Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2017, 20:48   #23
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
X. Dom laןeʞ



1

Czy to przez przepowiednie Cyganki, czy przez spotkanie z Reginaldem, tej nocy wyobraźnia Alicji znów przeniosła ją do Krainy Dziwów. Dziewczyna szykowała się właśnie do śniadania. Musiała to zrobić w łazience, bo jej sypialnia cały czas pachniała... minioną nocą. Kusa spódniczka od Księżnej nie wyglądała już tak nieprzyzwoicie, choć przecież wcale nie urosła ani się nie zmieniła. Tylko musiała zrobić coś z bielizną – majteczki wyschły od zeszłej nocy, ale i tak chyba lepiej byłoby dostać świeże. W końcu wymyta, uczesana i ubrana ruszyła do sali jadalnej. Sama była ciekawa jak zareaguje na widok Księcia i jego ciotki.
Okazało się, że nie będzie musiała reagować na wszystko na raz. Przy stole siedziała sama gospodyni. Panna Liddell rozpoznała gorset, który miała na sobie, tym razem jednak dopełniała go elegancka suknia.
- Dzień dobry panno Alicjo - skłoniła przyjaźnie głową. - Mężczyźni jeszcze śpią, ale jestem przekonana, że służbie uda się wyciągnąć ich z łóżek. Za karę będą jedli wszystko na zimno.
- Dzień dobry - skłoniła się i odruchowo obciągnęła sukienkę. Usiadła na tym samym miejscu, co ostatniego wieczora - w połowie stołu.
- Ładnie się nam przejaśniło - zagadnęła niezobowiązująco. - Rozumiem, że wyruszy panna do pana Gąsienicy niezwłocznie?
Pamiętając rozmowę z Cyganką, Alicja przytaknęła głową.
- Tak, nie ma co tracić czasu. - Nagle się zmieszała, lecz sięgnęła do pokładów nowej śmiałości, którą zauważyła już u niej wróżbitka, a potem Reginald - Ja... chciałam podziękować, za to co zrobiliście dla mnie w nocy. I... chciałam przeprosić. Bo gdy was zobaczyłam na przyjęciu... źle o was myślałam. Przepraszam, nie powinnam was oceniać, nie znając was.
- Źle? Doprawdy? - Księżna wyraźnie się zdziwiła. Chyba chciała zadać jeszcze jakieś pytanie, ale rozmyśliła się. - Nie chowam żadnej urazy, a ostatnią noc będę mile wspominać - zapewniła zamiast tego. W gospodyni nocna przygoda nie wzbudzała żadnej nieśmiałości, jakby była czymś naturalnym. Nałożyła sobie na talerz parę plasterków wędliny i jajko w skorupce. - Czy wciąż ma panna w planach spotkać Lalkarza?
Westchnęła i strapiła się.
- Tak, raczej tak, choć się boję. Wszystko wskazuje na to, że jeśli doszło między nami do jakiejś walki... to on ją wygrał. I to dlatego może nie pamiętam…
- Rozumiem - kobieta pokiwała głową. - W takim wypadku… - zawahała się na moment, nie będąc pewna co powiedzieć. Chyba pierwszy raz Alicja widziała Księżną zmieszaną. - W takim wypadku, po drodze na wybrzeże znajduje się enklawa lalek. Niewiele o niej wiem, ani o jej mieszkańcach. Słyszałam różne i sprzeczne opinie. Jedne twierdzą, że mieszkają tam uchodźcy z warsztatów Lalkarza, inne że to jego szpiedzy i agenci. Może warto to miejsce odwiedzić, a może pójście tam to wielkie niebezpieczeństwo? Ale to musi panna rozważyć sama - spojrzała dziewczynie w oczy.
Alicja wreszcie skusiła się na jedną z sałatek i bagietkę. Jadła, rozważając słowa Księżnej.
- To może być ciekawy trop, a co o samym Lalkarzu Pani wie? Bo ja... nic. Zupełnie nic nie pamiętam.
- W tym rzecz, że to panna przed nim ostrzegała. Moja siostra stoczyła jedną zwycięską bitwę z jego siłami i na tym się kończy moja wiedza o nim - rozłożyła bezradnie dłonie trzymające nóż i widelec. Bagietka zaś okazała się świeża i krucha. W sałatce było zaś za dużo pieprzu. Alicja jednak nie grymasiła. Zjadła swoją porcję i sięgnęła po filiżankę herbaty.
- Cóż, będę musiała się sama dowiedzieć…
Po paru minutach w jadalni pojawił się Książę, któremu towarzyszyła pokojówka. Najwyraźniej udało jej się chłopaka dobudzić. Ubrany był w śnieżnobiałą koszulę i niebieskie, wyprasowane w kant spodnie.
- Dzień dobry pani Alicjo - przywitał się przystając i kłaniając nisko. Podszedł do Księżnej i przywitał się także z nią. - Dzień dobry ciociu - zamiast ukłonu, pochylił się i pocałował ją w usta, nie przejmując się zupełnie świadkami. Alicja zarumieniła się na ten widok, ale nie czuła się nim tak zbulwersowana już.
- Dzień dobry - odpowiedziała uprzejmie.
Młodzieniec pomarudził trochę na zimne jedzenie (co wywołało rozbawienie Księżnej) i sam przystąpił do jedzenia. Wkrótce towarzystwo uzupełnił Kawalerzysta ubrany w wyschnięty, ale nie uprasowany mundur. Wyglądał na bardzo zawstydzonego swym nieregulaminowym wyglądem, ale jemu także się bardzo spieszyło. Dał temu wyraz, gdy posiłek dobiegł końca.
- Szanowna Księżno i panno Alicjo. W obliczu wczorajszych rewelacji zmuszony jestem co sił pognać do zamku, aby bronić mojej Królowej. Jeżeli panny droga biegnie w innym kierunku, z żalem muszę oznajmić, że nie będę mógł dłużej pannie towarzyszyć - słowa te wypowiedział z prawdziwym żalem. Dziewczyna przyzwyczajona była raczej do tego, że żołnierze Czerwonej Królowej ją gonili, albo więzili, nie do tego, że było im przykro iż nie mogli jej chronić.
- Oczywiście, dziękuję za dotychczasową pomoc. - dziewczyna wstała i ukłoniła się Kawalerzyście, po czym zwróciła się do Księżnej - Na mnie też już czas, bardzo dziękuję za... - zająknęła się - gościnę.
Pożegnanie zazwyczaj są krępujące i nikt nie miał wielkiej ochoty ich przeciągać. Służba zabrała się do sprzątania stołu, a gospodarze wyprowadzili swych gości na zewnątrz. Teraz, gdy z nieba nie spadała już kurtyna deszczu, dworek Księżnej okazał się bardzo ładny, można by nawet powiedzieć gustowny. Wpisywał się idealnie w angielskie poczucie estetyki.
Księżna uściskała serdecznie Alicję i życzyła jej bezpiecznej podróży. Książę ukłonił się i ucałował szarmancko jej dłoń.
- Och, zupełnie bym zapomniał - wyprostował się wtem jak struna i zaczął grzebać po kieszeniach. W końcu z usatysfakcjonowanym uśmiechem wręczył dziewczynie... pieprzniczkę? - Napełniłem ją najsilniejszym pieprzem z naszej kuchni. Dopóki nie odzyska pani swojego miecza, to może się pani znaleźć w jakimś niebezpieczeństwie. Ale jeśli sypnie pani komuś tym pieprzem w nos, to na pewno się rozkicha zamiast atakować - zapewnił.
Ciekawe czy to był jedyny efekt tej przyprawy? W końcu cały zeszły wieczór panna Liddell spędziła dość... pieprznie. A domownicy dodawali jej przecież do wszystkiego.
Alicja przez chwilę wahała się czy nie poprosić Księżnej o pożyczenie powozu, ale nieśmiałość w niej zwyciężyła. I tak zawdzięczała już wiele tej kobiecie i jej siostrzeńcowi. Ukłoniła się i ruszyła w kierunku wyspy Pana Gąsienicy. Do granic posesji towarzyszył jej jeszcze Kawalerzysta. Kiedy ją jednak przekroczyli, żołnierz strzelił obcasami, stanął na baczność i zasalutował.
- Powodzenia, panno Alicjo. Jeśli odwiedzi pani zamek, postaram się by przyjęto pannę po królewsku.

