Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2017, 11:51   #36
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Po niedługim czasie Matylda przerwała upiorną ciszę przerywaną tylko stukotem butów na posadzce.
- Proszę wybaczyć, ale nie mamy wiele służby... - “ludzkiej” wydawało się, że to chce dziewczyna dopowiedzieć, lecz ugryzła się w język. Mówiła, cały czas mając zwieszoną głowę, jakby ktoś na nią krzyczał. - Postaram się jednak zadbać o państwa potrzeby. W skrzydle do którego państwa prowadzę wszystkie komnaty będą do państwa dyspozycji. W każdym z nich też znajduje się dzwoneczek, by w razie potrzeby służbę przywołać. Jadalnia, komnata kąpielowa, komnata myśliwska, biblioteczka oraz cztery komnaty sypialne. Życzą sobie państwo spać w jednej czy w osobnych? - zapytała, prowadząc ich po szerokich schodach w górę na piętro skąpanego w mroku zamczyska. Wszędzie tu panowały całkowite ciemności i tylko kaganek, trzymany przez Matyldę, oświetlał im drogę, toteż ani Aila, ani Alex nie mogli przyjrzeć się dokładniej wystrojowi wnętrza.
- W jednej - odpowiedział szybko Alexander.
Matylda ledwo widocznym skinieniem potwierdziła.
- Szykować kąpiel? Jakąś spóźnioną wieczerzę dla państwa? - zapytała i tym razem to Aila pospieszyła z odpowiedzią:
- Kąpiel. - Czuła się dziwnie brudną po spotkaniu z paskudnej powierzchowności wampirami.
- Tak uczynię - odpowiedziała Matylda, która zatrzymała się w jednym z korytarzy, jedynym oświetlonym - to pokoje waszmości. - Wyjaśniła krótko. - W dzień, jeśli Wasza wola możecie zwiedzać południowe skrzydło zamku, gdzie się teraz znajdujecie. Pan prosi jednak, byście szanując jego odpoczynek nie zachodzili do północnego skrzydła, a także w trosce o was odradza wędrówki dalsze niż poza dziedziniec i ogrody zamkowe.
- Zawołaj nas gdy kąpiel gotowa będzie. - Alexander skinął głową. - Prośbom gospodarza nie uchybimy.

Gdy służka odeszła, a małżeństwo zostało samo, bękart otworzył jedne z drzwi.
- Myślisz, że sama się oszpeciła by bardziej sire przypominać, czy oni jej to uczynili, bo uroda w oczy kole? - spytał wchodząc do środka.
Aila zatrzymała się w progu.
- Czemuż ty musisz być taki cyniczny? - zapytała ze stłumioną złością. - A może kto inni jej to zrobił? A oni ją przygarnęli, bo im wygląd obojętny. Wyobrażasz sobie żeby ją kto na zamek wziął ze szlachty? Chyba tylko na jarmarku jako dziwadło mogłaby występować.
- Mogło i tak być. Kto wie? - Wzruszył ramionami rozglądając się po pomieszczeniu. - Ot jakże różne spojrzenie. Ja w nieumarłych widzę względem ludzi zło i cynizm Elijahy, Theresy, Marcusa, a ty doszukujesz się w każdym drzemiącego Merlina.
Westchnęła i na próbę usiadła na łożu.
- A pewnie prawda i tak leży gdzieś indziej. Co sądzisz o tej... obietnicy, którą sobie zażyczył?
- Chcę jeno spokoju. Nie mam celu w niszczeniu ich. Merlin, obiecał rytuał i wolni będziemy. Nie dziwię się że zabezpieczyć się chciał. I dobrze. Myślę, że na tym nie koniec. Tych trzech nieumarłych może okazać się trudnymi, we współpracy.
- Prawda to, choć przynajmniej czuć, że traktują nas poważnie... i samego Marcusa.
Nie odpowiedział.

Nie czekali zbyt długo nim do pokoju rozległo się dyskretne pukanie. W upiornej ciszy i znienacka poderwało ono jednak oboje.
- Tak? - zapytała Aila, choć przed chwilą aż podskoczyła.
- Kąpiel gotowa - obwieściła im Matylda zza uchylonych drzwi. - Przygotowałam też dla państwa szaty do spania. Jeśli nie pasowałyby, proszę tedy zadzwonić dwa razy dzwoneczkiem, przyniosę inne na przymiarkę.
- Gdzie komnata kąpielowa i gdzie te szaty?
- Zaprowadzę… szaty tam złożone. Pan mój prosił też, by dać Ci to panie. - Wyjęła kartę pergaminu na cztery złożoną ze śladem po pieczęci. Alexander wziął i zaczął czytać, a służka spojrzała na Ailę czekając.
Szlachcianka spojrzała niepewna na męża, widząc jednak jak pochłonęła go lektura, sama ruszyła za służącą do pomieszczenia na końcu korytarza. Gdy tylko Matylda otworzyła drzwi, w twarz szlachcianki uderzył obłok gorącej pary.
- Jak wam się udało tak szybko podgrzać... - zdziwiła się.
- To wynalazek pana Federica, nie mogę jednak zdradzać szczegółów - odparła uprzejmie dziewczyna - Czy coś jeszcze mogę...
- Nie - rzekła Aila zdecydowanie. Nie chciała się rozbierać przy dziewczynie. Chciała w samotności zmyć z siebie brudy dnia.

Pogrążenie w lekturze nie było jednak tak silne, aby pozwolić Aili samej gdzieś przebywać w zamku wampira. Matylda wyminęła Alexandra, który przyszedł za nimi i stał w progu.
- Mam na zewnątrz poczekać? - spytał ciężkim głosem.
- A nie uważasz, że też by ci się kąpiel przydała? - Szlachcianka zmarszczyła znacząco nosek i zaczęła rozwiązywać suknię - Co to takiego? - Wskazała trzymane przez męża papierzyska.
List… - Bękart miał nietęgą minę. - Od Marcusa… do Josefa - dodał wchodząc i zamykając drzwi. Wyciągnął papier ku Aili.
Zbladła.
Podeszła szybko i spojrzała na zapiski. Ciało jej zaczęło aż drżeć ze zdenerwowania.
- Wygląda na stary…
Aila zaczęła czytać.

Cytat:
(...)
Krowa daje mleko, krowa rozmnaża się cieląc i dając życie nowym krowom, krowa daje też mięso. Krowa jest dobrodziejstwem dla zwykłego chłopa, co nie podlega to wątpliwości.
A jednak… to wciąż tylko bydło.

Nie podlega też wątpliwości, że o trzodę dbać człowiek jakoś musi, czy to o wspomniane bydło, czy o świnie, czy o kury. Człowiek, który tego nie będzie czynił, utraci je i nic z niego mieć nie będzie. Ot mięso jednorazowo i nic ponadto. W zimę oborę trzeba zabezpieczyć przed mrozem, a w lato dbać by dużo wody na skwarze miało. Dostęp do pożywienia zapewnić…
Tak, dbanie o trzodę ważnym jest i ku korzyści. Nie ma też podstaw, aby nad zwierzęciem się bezpodstawnie znęcać, bo i cóż to za radość i chwała?
Wyłomotać kijem? Przypalić rozgrzanym żelazem? Bić, ranić?
Ani to sensu nie ma, ani realnych korzyści nie da, chyba żeby kto sadystą był, wtedy i czemu nie. Ot radość z krzywdy czynienia. Ale kto tym się kieruje ten słaby, na bezbronnym bydle się za to mszczący, że sam nic nie znaczy.
Dbać o bydło trzeba i korzystać z dobrodziejstwa, a i gdy przyjdzie ku temu zarżnąć na mięso i skóry, bez sentymentu, bez żalu, bez wahania.
Bo po toż bydło jest i w zagrodach stoi.

Znajdą się jednak zawsze tacy dewianci, co do tegoż bydła przywiązują się. Miast w oborze trzymać, podczas mrozów pozwalają krasuli w izbie, przy ogniu stać. Nie zarżną na mięso gdy głód w oczy zagląda. Jako domownika traktują… Jako ‘coś’ godnego uczucia czy większej uwagi. Znajdą się przecież tacy co zatracają się w rozpatrywaniu czym ta krowa jest. Zali jeno zwierzęciem by z niego korzystać i by służyło, czy jednak czym więcej? Może i kiedyś (wybacz krotochwilę) ludzie prawa sobie ustanowią, że krowa winna mieć tyle a tyle przestrzeni w kojcu, przed chorobami mus ją chronić, a ubijać bez bólu. Znajdą się i tacy, co pod sąd zgłaszać będą sąsiada, który bydło swe kijem łomocze gdy w szkodę ono idzie.
Być może i kiedyś tak będzie… to wszak tylko ludzie.

My mamy to błogosławieństwo, że nasza trzoda… nasze bydło, samo się z “mleka” doi, albo ochoczo szyje nadstawia. Obory naszemu bydłu budować nam nie trzeba, ot sami się sobą zajmą. Wody nanieść, nakarmić? Nie, też sami o to zadbają. Krowa nie zadba o wygody właściciela, a o nasze człowiek tak. Z narażeniem życia jeszcze ochroni…

Ale to wciąż bydło.

Wy zaś zaczynacie widzieć w tym bydle zagrożenie. Żyć obok chcecie i wynosić je do poziomu wiernego psa, lubo wiernego rumaka. Niektórzy wariaci jak Merlin, to i równość by między nami do ludzi czynili najchętniej.
Nie.
To szaleństwo Josefie.
Więcej racji mają ci, co chętni wybatożyć te bydło gdy mają zachciankę, niż ci co jakie specjalne prawa chcą dawać.

To nie tak, że ja w tym naszym bydle potencjału nie widzę. Och tak…
Mają potencjał. Rozwijają się, konsolidują, łby unoszą. Kiedyś nie do pomyślenia było, żeby się sprzeciwiali, dziś są tacy co polują na nas.
A jutro?
Jutro zależy od tego co my zrobimy. Jeżeli poczują, że są czymś więcej niż bydło, to źle będzie Josefie.
Nie można na to pozwolić.
Nie można choćby zasugerować, że mogliby żyć z nami, obok nas.
Nasze bydło Josefie musi znać swoje miejsce w obórce.
Nasze bydło Josefie myśli, rozumie terror.
To właściwa droga, a nie wasza.

Więcej posłańców w tej sprawie nie ślij
.
Aila czytała w napięciu i odruchowo zaczęła gdzieś w połowie udo swe gładzić z piętnem - nieświadoma tego gestu.
- Co za... obrzydliwiec. - Tylko tyle zdołała rzec na początku.
- Ilu podziela to spojrzenie? - Alex wziął Ailę w objęcia i położył głowę na jej barku. - Zniszczmy go i zaszyjmy się na Kocich Łbach, z dala od nich wszystkich.
Westchnęła i wiedziona jakimś dziwnym odruchem spojrzała w okno, lecz przez kłęby pary nikogo tam nie zobaczyła... nawet gdyby ktoś był. Tutejszy pan zamku najpierw wymusił na niej obietnicę, a teraz podłożył Alexandrowi materiały, które karmiły jego nienawiść do nieumarłych. Czyżby to był jego plan? Dręczyć rycerza aż pęknie, a ona sama stanie się jego własnością?
Pogładziła męża po włosach czule.
- Tak będzie, a teraz wskakuj do balii z wodą - rzekła z udawaną swobodą.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - Alexander zaczął się rozbierać, na koniec zdjął opatrunek z obandażowanej ręki. Syknął cicho gdy zasklepła krew odrywała się z materiałem, ale na przedramieniu miał tylko zabliźnioną szramę. Jakby rana zadana była z tydzień temu i z wierzchu zagojoną była już całkiem nieźle. Powoli władował się do całkiem sporej balii z wodą.

Aila obserwowała go rozbierając się też. Serce miała ściśnięte jednak smutkiem. Coś von Bauren zrobił swoimi słowami, jakby usunął klapki z jej oczu. A może je założył? W każdym razie nic nie wskazywało na to, by mieli z mężem żyć długo i szczęśliwie z dala od problemów. Zbytnio sami je przyciągali.
Wolnym krokiem kobieta podeszła do balii, w której grzał się już bękart. Była ona naprawdę wielka, jedna z większych jakie szlachcianka widziała, więc bez trudu weszła i umościła się naprzeciwko Alexandra. Westchnęła z rozkoszą, czując jak gorąca woda rozluźnia jej ciało.
- Jesteśmy tu, żyjemy. Nie zabili nas, chcą upolować Marcusa - odezwał się prześlizgując wzrokiem po jej ciele. - Ty zaś wyglądasz na bardziej strapioną niż wcześniej.
Uśmiechnęła się lekko.
- A miałam nadzieję, że powiesz, iż wyglądam olśniewająco. Widać stare z nas już małżeństwo - zażartowała, a żeby odwrócić jego uwagę stopą poszukała jego nogi i pogładziła łydkę.
- Bo wyglądasz. - Też się uśmiechnął. - A do starego małżeństwa nam daleko. Pogłaskał jej stopę.
Przymknęła oczy, delektując się jego pieszczotą.
- Boję się znów ich spotkać... nieumarłych. Aż trzech nowych i dwóch... - Odruchowo zerknęła na wewnetrzną stronę swego uda. - Boję się i zarazem chcę tego, by wiedzieć, że ten znak nic nie znaczy. Że... nie należę do niego.
- Nie należysz. Ani do Marcusa, ani do Merlina.
- A do ciebie? - zapytała, pełznac stopą wyżej po jego udzie.
- Wolność ci kiedyś obiecałem, zdania nie zmieniłem - uśmiechnął się. - Do nikogo należeć nie będziesz.
- Dobrze, że jam takich głupich deklaracji nie czyniła... - odparła blondwłosa i z szelmowskim wyrazem oczu przyglądała się mężowi, przesuwając stopę po wewnętrznej stronie jego uda, aż dotarła do jego klejnotów.
- Sugerujesz, że uważasz mnie za swoją własność? - Z lekkim uśmiechem uniósł brwi i zadrżał lekko pod pieszczot. Uniósł jej drugą stopę ponad powierzchnię wody i zbliżył usta całując jej duży palec.
- Sugerujesz, że mogłabym się mylić? - zapytała tym samym tonem przyglądając się jego poczynaniom i jednocześnie ugniatając delikatnie tężejącą męskość palcami drugiej stópki.
- Nie wiem, mam niewielkie wątpliwości - odpowiedział obcałowywując jej stopę.
Zachichotała, zabierając obie stopy i obejmując kolana dłońmi.
- Sama nie wiem czy jesteś bardziej moim niewolnikiem, czy raczej idei tego, by mnie chronić zawsze i za wszelką cenę - odparła.
- Na to nic nie poradzę. - Prysnął jej lekko wodą w twarz i zaczął zmywać pot ze swych ramion.
- Obróć się. - poleciła Aila, biorąc niewielki gałganek do ręki.

Posłusznie przekręcił się tyłem do niej i przymknął oczy rozkoszując temperaturą wody.
Dziewczyna zaczęła powoli polewać wodą jego barki, ramiona i głowę, drugą dłonią osłaniając mu oczy.
- Włosy ci urosły... - stwierdziła, przeczesując je palcami.
- Lepiej było jak ich nie miałem i nosiłem mnisi habit? - zainteresował się.
- Nie, raczej... jestem zazdrosna, że twoje tak szybko odrastają - powiedziała, pieszcząc palcami teraz szyję i kark mężczyzny.
- Z długimi, z krótkimi, i tak jesteś piękna - mruknął odchylając się nieco do tyłu i poddając pieszczocie.
Aila pomogła mu się umyć, nie spiesząc się przy tym. Jej dotyk był rozluźniający, delikatny. Choć czasem wydawało się, że pieszczoty nabierają bardziej zmysłowego charakteru, szlachcianka wyraźnie się tonowała.
- Skończone... śpisz? - zapytała męża, który trzymał teraz głowę wspartą o jej piersi.
- Niełatwo usnąć pod Twoim dotykiem - powiedział leniwie z przymkniętymi oczyma.
Uśmiechnęła się.
- No to uciekaj... chyba, że chcesz się odwdzięczyć.
- Chcę - odrzekł i trochę niechętnie uniósł głowę z jej piersi. Obrócił się po raz kolejny w balii by być przodem do niej, przyklęknął i teraz on zaczął obmywać jej ciało.
- Rozumiem, że ja nie mam się obracać tyłem? - zapytała z uśmiechem.
- A wolisz… tyłem? - odrzekł z uśmiechem przesuwając szmatką po jej barku i dekolcie.
Zarumieniła się.
- Alex... - chciała chyba coś powiedzieć, lecz własna wyobraźnia ją pogrążyła. Bez słowa obróciła się plecami do małżonka.

Nie czekała długo.
Poczuła jego dłonie powolnymi, leniwymi ruchami obmywające jej plecy, żebra, docierające do bioder delikatnym dotykiem. Westchnęła i odchyliła do tyłu głowę, opierając ją o ramię Alexandra, który utraciwszy dostęp do jej pleców zaczął obmywać brzuch i jędrne piersi.
Poczuł jak pod palcami jej sutki sztywnieją. Dziewczyna obróciła głowę, by spojrzeć na niego z niewypowiedzianym pytaniem.
- Alex...?
- Tak kochana…? - Uchwycił obie półkule w dłonie przesuwając ustami po jej włosach.
Przełknęła ślinę, starając się opanować oddech, który dziwnie przyspieszył.
- Wiesz, że... oni mogą... nas obserwować...? - zapytała, zaciskając dłonie na krawędziach balii.
- Wiem… - zgodził się z małżonką szepcząc, lecz dłoni nie zabrał. - Przynajmniej ktoś podsłuchuje. - Skubnął płatek jej ucha. - Właśnie zakrywam Twą nagość. - Uśmiechnął się ściskając lekko dłonie.

Musiał jednak wiedzieć jak Aila reagowała na jego dotyk. Dziewczyna przylgnęła pupą i plecami do jego ciała, ocierając się o nie. Jej oddech był coraz cięższy.
- Ty chciałabyś być obserwowana, prawda? - Jedna z jego dłoni przeniosła się na brzuch dziewczyny przyciskając ją do siebie mocniej. - Jak Elsa… w Wilczych Dołach.
- Nie, wcale nie... - pospieszyła z zapewnieniem jakoś tak nerwowo się przy tym poruszając.
Pod wpływem jego dotyku, rozchyliła pod wodą nogi i poczuła twardy ciepły kształt leniwie przesuwający się między jej posladkami. Rękami zaś zaczęła dotykać jego dłoni, które trzymał na jej biuście. Ściskała je coraz śmielej.
- Alex... nie możemy... - starała się protestować.
- Dobrze kochana… - Nie zabierał dłoni ale i przestał uciskać. - Obiecałem spełniać twe drzemiące w głębi marzenia. - Wciąż szeptał ustami przy jej uchu. - Jeżeli to nie jedno z nich… to chodźmy do naszej komnaty.
Przełknęła znów ślinę, lecz nie poruszyła się.
Przynajmniej nie po to, by wyjść z balii.
- Jesteś okropny... - poskarżyła się i odchylając głowę, musnęła wargami jego szyję.
- Jestem? - Jego dłoń znów zaczęła ugniatać ciężką pierś, a druga przesuwać się z brzucha, niżej. - Mężczyzna, czy kobieta? - spytał cicho znów bawiąc się ustami płatkiem jej ucha.

Aila poderwała się gwałtownie z wody, lecz tylko po to, by unieść pośladki i dłonią nakierować męskość małżonka na jej grotę rozkoszy. Jej ruchy były nerwowe, niecierpliwe.
- Oboje... - odpowiedziała, nie patrząc na niego - Ona pod drzwiami... on... za oknem...
- Mhm… - Zabrał dłoń z jej piersi i poruszając się wewnątrz niej namacał coś koło balii. W komnacie rozległ się głośny dźwięk dzwonka.
Przerażona Aila aż podskoczyła, lecz druga dłoń rycerza trzymała ją pewnie. Szlachcianka przez ramię spojrzała na męża wielkimi oczami. Pochylił się i pocałował ją, a ona niepewnie, wciąż z tłumionym żarem odpowiedziała na ten pocałunek.
Tymczasem do drzwi rozległo się pukanie i uchyliły się odrobinę, lecz Matylda nie weszła do środka, jakby wiedząc, czego może się spodziewać.
- Państwo wzywali? - zapytała sciszonym głosem.
- Wiem że… - ruchy Alexandra stały się płynniejsze, a dłoń wróciła do jej piersi, druga ześlizgiwała się niżej - w siedzibie Twego sire bezpiecznie… ale czy mogłabyś Matyldo kazać jednemu ze strażników stanąć pod oknem do tej komnaty? Tak na wszelki wypadek. Moja małżonka poczuła by się - Aila poczuła że wchodzi głębiej - bezpieczniej.
- Pod oknem to niemożliwe, bo rośnie tu drzewo, ale obok jest balkonik. Czy to państwu wystarczy?
Odpowiedzią był stłumiony jęk rozkoszy Aili, która wiedząc, że służąca ich jednak nie widzi, wsparła się na brzegach balii i uniosła nieco, by ułatwić małżonkowi zagłębianie się w niej i by czerpać jak najwięcej z tego przyjemności.
- Na balkoniku, pod drzewem… na drzewie… zajedno, grunt by miał wszystko na oku - odpowiedział dwuznacznie, a jego dłoń nakryła łono żony tak, że czubki palców dotknęły jej kobiecości, w którą wciąż jeszcze wślizgiwał się powolnymi, leniwymi ruchami. - A Ty Matyldo… - urwał zbliżając usta znów do ucha Aili. - Po której stronie drzwi ją chcesz? - spytał szeptem.
- Alex... - szepnęła niemal błagalnie, wyraźnie nie chcąc odpowiadać. Cała jej twarz płonęła rumieńcem.
To starczyło mu na odpowiedź.
- ...Ty gdy wyślesz strażnika przyjdź tu, wejdź i stań pod drzwiami - dokończył wydawać polecenie Matyldzie.
- Tak panie. - powiedziała usłużnie dziewczyna i wyszła.
Aila zaś wbiła paznokcie w udo mężczyzny.
- Co ty... robisz...? Czemu... teraz? - wydawała się być miotana wewnetrzną sprzecznością między wstydliwością a bezwstydnością, która cechowała jej temperament.
- Bo tych dwoje - jego ruchy nabierały płynności - zostawimy za plecami - pocałował jej szyję - i być może nigdy nie zobaczymy… - ścisnął pierś.
- Ale dziś... i jutro... i nie wiadomo jak długo... tu będziemy - próbowała oponować, lecz jej ciało było już przekonane.



Zgrabny tyłeczek uniósł się jeszcze bardziej, a jego właścicielka klęknęła w balii, z której część wody była już na posadzce.
- Mhm… - zaczął poruszać palcami. - I nie będziesz wiedziała który to strażnik - szepnął jej do ucha wbijając się głębiej w jej ciepłe miękkie wnętrze.
Ta wizja ją podnieciła jeszcze mocniej, czuł to po reakcjach jej ciała.
- Alex... - chciała coś powiedzieć, lecz drzwi znów się uchyliły.
- To tylko ja - powiedziała Matylda, wchodząc z jak zwykle spuszczoną głową. Policzki oszpeconej dziewczyny były zarumienione, choć jej mina pozostawała obojętna.
Bękart lekkimi ruchami ciała podczas pchnięć przekręcił ich by byli bokiem zarówno do okna, jak i do drzwi. Zwiększył tempo i zaczął obsypywać pocałunkami szyję żony i jej barki, zerkając przy tym na stojącą przy wejściu służkę.
Ta stanęła tak jak jej kazał koło drzwi. Przodem do nich. Niby wpatrując się w ziemię, lecz co jakiś czas rzucając parze spłoszone spojrzenia.
Aila zaś przeciwnie do męża. Odwróciła głowę do okna, by nie widzieć dziewczyny, lecz wkrótce przypomniała sobie o strażniku. Krzyknęła głośno dochodząc, gdy Alex wykonał wyjątkowo mocne pchnięcie.

