Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 20:33   #35
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nóż zdecydowanie był ostry. Tak ostrego jeszcze wcześniej Edan nie widział, przez co siedział okrakiem na brzuchu nieboszczyka i trzymając tamtego za włosy, z przekrzywioną głową przejeżdżał ostrzem po gardle obserwując cudownie rozstępującą się skórę.

Ubocznym efektem było to, iż szyja zwłok wyglądała jak rozorana przez bliżej niezidentyfikowanego potwora o bardzo ostrych zębach lub pazurach. Albo czymkolwiek innym, ale ostrym.

Wkrótce jednak musiał przerwać, gdyż przypłynął ich środek transportu. Wytarł zatem zdobyczny sprzęt o koszulę nieboszczyka, przywłaszczył sobie również pochwę, która także w tym przypadku spoczęła w cholewie, odebrał antałek piwa i dumnie, ociekając wodą ruszył w kierunku okrętu. Wydawał się nieco większy niż wspaniały, prujący fale "Albatros".

Nagle Edan zatrzymał się tamując drogę wejścia na statek. Ostrożnie odstawił antałek przyglądając się deskom pokładu równie podejrzliwie, co łaszącemu się do stóp grzechotnikowi. Tupnął lekko kilkukrotnie, a potem mocniej. Jeszcze mocniej aż w końcu z całym impetem oraz ciężarem spadał na pięty. Przyjrzał się jeszcze raz i uśmiechnął szeroko.
- Nada się.

Ponownie podźwignął antałek, na którym usiadł chwilę później kilka kroków wzdłuż burty dalej. Marynarze, marynarze, Olgierd, marynarze, Irys, jeszcze więcej marynarzy, zakazany typ… Zamrugał szybko przyglądając się spóźnionym z miną łączącą w sobie najciekawsze cechy wyrazu twarzy zastygłego w bezruchu, zainteresowanego, sadystycznego dziecka z kocim psychopatą mającym właśnie z najwyższą lubością zrzucić ulubioną filiżankę właściciela na jego oczach.
Szybko jednak jego uwagę przyciągnęło trzech majtków z kartami. Sadystyczne dziecko właśnie całkowicie zdominowało wyraz jego twarzy i zmieniło się w aniołka, który dopiero co otrzymał worek z łakociami.
Podźwignął beczułkę, by z hukiem postawić ją przy nich.
- Przyjaciele! Radym widząc was w dobrym zdrowiu przy rozrywce najwyższego sortu! Mogę się dołączyć? Z zapasami naturalnie - z bardzo szerokim uśmiechem poklepał dłonią swoje siedzisko.

Mężczyźni zamilkli i zmierzyli Edana przenikliwym spojrzeniem. Po chwili jeden z nich, z pokaźnym limem pod okiem, rąbnął pięścią w skrzynię.
- Rozdaj dla młodzika też, Kusek! – zawołał, zerkając na chłopaka, uważnie przyglądającego się pustej butelce, z uniesioną brwią.

- W remika ciupiecie? – zapytał drugi, wychudzony jegomość, tasując talię kart, które najlepsze czasy miały już dawno za sobą. Edan dmuchnął w zdobycz, popatrzył krytycznie i podstawił pod kranik, z którego popłynął cienki strumień.

Trzeci, ciemnoskóry majtek, którego bujne owłosienie pokrywało każdy kawałek jego skóry, charknął i splunął za burtę. Chłopak tymczasem przyjrzał się lekko spienionej zawartości, pociągnął mały łyk, który zważył w ustach i z szerokim uśmiechem przełknął. Podał butelkę ciemnoskóremu, rozpoczynając tym samym obieg.
- Wy od Salzmana ta ekipa? – zapytał i skinął na towarzyszy Edana, siedzących nieopodal.

- No niby teoretycznie taaaaaaak, ale cóż innego liczy się bardziej niż podróż na takim okręcie w takim towarzystwie, hę? Powiadacie, że remika uskuteczniacie. No niechaj i będzie to. Gramy dla rozrywki czy na poważnie? - zapytał, poklepując się po pasie, gdzie powinien wisieć mieszek.

- Gramy o to, kto śpi w kubryku z Onggo. Przegrany musi wytrzymać z zapachem jego rajtuz po zdjęciu buciorów – zarechotał Kusek, ale umilkł zaraz, trzymając się za ramię. Ciemnoskóremu Onggo najwyraźniej nie przypadł do gustu żart kolegi.

- Dla rozrywki jeno. Już dosyć nas obdzierają przełożeni tą marną zapłatą, żebyśmy jeszcze samych siebie okradali – Podbite Oko łyknął piwa, które właśnie do niego dotarło i zakręcił wąsa – Będziecie wysiadać w Novigradzie?

- Po prawdzie to nie mam pojęcia. Tamci wiedzą, ja byłem nieco… zajęty w tym czasie - wyszczerzył się do pytającego spozierając kątem oka na Fillianore.

Kusek w tym czasie zręcznie rozdał karty całej czwórce i resztę odłożył na skrzynię między nimi. Łyknął piwa i podał butelkę Edanowi.
- A na was jak wołają, młody?

- Edan z Bremervord. Bardzo miło poznać szanownych.

- Longin – powiedział mężczyzna, który do tej pory się jeszcze nie przedstawiał.

Onggo spojrzał na rozdanie i machnął głową, wskazując gdzieś za Edana.
- Ta elfka. Też z wami?

Filianore, w obcisłych spodniach z cienkiej brązowej skórki wzbudzała niemałe zainteresowanie wśród członków załogi; łatwo było zauważyć, że w smak jej bycie w centrum uwagi. Obecnie zajęta była nauką zaplatania węzłów udzielaną przez młodego, długowłosego marynarza.
Edan chwycił karty w dłoń i z wysuniętym lekko językiem porozdzielał je, aby widzieć symbol każdej. Spojrzał następnie ku elfce.
- Hmmm… Tak jakby - odparł z chichotem wspominając leśny mech. Zaczekał na ruch pierwszego w kolejce, ale nie marnował czasu.

- Jak się pływa z tym waszym kapitanem. Tak, wiem, najwspanialszy na świecie i tak dalej. Matulę też się kocha. Zwykle, ale idealnie nie jest.

- Nowy jakiś. Dopiero niedawno został oficerem wojsk redańskich, widzi mie się. Na pływaniu się zna jak wilk na gwiazdach, ale my se bez niego radzim. Się uparli gdzieś na górze, żeby płynął do tego Skellige osobiście – Kusek wzruszył ramionami i poukładał karty w ręce, zamyślił się i po chwili wyłożył na skrzynię sześciokartowy sekwens. Onggo westchnął przeciągle i pociągnął ze stosika kartę.

- Co mi możecie o tym tyłeczku powiedzieć, warto się przymilać? – zapytał, zawieszając nieruchome spojrzenie na Edanie. Ten z kolei pokiwał głową nie wiedzieć czy na pierwsze stwierdzenie, czy drugie wypowiedź jednak była dość jednoznaczna.

- Ano warto. Nawet nie wiesz jak! Tylko problem w tym, że zajęta - podrapał się po brodzie i również dociągnął kartę.

- Przez kogo?

- Przeze mnie - roześmiał się, jakby właśnie wyjaśniał oczywistość.
Onggo łypnął na Filianore, potem na Edana i pociągnął z butelki. Beknął głośno i zamilkł.

- A ten ostatni, co wlazł do kapitana? Co to za typek?

- To od hrabii Volkberta. Jakieś interesy załatwiają, pewnie brudne – Longin żachnął. - Bogaci zawsze jeszcze bogatszymi chcą się zrobić, kosztem innych. Kapitan zadowolony nie był, ale glejt od króla był, musielim go zabrać.

- Hmmm… Volkbert. Z tego, co wiem to menda i szuja. Z kimś mi się to kojarzy - westchnął Edan wykładając sekwens.

- A jeśli dodatkowo oszust, to wypisz, wymaluj znam ten typ człowieka.

Hrabia Volkbert posiadał nadzwyczaj nieprzyjemną reputację, lecz wiele więcej nie było o nim wiadomo. Ot żył sobie taki wrzód na zdrowym organizmie narodu redańskiego.

Tymczasem chłopak bawił się doskonale. Nie grali na pieniądze, więc nie miał po co oszukiwać. Dlatego raz był na wozie, raz pod nim, a piwo z antałka, na którym siedział lało się co chwila do butelki. Sprawiło to, iż siedzisko stało się dziwnie lekkie, lecz nie przejmował się tym wcale.

Kiedy marynarze musieli wrócić do swoich obowiązków, dopadł kolejnych. I następnych, a potem jeszcze następnych. Kiedy beczułka stała się tak lekka, iż nie urodziła nawet kropli piwa, zaś bujanie okrętu ustało pod siłą przeciwstawnego bujania skupiającego się w środku jego głowy, stanął przy wiadrze z wodą przyglądając mu się z ustami złożonymi w dziubek.

Nagle, bez ostrzeżenia padł na kolana i runął głową pod wodę. Była zimna jak sto tysięcy fur beczek kartaczy. Nie wiedział dlaczego miałyby one być zimne, ale nie miało to znaczenia. Wynurzył się dopiero po dłuższej chwili. Gwałtownie nabrał powietrza. Podmuchy wiatru zatańczyły na mokrej skórze wywołując dreszcze.

Delikatne bujanie powróciło. Całe szczęście, że to nie był sztorm. Wtedy mógłby się porzygać.




- Bleeeeeeee!

Malowniczy paw prędko umknął przed prawie lwim rykiem Edana i zniknął we wzburzonych, morskich wodach.
Kolejny, nawet nieco głośniejszy odgłos, gdyż dochodzący z głębi, przepłoszył kolejnego, jakby nieco większego, lecz nie tak kolorowego.

Wyprostował się znad barierki i z szerokim uśmiechem otarł usta. Piwo i morze to doskonałe połączenie dla wprawionych żołądków. Jego natomiast radził sobie całkiem przeciętnie w warunkach stałego lądu pod stopami, a zupełnie nie radził w warunkach kołysania.

Postanowił, że przysiądzie sobie na chwilę. Dlaczego? Bo może. Choć pozostawanie na pokładzie w trakcie nadchodzącego sztormu mogło nie być najlepszym pomysłem. Ale spokojnie, miał jeszcze trochę czasu.

O, i któryś z ludzi Volkberta również postanowił wykorzystać ten czas. Ptactwo w żołądku chłopaka ponownie zaczęło brykać niespokojnie. Podźwignął się szybko na nogi i przepłoszył kolejnego. Tym razem musiało to być pisklę. I drugie. A potem jeszcze trzecie.

- Więcej was matka nie miała? - mruknął wpatrując się w bałwany, na które opadły wyzwolone przez Edana istoty.

- Królowa Śniegu mnie zabije - burknął do siebie opadając ponownie na pośladki pod barierką. Krótką chwilę później pracownik hrabiego wrócił do kajuty. W tym czasie chłopak, który miał ogromną, przemożną ochotę zirytować ważnego gościa obserwował. Było ich w sumie czterech. Dwóch błąkało się po pokładzie, dwóch pozostałych siedziało w norach. Volkbert miał natomiast osobną kajutę.

- No to siup - wstał przy pomocy dłoni, wyczekał okazję i przemknął pod kajuty. Szybko jednak stamtąd zawrócił. Nie było się gdzie schować.
Jęknął z lekkiego zawodu. Chciał pogrzebać w brudach hrabiego, ale najwyraźniej nie było mu to dane.

Poczłapał posępnie pod pokład, lecz już na schodach humor mu wrócił. Przez chwilę chciał odwiedzić Fillianore i powtórzyć z nią choć fragment tego, co zaszło w lesie. Zrezygnował. Piwo powracające tą samą drogą, którą weszło nie miało aromatu fiołków. Co zatem mu pozostało?

Karty!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline