Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2017, 15:56   #36
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację


Fredrik dotarł do końca statku. Oparł się o burtę i zerknął przez ramię. Zauważył brodatego najemnika walczącego z jednym z ochroniarzy i prychnął zażenowany. Przeciągnął się, jego skórzana kurtka wydała ciche trzaski i brzęknięcia metalowych klamr. Spojrzał w drugą stronę. Drugi mężczyzna wyglądał jakby wahał się, czy dołączyć się do bójki, czy pilnować, aby nikt nie zbliżał się do walczących.

Fredrik ruszył więc swodobnie w kierunku trzech drewnianych skrzyń, obwiązanych i solidnie przymocowanych do pokładu. Były na tyle wysokie, że postawione jedna na drugiej całkowicie go zasłaniały przed widokiem nieproszonych oczu. Wyciągnął zza pasa sztylet i opukał głownią każdą po kolei, przystawiając ucho do desek.
Nie wyczuł żadnego aromatu cytrusów, mogło to być jednak spowodowane tym, że czuł jedynie słony zapach morza, nawiewany przez nieustępliwą wichurę. Jedna skrzynia wydawała się pustsza, niż pozostałe. Z pewnością nie była wypełniona niczym po brzegi. Ze środka skrzyni coś zastukało.

Fredrik zastygł. Zapukał w skrzynię ponownie. Nie wiedział, czy słuch go nie myli. Być może to jedna z lin się poluzowała i poruszana wiatrem zastukała o drewno? Odpowiedziało mu pojedyncze stuknięcie.

Teraz nie miał wątpliwości, stuk dochodził ze środka. Fredrik wychylił się zza skrzyń. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Zaczął piłować grubą linę oplatającą skrzynię. Gdy ta puściła, wsunął sztylet bokiem i podważył wieko skrzyni. Ledwie drgnęło. Oburącz pociągnął za rękojeść do siebie, wydając pełne wysiłku stęknięcie. Gwoździe puściły. Przytrzymał wieko, aby z hukiem nie opadło na pokład i zerknął do środka. Wyszczerzył się, widząc obwiązaną sznurem i zakneblowaną Moirę.

Nie mając zbyt wielkiego pola do manewru, czarodziejka rzuciła mu tylko wściekłe spojrzenie.

- Cytrusku… – Fredrik pokręcił głową w rozbawieniu. Widać było, że szczerze go ucieszył widok czarodziejki, jakkolwiek lichy by nie był.
Nachylił się, wyciągnął przed siebie sztylet i przeciął linkę obwiązującą głowę Moiry. Wyciągnął z jej buzi knebel. Zabierał się właśnie do przecinania więzów oplatających resztę jej ciała, kiedy to stanęły za nim ciężkie buciory, świecące się od deszczu. Czarodziejka nie widziała nic więcej, resztę zasłaniała jej skrzynia.
Silny wiatr dął niemożliwie i rozwiewał włosy Fredrika, uniemożliwiając mu usłyszenie czegokolwiek.

Na usta Moiry cisnęło się wiele słów. Większość z nich była nieprzyzwoita i z pewnością nie przystająca szanowanym czarodziejkom. Jednak zamiast wyzwisk i soczystych przekleństw powiedziała coś zupełnie innego.
- Za tobą! - spróbowała przekrzyczeć wichurę i szum morza, by tylko ostrzec Fredrika przed właścicielem ciężkich buciorów. Przekleństwa i wyzwiska poczekają.

Fredrik odwrócił się, unosząc ramię, w dłoni nadal trzymając sztylet. Krzyk Moiry nie mógł oznaczać nic dobrego. Mignęły mu nogi mężczyzny, żaden cios jednak nie nadszedł. Zamiast tego poczuł palce wpijające się w jego włosy, odciągające go w tył, od skrzyni.
Dał się zaskoczyć. Usiadł na pokładzie, rozkładając ręce. Uśmiechał się łobuzersko.
- Co ty tutaj odpierdalasz, gnoju? – krzyknął strażnik, który zaniepokojony długą nieobecnością Fredrika nabrał podejrzeń. Wyciągnął zza pasa miecz i obniżył go, przystawiając czubek do krtani mężczyzny.

- Wstawaj z dupą, szef z Tobą chętnie pogawędzi. A Ty, dziwko… – Rzucił przez ramię do Moiry, nie dokończył jednak. Fredrik wykorzystał moment nieuwagi i podciął go, samemu przesuwając się pod sztychem. Napastnik poleciał wprzód, lądując obok. Blondyn skoczył na równe nogi i kopnął jego głowę z nieprzyjemnym plaśnięciem, zagłuszonym przez szum. Leżący jęknął i osłonił głowę dłońmi, rozglądając się za mieczem.

Twarz Fredrika wykrzywiona była w okropnym grymasie. Kopnął z wyskoku , metalowe okucia na pięcie jego buta przeszły przez dłonie jak przez masło, rozcinając skórę czaszki, prawdopodobnie łamiąc jakąś kość. Mężczyzna zaczął krzyczeć, przebijając się przez panujący huk. Fredrik, jak zawsze przezorny, błyskawicznie nachylił się nad nim, uniósł za włosy jego głowę i poderżnął mu gardło. Krew trysnęła na pokład, zmyta jednak została przez siąpiący deszcz. Z jego otwartego gardła wydobywało się charczenie, umilkł jednak po chwili i znieruchomiał.
Blondyn uniósł go za ramiona, uważając żeby nie poplamić się krwią i zawlekł go do burty. Przerzucił go przez nią, zwłoki wylądowały w wodzie z pluskiem nie odróżniającym się niczym na tle szalejących fal.
- Idziemy, Cytrusku. Musimy wyjaśnić parę pilnych spraw – stęknął Fredrik, schylając się nad Moirą i przecinając oplatające ją sznury. Nadgarstki oplecione były niebieskawym łańcuchem. Blondyn parsknął.
- Dwimeryt?
Zaczął odplątywać łańcuch, małe oczka za nic nie chciały puścić. Po dłużej chwili, pełnej przekleństw i zirytowanych westchnień, łańcuch z brzęknięciem opadł na dno skrzyni.
Fredrik wsunął jedno ramię pod kolana czarodziejki, drugą za jej plecy i wyciągnął ją ze skrzyni.
- Postawić cię, czy mogę zanieść cię pod pokład jak prawdziwą królewnę przystało? – Zapytał z nonszalanckim uśmieszkiem i dał krok naprzód. – Coś cię boli? Pewnie jesteś cała ścierpnięta. – wyglądał na prawdziwie zmartwionego.
Skrzywił się, widząc zakrwawione nadgarstki Moiry. Spojrzał na jej twarz i zobaczył rozciętą wargę, na podbródku widniał ślad zaschniętej krwi. Oba policzki były posiniaczone.
- Skurwysyn – skwitował.

Czarodziejka nie protestowała. Dała się wyciągnąć Fredrikowi. Oparła głowę o jego ramię. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem. Nie była jeszcze w stanie ruszyć ani rękami, ani nogami, które były ścierpnięte. Ile czasu spędziła w tej skrzyni? Jak długo skuta była dwimerytem?
Moira skupiła się na tym, by odzyskać czucie w kończynach. Wiedziała, że odzyskanie Mocy będzie już wtedy tylko formalnością. A później nadejdzie czas na słodką zemstę.
- Wody… - wymamrotała przez spierzchnięte usta, mając nadzieję, że Fredrik i na taką ewentualność był przygotowany.

 
Pan Elf jest offline