Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 20:16   #87
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Marv dotarł do obozowiska handlarki z Królestwa i zeskoczył z konia na widok znajomych twarzy, uśmiechając się do nich całkiem szczerze. Poprowadził wierzchowca do wbitych w ziemię słupków i założył na pysk worek z owsem podwędzony ze stojącego nieopodal wozu. Zaczął rozpinać siodło, zagadując przy okazji do pozostałych.
- My usiekliśmy smoka, ale z tego co widzę to tu także się nie nudziliście. Są jakieś szanse na dogadanie się z tymi co tu przybyli?
- Marv! - Bibi zerwała się z zydla i - jak to ona - wylewnie wyściskała najemnika, wciskając mu w dłoń do połowy już opróżniony kubek z grzańcem. Reszta też zbliżyła się do Hunda, wyciągając dłonie, poklepując po plecach i żądając opowieści z podróży. Shavri wlókł się gdzieś z tylu wraz z Trzewiczkiem, toteż to na łuczarza spadł pierwszy grad pytań.
- Dobrze, że wróciliście cało - najemnicy rozstąpili się przed nadchodzącą Leną, która odłozyła dokumenty i dopiero poszła przywitać swoich tymczasowych pracowników. - Masz na myśli tych włodarzy z południa, którzy przejęli ruiny na wzgórzu? Ciężko powiedzieć… Póki co wyrzucili burmistrzowych najemców i chodzą wszędzie jak po swoim. Prawie ludziom nosy do garnków wtykają.
- Oczywiście nie sami, śpiczastych butków sobie przecież wiejskim gównem nie uwalają - roześmiał się Kurt.
- Lepiej się nie wtrącać, ludzi mają sporo i to takich, co miecze noszą nie tylko od parady - poważnie dodała Aurora.
- Miecze?! Sierpy chyba, takie krzywe kordelasy to nie to samo co porządny miecz! - prychnął Lucjan, choć widać było, że zgadza się z opinią Aurory.
- Chodźcie do ognia, co tak będziemy sterczeć jak kołki o suchym pysku! - krzyknęła Bibi i pociągnęła Marva do obozu. - A ten co znów kombinuje? - z zaciekawieniem wskazała na spiskującego z niziołkiem Shavriego.
- Nie mam pojęcia, ale ten cholerny niziołek ciągnął się za nami, po czym pobiegł do Neverwinter i znów się znalazł - Marv pokręcił głową, dając wyraz swojemu zupełnemu brakowi zaufania do Trzewiczka. - Teraz zdaje się, nagle poczuł potrzebę poznania ciebie - parsknął, mówiąc do Leny. - Pewnie zapomniał, że już z nami podróżował. O dziwo tym razem Shavri nie zrobił nic głupiego - roześmiał się, czując się znowu całkiem wśród swoich i za jednym zamachem opróżniając zawartość kufla podarowanego przez Bibi.
- Dobra, to ja opowiem jak to było z tym smokiem, co go szalona krasnoludzica budynkami przywalała, a wy wszystko co wiecie o tych co tu przybyli - zgodził się Marv, zaczynając swoją opowieść. Nie był wielkim mówcą, więc trzymał się po prostu faktów, ale i one wywołały wiele ochów i achów słuchaczy. W końcu smok to nie byle co, nawet i taki młody.
- O tych południowcach to wiele nie wiemy - rzekł Lucjan gdy temat smoka został już wyczerpany do dna, podobnie jak kociołek z grzańcem. - Trzymają się swoich i z pospólstwem się nie zadają. Chyba nawet żarcie swoje mają, bo nie widziałem, żeby kupowali cokolwiek; najwyżej w gospodzie.
- A kucharza własnego nie mają?
- kąśliwie wtrąciła Bibi, a Lucjan wzruszył ramionami.
- Osadników z dworu raz-dwa przegonili; niby kulturnie, ponoć bez batów się obyło, ale jednak. Co im szkodziło, że w tej ruinie spali? Przecież i tak u Stonehilla nocują.
- Władzę chcieli pokazać, kto tu panem jest. W końcu jedyna szlachta w okolicy
- prychnął Kurt.
- Noooo. Tylko ludzie Kompanii im się postawili, jak ich chcieli z gospody wysiudać. Tak się darli, że myślałem, że na noże pójdzie - kontynuował Lucjan, który najwyraźniej nie miał nic lepszego do roboty niż obserwację egzotycznych przyjezdnych. - Całe szczęście że i tak niedługo wyjeżdzali.
- Trzymaj się od nich z daleka
- wtrąciła się milcząca dotąd Lena. - W Neverwinter i Waterdeep widywałam takich jak oni, PANÓW pełną gębą. Uważają, że świat należy do nich - co na południu niewiele mija się z prawdą. Ludzie niższego stanu są dla nich warci mniej niż bydło, które dla nich wypasają. Skoro przybyli w taką - w ich mniemaniu - dzicz to muszą mieć tu konkretny interes. Patrząc na ilość ochroniarzy są przygotowani na to, by stłumić ewentualny opór.
- Chyba liczyłem, że nie będą takimi jak ich opisywał burmistrz
- Marv westchnął, ale na dobrą sprawę nie był szczególnie zmartwiony. Pokazał za to swoje trofea ze smoka. - Ten Joris jako jedyny z całej wyprawy okazał się sensownym człowiekiem. Kapłanka była jak to kapłanki, a reszta… - nie dopowiedział, wruszając ramionami. - Myślę, że moglibyśmy się z nim dogadać i z jego kontaktami podjąć tu stały kontrakt. Ale teraz? - pokręcił głową. - Będziemy próbować? - zapytał Leny.
- Z tutejszą konkurencją w postaci Kompanii marnie to wygląda - odparła Lena. - Są bliżej i mają lepsze zaplecze. Rozmawiałam z właścicielem kopalni; może nasze krasnoludy byłyby zainteresowane moim pośrednictwem i współpracą, ale tego dowiemy się dopiero w Królestwie. I tak kopalnia nie ruszyła jeszcze z hurtową produkcją. Jeśli rozmawiałeś z tym Jorisem i masz inny pomysł to chętnie go wysłucham. Natomiast jest szansa na otwarcie filii Kompanii Lionshield w Królestwie. Tak przynajmniej sugerowała ich tutejsza handlarka, ale by omówić szczegóły muszę pojechać do Triboaru. To niezbyt daleko, ale negocjacje zapewne potrwają kilka dni.
- Jakoś nie było czasu na rozmowę o interesach - przyznał lekko zmieszany Marv, który tak po prawdzie nie miał głowy do takich rzeczy. - Jemu i tutejszym mieszkańcom nie podobają się jednak ci co tu przybyli. Może jakbym tu został, to udałoby się coś wymyślić - westchnął, nie potrafiąc przedstawić konkretów. - Dlatego pytałem o tych nowych. Kompanii już tu nie ma, a jeśli będą chcieli odnowić ten cały dwór i te sprawy… - pokręcił głową - ...co teraz nie ma znaczenia przy tym jacy są.

 
Sekal jest offline