Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2017, 23:03   #89
Drahini
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
Phandalin
Eleint, Śródlecie.
Obóz Leny


Tymczasem do obozowiska karawany Pani Lewny doszedł już Shavri, witając się z karawaniarzami po swojemu serdecznie i z wesołym, acz jakoś też zmęczonym uśmiechem.
- Pani Leno - pozdrowił kobietę lekkim ukłonem i wskazał jej <b>Trzewiczka</b> idącego przy nim. - Zdaje się, że Stimy chciał się przywitać i ma coś do powiedzenia.

Handlarka przywitała się z tropicielem i spojrzałą pytająco na niziołka - podobnie zresztą jak reszta ekipy.

Wskazany niziołek najpierw zwolnił, a później zatrzymał się. Poprawił swój kapelusz z wyrazem silnego skupienia na twarzy, towarzyszącemu próbie przywołania czegoś z pamięci.
- A! Już pamiętam! - uradował się - Sprzedawaliście kiedyś jakieś rzeczy należące do czarodzieja imieniem Bołdżentul? To jedno, a drugie… - Stimy wyciągnął z kieszeni talizman i kciukiem wyrzucił w górę, jak monetę. Moneta, jak to już mogli co niektórzy obejrzeć wcześniej, wirując rosła stopniowo, by wreszcie zatrzymać swój ruch wirowy nisko zawisając przy ziemi.
- To byłaby początkowo kosztowna inwestycja, ale pomyślcie tylko. Brak kosztów związanych z oporządzeniem zwierząt, wyżywieniem. Brak ograniczeń co do prędkości, oczywiście w granicach rozsądku i możliwości zamocowania ładunku. Koniec problemów z przejazdem przez grząskie błoto, czy z pękniętymi ośkami! Praktycznie brak uszkodzeń towaru! - Stimy przeszedł kilka kroków w bok, a dysk przesunął się za nim. Stimy pobiegł dookoła grupki ludzi, a dysk pomknął jego śladem, wreszcie z wypiekami na policzkach znów stanął przed Leną.
- Jeden taki dysk udźwignie trzysta funtów, choć można to w pewien sposób… usprawnić. Na dzień podróży potrzebne byłyby trzy sztuki, a przeładunek jednego dysku na drugi, można łatwo sporządzić stosując specjalne podpórki. Normalnie kosztują pięćset sztuk złota, ale przy większym zamówieniu byłbym w stanie zrobić dla was za dwieście dziewięćdziesiąt za sztukę. Jak mówiłem, początkowo inwestycja dość kosztowna, ale uczyniłaby z was najszybszą kampanię handlową w tej części Faerunu!
- Ja lubię konie...
- bąknęła Aurora, próbując nadążyć za tokiem rozumowania nizołka.

Mocno zafascynowany Shavri, który od razu pomyślał o raczkujacym dopiero interesie jego matki i siostry, zapytał, póki jeszcze nikt się nie odezwał:
- A czy dałoby się go powiązać z jedną osobą albo nawet grupą, ale tak, żeby nikt inny nie mógł go ukraść? Coś co prowadzi się jak dziecięcy latawiec na sznurku… a ma na ciężki ładunek może być łakomym kąskiem.
- Zwłaszcza taki przeładowywany trzy razy dziennie
- kąśliwie dodał Lucjan.

Stimy odwrócił się w stronę Shavriego z szeroko otwartymi oczyma, rad słyszeć zainteresowanie.
- Dysk porusza się za osobą, która go aktywowała. Spróbuj przepchnąć go z dala ode mnie! - Trzewiczek zachęcił, by popchnąć lewitujące dziwo.

Shavri wzruszył ramionami - a bo to pierwszy raz robi z siebie widowisko? Przerzucił lejce przez głowę Mirry, oparł ostrożnie dłonie na brzegu dysku. Shavri widział już ów magiczny talerz, kiedy Trzewiczek opuszczał Thundertree, ale nie miał okazji przyjrzeć mu się bliżej. Teraz już wiedział, że nie przypominał on w dotyku żadnego innego tworzywa, jakie spotkał w swoim życiu. Był niebieski, ale nie emanował ani zimnem, ani ciepłem.
Shavri zaparł się mocno nogami i… pchnął. Z wrażenia prawie poleciał za dyskiem, który udało mu się ku własnemu rozczarowaniu ruszyć z miejsca. Wytracając pęd i odzyskując równowagę, odwrócił się do Trzewiczka. Już otwierał usta, kiedy jego kolejny krok ugrzązł w miejscu. Shavri wrócił spojrzeniem do pchanego dysku i naparł na niego jeszcze mocniej, acz ostrożniej. Bez efektu. Po pierwszych kilku metrach magiczne narzędzie stanęło w powietrzu przed młodym tropicielem. Traffo sapnął, zapierając się nogami w ziemi, ale poza rozgrzebaną darnią pod nogami i narastającym rumieńcem na twarzy osiągnął tylko tyle, że dysk zaczął leciutko wibrować pod jego naciskiem i… pchać go odrobinkę na powrót ku Trzewiczkowi. Puścił więc i odsunął się, a dysk łagodnie poszybował ku swojemu właścicielowi.
- Osz ty! - wyrwało mu się. - Czyli jedynym sposobem, żeby ruszyć go z miejsca, jak się go nie aktyfff… obudziło, jest po prostu porwać ze sobą kogoś, kto to zrobił - spojrzał na Trzewiczka, doszukując w nim dowodu na to, czy jego rozumowanie jest słuszne.

Niziołek pokiwał energicznie i potakująco głową.
- Wtedy można też zdeaktywować efekt... Przyznam, że nie wiem czy dysk podąży za nieprzytomną osobą. Nie sprawdzałem tego. - Stimy wzruszył ramionami. Każde wypowiadane kolejno słowo wypowiadał coraz wolniej, jakby obawiając się, że potencjalni nabywcy zechcą to sprawdzić.
Shavri nie wiedział co znaczy zde… coś tam, ale ku własnej zgrozie i zawstydzeniu, był gotów zechcieć sprawdzić. Musiał się najpierw jednak oswoić z tą myślą, bo była ona szalona nawet jak dla niego.
- Jeśli trzeba… - wydukał i odchrząknął. - Ekhm… Jeśli trzeba, to podróżowała z nami teraz taka hm… zielarka? - “Taaa, zielarka. Dobre sobie…” - pomyślał w duchu, ale dzielnie podjął wątek. - Myślę, że potrafiłaby uwarzyć coś, co pozbawi tomności na chwilkę… Więc tego…
Świadomy był, że teraz już wszyscy się na niego patrzą. Bał się spojrzeć na <b>Marva</b>, ale samego zżerała go ciekawość.
- Więc jakby co, to ja mogę na ochotnika - wrzucił w końcu z siebie dość dziarsko, acz na wspomnienie o Zenobii wycinającej smocze klejnoty wzdrygnął się mimowolnie. - Tylko może niekoniecznie teraz… - dodał prawie natychmiast.
Marv tylko gapił się na to wszystko z lekko rozdziawionymi ustami, nie mogąc uwierzyć przede wszystkim w to, jak łatwo Shavri dał się wciągnąć w coś zupełnie nieprzydatnego dla dużo podróżujących kupców, którzy nie mają w swojej grupie maga na tyle doświadczonego, by to ustrojstwo potrafił naprawić w razie czego.
- Taka kwota nie wchodzi w grę - rzekła krótko Lena, choć oczy na krótko jej się zaświeciły na widok magicznej zabawki. - Poza tym Shavri ma rację; kradzież tej magicznej monety pozbawiłaby nas automatycznie wszystkich towarów.

Trzewiczek podłożył dłoń pod dysk i odczekał, aż ten zmniejszy się i spocznie w jego dłoni. Zaplótł ręce na piersi, chowając monetę i zmrużył oczy. Coś było bardzo nie tak z tymi ludźmi. Przecież właśnie z pomocą towarzysza udowodnił, że nie da się tego łatwo ukraść, na pewno nie łatwiej, jak zwykły wóz. A rzekome problemy z przeładunkiem? Wystarczy sporządzić odpowiednią ramę z wysuwanymi nogami, którą dźwigał by dysk, zatrzymać się na kilka oddechów, podłożyć nowy dysk i można podróżować dalej!

Stimy odszedł bez słowa, kierując się do burmistrza. Nie zaczekał nawet na Shavriego. Burmistrz był jego ostatnią nadzieją na zrobienie czegoś ciekawego w tym całym grajdołku, choć teraz podejrzewał że wcale nie znajdzie tam nic o Bołdżentulu. Jeśli tak faktycznie będzie, a Vinogli wciąż się nie odnajdzie to pozostanie mu chyba tylko podróż do Silverymoon. Był jeszcze czarownik Marduk, ale kto wie gdzie i on się podziewa?

- Obraził się - z rozbawieniem skonstatował Lucjan patrząc na plecy maszerującego energicznie Trzewiczka. Lena wzruszyła ramionami, a Shavri westchnął. Trochę dlatego, że zrobiło mu się żal zaradnego niziołka. A trochę dlatego, że jednak nie będzie musiał proponować Zenobi tego, co przyszło mu do głowy.
- Może Kompania by wzięła? Ich chyba stać? - zaproponowała Shavriemu Aurora, której także chyba żal się zrobiło niziołka.
- Gdyby tak było to by już mieli własne - burknęła Lena, której nie podobała się insynuacja, że jej nie stać na taką inwestycję; nawet jeśli była to prawda. - Monetę można łatwo ukraść, a magiczna karawana zwraca na trakcie zbyt wiele niepotrzebnej uwagi. Co innego w mieście… Hm… - zadumała się i przysiadła na zydlu, wyraźnie kalkulując coś w myślach. *
- Mi to się wydawało strasznie niestabilne i od razu przed oczami stanęły mi wszystkie problemy, które to może sprawić bez czarodzieja wśród nas - Marv nie wyglądał na przejętego odchodzącym niziołkiem. - Wóz możemy zawsze naprawić. Jeśli by sprzedawał takie magiczne pudła, gdzie wkłada się nie wiadomo ile, a jest nadal lekkie, to mógłbym mu za nie zapłacić.
- Myślę, że to działałoby bez maga - skonstatował Shavri, który potarł czoło - nie wiadomo, czy w zamyśleniu czy zmartwieniu.
- Taki dysk dobry byłby zamiast straganu, zwracałby uwagę - zwłaszcza w dużym mieście. Jakby go unieść nad tłum… - rozmarzyła się Bibi.
- I spuścić komuś na głowę - parsknął Lucjan, równie sceptyczny co Marv względem magicznych wynalazków. - Stragan za trzysta sztuk złota, też mi coś!

Przekomarzając się i przegadując grupa przysiadła znów przy ogniu, wyciągając z Shavriego jego wersję opowieści o Thundertree i smoku.
 
Drahini jest offline