Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 10:41   #123
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Podróż nie była dla niej łatwa. Cały czas zerkała na włoszkę, nie będąc pewną co się właściwie dzieje. To co czuła było dziwne. Bo czemu niby miałaby bronić rozmawiać Gerge z innymi kobietami? A jednak wywoływało w niej to dziwny gniew. Tak jak wcześniej w Zamtuzie gdy zatrzymywał wzrok na pięknej ulicznicy i teraz… Anna czuła się zaniepokojona, jednak musiała wierzyć że Francisca nie ma złych intencji, pytając o coś Waltera i Gerge. Długo biła się z myślami czy podejść do włoszki i ją zapytać. Może to jej nie dotyczyło. Może… osoba, którą pytała musiała być mężczyzną. W końcu jednak ciekawość wygrała i podczas jednego z postoi podeszła do Francisci.
- Wybacz, ale czy byłoby nietaktem gdybym spytała o czym rozmawiałaś z naszymi towarzyszami?

Francisca przez chwilę wyglądała jakby próbowała się zorientować o czym mowa.
- Z bratem Walterem? - w końcu odpowiedziała - opowiedział mi kilka historii ze swojego życia. Zwiedził chyba cały świat - dodała z zachwytem - to wielki człowiek. Pan obdarzył go zarówno łaską jak i krzyżem.
- Bardziej chodziło mi o… - Anna zerknęła na swego przyjaciela. - … Widziałam, że Gerge nie był chyba zbyt pomocny. A… - opuściła wzrok, nie do końca będąc pewną jak wypowiedzieć swe myśli. - poprosiłam go o pomoc i jest zmęczony, więc gdybym mogła jakoś pomóc, to powiedz.

Włoszka uśmiechnęła się uprzejmie.
- Nic się nie stało. Nie zawsze mamy ochotę na rozmowy. Mężczyźni bywają też strapieni swoimi problemami, wtedy lepiej im nie przeszkadzać. Ale… widzę, że brat Gerge jest ci przychylny i troszczy się o Ciebie… i… - Francisca obrzuciła Annę dłuższym spojrzeniem - w każdym razie chciałam z nim porozmawiać o Świętej Sztuce, bo podobno jest w tym biegły.
- Tak, Gerge bardzo dobrze włada sztuką, ale ostatni czas go wykończył. To… - Anna zamyśliła się, jak zwykle przy tej czynności delikatnie chwytając krzyż na swej piersi. - bardzo męczące i trudne czynności, nieraz wykańczające człowieka zarówno psychiczne jak i fizycznie. Czasem odnoszę wrażenie, że sztuka bardziej jest bolesna niż moje wizje. - Podniosła wzrok na włoszkę i uśmiechnęła się. Francisca była bardzo miła. Nie do końca rozumiała co jeszcze włoszka chciała powiedzieć o tym jak ją traktuje Gerge, ale skoro przerwała, to nie powinna pytać. - Ja nie… zabrakło czasu bym się nauczyła… Jeśli jednak chcesz i to pomoże mogę ci opowiedzieć ile wiem.

Francisca zamilkła i bardzo długo przyglądała się Annie. Rzadko zdarzał jej się taki brak kontaktu z rzeczywistością jak w tym momencie. Jej oczy utkwione były w siostrze, a myśli beznamiętnie przedzierały się przez to co właśnie powiedziała. Na twarzy nie było żadnego uśmiechu, ani uprzejmości, raczej wskazywała ona, że Francisca jest zupełnie nieobecna.
Włoszka spojrzała na Annę od zupełnie innej strony. Jej życie naznaczone było całą gamą różnego rodzaju cierpienia, o którym Francisca, albo zdążyła już zapomnieć, przepracować, albo nigdy nie spotkać. Wenecjanka, jak na kobietę, o świecie wiedziała całkiem sporo, a o życiu niezwykle dużo bazując na jej dotychczasowym doświadczeniu. I siedziała teraz na przeciwko wychowywanego w klasztorze dziecka, któremu nikt nie dał w żaden sposób dorosnąć. Dziecka, wypchniętego z klatki. Noszącego w sobie straszne i niezrozumiałe wizje, którymi musiało się dzielić z ludźmi, którzy o świecie wiedzieli znacznie więcej. Historia Anny nie była wyjątkowa wśród sióstr św. Jana, ale dopiero teraz włoszka miała chwilę, aby spojrzeć na Annę, jak na człowieka, a nie narzędzie Inkwizycji.
Francisca wiedziała jednak, że Pan miał swoje plany i drogi, których nie dane było ludziom zrozumieć. Słabość i niewiedza nie mogły być dla niego problemem. Nauczyła się już dawno, że Bóg działa właśnie przez tych, którzy zdają się nie mieć żadnego znaczenia. Tych, których wielcy tego świata nawet nie zauważali na swojej drodze. Sama przecież znaczyła niewiele, a nieraz stawała się narzędziem w bożych rękach.

Anna poczuła, że jej dłoni dotyka dłoń Francisci.
- Bardzo dziękuję siostro za chęć pomocy - dłoń wróciła na drewniany krzyż, z którym włoszka rzadko się rozstawała - Jutro czeka nas kolejny dzień podróży, więc chętnie posłucham siostry. Będzie to dla mnie wielką pomocą. Proszę nie niepokoić brata Gerge. Ma siostra rację, że pewnie jest pewnie utrudzony i lepiej będzie jeśli zajmie się tym co dla niego ważne… Wyobrażam sobie… wyobrażam sobie, że siostra może mieć w sobie wiele zmartwień lub wątpliwości. Jeśli więc miałaby siostra potrzebę o coś zapytać, albo choćby zostać wysłuchana… cokolwiek… zawsze jestem gotowa służyć siostrze pomocą... w każdej sprawie - ostatnie słowa wypowiedzianie zostały niemal szeptem.
Na twarz Francisci powoli wracał uprzejmy i łagodny uśmiech, z którym zwykle się nie rozstawała.

Anna przyglądała się włoszce z niepokojem gdy ta nagle jakby… odpłynęła. Czyżby powiedziała coś niewłaściwego? Może niechcący ją uraziła? Gdy Francesca odezwała się ponownie siostra poczuła wyraźną ulgę, choć tą ponownie zastąpił niepokój. Czyżby tak bardzo widać było po niej, że się martwi… że ma wątpliwości? Anna opuściłą wzrok. Nie powinna niepokoić innych inkwizytorów takimi rzeczami. Wszyscy wykonywali tutaj trudną pracę i na niej powinni się skupić. Musiała się jeszcze tyle nauczyć. W zakonach… tam podchodzono do niej inaczej, ale zazwyczaj przybywała w konkretnym celu, do konkretnej pracy, a tutaj.Fakt faktem Francesca wykazała się troską, a więc wypadałoby chociaż…
- Ja dziękuję. Bardzo dużo się dzieje. - Podniosła wzrok i uśmiechnęła się ponownie do włoszki. - Wizje… męczą, budzą mój niepokój. Wierzę, że wszystko wróci do normy gdy uda nam się rozwiązać sprawę Płocka.
- Oczywiście siostro, wierzmy w to że Pan poprowadzi nas do szczęśliwego rozwiązania tych problemów. Jednakże, jesteśmy tutaj razem również po to żeby sobie pomagać w noszeniu brzemion. Jeśli siostra czuje jakiś niepokój lub troskę, czasem wystarczy zwykła rozmowa, aby zaznać uspokojenia myśli. Siostra otrzymała wielki dar, który jest też darem dla nas wszystkich. Wszyscy więc powinniśmy służyć siostrze pomocą jeśli tylko taka jest potrzebna. Nie rozumiem tego daru, ale jeśli wyciszenie myśli może pomóc, zawsze jestem do siostry dyspozycji - uśmiechnęła się miło i lekko skłoniła głowę.
- Obawiam się… - Anna zamyśliła się. - … że jesteśmy cały czas obserwowani. Niezależnie od tego gdzie się znajdujemy. Czy to w klasztorze, czy w karczmie lub… - Siostra poczuła jak na jej twarz wypływa rumieniec. - … w zamtuzie. I mówię tu o tym, że patrzą na nas słudzy złego. Miałam dziś kolejną wizję, ale… chciałabym je omówić ze wszystkimi.
- Widzi siostra, któż poza siostrą mógłby dostarczyć takich wieści - Francisca pokwiała głową. - Nie bardzo umiem sobie wyobrazić coś takiego. Może bracia Fyodor lub Walter będą potrafili lepiej to ocenić. Musimy koniecznie wspólnie rozważyć tą sprawę - uśmiechnęła się ponownie. - Wybaczy mi siostra, ale muszę zaopiekować się tą dziewczynką, którą otrzymałam do pomocy. Niech siostra pamięta, że zawsze jestem do jej dyspozycji. Niech siostra zwraca się do mnie nawet ze sprawami, które wydają się błahe.
- Dziękuję. - Anna uśmiechnęła się szerzej i gdy włoszka odeszła, odprowadziła ją wzrokiem nim powróciła do opieki nad Gerge.


Siostra przespacerowała się pomiędzy kolejnymi grupkami, prosząc swych towarzyszy o chwilę rozmowy. Zaproponowała jeden z najętych pokoi. Gdy Gerge stanął przy drzwiach nasłuchując czy ktoś się nie zbliża, cichutkim głosem opowiedziała swoją wizję z zamtuza. Było jej trudno przebrnąć przez fragment, w którym Teresa… pracowała. Poczuła jak potworny rumieniec pali jej policzki. Chciała jednak by inkwizytorzy znali wszystkie okoliczność.
- Ja… obawiam się, że widziałam też szczura w szpitalu gdy udało mi się odnaleźć Gerge poprzedniego dnia. Myślę, że byłoby dobrze gdybyśmy zwracali uwagę na te niewielkie istoty. Może to tylko symbol, ale… jeśli rzeczywiście zły ma na swych usługach także gryzonie, jest nas w stanie podsłuchać niemal wszędzie.

Po spotkaniu udała się na dół spożyć niewielką kolację. Uważnie przyglądała się swemu towarzyszowi, upewniając się czy je odpowiednio dużo. Martwiła się jego smutkiem. Gdy ludzie się odcinają ułatwiają do siebie dostęp Złemu. Wierzyła, że o ile możliwa jest pokuta za grzech, to oddanie się woli diabła… Pozostawało mieć nadzieję, że dotychczasowa miłość Gerge do Boga, przetrwa tą trudną próbę. Postanowiła mieć jednak na niego oko. Bardziej niż zwykle.

Układając się do snu położyła się jak zwykle niedaleko. Tak by go widzieć gdy otworzy oczy, jednak na tyle daleko by mu nie przeszkadzać. Chwilę obserwowała w ciemnościach, zwinięte pod kocem ciało mężczyzny. Bała się. Bała się, że to jej wina. Może gdyby opowiedziała swoją wizję z pocałunkiem przy Walterze, może wtedy nie zrobiliby tego. Poczuła w piersi dziwne ukłucie na samą myśl o stracie tamtego doznania. Nigdy nie czuła czegoś takiego. Po raz pierwszy widziała jak jej własne pragnienia zaczynają zmierzać innymi ścieżkami niż głowa. Bo toż nie była ślepa. Czuła co wywołuje w niej wspomnienie pocałunku. Z całych sił starała się nie dotknąć swych warg. Mocno ścisnęła krzyż i zaczęła odmawiać w myślach różaniec, mając nadzieję, że to uspokoi jej myśli.


Wizja sprawiła, że poderwała się, siadając gwałtownie na swym posłaniu. Mocno owinęła się kocem podciągając nogi do piersi.. Między nogami ponownie czuła tamtą wilgoć. Zarumieniona, oparła czoło na kolanach, czując jak łzy zbierają się pod powiekami. Czemu musiała to czuć? Wizja Teresy, a teraz te niewiasty. Jak możliwe, że coś mogło być tak piękne, hipnotyzujące i przerażające jednocześnie. Czy to one przyzwały fauna? Czy to przez takie… tańce powrócił by kusić. Ścisnęła mocniej nogi, ale to nie pomagało. W jej podbrzuszu wyrosła gorąca kula, która nie dawała się niczym uspokoić. Słyszała swój przyspieszony oddech. Podniosła wzrok na Gerge. To było straszne ale naprawdę chciała… chciała się przytulić, pocałować go. A nie mogła. Nadal pamiętała dotyk jego brody na swoim podbródku, jego czułe dłonie przesuwające się po jej ciele.

Zacisnęła dłonie w piąstki, starając się skulić jeszcze bardziej. Czy… czy to możliwe, że byłaby w stanie… Że oddałaby się... Opuściła wzrok, czując jak pierwsze łzy płyną jej po policzkach. To była jej wina. Czemu więc Pan ukarał Gerge? To ona miała nieczyste myśli. To ona chciała więcej, a toż był to jej przyjaciel, towarzysz podróży. Gerge odjedzie. Zostawi ją tutaj i wyruszy po kolejne “serce inkwizycji”. Musi zapanować nad swymi odczuciami nim zaprzepaści ich zadanie. Cicho zaczęła się modlić, mając nadzieję, że jej ciało ochłonie. Oddano ją Panu. Oddano by była jego narzędziem. By jej wizje prowadziły jego owce, by dłonie leczyły jego sługi. Rozluźniła dłonie czując, że paznokcie przez cały ten czas wbijały się w skórę. Jest tylko narzędziem… narzędzia nie czują. Wysłano ją tutaj by wykonała zadanie, bo taka była wola Pana.

Modlitwa uspokajała ją, dodawała otuchy. Prosiła o siłę, o pokorę i dopiero gdy skończyła odważyła się spojrzeć na swego śpiącego towarzysza. Teraz była niemal pewna, że to ona, to jej słabość tu zawiniła. Może była najmłodsza, ale to nie tłumaczyło jej zachowania. Szkolono ją od ponad dekady i teraz powinna służyć godnie.


Na śniadaniu czuła się już dużo lepiej. Wcześniej, ostrożnie opłukała przy studni twarz i umyła dłonie. Marzyła o kąpieli. Chciała zmyć z siebie trud podróży, pozwolić ciału odpocząć, jednak to jeszcze nie był ten czas. Delikatnie wygładziła, na tyle na ile to było możliwe, habit. Już odświeżona i uśmiechnięta dotarła do karczmy.

Jadła w milczeniu póki nie pojawiło się pytanie o dalsze plany.
- Chciałabym jak najszybciej wyruszyć do Mogilna. Wierzę, że jeśli pozostali mają inne plany, z Gerge powinniśmy dać sobie radę. Ja chciałaby się tylko podzielić z wami wizją z tej nocy, może to ułatwi poszukiwania w lesie.
 
Aiko jest offline