Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2017, 21:45   #393
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Co to za krzyki?!- tubalny głos rozniósł się po schodach.
-Sierżancie!- strażnicy stanęli na baczność, a mężczyzna od razu skupił swój wzrok na smoczydle
-Kim do ciężkiej cholery jesteście?!- warknął zbrojny.
-Sir, to pani Venora z zakonu Helma- wyjaśnił naprędce jeden ze strażników.
-Przyznaj się lepiej, kto ci zapłacił byś go pojmał!- wypalił mag, który do tej pory jeszcze nie zdążył się przedstawić pannie Oakenfold.
-Jego pupilek zranił jednego z moich ludzi, a on go bronił i nie wykonywał poleceń! Możesz sobie krzyczeć, płakać i błagać, ale druid zostaje w lochu!- odparł sierżant. Mężczyzna miał jakieś czterdzieści zim na karku, co było widać po siwiejącym i krzaczastym wąsie. Mężczyzna miał na sobie mundur oraz solidny pancerz, a przy pasie spoczywał półtoraręczny miecz.
-Zabierać mi ich stąd!- wskazał palcem maga i towarzyszącego mu zbrojnego, co czarodzieja jeszcze bardziej zezłościło.

Strażnicy miejscy złapali mężczyznę pod ramiona chcąc go wyprowadzić z lochu, lecz to tylko zaogniło sytuację. Spętany w nadgarstkach druid zaczął krzyczeć jeszcze głośniej, a Venora czuła w środku, że lada chwila wybuchnie tu prawdziwa wojna.
Paladynka miała wrażenie jakby wpakowała się w sam środek jakiejś tutejszej waśni w której dowódca był po jednej stronie, a mag po tej przeciwnej. Musiała coś zrobić i to szybko jeśli nie chciałaby sięgnięto po nieprzyjemne rozwiązania. Tyle dla niej samej dobrego było, że po przedstawieniu jej osoby nikt nie próbował Venory wyprowadzać siłą.
Rycerka zbliżyła się do szarpiącego się maga.
- Proszę się posłuchać. Przekrzykiwanie się nikomu tu nie pomoże - odezwała się panna Oakenfold spokojnym tonem do niego i spojrzała na towarzyszącego mu Balericka. - Proszę. Obiecuję się dowiedzieć co tu zaszło i dopilnować, żeby sprawiedliwości stało się zadość - zapewniła go.
-Bydlak tego szaleńca zaatakował strażnika miejskiego!- krzyknął dowódca ze schodów -Od samego początku nie godziłem się na to by zwierzętom pozwalano zbliżać się do palisady. Ale ten czaromiot za trzy srebrniki nagadał burmistrzowi bajek o życiu w zgodzie z przyrodą. Dwaj kretyni! Ludzie teraz nie wyjdą z domów! Albo wyjdą i wyniosą burmistrza!- krzyczał w stronę maga.

-Waaaaaaaa!- druid za ich plecami znów wpadł w napad furii i rozpaczy. Mężczyzna szarpał kratą i darł się tak, że aż mu żyła na skroni wyszła.
-Muszę go uspokoić- rzekł chłodno czarodziej.
-Nie ma mowy! Nie ufam ci i żadnej magii mi tu uprawiać nie będziesz. Zakazuje ci w imieniu burmistrza i nadanych mi praw!- warknął dowódca straży, kładąc dłoń na rękojeści miecza.
-Tylko tak go uspokoimy!- odpowiedział stanowczo, zerkając w kierunku Venory, jakby oczekiwał jej poparcia.
- Czemu tylko magią można go uspokoić? - zapytała paladynka chcąc zrozumieć powód.
-A potrafisz inaczej?- spytał z ironią.
Panna Oakenfold już chciała podać alternatywę, ale czary miały to do siebie, że działały szybko. W końcu rycerka skinęła głową i spojrzała na zbrojnego.
- Proszę mu pozwolić. To nam wszystkim zdejmie kłopotów i będziemy mogli przystąpić szybko do przesłuchania

-Hola hola! Kościół Helma jest tu wysoce poszanowany, ale rozkazy możesz sobie pani w stolicy, czy Marsember wydawać. Tu wasza jurysdykcja nie sięga.- rzekł chłodno i stanowczo.
- Daleka jestem od rzucania rozkazami. Jedynie proszę. Jestem osobą, która chyba jako jedyna w tym towarzystwie bezstronna - odpowiedziała mu Venora spokojnym tonem. - Rozumiem pana punkt widzenia, jako dowódcy którego podwładny ucierpiał w starciu z osadzonym. Jednocześnie znam wielu druidów i każdy wykazywał się rozsądkiem by nie dążyć do waśni bez powodu. To na czym mi zależy to na sprawiedliwym osądzie.
-Niech tak będzie- odparł po chwili namysłu zbrojny oficer. Mag skinął mu głową i wyjął spod pazuchy tubę na zwoje. W środku było kilka zwojów. Czarodziej wydobył właściwy, odczytał jego zawartość a zielonkawa energia zapanowała nad emocjami druida, który w mgnieniu oka przestał krzyczeć i potrząsać kratami.
-Mówiłem, że to będzie niezbędne posunięcie…- skomentował po wszystkim czarodziej.
-To nic nie zmienia! Mam świadka, który widział jak niedźwiedź wybiegł z gaju i zaatakował jednego z moich chłopców. Sędzia Tyra może nawet posłać wyrok ścięcia- warknął sierżant.
- A co mówi sam poszkodowany? Jak mocne są jego obrażenia? - dopytała paladynka.

-Współpracujemy z miejscowym kapłanem Oghmy- odparł sierżant -Uleczył najgroźniejsze rany tego młodzika, ale nie był dość potężny by całkiem go postawić na nogi. Chłopak musi spędzić tam kilka dni by wrócić do zdrowia. Można z nim pomówić, to silny i charakterny młodzik- oznajmił stanowczo.
Rycerka pokiwała głową.
- Tak, niezwłocznie się tam udam. Myślę, że będę w stanie go w pełni uleczyć - stwierdziła z powagą Venora. - Czemu druid jest w takim razie zamknięty? I gdzie jest jego niedźwiedź w tej chwili? - pytała dalej.
-Jak to gdzie?! Gryzie glebę! A on ma szczęście, że do niego nie dołączył!-
-Uważaj na słowa!- krzyknął czarodziej.
-Przestańcie!- warknął Balthazaar, a mężczyźni przestali się przegadywać w jednej sekundzie.
-Prowadź do chłopaka!- nakazał szorstko jaszczur, a sierżant odwrócił się na pięcie i skierował na górę. Pozostali za wyjątkiem szeregowych strażników poszli w ślad za nim.

Droga do świątyni Oghmy była krótka. Niewielki posąg bóstwa w bibliotece był klimatycznym miejscem. Kapłani boga wiedzy mieli na sobie ciemnozielone szaty. Była ich trójka. Krzątali się między regałami z masą tytułów na półkach.
Sierżant prędko wytłumaczył sytuację i najmłodszy z duchownych zaprowadził grupkę na piętro, gdzie leżał opatrzony strażnik.
-Nie pozwolę mu odejść. Nocą może wdać się gorączka, a wtedy skona w męczarni- wytłumaczył kaplan. Młody chłopak z zabandażowanymi ramionami, leżał nieruchomo na polowym łóżku.
-Nie męczcie go zbytnio- poprosił kapłan opuszczając pomieszczenie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline