Esmond przez moment spoglądał na chłopaka, po czym pokręcił głową.
- Nie - powiedział. - W każdym razie większość z nas nie, przez większość czasu - dodał. - A tak na marginesie, ten podstęp z kuszą był niezły, chociaż za mało skuteczny.
- Esmond - przedstawił się. - Mieliśmy tu przybyć, podnieść most, a potem dopilnować, by nikt go nie opuścił - wyjaśnił po chwili. - Nie do końca wszystko poszło tak, jak trzeba, bo pojawiło się za dużo zielonoskórych różnej wielkości. Za przeproszeniem - spojrzał na Gienia.
- Obrona ojcowizny - ponownie zwrócił się do chłopaka - to chwalebny zamiar, ale niekiedy należałoby się kierować rozsądkiem. Jeśli nie utrzymamy bramy, to wy sobie również nie dacie rady. Może lepiej by było, gdybyś zostawił tu informację dla rodziców, a sam, wraz z pozostałymi, przeniósł się do wspomnianego obozu oporu?
- I o co chodzi z tą dzielnicą arystokratów? Tam chcesz szukać rodziców? - spytał, dość późno wychwytując sprzeczność w słowach chłopaka. |