Jeżeli mężczyzna wystawiony na straży wahał się wcześniej czy wspiąć się na drzewo i popatrzeć, to ten krzyk chyba stłumił jego opory. Alex nie puścił Aili i wciąż zagłębiał się w nią pieszcząc palcami wejście do jej wilgotnej jamki coraz mocniej szturmowanej głębokimi wejściami.
- Alex... ja nie... - jego małżonka podskakiwała w rytm jego pchnięć a jej krągłe, dorodne piersi o których szczupła Matylda mogła zaledwie pomarzyć kołysały się nieustannie - Nie mogę... - pojękiwała cicho jego małżonka, po czym podniosła głos - Wyjdź! Wyjdź Matyldo!
Bękart nie komentował tego zatracając się. Uchwycił dłońmi biodra Aili wbijając się coraz bardziej chaotycznie. Ponad głową szlachcianki spojrzał na służkę i uśmiechnął się lekko. Zrobił głową lekki gest jakby kazał jej się zbliżyć.

Dziewczyna zawahała się, dostając sprzeczne polecenia i nie poruszyła się. Popatrzyła niepewnie na szlachciankę, która jakby zapomniała o bożym świecie, poddając się dzikiej żądzy, która nią targała... a raczej targała Alexandrem, w którego rękach była teraz piękna blondynka.
Przygryzł lekko jej szyję patrząc wymownie na Matyldę.
Oszpecona służka zbliżyła się niepewnym krokiem. Aila jej nie widziała na razie, tylko Alexander, który uderzając coraz mocniej i coraz głębiej wyciągnął ku Matyldzie dłoń w geście aby podała mu swoją.
- Alex... jeszcze... - pojękiwała tymczasem jego małżonka, prężąc lubieżnie swoje ciało i chyba zerkając za okno, jakby chciała przekonać się czy są podglądani.
Służka uniosła pooraną bliznami twarz, która chyba wcześniej już była raczej przeciętnej urody i spojrzała w oczy Alexandra. Zobaczył w nich jakąś dziwną odwagę. Matylda podała mu swoją dłoń, a on położył ją na policzku Aili.
Zabrał rękę uchwycając na powrót oba kształtne biodra i zaczął wbijać się już bez żadnych zahamowań, jak najmocniej, jak najszybciej, jak najgłębiej. Czuł nadchodzącą falę spełnienia.
Czując inny rodzaj dotyku, szlachcianka odwróciła głowę i spojrzała zszokowana na Matyldę. Chciała chyba coś powiedzieć, lecz szybkie tempo, które narzucił jej mąż, pozbawiło ją oddechu. Zresztą nie tylko ono. Służąca w akcie niezwykłej jak na swoją funkcję śmiałości pochyliła się i pocałowała kasztelankę bezpośrednio w usta.
Tu Alex nie wytrzymał i eksplodował spełnieniem z cichym jękiem, wtulając twarz w łuk szyi i barku żony.
Gdy skończył, dysząc ciężko, Matylda oderwała wargi i stanęła znów ze spuszczoną głową obok balii.




- Czy życzą sobie państwo czegoś jeszcze? - służka zapytała cicho.
Alex łapczywie nabierał powietrza, kręcąc lekko przecząco głową.

Matylda skłoniła się lekko i wyszła z komnaty, zaś Aila odwróciła głowę, by spojrzeć na małżonka. Podobnie jak on dyszała ciężko i wyglądała na potwornie zmęczoną.
- Czasem nie wiem... czy to na pewno ja jestem bezwstydnicą... w tym związku...
- Zarażasz… - mruknął odrywając się od niej.

Wyszedł z balii i zaczął się wycierać. Aila nie czekała dłużej, by postąpić za jego przykładem. Chwilę milczeli, przebierając się w nocne koszule, gdy wreszcie szlachcianka nie zdzierżyła.
- Ty kazałeś jej mnie pocałować?
- Nie. Zaskoczyła mnie tym - przyznał zgodnie z prawdą zapytany.

Szlachcianka westchnęła, ale nie skomentowała. Będąc już ubraną, ruszyła do sypialni, nie czekając nawet na małżonka.
Dołączył do niej ledwie kilka chwil później.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 08-11-2017 o 12:04.
Leoncoeur jest offline