płynęłam statkiem. A co z potworami morskimi? Nigdy was nie zaatakowały?

- Nigdy, wystarczy przestrzegać jednej zasady i wszystko jest w porządku. Trzeba jeno, żeby załoga z samych mężczyzn się składała. Baba, jak powszechnie wiadomo, zwabia zaraz wszelakie wynaturzeństwa swoją cnotą. Tak samo ze smokami jest na przykład, które na dziewice wyjątkowe łase są - Hamdir próbował mówić poważnym tonem, ale w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem. - To wszystko bzdury, wybaczcie. Tak blisko brzegu nie uświadczy się morskich węży, czy innych monstrów. Nie macie się czego obawiać.

Irys z początku pobladła, widząc jednak śmiejącego się Hamdira, również się zaśmiała, nieco nerwowo, jakby nie do końca przekonana.

- Cieszę się, że dobry humor wam powrócił – rzekła. – Wiecie już co będziecie robić po zejściu na ląd?

- Wiać stąd ile sił w nogach. Nie wiem tylko ile ona ich będzie miała - wskazał na nieprzytomną dziewczynę. - Ale co zrobić? Zostać w Redanii nie możemy.

Czoło zielarki zmarszczyło się w wyrazie zmartwienia. Przykucnęła przy słupie i wbiła wzrok w majaczącą Perełkę.

- Hamdir… – podjęła poważnym tonem – Możemy wam jakoś pomóc? Widzę, że jesteście porządny chłop, kto i za co mógłby was ścigać? Wiecie… – Oderwała spojrzenie od dziewczyny i zniżyła głos , patrząc w ścianę. Nie chciała, żeby mężczyzna czuł się niezręcznie. - Ślepy znalazł przy zwłokach rysunki z waszą podobizną, ale to list gończy nie był, nic z prawem związanego. Czemu ktoś chciałby śmierci was obojga?

- No, cóż - odparł Hamdir. - Ścigają mnie duchy przeszłości. Popełniłem w życiu parę... Albo powiedzmy sobie szczerze: wiele grzechów. Niektóre z nich już się na mnie zemściły, inne pewnie dopiero to zrobią, a niektóre czynią to teraz - spojrzał na Perełkę. - Tak się jakoś złożyło, że moje grzechy ścigają również ją. Z tym, że w jej przypadku nie jest to pokuta, a zwykła ludzka zawiść. Zawiść, której pojąć nie potrafię.

- Komuś władnemu za skórę zaszliście… – Irys w zrozumieniu pokiwała głową. Zamyśliła się, patrząc na oblewany falami rządek bulajów.

- My z Olgierdem też padliśmy ofiarami zawiści. Bardziej ja… – podjęła po chwili smutnym tonem. – Paczka samozwańczych rycerzy okrzyknęła mnie wiedźmą, z racji tego, czym się param i postanowiła najechać moją chatkę i spalić ją do cna. Całe szczęście nie było nas tedy w środku. Kto wie, jakby się to skończyło?

Zapauzowała i spojrzała się na Hamdira

Długo nad tym myślałam, aż w końcu doszłam do wniosku, że musieli myśleć, że dobrze robią. Że to coś, co pozwoli im spać w nocy. Myśl, że być może uratowali bezbronne dzieci przed złą wiedźmą... Czemu inaczej mieliby to zrobić?

- Bo ludzie to bezmyślne bydlęta. Niech tylko jeden krzyknie, że trzeba kogoś zabić w ramach sprawiedliwości, albo bezpieczeństwa, a zaraz dołącza do niego tłum chętnych. Sam taki byłem. Najeżdżałem, grabiłem, gwałciłem, mordowałem, paliłem. Raz po razie. I nie zastanawiałem się czy robię dobrze czy źle. Robiłem to, bo wszyscy tak robili. To był sposób na życie, na utrzymanie rodziny. Wyrzutów sumienia nie miałem i nie mam do dziś. Zastanów się lepiej, czy na pewno jestem tym, za kogo mnie uważasz i czy warto się nade mną litować.

Irys otworzyła buzię, jakby chciała coś powiedzieć, słowa jednak nie przychodziły. Spojrzała na Perełkę, potem znów na Hamdira i spuściła głowę, obserwując sęki w deskach pod sobą.

- Wpojono ci, że tak trzeba, że to słuszne i że nie ma innej drogi – Hamdir nie mógł stwierdzić, czy próbuje usprawiedliwić jego, czy przekonać samą siebie. - Dla mnie liczy się, co widzę teraz, a widzę mężczyznę, który rzucił wszystko i uratował bezbronną dziewczynę, ryzykując swe życie.

- Gdzie tam! - prawie krzyknął brodacz. - To ona ratowała mnie dziesiątki razy. Ja natomiast niemal pozwoliłem, by ją zabito - zamilkł na chwilę. - Ale nie mówmy już o tym.

Irys skinęła głową na znak, że się zgadza. Po chwili ciszy wyciągnęła w kierunku Hamdira bukłak z wodą.

- Dajcie jej trochę wody, musimy zachować równowagę pomiędzy tym, co wypaca jej ciało.

Laerten chętnie zrealizował to zalecenie. Delikatnie uniósł głowę Perełki i przechylając bukłak zwilżył jej wargi. Potem spróbował wlać jej trochę wody do ust, ale udało mu się to tylko częściowo. Większość spłynęła po obu policzkach.

- Dziękuję - oddał bukłak Irys. - Kiedy się obudzi?

- Za parę godzin, jak gorączka się wyszaleje. Ale będzie bardzo zmęczona. Prawdopodobnie prześpi parę kolejnych godzin.

Hamdir pokiwał głową w milczeniu.
 
Col Frost jest offline