I tak też Alicja znowu została w Krainie Dziwów sama. Z nikim nie można było porozmawiać i nikt nie służył pomocą. Musiała zatem być samodzielna. Śmiało ruszyła przed siebie, choć w gruncie rzeczy nie za bardzo wiedziała jaką trasą iść. Jaskinia Pana Gąsienicy była “gdzieś tam”, a to mało precyzyjny opis. Z drugiej strony oznaczało to, że każda ścieżka była równie dobra, byle kończyła się gdzieś tam. A tak w gruncie rzeczy, to wszystkie drogi gdzieś tam się kończyły, zatem wszystko było w porządku.


Alicja straciła poczucie czasu, tak wciąż idąc i idąc przed siebie. Mijała jakieś pola, potem rzeki i chyba nawet jezioro, ale droga się nie kończyła, zatem i dziewczyna cały czas szła. Aż dziw, że nie rozbolały jej od tego nogi. Cel dodawał jej sił, a może to było przez obfite śniadanie? Siedmiomilowa bagietka zamiast butów wydawała się śmieszna, ale w tym miejscu wszystko było możliwe. Nawet drzewa z lizaków, zupełnie jak te które właśnie mijała. I krzaki z włóczki, takie jak te przez które musiała się przedzierać. I w ogóle cała okolica zrobiła się jakaś dziwna, kiedy już Alicja się nad tym głębiej zastanowiła. Nie było w niej żadnej roślinności, nawet to co brała dotąd za trawę, okazało się być zielonym dywanem. Kiedy już przedarła się przez ostatnie zwoje włóczki, zrozumiała gdzie jest.


2

Wielki domek dla lalek (nie, nie domek - twierdza), nie pozostawiał żadnych wątpliwości. To było miejsce o którym mówiła Księżna. Enklawa. Panna Liddell poczuła jak przechodzą ją dreszcze. Nie pamiętała Lalkarza, ale to tylko potęgowało strach, który nagle się w niej urodził. Czy w tym dziwnym miejscu mieszkali sprzymierzeńcy, czy wrogowie?


_____________________________
1 – grafika z książki „The Art of Alice Madness Returns”
2 - grafika z książki „The Art of Alice Madness Returns”
 
Zapatashura jest offline