Harpia spojrzała na swoją połamaną, pulsującą bólem rękę. Kiedyś w końcu musiało do tego dojść... teraz nie tyle, że nie będzie mogła strzelać z łuku, to i jeszcze nici z latania. Westchnęła zrezygnowanym tonem.
- No nie ma za co - Odpowiedziała Sokołowi - A byłeś tu przypadkiem jako ich więzień, czy może jesteś jakoś tu odpowiedzialny za gołębnik?
...
- Hmmm - Nagle Ryfui sobie coś przypomniała, szczerząc kiełki. Miała przecież przy sobie napój leczniczy! Powinien chyba w takiej sytuacji pomóc... Ruch: Wypicie napoju, dokończenie rozmowy z Sokołem, wyruszenie za Kozłem schodami
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |