Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2017, 21:30   #389
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Niziołek nie zgłaszał najmniejszego sprzeciwu. Od czasu jak opuścił w towarzystwie Venory wyspę Dariusa aż palił się do kontaktów międzyludzkich i pracy nad czymś czego nie robił od miesięcy w swoim więzieniu. Była to okazja by pożartować, oraz odwdzięczyć się rycerce choćby odrobinę za ratunek z opresji.
-O niech cię diabli…- ze zdziwienia aż złapał się za głowę -okradłaś całą enklawę thayskiego maga?- spytał patrząc na nią z ukosa, lecz szybko zakasał rękawy i zabrał się do roboty. Najpierw zaczął od identyfikacji naparów i eliksirów. Po dwóch kwadransach niziołek w końcu zatkał korek ostatniej flaszy i zaczął je kolejno wymieniać, wskazując konkrety palcem
-Te trzy zwiększają krzepę, ten sprawia, że stajesz się niewidzialna. Tamte dwa kryją esencję magii lewitacji. Kolejny pokrywa twoje ciało niewidzialną skorupą, która potrafi zatrzymać nawet silniejsze ciosy. Tamte dwa flakony to odtrutka na jad. No i te dwa sprawią, że będziesz mogła wspinać się po ścianach jak pająk, czy inne paskudztwo…- wziął głęboki wdech i spojrzał na resztę rzeczy.

-Ten sztylet- wskazał palcem falujące ostrze wampirzycy -Ma w sobie zaklętą jakąś cząstkę magii cienistego splotu. Nie jestem pewien jak działa dokładnie, ale wiem, że jest skuteczniejszy w mroku widzisz?- rzekł kryjąc ostrze pod pazuchą. Sztylet o pofalowanym ostrzu zalśnił fioletową poświatą. W następnej kolejności Lusian zabrał się za odczytanie zaklęć zapisanych na zwojach.
-Ten tutaj to Symbol bólu- oznajmił i szybko zawinął pergamin w rulon -te dwa mają zapisane to samo zaklęcie, to ożywienie umarłego. Paskudna sprawa…- skomentował oddając Venorze jej własność -A ten to Symbol strachu- oddał ostatni z pergaminów i przez chwilę przyglądał się pozostałej do identyfikacji różdżce. Niziołek wziął ją do ręki i dokładnie jej się przyjrzał po czym oddał pannie Oakenfold -Ma w sobie trzynaście ładunków zaklęcia Pajęczyny- wzruszył ramionami uśmiechając się przyjacielsko.

- Tyle tego jest, że mam nadzieję nie zapomnieć - westchnęła Venora, która cały ten czas uważnie słuchała niziołka. - Dziękuję ci za pomoc. Gdy sprzedam część z tego, dam ci dość złota byś mógł na spokojnie ustawić się w nowym miejscu - zapewniła go.
-No wiesz, ponoć jestem rozrzutnym typem mężczyzny- zażartował uśmiechając się tajemniczo. -Kilka monet na początek mi wystarczy, żeby było za co kupić jedzenie i opłacić izbę w karczmie, nim zarobię pierwsze pieniądze- sprostował na koniec już całkiem poważnie.
- Póki z nami podróżujesz wszystko będzie na mój koszt - odpowiedziała mu. - A przyszłe łupy będziemy sprawiedliwie dzielić, więc cóż.. Niewykluczone, że nim dotrzemy do Suzail to ty już będziesz bogaczem - dodała z rozbawieniem. - Może chociaż na to przyda się mój talent do ściągania kłopotów.

7 dzień Gaśnięcia 1372 roku rachuby dolin. Highmoon

Highmoon było niesamowitym miejscem, o którym Venora trochę zasłyszała z nauk w swej świątyni. Kilku znajomych podrostków z dobrych domów pochodziło właśnie z tego miejsca. Była to enklawa tolerancji, podobnie zresztą jak starszy kuzyn miasteczka - Silverymoon. Tutaj, tak samo jak w Klejnocie Północy ludzie żyli w jedności z elfami i krasnoludami oraz przedstawicielami wielu innych ras. Niestety w przeciwieństwie do najwspanialszego miasta Srebrnych Marchii, w Highmoon nie było chroniącej magii Mythalu. Mieszkańcy tych rejonów ciągle musieli mierzyć się z okrucieństwem mrocznych elfów i goblinoidów z gór.
Ścieżka doprowadziła ich aż do brodu strumienia Glaemril, który według wielu uczonych właśnie na wysokości Highmoon zamieniał się w rzekę. Do pierwszych gospodarstw nieopodal miasteczka Venora i jej towarzysze dotarli jeszcze przed południem. Postój w nocy był konieczny, ale pogoda tym razem dopisała i udało im się przenocować bez orzeźwiającego, wczesnojesiennego deszczu.
Świta panny Oakenfold budziła wiele emocji, szczególnie wśród wieśniaków, którzy mieli okazję dostrzec wędrującą szlakiem kompanię. Mosiężny symbol Moradina na piersi Dundeina był równie pozytywnie odbierany co znak Helma na płaszczu Venory. Niestety aparycja Balthazaara pozostawiała wiele do życzenia i nawet najciekawsze dziatki unikały bezpośredniego kontaktu z czwórką przypadkowych wędrowców.

Highmoon otaczała palisada, na pierwszy rzut oka całkiem solidna. Od północno wschodniej strony palisada ustępowała wielkiemu lasowi, który ciągnął się niemal aż po samo serce miasteczka. Venora nigdy nie widziała czegoś takiego na oczy. Zresztą pozostali również zdawali się być zaskoczeni urokami tego miejsca.
Bramę strzegł oddział sześciu zbrojnych, zaś na palisadzie dało się zauważyć co najmniej kilkunastu łuczników. Styl budownictwa był bardzo wymieszany. Na kilku starych i potężnych dębach znajdowały się domostwa elfów, było kilka ziemianek zapewne należących do krasnoludów. Za palisadą Venora dostrzegła wielu ludzi o pogodnym usposobieniu i raczej przyjacielskim nastawieniu (mimo towarzystwa Balthazaara). Rysy twarzy oraz cechy fizyczne jasno wskazywały, że można tu natrafić na wielu Cormyrczyków, Sembijczyków, ludzi z Dolin, ale również i złotoskórych mieszkańców Anauroch oraz rudych jak miedź i twardych jak żelazo ludzi z Północy.

Miasto nie przypominało Suzail, lecz było tu niewiele mniej szynków. Na skrzyżowaniach brukowanych ulic znajdowały się gospody oraz magazyny, wielu z mieszkańców Highmoon było stać na postawienie warsztatu czy własnego kramu obok domostwa. Było też targowisko, jak i kilka kaplic oraz nie tak wielkie jak w Suzail świątynia: Lathandera, Chauntei, Tymory oraz Shaundakula.
-To od czego zaczynamy?- zapytał jak do tej pory milczący Dundein.
- Najpierw znajdziemy nocleg, Młot potrzebuje odpoczynku w stajni. A później czas wolny macie do jutrzejszego świtu. Znaczy wy dwaj - spojrzała na kapłana i maga. - Natomiast ty Balthazaarze lepiej, żebyś sam nie kręcił się po mieście - stwierdziła, bo pamiętała jak smoczydło zachowywało się w Marsember. - Ja w każdym razie potrzebuję sklepu, Dundeinie wspominałeś, że ktoś z rodziny prowadzi tu taki gdzie można ciekawy ekwipunek znaleźć - wspomniała paladynka. Venora nie mogła się doczekać kiedy upora się z zakupami by móc przejść się uliczkami tego miasta. Nawet nie spodziewała się, że po dekadniach spędzonych w dziczy aż tak bardzo zatęskni za miejskim zgiełkiem.

-Ai, ai- odparł brodacz. -Trzeba pytać o krasnoluda Harimdora z Mithrilowej Hali. Nie widziałem go prawie dziesięć lat od czasu jak opuścił naszą rodzimą ziemię. Będąc w górach na swojej misji, chciałem go odwiedzić. Ale jak widać odwiedzimy go wspólnie- rzekł zadowolony z faktu, że ujrzy znajomka.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się.
- Cieszę, że że będziesz mógł go spotkać. Tylko proszę cię, bądź jutro o siłach by ruszyć w drogę. Nie chciałabym musieć zostać tu dłużej - dodała na koniec sugerując, że spotkanie rodzinne na pewno sprawi, że bimber popłynie wartkim strumieniem. - W takim razie znajdźmy karczmę i gdy zajmiemy pokoje to udamy się na targ, tam najpewniej będą wiedzieć gdzie szukać twojego ziomka
Brodacz przytaknął głową -zgoda! rzekł dziarsko -ta gospoda wygląda całkiem przyjemnie- spojrzał w kierunku szynku o wdzięcznej nazwie Błogosławiony poranek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 06-11-2017 o 21:51.
Nefarius jest offline